Savoir-vivre: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M (dr.)
(cz.II)
Linia 1: Linia 1:
{{WEdycji|BlastOff}}
'''Savoir-vivre''' – zbiór zasad dotyczący funkcjonowania człowieka w życiu codziennym, dzięki którym może on się dowiedzieć, że nie smarkamy nieznajomemu w rękaw, nie dłubiemy w nosie wznoszac [[toast]], a do przypalania papierosa używamy zapalniczki, a nie innego [[papierosy|papierosa]].
'''Savoir-vivre''' – zbiór zasad dotyczący funkcjonowania człowieka w życiu codziennym, dzięki którym może on się dowiedzieć, że nie smarkamy nieznajomemu w rękaw, nie dłubiemy w nosie wznoszac [[toast]], a do przypalania papierosa używamy zapalniczki, a nie innego [[papierosy|papierosa]].


Linia 34: Linia 35:


* [[rak|raki]]. Bierzemy raka do lewej ręki (upewnij się najpierw, czy jest martwy, byle dyskretnie), a prawą podważamy [[nóż|nożem]] pancerz, następnie widelcem dłubiemy w ogonie, tak by wygarnąć stamtąd mikroskopijne porcje mięsa, zabieramy się potem za nóżki i kleszcze, które w ogóle nie posiadają mięsa, lecz przyjęło się także w nich niuchać. Uwaga! Nie jest prawdą, że raka należy pozbawić kleszczy przed posiłkiem, kleszcze masz tylko ogołocić z [[mięso|mięsa]], którego nie ma. Urywanie łap rakowi albo tłuczenia trupem raka o talerz lub blat stołu, żeby szczypce odpadły są zabronione!
* [[rak|raki]]. Bierzemy raka do lewej ręki (upewnij się najpierw, czy jest martwy, byle dyskretnie), a prawą podważamy [[nóż|nożem]] pancerz, następnie widelcem dłubiemy w ogonie, tak by wygarnąć stamtąd mikroskopijne porcje mięsa, zabieramy się potem za nóżki i kleszcze, które w ogóle nie posiadają mięsa, lecz przyjęło się także w nich niuchać. Uwaga! Nie jest prawdą, że raka należy pozbawić kleszczy przed posiłkiem, kleszcze masz tylko ogołocić z [[mięso|mięsa]], którego nie ma. Urywanie łap rakowi albo tłuczenia trupem raka o talerz lub blat stołu, żeby szczypce odpadły są zabronione!

*[[ślimak]]i. Do spożycia tego świństwa potrzebne są: zaokrąglony widelec z dwoma zębami (jest drogi, brzydki, śmiało urwij te zęby ze zwykłego, goście i tak nie zauważą)i [[łyżka]]. Bierzemy szczypce, chwytamy za domek ślimaka, ale lekko, żeby ze ślimaka na stół nie wyleciały proteiny, po czym skalpujemy truchło widelcem szarpiąc w lewo mięso, bo przecież nie będziemy jedli ufajdanej lasem skorupki. Gdy już wyciągniemy tę gigantyczną porcję mięsa, przekładamy je na łyżkę i skraplamy [[cytryna|cytryną]], której najczęściej jest więcej od samego mięsa.

*[[żeberka]]. Kroimy nożem kooperującym z widelcem. Obgryzamy jedynie [[kości]], biorąc mięso do ręki i to tylko wówczas, gdy gospodarze przewidzieli miseczki z [[woda|wodą]], żeby tam wylądowały gnaty. Gdy nie ma żadnych miseczek z wodą, gapimy się na innych i patrzymy co oni robią.

*[[ziemniaki]]. Tak, jedzenie ziemniaków to też rytuał. Kategoryczny zakaz używania noża! Nie rozgniatamy ich przy użyciu pięści, [[młotek|młotka]] ani [[głowa|głowy]], w takim wypadku rozdrabniamy tylko tyle, ile poniesie nasz widelec. Chcąc posilić się ziemniakami zgodnie z zasadami dobrego wychowania, jednego możesz być pewien: nie najesz się.

Lepiej jest, gdy widzą nas jedzących, niż słyszą. Generalnie nawet jeśli będziemy wywijać niczym Wołodyjowski widelcem od pikli, dostaniemy pochwałę w towarzystwie za zjawiskowe wręcz posługiwanie się łopatką do szparagów, efekt końcowy może zepsuć dadaistycznie wyglądający [[talerz]], który w dodatku będzie śmierdział (patrz fondue). Nie przenosimy całej zawartości waz i salaterek do talerza, chyba że biesiadujemy z [[anoreksja|anorektykami]]. Należy powstrzymywać się od przemieszywania potraw ze sobą – zestaw fondue, [[śledź|ryba w oleju]] + bób albo [[karczochy]] spowoduje masową emigrację z przyjęcia, a jego zapach będzie można porównać tylko do zapachu skarpety bezdomnego wepchniętej nam prosto do [[nos|nosa]]. Nie mówiąc o tym, że na przyjęciu dyplomatycznym może to wywołać podejrzenia o zamach stanu przy pomocy broni biologicznej. Talerz ma wyglądać w miarę schludnie, a nie jak eksponat żywcem wyjęty z [[muzeum]] II Wojny Światowej.

