Gdańsk

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Herb Gdańska
Nie będę szpanować dowcipem i nie powiem, że to mieszkaniec Gdańska. To gdańska wizja Neptuna.

Gdańsk (prawdziwa kaszubska nazwa Gduńsk, ger. Danzig) – miasto, port, metropolia i inne pobożne życzenia niedaleko wioski rybackiej chcącej zostać „Dubajem Północy” Gdynia i polskiego Las Vegas, jakim chciałby być Sopot. Razem tworzą aglomerację zwaną Trójmiasto, leżącą nad jeziorem o nazwie Morze Bałtyckie. Władze Gdańska lubią szpanować, czego to one nie mają w planach i kiedy to nie one, z naciskiem na „kiedy” i „w planach”. Miasto to słynie także z zaskakującego dekretu sejmowego zakazującego sprzedaży myszek komputerowych i używania ich. Zamiast tego nakazuje się używania trackpointów i touchpadów (ale tylko w piątki).

Typowy gdański żul

Historia

Słynna brama stoczniowa, przez którą uciekało ZOMO

W tym mieście powstała NSZZ Niesolidność założona, zdaniem całej reszty kapitalistycznej hałastry, przez Lecha Wałęsę a także parafia prałata Jankowskiego. Kiedyś był tu port, stocznie, i WMG („Wolne Miasto Gdańsk”), za które chcieli się bić tylko pracownicy tutejszej Poczty Polskiej i WST na Westerplatte, jeszcze wcześniej był port i największa potęga (polska?) handlowa na Bałtyku, jeszcze wcześniej był port, Zakon Krzyżacki, i tak dalej, aż zjedziemy do małej, portowej osady rybackiej. Starczy.

Miasto (bez) przyszłości?[1]
Janek Wiśniewski padł!

Gospodarka i handel, tudzież ich brak

Podobnie jak Wódka Gdańska, bezrobocie stanowiło tutaj 30% objętości, póki 20% nie wyemigrowało do Niemiec, lub gdzieś dalej na Zachód.

Gospodarka i handel na krajowym poziomie. Wszystko przędzie dzięki osobom zrzeszonym w związkach non profit, zwanych dalej mieszkańcami-robolami oraz dzięki działalności prowadzoną przez potomków Krzyżaków, którzy regularnie dostarczają do miasta transporty przeterminowanych turystów, a wraz z nimi kamery, aparaty fotograficzne i telefoniczne i świeże euros, w zamian oferując znakomitej jakości amfetaminę i panie lekkiej konduity i dzięki urzędnikom, busiarzom itd.

Lokalne PKB (Piwo, Kobiety, Burdel) szacuje się na trochę ponad średnią krajową. Jednak wskaźnik konsumpcji grudy, artykułów zielarskich, dropsów i wszelkich chemikaliów (w tym borygo) utrzymuje się na ponadprzeciętnym poziomie. Szczególnie rejony wielkich blokowisk wykazują ogromny popyt.

Coś w tym jest, powiedział redagujący artykuł nonsensopedysta…

Transport i komunikacja

Najgorsi kierowcy to ci, którzy jeżdżą w autach marki Daewoo, dodając do tego gdańską rejestrację mamy potencjalną, jeżdżącą katastrofę, gotową do rozbicia (patrz zdjęcie). Generalnie, możemy tutaj spotkać dużą ilość młodych kierowców poruszających się bez prawa jazdy 'pożyczonymi' samochodami od rodziców. Większość gdańskich kierowców odznacza się pamięcią 3-sekundową (spotykaną również podobno u złotych rybek), w związku z czym nie są w stanie zapamiętać bardzo skomplikowanej zasady, w myśl której nie wjeżdżamy na skrzyżowanie, z którego nie można zjechać bo zablokujemy ruch poprzeczny.

Po Gdańsku poruszają się pojazdy szynowe potocznie zwane kurwajami. Zwykle z powodu żuli i innych śmierdzieli nie da się w nich wytrzymać. Jedynymi tramwajami którymi jeszcze da się jechać są 3 Bombardiery i 35 SEPS (uznawane za boginię). Jest też 46 „nowoczesnych, nazistowskich, komfortowych” N8C z 1980r zmodernizowanych w poznańskim moderszajsie. Istnieje także legenda o bambaju-widmie, który co pewien czas w nocy przemierza ulice miasta błądząc we mgle, albo po prostu błądząc. Zjawisko to można obserwować w czasie wielkich imprez typu WOŚP, wówczas stuletni tramwaj ma numer 101 i kursuje co ok pół godziny nikomu nie znaną trasą.

