Cytaty:Breslau forever: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
(na początek)
 
M
Linia 1: Linia 1:
{{nagłówek cytatu}}
{{nagłówek cytatu}}
{{IndeksPL}}
{{IndeksPL}}
== A ==
*''– A co to jest kawior?''<br/>''Wasiak odkręcił pokrywkę malutkiego słoiczka i powąchał.''<br/>''– Po mojemu jest to gówno łabędzia, ale zmielone. ''
== C ==
*''Co łączy Halę Ludową z Wytwórnią Filmów. Tam, gdzie miały miejsce te „wybuchy” różnych osób, samozapalenia i samobójstwa.''<br/>''– Kwiaty?''<br/>''– Nie. Jestem architektem z wykształcenia, więc patrzę na to zawodowym okiem.''<br/>''– Jaka jest koincydencja?''<br/>''– Obydwa budynki mają duże kopuły.''<br/>''– O Matko Boska, to czemu nie wysadzali się choćby w katedrze?''<br/>''Zamarł z kawałkiem placka na widelcu. Przełknął łyk piwa.''<br/>''– O Matko Boska – zaczął ją przedrzeźniać. – Tam nie ma kopuły. – Przybrał wyraz twarzy świadka stojącego przed komisją sejmową. – A poza tym nie mam wiedzy na ten temat.''
*''– Czy ty, kurwa, wiesz, która jest godzina?''<br/>''– No, trochę tak. Mam taki zegarek, który sam łączy się ze stacją regulacyjną we Frankfurcie. Jest dziewiąta trzynaście.''<br/>''– No to cię, kurwa, zapier... Kochanie, podaj pistolet. I amunicję!''<br/>''Staszewski usłyszał w tle:''<br/>''– Chcesz strzelać do słuchawki? Pogięło cię od rana?''<br/>''– Dawaj pistolet z amunicją! Pojadę do tego skurwysyna!''


== D ==
== D ==
*''– Dobrze, majster pana bije, a pan...''<br/>''– On mnie nie bił. On mnie po prostu odsunął.''<br/>''– No, niech będzie. A co było dalej?''<br/>''– Potknąłem się. Wylądowałem pod ścianą.''<br/>''– I?''<br/>''– On ciągle nucił coś niezrozumiałego. Ja się gramoliłem, żeby stanąć na nogach. A potem eksplodował.''<br/>''– Przepraszam, co?''<br/>''– Eksplodował.''<br/>''Kuger otarł czoło swoją jedyną ręką.''<br/>''– Miał jakieś materiały wybuchowe?''<br/>''Inżynier potrząsnął głową.''<br/>''– Nie sądzę. [[Cytaty:Jan Obrębski#J|Trochę się na tym znam, bo miałem praktykę w górnictwie.]]''
*''– Dziewczyno, gdzieś ty się uczyła niemieckiego?''<br/>''– No, w Związku Radzieckim. Wywieźli całą rodzinę i pojechaliśmy do kołchozu. Szczęście mieliśmy. Bo innych wieźli... -– zawahała się – no, wiecie gdzie.''<br/>''Obaj skinęli głowami.''<br/>''– No i w tym kołchozie poznałam takiego profesora. Buraki wykopywał. To był światowej sławy profesor od germanistyki. Jakieś prace wypisywał o niemieckiej poezji. No, ale był Rosjaninem, a ja po rusku słabo rozumiem. Jak nas razem dali do wożenia gnojowicy, to mnie trochę nauczył. No i tyle umiem. – Spuściła oczy. – Żadnych szkół nie kończyłam.''
*''– Dziewczyno, gdzieś ty się uczyła niemieckiego?''<br/>''– No, w Związku Radzieckim. Wywieźli całą rodzinę i pojechaliśmy do kołchozu. Szczęście mieliśmy. Bo innych wieźli... -– zawahała się – no, wiecie gdzie.''<br/>''Obaj skinęli głowami.''<br/>''– No i w tym kołchozie poznałam takiego profesora. Buraki wykopywał. To był światowej sławy profesor od germanistyki. Jakieś prace wypisywał o niemieckiej poezji. No, ale był Rosjaninem, a ja po rusku słabo rozumiem. Jak nas razem dali do wożenia gnojowicy, to mnie trochę nauczył. No i tyle umiem. – Spuściła oczy. – Żadnych szkół nie kończyłam.''

== F ==
*''Fabuła to nie akta sądowe! Tam się trochę zmyśla. Mówię o aktach sądowych, oczywiście.''