Teraz rzecz o napojach, czyli o tym, co lubimy w czasie przyjęć spożywać najbardziej i dzięki czemu autentyczni kretyni stają się nagle erudytami, zaś [[sekutnica]] przypominająca skrzyżowanie guźca z workiem na ziemniaki wyda nam się najpiękniejszą kobietą świata. W pierwszej kolejności o [[toast|toastach]].

* nie zabieramy się mimo najszczerszych chęci od razu do odkręcania flaszki znajdującej się stole zaraz po tym, jak się przy nim zjawimy, gdyż gospodarz z lewą ręka złożoną po prawej stronie przez 5 minut zapewniał nas, że [[buty|butów]] zdejmować nie trzeba. Toast jest wygłaszany dopiero po głodowej porcji przystawek.

* nigdy nie wyrywamy się z toastem, gdy wszyscy jedzą gorące potrawy. Wszyscy przybyli mają ten sam [[cel]] co ty – narąbać się do nieprzytomności za darmo i znajdą pretekst, byś nie wystawał przed szereg.

* wznosimy go [[szampan|szampanem]] lub [[wino|winem]]. [[Wódka]], [[bimber]], woda brzozowa oraz [[denaturat]] odpadają.

* toasty wygłaszają [[mężczyzna|mężczyźni]], chyba że Pan Domu zapił się na śmierć. Wtedy toast w swoje ręce bierze [[wdowa]].

* pierwszy toast wznoszony jest zawsze za spotkanie, nigdy nie brzmi on „zdrówko”, „no, to po kielichu” ani „na smaka!”.

[[Kategoria:Przedmioty codziennego użytku]]
[[Kategoria:Przedmioty codziennego użytku]]
[[Kategoria:Obyczaje]]
[[Kategoria:Czynności]]

Wersja z 13:46, 7 maj 2010

Savoir-vivre – zbiór zasad dotyczący funkcjonowania człowieka w życiu codziennym, dzięki którym może on się dowiedzieć, że nie smarkamy nieznajomemu w rękaw, nie dłubiemy w nosie wznoszac toast, a do przypalania papierosa używamy zapalniczki, a nie innego papierosa.

Po co?

Zwolennicy zasad dobrego wychowania wymieniają szeroki katalog korzyści płynących z zastosowania się do nich. Wiemy, jak postępować w sytuacjach niecodziennych, gdy np. szef w zarzyganym fraku opowiada nam o swojej jednodniowej eskapadzie do czeskiej Pragi, podchodzi do nas osoba, która zamiast eleganckiego ubioru i zapachu wygląda niczym cieć stoczni rzecznej na Młocinach i pachnie niczym zdechły serwal czy łatwiej jest nam budować atmosferę i pozyskiwać nowych znajomych wraz z ich wizytówkami, które za dwa dni i tak wylądują w domowym koszu na śmieci. Generalnie dla lansu, dobrej opinii i sprawienia wrażenia swojskiego człowieka, takiego, któremu zawsze potem postawi się alkohol.

