Edytujesz „Użytkownik:Ryk2/Brudnopis”

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.

Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.

Aktualna wersja Twój tekst
Linia 148: Linia 148:


===O dziecku, które jeździło autobusem===
===O dziecku, które jeździło autobusem===
W grupie aktywnych pasażerów komunikacji miejskiej zaraz obok między narwanymi dresami, a żebrzącym menelem plasuje się dosyć małego wzrostu pasażer – dziecko. I chociaż zazwyczaj ograniczają się do darcia mordy na cały autobus to w specyficznych przypadkach mogą być z nimi niezłe jaja. Ilu już kulturalnych ich rozmów rozmów się nasłuchałem, jak nietypowe ścieżki rozumowania prześledziłem, jakie akrobacje widziałem przy wsiadaniu i wysiadaniu. Ale jeżeli rozchodzi się o kwestię higieny to najbardziej w pamięci zapadł mi pewien chłopczyk, którego spotkania przyjemność miałem regularnie. W międzyczasie odwalał całkiem niezłe inby, ale najlepiej pamiętam kurs, w czasie trwania którego się poznaliśmy. Było niby zwyczajnie: chłodny ranek tuż przed świtem w zatłoczonym autobusie, na zewnątrz padał deszcz; czyli wymarzona pogoda na podróż komunikacją nie tylko miejską. Siedziałem akurat nad silnikiem na antresoli i lustrowałem współpasażerów z góry lepiej niż niejedna komisja gdy nagle wszedł on, cały zawinięty w kurtkę. Dzięki mojej nadzwyczajnej aparycji miejsce obok mnie było jedynym wolnym w całej autobusie, lecz osobisty mój urok był zdecydowanie zbyt słaby żeby odstraszyć jego. W oka mgnieniu wdrapał się na siedzenie i klęcząc na nim jął wpatrywać się w zaparowaną szybę. Szczęśliwie taki transport nie może jechać bez obstawy i facet który się nim <s>opiekał</s> opiekował obrócił go niczym zawodowy tancerz zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”, a następnie wręczył młodemu paczkę tiktaków. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to niczym złym, ale jak przypomnę sobie z jak straszliwą żarłocznością wydłubywał językiem pomarańczowe draże to do dziś mnie ciary biorą. Nie upłynęła połowa paczki, a już zaczęła schodzić etykieta. Największym jednak szokiem, zarówno termicznym jak i obyczajowym było to, czego doświadczyłem zaraz po zakończeniu brutalnej konsumpcji. Ziom siedząc wykonał nagle obrót o 180 stopni aby kontemplować widok szarych bloków zza szyby. Obecne na niej skropliny jednak widocznie mu przeszkadzały, bo wziął obślinione pudełko po nieszczęsnym przysmaku i za jego pomocą zręcznie przywrócił widoczność.
W grupie aktywnych pasażerów komunikacji miejskiej między narwanymi dresami, a żebrzącym menelem plasuje się dosyć małego wzrostu pasażer – dziecko. I chociaż zazwyczaj ogranicza się do darcia mordy na cały autobus to w specyficznych przypadkach mogą być z nim niezłe jaja. Ilu już kulturalnych ich rozmów rozmów się nasłuchałem, jak nietypowe ścieżki rozumowania prześledziłem i jakich akrobacji nie widziałem przy wsiadaniu i wysiadaniu.