== J ==
== J ==
*''– Ja wam pokażę – wybełkotał Kuger z pełnymi ustami. – Tu jest zapadka, która zatrzaskuje drzwi, jak ktoś włączy przycisk alarmowy w biurku. Chyba ktoś z was włączył przypadkiem kolanem. Ja wam zaraz wszystko pokażę.''<br/>''– Co on mówi? - spytał Miszczuk.''<br/>''– Że mi wszystko pokaże! Ale ja nie chcę widzieć! – Tłumaczka obróciła się na krześle. – Jestem kobietą.''
*''– Ja wam pokażę – wybełkotał Kuger z pełnymi ustami. – Tu jest zapadka, która zatrzaskuje drzwi, jak ktoś włączy przycisk alarmowy w biurku. Chyba ktoś z was włączył przypadkiem kolanem. Ja wam zaraz wszystko pokażę.''<br/>''– Co on mówi? - spytał Miszczuk.''<br/>''– Że mi wszystko pokaże! Ale ja nie chcę widzieć! – Tłumaczka obróciła się na krześle. – Jestem kobietą.''
*''– Jesteśmy. – Odwrócił się na koźle. Wymienił należną kwotę. – A wiecie, panowie, że tu sam Hitler przemawiał? Jest honorowym obywatelem Breslau.''<br/>''– Wiemy, wiemy – odparł Kuger. – Brakuje jeszcze, żeby papież też został honorowym obywatelem naszego miasta. A najśmieszniej będzie, jeśli okaże się Polakiem. I też będzie występował w tej hali.''<br/>''– Zupełnie zwariowałeś. Nigdy nie wybiorą Polaka. Toż to zawsze sami Włosi.''<br/>''– Boże, powtarzałem ci to tyle razy. Ty ich nie znasz. Oddadzą dusze diabłu, oddadzą wszystko, co mają. Ale nie popuszczą.
*''– Jesteśmy. – Odwrócił się na koźle. Wymienił należną kwotę. – A wiecie, panowie, że tu sam Hitler przemawiał? Jest honorowym obywatelem Breslau.''<br/>''– Wiemy, wiemy – odparł Kuger. – Brakuje jeszcze, żeby papież też został honorowym obywatelem naszego miasta. A najśmieszniej będzie, jeśli okaże się Polakiem. I też będzie występował w tej hali.''<br/>''– Zupełnie zwariowałeś. Nigdy nie wybiorą Polaka. Toż to zawsze sami Włosi.''<br/>''– Boże, powtarzałem ci to tyle razy. Ty ich nie znasz. Oddadzą dusze diabłu, oddadzą wszystko, co mają. Ale nie popuszczą.''




== K ==
== K ==
* ''Kuger się przestraszył.''<br/>''– Ja nic nie wiem! – krzyknął. – Ja prosty policjant. Nie wzięli mnie na wojnę, bo jakiś Ślązak rękę mi okaleczył. A potem ruski bombowiec nogę urwał! Jestem... Byłem – poprawił się – zwykłym policjantem. Tak jak i wy.''<br/>''Tłumaczka była niezła:''<br/>''– On mówi, że był bombowcem, a z was to zwykłe policjanty.''<br/>''– Nie żadne policjanty – wydarł się Miszczuk. – My jesteśmy z Milicji Obywatelskiej!''<br/>''Kobieta dawała z siebie wszystko:''<br/>''– On mówi, że nie są z policji, tylko... tylko... z pospolitego ruszenia.''<br/>''– Boże. Nie rozumiem.''<br/>''– No... – Nie mogła się skupić. – Aufstand. Powstanie. „Hej, kto Polak, na bagnety!” – usiłowała mu wytłumaczyć, śpiewając.''<br/>''Nie pojął.''<br/>''– Jakie bagnety? Przecież wygraliście wojnę.''<br/>''– No, nie rozumiesz? - Zanuciła znowu: - „Strzelcy maszerują, ułani werbują... zaciągnę się!”.''<br/>''– Kompletnie nic nie rozumiem.''<br/>''Przetłumaczyła:''<br/>''– Absolutnie odmawia współpracy. Jest zagorzałym nazistą i powiedział, że Hitler zwycięży.''
* ''Kuger się przestraszył.''<br/>''– Ja nic nie wiem! – krzyknął. – Ja prosty policjant. Nie wzięli mnie na wojnę, bo jakiś Ślązak rękę mi okaleczył. A potem ruski bombowiec nogę urwał! Jestem... Byłem – poprawił się – zwykłym policjantem. Tak jak i wy.''<br/>''Tłumaczka była niezła:''<br/>''– On mówi, że był bombowcem, a z was to zwykłe policjanty.''<br/>''– Nie żadne policjanty – wydarł się Miszczuk. – My jesteśmy z Milicji Obywatelskiej!''<br/>''Kobieta dawała z siebie wszystko:''<br/>''– On mówi, że nie są z policji, tylko... tylko... z pospolitego ruszenia.''<br/>''– Boże. Nie rozumiem.''<br/>''– No... – Nie mogła się skupić. – Aufstand. Powstanie. „Hej, kto Polak, na bagnety!” – usiłowała mu wytłumaczyć, śpiewając.''<br/>''Nie pojął.''<br/>''– Jakie bagnety? Przecież wygraliście wojnę.''<br/>''– No, nie rozumiesz? - Zanuciła znowu: - „Strzelcy maszerują, ułani werbują... zaciągnę się!”.''<br/>''– Kompletnie nic nie rozumiem.''<br/>''Przetłumaczyła:''<br/>''– Absolutnie odmawia współpracy. Jest zagorzałym nazistą i powiedział, że Hitler zwycięży.''