Główne zasady savoire-vivre'u

  • uśmiech – gdy kogoś niechcący zabijemy tępym narzędziem widok naszych białych niczym proszek do prania zębów rozładuje napięcie w sądzie, a my sprawimy wrażenie sympatycznych i wyluzowanych morderców. Cheese.
  • życzliwość – to nic innego, jak otwartość na innych, zrozumienie czyichś potrzeb i zmartwień. W ramach życzliwości zobowiązany jesteś deprecjonować impotencję kolegi, twierdząc, że kobiety wcale a wcale nie przywiązują wagi do takich spraw, gdyż czytają Hannę Arendt czy żeby zrozpaczona matka nie martwiła się zaginięciem syna sprzed 30 lat, bo na pewno gdzieś się zasiedział i już lada moment zapuka do drzwi, wyglądając tak jak dawniej.
  • słowność – przywiązujemy wagę do tego co mówimy. Jeżeli przyrzekliśmy komuś w ramach uprzejmości obciąć włosy, to starannie przykładamy się do tego i pilnujemy, by osoba przez nas ścinana nie miała z jednej strony 1.5 mm włosów, a z drugiej 3 razy tyle. W najlepszym wypadku będzie wyglądała jak przygłup, w najgorszym zwinie ją z ulicy w biały dzień Monar.
  • skromność – zakaz gadania o swoich mocnych stronach. W wypadku, gdy potrafimy się bić, nie chwalimy się tym, dając sobie zrobić z mordy tęczę, jeżeli siedzimy obok kogoś, kto jest od nas mniej oczytany, czynimy retrospektywę i poddajemy wraz z tą oobą analizie krytycznej „Plastusiowy pamiętnik”. Gdy jesteśmy amerykańskim astronautą, a Ziemi zagraża meteoryt, który oczywiście jak zwykle musi uderzyć w Kalifornie albo Nowy Jork, to po prostu usuwamy zbędne świństwo, a po powrocie na Ziemię mówimy, że to nic takiego i że każdy, czy to samotna matka z dzieckiem, czy Przemysław Babiarz zrobiliby w naszej sytuacji to samo. Myjemy grzecznie ręce po meteorycie i wracamy do domu.
  • dyskrecja – czyli nie plotkować. Nie informujemy na przyjęciu, iż nasz przyjaciel co chwila wychodzi do toalety, gdyż aktualnie leczy syfa, bo to niew tylko niedyskretne, ale mogłoby wzbudzić panikę wśród damskiej części zaproszonych i wywołać ofiary w stratowanych ludziach, którzy nie zdążyliby na ostry dyżur. W grach karcianych kompletnie nieprzydatna, gdyż i tak wszyscy oszukują, z tobą włącznie, zaś trzeba być wysokiej klasy idiotą, żeby wyginać karty w rogu lub bazgrać je długopisem. Wyda się.
  • punktualność – dzięki braku szacunkowi dla cudzego czasu możesz opuścić niezliczoną ilość rozmów kwalifikacyjnych, gdzie i tak najczęstszym tekstem jest „Oddzwonimy do pana”. Lepiej się spóźniać.
  • uprzedzenia – kochaj i szanuj poprawność polityczną. Jeżeli gej, to „heteroseksualny inaczej”, a nie pedał aż trzeszczy, nie zbrodnia ludobójstwa, ale „incydent”, wreszcie zaś „mahometanin”, a nie brudas czy arabus. Powinieneś ponadto zaakceptować, że Twoją pensję przejadają 40-renciści na lewych papierach i jeszcze masz im pożyczyć smacznego. W przeciwnym wypadku czeka cię niechybnie metka troglodyty.
  • umiejętność słuchania – niestety nie wszyscy potrafią gadać do rzeczy lub ciekawie i właśnie oni wymyślili wyrażeni „umiejętność słuchania”, tak jak mniej więcej depresantki z paroletnimi odleżynami wymodziły „emaptię”. Gdy partner bądź partnerka przy kawie dumnie donoszą ci o niesamowitych rozmiarach ostatniego kamienia żółciowego, jaki z siebie raczyli wypluć, o tym jak wytargowali 15 groszy mniej za wspaniale pachnący bób czy czy wciskają ci do oglądania zdjęcia swoich brzydkich dzieci w okularach podczas spotkań z kluturą wyższą w MDK, musisz się uważnie skoncentrować i nie dać się uśpić. Inaczej cóż – znowu troglodyta...

Wybrane sytuacje

Przy stole

Nigdy nie mówimy z pełnymi ustami, nie dlatego, że komuś można upaprać obrus, ale miłoby było się jednak nie zadławić, co? A nie daj Bóg w takiej sytuacji kichnąć. Przy dobrych wiatrach jedzenie znajdzie się na twarzy osoby siedzącej naprzeciw. Lubisz się myć? Nie lubisz. Czemu więc zmuszasz innych do mycia?

Pilnujemy tego jak siedzimy. Nawet jeżeli mamy już 5 promili alkoholu we krwi głowa znajduje się na szyi, a nie na stole, a już broń Boże pod nim w pozycji embrionalnej razem z resztą ciała. Nie rozstawiamy szeroko nóg, jakbyśmy byli ostatnimi zboczeńcami i nie rozciągamy kończyn. Jeżeli ścierpło, ma cierpnąć dalej. To jest savoir-vivre do cholery, a nie rozgrzewka przed wychowaniem fizycznym.