Jeżeli rozchodzi się o kwestię higieny to najbardziej w pamięci zapadł mi pewien chłopczyk, którego spotkania przyjemność miałem regularnie. W międzyczasie odwalał całkiem niezłe inby, ale najlepiej pamiętam kurs, w czasie trwania którego się poznaliśmy. Było niby zwyczajnie: chłodny ranek tuż przed świtem w zatłoczonym autobusie, na zewnątrz padał deszcz; czyli wymarzona pogoda na podróż komunikacją nie tylko miejską. Siedziałem akurat nad silnikiem na antresoli i lustrowałem współpasażerów z góry lepiej niż niejedna komisja gdy nagle wszedł on, cały zawinięty w kurtkę. Dzięki mojej nadzwyczajnej aparycji miejsce obok mnie było jedynym wolnym w całej autobusie, lecz osobisty mój urok był zdecydowanie zbyt słaby żeby odstraszyć jego. W oka mgnieniu wdrapał się na siedzenie i klęcząc na nim jął wpatrywać się w zaparowaną szybę. Szczęśliwie taki transport nie może jechać bez obstawy i facet który się nim <s>opiekał</s> opiekował obrócił go niczym zawodowy tancerz zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”, a następnie wręczył młodemu paczkę tiktaków. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to niczym złym, ale jak przypomnę sobie z jak straszliwą żarłocznością wydłubywał językiem pomarańczowe draże to do dziś mnie ciary biorą. Nie upłynęła połowa paczki, a już zaczęła schodzić etykieta. Największym jednak szokiem, zarówno termicznym jak i obyczajowym było to, czego doświadczyłem zaraz po zakończeniu brutalnej konsumpcji. Ziom siedząc wykonał nagle obrót o 180 stopni aby kontemplować widok szarych bloków zza szyby. Obecne na niej skropliny jednak widocznie mu przeszkadzały, bo wziął obślinione pudełko po nieszczęsnym przysmaku i za jego pomocą zręcznie przywrócił widoczność.


Na zemstę za to jawne pogwałcenie przestrzeni publicznej nie musiałem czekać długo – raptem niecały rok. Ponownie jechałem autobusem i znowu przy silniku. Tym razem był to inny model, a i gęstość pasażerów była widocznie większa. Obiekt mojej uwagi znajdował się tuż przede mną. Opierał się o silnik naprzeciwko przycisku do otwierania drzwi. Był wyjątkowo spokojny nic nie zapowiadało opisanych dalej zdarzeń. Autobus dziarsko przemierzał dziurawe ulice kołysząc się wesoło na boki, a typ jął stopniowo przesuwać się na drugą stronę autobusu. Wreszcie dotarł do chwili gdy mógł ustami czytać napis brajlem na przycisku. Wydawać by się mogło, że to już koniec, że bliżej się nie przesunie. I jak nie zaczął otwierać buzi! Jak nie zobaczyłem jego języka tak gotowego wyczyniać harce. Przelało to czarę goryczy. Coś we mnie strzeliło. Upewniwszy się że nie piorun przycelowałem i wypaliłem na cały autobus:„Smacznego!”. Takiej teleportacji w takim ścisku nigdy wcześniej ani później nie widziałem.
Na zemstę za to jawne pogwałcenie przestrzeni publicznej nie musiałem czekać długo – raptem niecały rok. Ponownie jechałem autobusem i znowu przy silniku. Tym razem był to inny model, a i gęstość pasażerów była widocznie większa. Obiekt mojej uwagi znajdował się tuż przede mną. Opierał się o silnik naprzeciwko przycisku do otwierania drzwi. Był wyjątkowo spokojny nic nie zapowiadało opisanych dalej zdarzeń. Autobus dziarsko przemierzał dziurawe ulice kołysząc się wesoło na boki, a typ jął stopniowo przesuwać się na drugą stronę autobusu. Wreszcie dotarł do chwili gdy mógł ustami czytać napis brajlem na przycisku. Wydawać by się mogło, że to już koniec, że bliżej się nie przesunie. I jak nie zaczął otwierać buzi! Jak nie zobaczyłem jego języka tak gotowego wyczyniać harce. Przelało to czarę goryczy. Coś we mnie strzeliło. Upewniwszy się że nie piorun przycelowałem i wypaliłem na cały autobus:„Smacznego!”. Takiej teleportacji w takim ścisku nigdy wcześniej ani później nie widziałem.
Cc-white.svg Wszystko, co napiszesz na Nonsensopedii, zgadzasz się udostępnić na licencji cc-by-sa-3.0 i poddać moderacji.
NIE UŻYWAJ BEZ POZWOLENIA MATERIAŁÓW OBJĘTYCH PRAWEM AUTORSKIM!
Anuluj Pomoc w edycji (otwiera się w nowym oknie)

Szablony użyte w tym artykule: