Romet

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Esencja polskości – Romet, wińska, klapki i białe skarpety
Romet to bezcenny skarb, więc właściciele zrobią wszystko żeby go ochronić
Porywany przez statek kosmiczny użytkownik Rometa stawia zaciekły opór

Na tym się kurwa nie da jeździć!

Nastoletni filozof poznaje świat

Szablon:Tprodukowany w komunistycznej Polsce archaiczny przodek roweru, który z rowerem miał wspólną jedynie nazwę. Jego nazwa jest zmyślnym skrótem od wyrażenia rower z metalu, co miało na celu odwrócenie uwagi od jego wątpliwej wytrzymałości i zwiększyć zyski ze sprzedaży. Jego największą zaletą było to, że rzadko zabijał prowadzącego, a momentami dało się nawet na nim jeździć. Popularny szczególnie w okresie PRL, gdzie posiadanie takowego we wsi wiązało się z iście arystokratycznym statusem. Wraz z przyjściem kapitalizmu został na szczęście wycofany z obiegu i od tej pory nie mówi się już o śmiertelnych ofiarach sobotniego wypadu za miasto.

Zastosowanie

Rometa kupić można było żonie, jeśli chciało się przejść przez rozwód z klasą, lub dzieciom, jeśli jedna z wcześniejszych wpadek negatywnie wpłynęła na jakość życia. Jeżdżąc Rometem popełnić można było również samobójstwo, choć o wiele częściej śmierci zdarzały się bez woli prowadzącego. Można było też go komuś ukraść, jednak nie zdarzało się to zbyt często. Rometem można było odkształcić sobie tyłek i obedrzeć kolana. Można nim też było po prostu kogoś rozjechać. Największą korzyścią płynącą z posiadania Rometa była jednak możliwość sprzedania go na złomie, na co nie wpadło zbyt wiele osób, kierując się jego stanem oraz ceną.

Budowa

Rama

Rometa składała się ze stalowej ramy, którą pamięta każdy delikwent muszący choć raz wnosić ten rower po schodach. Rama ta dość często wyginała się podczas jazdy, przez co prowadzący miał uczucie postępującego zbliżania się kierownicy do twarzy. Często rower nie wytrzymywał napięcia i załamywał się do środka. Codziennością było więc piesze wracanie z pola głośno przeklinając z rowerem u boku. W skrajnych przypadkach rozsypywał się tak, że w ogóle nie było czego zbierać, a na jego bezcenne szczątki polowali wędrujący i głodni złomiarze. Takie znalezisko dawało mnóstwo radości, gdyż wiązało się z zakupem kity jaboli i szczęściem delikwenta przez następny tydzień.

Koła

Do ramy zamontowane były koła, które nie wytrzymywały presji i odpadały na pierwszych lepszych wertepach, a dętki pękały podczas jazdy po lekkim żwirze. Koła Rometa przy mocniejszym nacisku odkształcały się do elipsy, a wypełniające je szprychy wypadały z zawiasów strzelając przechodzącym obok ludziom po łydkach. Hamulce, o ile w ogóle działały, ścierały się po miesiącu używania wydając przekłuwający mózg pisk podczas hamowania. Bardzo często wysoka skuteczność hamulców powodowała przelot przez pobliski płot lub krzaki, a w najlepszym przypadku potrącenie jakichś dzieci.

Przerzutki

Ze względu na słabe zaawansowanie techniczne polskich producentów, Romet miał tylko jeden tryb, więc w zależności od wielkości zębatki, można się było zesrać przy rozpędzaniu bądź osiągać maksymalną prędkość 5km/h. Zbyt gwałtowne szarpanie skończyć się mogło zerwaniem łańcucha oraz wracaniem do domu pieszo.

Kierownica

Podczas lekkich podskoków, zbyt kurczowe trzymanie się kierownicy skończyć się mogło jej odpadnięciem, w wyniku czego prowadzący obalał się do pobliskiego rowu lub w chaszcze przy drodze. Można było ją później przykręcać tak długo, aż nie zerwała się śruba mocująca ją do ramy. W takim wypadku konieczne było zlutowanie odpadniętej części, co i tak nie gwarantowało, że nie odpadnie po raz kolejny.

Łańcuch

O ile Romet nie utracił kierownicy podczas zjazdu z krawężnika, z zębatek spadał łańcuch. Zakładanie go wiązało z niemiłosiernym uwaleniem się smarem, do którego przyklejało się wszystko, czego się później dotknęło, a jego zmycie wymagało kilkugodzinnego moczenia łap w rozpuszczalniku i szorowania ich pumeksem.

Siodło

Siodła w Rometach robione były z powlekanej gąbką blachy (nie mylić z blacharą). Gąbka ta służyła co najwyżej tydzień, po czym ugniatała się, a jeżdżący korzystać mógł z luksusu jakim jest odgniatanie dupy. W skrajnych przypadkach dochodziło do tego, że zmęczony jazdą na romecie wolał chodzić niż siedzieć, tudzież położyć się na brzuchu. Notoryczna jazda na romecie kończyła się utratą płodności, odleżynami oraz amputacją dupy.

Koszyk

Niektóre Romety posiadały zamontowany nad tylnym kołem druciany koszyk, który służył głównie do gubienia przewożonych w nim przedmiotów. W wypadku odpadnięcia siodła, druty w koszyku amortyzowały upadek wbijając się w dupsko, a poszkodowany musiał z płaczem lecieć do najbliższego pogotowia.

Losy Rometów

W 1998 roku zaprzestano produkcji tych elitarnych rowerów, dzięki czemu Polacy mogli bezkarnie zacząć importować nowe i lepsze z zachodu. W związku z tym, obecnie notuje się o wiele mniej ofiar śmiertelnych, a kilkunastokilometrowy wypad za miasto jest czystą przyjemnością. Romety pozostały jednak w sercach wielu polaków kurząc się po szopach i piwnicach z nadzieją na nowe, lepsze czasy gdy ponownie będą niezastąpione. Wszyscy zdrowi na umyśle i bez skłonności masochistycznych są jednak odmiennego zdania. Jeżeli masz jakiegoś rometa na składzie, zanieś go na złom. Będziesz przynajmniej mieć na wino.