Nadchodzi najgorsze. Na stole coś śmierdzi, a my nie wiemy jak to zjeść i czym. Zasadniczo:

  • fondue, szwajcarski przysmak o zapachu zużytych skarpet, jemy nadziewając kawałek sera widelcem do fondue (i tak nikt nie wie, jak on wygląda, dlatego najczęściej dostajesz zwykły widelec), moczymy w niewiarygodnie cuchnącym garnku z żółtą breją dla zmyły zwaną sosem i zdejmujemy zwykłym widelcem (należy wziąć drugi, ręka odpada). Potem znowu majdrujemy widelcami w najlepsze, wracając do tego, którym wzięliśmy ser i zajadamy się fondue w najlepsze, o ile nie urwie nam nosa.
  • raki. Bierzemy raka do lewej ręki (upewnij się najpierw, czy jest martwy, byle dyskretnie), a prawą podważamy nożem pancerz, następnie widelcem dłubiemy w ogonie, tak by wygarnąć stamtąd mikroskopijne porcje mięsa, zabieramy się potem za nóżki i kleszcze, które w ogóle nie posiadają mięsa, lecz przyjęło się także w nich niuchać. Uwaga! Nie jest prawdą, że raka należy pozbawić kleszczy przed posiłkiem, kleszcze masz tylko ogołocić z mięsa, którego nie ma. Urywanie łap rakowi albo tłuczenia trupem raka o talerz lub blat stołu, żeby szczypce odpadły są zabronione!
  • ślimaki. Do spożycia tego świństwa potrzebne są: zaokrąglony widelec z dwoma zębami (jest drogi, brzydki, śmiało urwij te zęby ze zwykłego, goście i tak nie zauważą)i łyżka. Bierzemy szczypce, chwytamy za domek ślimaka, ale lekko, żeby ze ślimaka na stół nie wyleciały proteiny, po czym skalpujemy truchło widelcem szarpiąc w lewo mięso, bo przecież nie będziemy jedli ufajdanej lasem skorupki. Gdy już wyciągniemy tę gigantyczną porcję mięsa, przekładamy je na łyżkę i skraplamy cytryną, której najczęściej jest więcej od samego mięsa.
  • żeberka. Kroimy nożem kooperującym z widelcem. Obgryzamy jedynie kości, biorąc mięso do ręki i to tylko wówczas, gdy gospodarze przewidzieli miseczki z wodą, żeby tam wylądowały gnaty. Gdy nie ma żadnych miseczek z wodą, gapimy się na innych i patrzymy co oni robią.
  • ziemniaki. Tak, jedzenie ziemniaków to też rytuał. Kategoryczny zakaz używania noża! Nie rozgniatamy ich przy użyciu pięści, młotka ani głowy, w takim wypadku rozdrabniamy tylko tyle, ile poniesie nasz widelec. Chcąc posilić się ziemniakami zgodnie z zasadami dobrego wychowania, jednego możesz być pewien: nie najesz się.

Lepiej jest, gdy widzą nas jedzących, niż słyszą. Generalnie nawet jeśli będziemy wywijać niczym Wołodyjowski widelcem od pikli, dostaniemy pochwałę w towarzystwie za zjawiskowe wręcz posługiwanie się łopatką do szparagów, efekt końcowy może zepsuć dadaistycznie wyglądający talerz, który w dodatku będzie śmierdział (patrz fondue). Nie przenosimy całej zawartości waz i salaterek do talerza, chyba że biesiadujemy z anorektykami. Należy powstrzymywać się od przemieszywania potraw ze sobą – zestaw fondue, ryba w oleju + bób albo karczochy spowoduje masową emigrację z przyjęcia, a jego zapach będzie można porównać tylko do zapachu skarpety bezdomnego wepchniętej nam prosto do nosa. Nie mówiąc o tym, że na przyjęciu dyplomatycznym może to wywołać podejrzenia o zamach stanu przy pomocy broni biologicznej. Talerz ma wyglądać w miarę schludnie, a nie jak eksponat żywcem wyjęty z muzeum II Wojny Światowej.

Teraz rzecz o napojach, czyli o tym, co lubimy w czasie przyjęć spożywać najbardziej i dzięki czemu autentyczni kretyni stają się nagle erudytami, zaś sekutnica przypominająca skrzyżowanie guźca z workiem na ziemniaki wyda nam się najpiękniejszą kobietą świata. W pierwszej kolejności o toastach.

  • nie zabieramy się mimo najszczerszych chęci od razu do odkręcania flaszki znajdującej się stole zaraz po tym, jak się przy nim zjawimy, gdyż gospodarz z lewą ręka złożoną po prawej stronie przez 5 minut zapewniał nas, że butów zdejmować nie trzeba. Toast jest wygłaszany dopiero po głodowej porcji przystawek.
  • nigdy nie wyrywamy się z toastem, gdy wszyscy jedzą gorące potrawy. Wszyscy przybyli mają ten sam cel co ty – narąbać się do nieprzytomności za darmo i znajdą pretekst, byś nie wystawał przed szereg.
  • toasty wygłaszają mężczyźni, chyba że Pan Domu zapił się na śmierć. Wtedy toast w swoje ręce bierze wdowa.
  • pierwszy toast wznoszony jest zawsze za spotkanie, nigdy nie brzmi on „zdrówko”, „no, to po kielichu” ani „na smaka!”.