== M ==
* ''Miszczuk się zdenerwował. Postanowił ich rozsądzić. Krzyknął:''<br/>''– Flaga na maszt! Wrocław jest nasz!''<br/>''Nie miał pojęcia, że stał się prekursorem przebojowej piosenki, która pojawi się za kilkadziesiąt lat i będzie dotyczyła polskiej okupacji Iraku oraz gejostwa. Nawet nie znał tych pojęć.''
*''Miszczuk wyjął z kieszeni francuskie lusterko, które dostał w jednej z paczek. Przejrzał się.''<br/>''– No – powiedział z uznaniem. – Na Jezusa to ja może wyglądam. Fakt. – Zawahał się. – Ale Wasiak za cholerę nie przypomina Maryi.''
* ''Miszczuk żuł amerykańskiego cukierka. Był jakiś dziwny, za cholerę nie dawało się go pogryźć. Na opakowaniu pisało „chewing gum”. Rzeczywiście, ciągnął się jak guma. Milicjant zrobił minę twardziela i połknął całego.''

== N ==
*''Nalała mu do szklanki. Trajkotała przez cały czas, jaki to niearyjski naród ci Francuzi, co to nawet kieliszków nie znają. Dno, kanalie bez kultury. Podludzie. Wódkę lać do szklanki – toż to barbarzyństwo. Nie zamierzał jej prostować.''
*''– Nie, to łabędzie gówno – powiedział Wasiak całkiem szczerze. – A te butelki to, panie, szczyny jakieś.''<br/>''– Beaujolais z 1938 roku? – powiedział Blumstein, podnosząc butelkę wina.''<br/>''– Tego się pić nie da. Zgaga potem straszna. To jakaś taka lemoniada, ale ohydna w smaku.''
*''– No to jeszcze lepiej. – Wstał i podniósł prawą dłoń. – Zaprzysiężenie. Powtarzaj za mną: „Będę służyć Polskiej Republice Ludowej”...''<br/>''– Mam w dupie republikę ludową!''<br/>''Miszczuk nie odzywał się dłuższą chwilę, ponieważ wstrzymał oddech, usiłując pozbyć się czkawki.''<br/>''– Nie rób z siebie politycznego, bo UB weźmie. Polski nie masz w dupie?''<br/>''– Nie.''<br/>''Miszczuk klepnął Wasiaka w plecy.''<br/>''– Widzisz? Przysiągł.''<br/>''– No – zgodził się tamten. – Tak. Ale jakoś tak niemrawo.''<br/>''– A ty niemrawo popierniczasz do kościoła w każdą niedzielę? Aż się za tobą kurzy, ty komunisto.''<br/>''– No, ale przysięgał na dupę.''<br/>''– A ty to na Matkę Boską Częstochowską przysięgałeś przed komisją partyjną?''<br/>''– No fakt, że partia i dupa to mniej więcej to samo. Masz rację.''


== O ==
== O ==

Wersja z 17:47, 12 lut 2014

Breslau forever – cytaty.

A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

A

  • – A co to jest kawior?
    Wasiak odkręcił pokrywkę malutkiego słoiczka i powąchał.
    – Po mojemu jest to gówno łabędzia, ale zmielone.

