Jaan Juris
Ten artykuł jest w edycji i kogoś właśnie osłabiło w trakcie jego pisania. Aby go nie dobić, poczekaj aż wytrzeźwieje i dokończy swoją twórczość. Jeżeli trwałoby to zbyt długo, skontaktuj się z administratorem lub z użytkownikiem o nicku Del Pacino. |
Jaan Jüris (ur. 23 czerwca 1977 w Otepää) – były już skoczek narciarski rodem z kraju nie piwem płynącego. Jeśli już skakał, to raczej tak sobie, a częściej nawet słabo. Nie przeszkadza to być mu legendą skoków w swoim kraju, lecz do szczególnych osiągnięć to nie należy.
Kariera
Razu pewnego Jaan szukał pomysłu na życie, a wybrał sobie – jak na Estończyka – dość oryginalny (wszak tam na nartach to się biega, kto by to widział, skakać!), zwłaszcza, że tradycję otworzył w zasadzie sam z Salumaem i Pikkorem na igrzyskach w Salt Lake City. Talent jednak nie objawił się – nawet Salumae był w stanie zakwalifikować się do drugiej serii, Juris nie przebrnął nawet kwalifikacji...
Zły system wymyślił, że aby pojechać na igrzyska, Juris musiał choć raz wziąć udział w kwalifikacjach Pucharu Świata. I w sezonie olimpijskim nawet udało się raz zakwalifikować do pięćdziesiątki, oczywiście w Zakopanem, które już niejedne cuda podobnego typu widziało. Zajął tam 44. miejsce, wyprzedzając naszego eksportowego zawodnika, Diabełka, ale do szczególnych sukcesów to nie należy.
Pierwsze punkty (aż cztery) zdobył w Libercu, w następnym sezonie, lecz skoro wtedy nawet Robert Mateja był w stanie wejść do finału, nie ma się co dizwić i jemu. W końcu dołożył też Salumaemu (w sumie to zrobił to tydzień wcześniej), lecz do szczególnych osiągnięć to nie należy.
W 2003 roku udało się zająć czwarte od końca miejsce, też w Zakopcu. Jednak nawet sława nazwisk, które pokonał, nie przynosi chwały (Mateja, Bachleda i Tomasz Pochwała), a tym bardziej do szczególnych osiągnięć nie należy.
Parę tygoni później pojechał do Willingen, gdzie w dwóch słabo obsadzonych konkursach udało mu się zająć 23. i 15. miejsce. W tym ten drugi to była jednoseryjna loteria wietrzna. Jemu powiało pod narty, a Andreas Kofler widocznie ujrzał czarnego kota na trybunach i skoczył 38 metrów bliżej. Tak więc czy to sukces?
Sukcesy
Piętnaste miejsce w Pucharze Świata to i tak duży sukces, przynajmniej to najwyższe miejsce Estończyka w tej imprezie i zapewne długo takim będzie. Wyrównanie Salumaego z Kranju się nie liczy, bo to była Letnia Grand Prix. Jurisowi nie przydarzyło się też nic takiego jak 80 metrów na mamucie na oczach kibiców (raz w Bad Mittendorf wylądował na 131. metrze, ale że Wielkonosy Lis zabulił jeszcze bardziej, nikt na to nie zwrócił uwagi), co też można uznać za sukces. I nudziarstwo.