C

  • Co łączy Halę Ludową z Wytwórnią Filmów. Tam, gdzie miały miejsce te „wybuchy” różnych osób, samozapalenia i samobójstwa.
    – Kwiaty?
    – Nie. Jestem architektem z wykształcenia, więc patrzę na to zawodowym okiem.
    – Jaka jest koincydencja?
    – Obydwa budynki mają duże kopuły.
    – O Matko Boska, to czemu nie wysadzali się choćby w katedrze?
    Zamarł z kawałkiem placka na widelcu. Przełknął łyk piwa.
    – O Matko Boska – zaczął ją przedrzeźniać. – Tam nie ma kopuły. – Przybrał wyraz twarzy świadka stojącego przed komisją sejmową. – A poza tym nie mam wiedzy na ten temat.
  • – Czy ty, kurwa, wiesz, która jest godzina?
    – No, trochę tak. Mam taki zegarek, który sam łączy się ze stacją regulacyjną we Frankfurcie. Jest dziewiąta trzynaście.
    – No to cię, kurwa, zapier... Kochanie, podaj pistolet. I amunicję!
    Staszewski usłyszał w tle:
    – Chcesz strzelać do słuchawki? Pogięło cię od rana?
    – Dawaj pistolet z amunicją! Pojadę do tego skurwysyna!


D

  • – Dobrze, majster pana bije, a pan...
    – On mnie nie bił. On mnie po prostu odsunął.
    – No, niech będzie. A co było dalej?
    – Potknąłem się. Wylądowałem pod ścianą.
    – I?
    – On ciągle nucił coś niezrozumiałego. Ja się gramoliłem, żeby stanąć na nogach. A potem eksplodował.
    – Przepraszam, co?
    – Eksplodował.
    Kuger otarł czoło swoją jedyną ręką.
    – Miał jakieś materiały wybuchowe?
    Inżynier potrząsnął głową.
    – Nie sądzę. Trochę się na tym znam, bo miałem praktykę w górnictwie.
  • – Dziewczyno, gdzieś ty się uczyła niemieckiego?
    – No, w Związku Radzieckim. Wywieźli całą rodzinę i pojechaliśmy do kołchozu. Szczęście mieliśmy. Bo innych wieźli... -– zawahała się – no, wiecie gdzie.
    Obaj skinęli głowami.
    – No i w tym kołchozie poznałam takiego profesora. Buraki wykopywał. To był światowej sławy profesor od germanistyki. Jakieś prace wypisywał o niemieckiej poezji. No, ale był Rosjaninem, a ja po rusku słabo rozumiem. Jak nas razem dali do wożenia gnojowicy, to mnie trochę nauczył. No i tyle umiem. – Spuściła oczy. – Żadnych szkół nie kończyłam.

F

  • Fabuła to nie akta sądowe! Tam się trochę zmyśla. Mówię o aktach sądowych, oczywiście.

J

  • – Ja wam pokażę – wybełkotał Kuger z pełnymi ustami. – Tu jest zapadka, która zatrzaskuje drzwi, jak ktoś włączy przycisk alarmowy w biurku. Chyba ktoś z was włączył przypadkiem kolanem. Ja wam zaraz wszystko pokażę.
    – Co on mówi? - spytał Miszczuk.
    – Że mi wszystko pokaże! Ale ja nie chcę widzieć! – Tłumaczka obróciła się na krześle. – Jestem kobietą.
  • – Jesteśmy. – Odwrócił się na koźle. Wymienił należną kwotę. – A wiecie, panowie, że tu sam Hitler przemawiał? Jest honorowym obywatelem Breslau.
    – Wiemy, wiemy – odparł Kuger. – Brakuje jeszcze, żeby papież też został honorowym obywatelem naszego miasta. A najśmieszniej będzie, jeśli okaże się Polakiem. I też będzie występował w tej hali.
    – Zupełnie zwariowałeś. Nigdy nie wybiorą Polaka. Toż to zawsze sami Włosi.
    – Boże, powtarzałem ci to tyle razy. Ty ich nie znasz. Oddadzą dusze diabłu, oddadzą wszystko, co mają. Ale nie popuszczą.

K

  • Kuger się przestraszył.
    – Ja nic nie wiem! – krzyknął. – Ja prosty policjant. Nie wzięli mnie na wojnę, bo jakiś Ślązak rękę mi okaleczył. A potem ruski bombowiec nogę urwał! Jestem... Byłem – poprawił się – zwykłym policjantem. Tak jak i wy.
    Tłumaczka była niezła:
    – On mówi, że był bombowcem, a z was to zwykłe policjanty.
    – Nie żadne policjanty – wydarł się Miszczuk. – My jesteśmy z Milicji Obywatelskiej!
    Kobieta dawała z siebie wszystko:
    – On mówi, że nie są z policji, tylko... tylko... z pospolitego ruszenia.
    – Boże. Nie rozumiem.
    – No... – Nie mogła się skupić. – Aufstand. Powstanie. „Hej, kto Polak, na bagnety!” – usiłowała mu wytłumaczyć, śpiewając.
    Nie pojął.
    – Jakie bagnety? Przecież wygraliście wojnę.
    – No, nie rozumiesz? - Zanuciła znowu: - „Strzelcy maszerują, ułani werbują... zaciągnę się!”.
    – Kompletnie nic nie rozumiem.
    Przetłumaczyła:
    – Absolutnie odmawia współpracy. Jest zagorzałym nazistą i powiedział, że Hitler zwycięży.

M

  • Miszczuk się zdenerwował. Postanowił ich rozsądzić. Krzyknął:
    – Flaga na maszt! Wrocław jest nasz!
    Nie miał pojęcia, że stał się prekursorem przebojowej piosenki, która pojawi się za kilkadziesiąt lat i będzie dotyczyła polskiej okupacji Iraku oraz gejostwa. Nawet nie znał tych pojęć.
  • Miszczuk wyjął z kieszeni francuskie lusterko, które dostał w jednej z paczek. Przejrzał się.
    – No – powiedział z uznaniem. – Na Jezusa to ja może wyglądam. Fakt. – Zawahał się. – Ale Wasiak za cholerę nie przypomina Maryi.
  • Miszczuk żuł amerykańskiego cukierka. Był jakiś dziwny, za cholerę nie dawało się go pogryźć. Na opakowaniu pisało „chewing gum”. Rzeczywiście, ciągnął się jak guma. Milicjant zrobił minę twardziela i połknął całego.

N

  • Nalała mu do szklanki. Trajkotała przez cały czas, jaki to niearyjski naród ci Francuzi, co to nawet kieliszków nie znają. Dno, kanalie bez kultury. Podludzie. Wódkę lać do szklanki – toż to barbarzyństwo. Nie zamierzał jej prostować.
  • – Nie, to łabędzie gówno – powiedział Wasiak całkiem szczerze. – A te butelki to, panie, szczyny jakieś.
    – Beaujolais z 1938 roku? – powiedział Blumstein, podnosząc butelkę wina.
    – Tego się pić nie da. Zgaga potem straszna. To jakaś taka lemoniada, ale ohydna w smaku.
  • – No to jeszcze lepiej. – Wstał i podniósł prawą dłoń. – Zaprzysiężenie. Powtarzaj za mną: „Będę służyć Polskiej Republice Ludowej”...
    – Mam w dupie republikę ludową!
    Miszczuk nie odzywał się dłuższą chwilę, ponieważ wstrzymał oddech, usiłując pozbyć się czkawki.
    – Nie rób z siebie politycznego, bo UB weźmie. Polski nie masz w dupie?
    – Nie.
    Miszczuk klepnął Wasiaka w plecy.
    – Widzisz? Przysiągł.
    – No – zgodził się tamten. – Tak. Ale jakoś tak niemrawo.
    – A ty niemrawo popierniczasz do kościoła w każdą niedzielę? Aż się za tobą kurzy, ty komunisto.
    – No, ale przysięgał na dupę.
    – A ty to na Matkę Boską Częstochowską przysięgałeś przed komisją partyjną?
    – No fakt, że partia i dupa to mniej więcej to samo. Masz rację.

O

  • Obaj dostali do podziału ogromną paczkę z UNRRA. Miszczukowi przypadła tandetna, ale fajna amerykańska kurtka. Wasiakowi porządne wojskowe buty. Reszta poszła na pół. Nie wiedzieli tylko, co zrobić z takimi gumkami w nawoskowanym papierze. Rozpakowali jedną, żeby zobaczyć, co to jest. Zwykły krążek zwiniętej gumy. Nikt w komendzie nie miał pojęcia, do czego to służy. Nawet komendant, bo aż do niego dotarli.
    – No, chyba na chuja założyć – zażartował i wrzucił prezerwatywę do kosza. – Tylko po co?

S

  • Szli na piechotę. Jeepy i ciężarówki były dla bezpieki. Miszczuk i Wasiak nie okazali się aż tak godni jak oficerowie UB – Wilenstein, Blugenwitz czy Rozewidzki, żeby ich wozić amerykańskimi autami.
    • Opis: Andrzej Ziemiański widać nie lubi żydokomuny

W

  • – Wasiak, jak się pisze autochton? – spytał kolegę w pokoju.
    – Nie wiem. - Tamten zamyślił się na chwilę. – Zaczyna się chyba na „A”.
    – O kurrrrr... Jakie „h”?
    – Nie wiem. Daj mi spokój. – Wasiak o mało nie wylał „zabarwionej na czarno wody”, jak nazywali amerykańską kawę z dostaw. – Ja ze wsi jestem. Nie wiem, jak się pisze „h”.
    • Opis: rozmowa dwóch milicjantów