Gdańsk jako jedyny w Polsce na spółę z Gdynią i Sopotem poszczycić się może eSKaeMem, chociaż sami mieszkańcy takie tematy jak „punktualność”, „bezpieczeństwo” i „komfort jazdy” uznali za tematy tabu, których lepiej nie poruszać lub o których za głośno lepiej nie mówić. Jednakże przejazd tym środkiem komunikacji można uznać za życiową przygodę. krótce pojawi się nowe połączenie kolejowe z Gdynią zwane Pomorską Koleją Metropolitalną. Tyle, że nikt nie zamierza nią jeździć. I że do Gdyni ta kolej nie dojedzie. PeKaeM jest już gotowa! Plan był dobry, ale wykonanie takie jak zawsze – „NOWYMI” plującymi dymem, spalinami i Bóg wie czym PESSA-mi możemy dojechać do lotniska i centrum, ale także równie atrakcyjnych lokalizacji takich jak: pole pomiędzy Osową, a lotniskiem, wyrośnięta kałuża nosząca dumą nazwę „Wróbla Staw”, jak i do zakończenia trasy tramwajowej na Brętowie, gdzie regularnie dochodzi do awarii trakcji (jakieś 17 razy dziennie) i pomimo zapewnień ZTM Gdańsk, nic się nie zmienia. Jest to jedna z najnowszych inwestycji Gdańska. Jaka się okaże? Czas pokaże…

Rzekome atrakcje

  • Klub Błękitna Ostryga – kto był, ten wie aż za dobrze.
  • Pomnik Adolfa Hitlera.
  • Kościół Mariacki (bez hejnału).
  • Wesołe miasteczko, którego nie ma.
  • Wieczorny spacer przez Orunię, Stogi, Nowy Port i Dolne Miasto (a zwłaszcza ulicami Wróbla, Łąkowa i Królikarnia) (za poniesione straty nie odpowiadamy).
  • Zabytkowy (w sensie, że zbyteczny) stadion piłkarski klubu Lechia Gdańsk z najdłuższym sektorem buforowym w Europie.
  • Przejażdżka Bombardierem na Chełm – prawie jak kolejka górska w wesołym miasteczku, którego nie ma.
  • Podniesiony poziom adrenaliny podczas jazdy bimbajem po krzywym torowisku na Moście Siennickim. Przy odrobinie szczęścia tramwaj nie wyskoczy z szyn… co najwyżej rozerwie się na pół!
  • Szkoła, o której śpiewał nawet Cezary z 13 posterunku (A trzeci, co był głupi, poszedł do łączności).
  • Jedyne na świecie trójpoziomowe skrzyżowanie kolizyjne.
  • Galeria Bałtycka – również największa knajpa w Gdańsku. Niby wszystko jest, a nic nie ma.
  • Dom Adama Darskiego – częste miejsce protestów pod krzyżem i egzorcyzmów.
  • Politechnika Gdańska – niby zabawnie, ale tylko jeśli jesteś wykładowcą.
  • Stocznia Gdańska – nieczynna, ale codziennie rano i tak jeżdżą do niej robole z piwkiem w ręku, pachnący jakby dopiero wracali z innej stoczni.
  • SKM do Gdyni.

Dzielnice

  • Lipce – ta „dzielnica” nawet nie wie, że istnieje.
  • Św. Wojciech – ta „dzielnica” też nie wie, że istnieje. A przecież ma nawet własną obwodnicę.
  • Stogi – niejasne powiązania mafii pomorskiej z rosyjską mafią rowerową. Szacuje się, iż na Stogach jest największa liczba bmx'ów na k2 w Polsce. Ogólnie należy mówić gościom, którzy chcą skroić Ci rower gdziekolwiek w Trójmieście, że się jest ze Stogów – wtedy przepraszają i oferują sprzedaż nowszego modelu po okazyjnej cenie. W co drugim garażu jest dziupla (samochodowa rzecz jasna). Miejscowi mieszkańcy szczycą się handlem paliwem z pobliskiego rurociągu. Gospodarka na bardzo niskim poziomie z powodu płacenia haraczy przez miejscowe sklepiki panu Tygrysowi.
  • Żabianka – wszystkie bloki są jednakowe. Krążył mit, że wracający z zakupów mieszkaniec szukał swojego mieszkania latami. Zadecydowali ogłosić niepodległość od Gdańska wprowadzając identyfikatory i policję przy wjeździe na Żabiankę. Dzielnica która ma swój deptak, jednak turystów nie uświadczysz.
  • Wrzeszcz – siedziba polytechników i innych studentów. Legenda głosi, że nazwa dzielnicy pochodzi od słów starszego klienta, który w miejscowym domu gier i zabaw zachęcał młodą studentkę zarządzania (a co innego ma kobieta robić na polibudzie) do ekspresyjnego wyrażenia siebie. Dziś tego domu nie ma, a studentki utrzymują się ze spacerów zarobkowych po molochu Galerii Bałtyckiej, Manhattanie i Metropolii. Dzisiaj Wrzeszcz to czarno-biały świat, w zależności po której stronie torów się przebywa. Jedyną osobą, która tu się wychowała i nie została prostytutką ani złodziejem, jest Gunter Grass, bo został esesmanem.
  • Wrzeszcz Dolny – dzielnica zrobiona na siłę, bo urzędasom nie chciało się dołączać jej do już istniejącego Wrzeszcza. Wepchnięta między Aniołki, Wrzeszcz i tory kolejowe dzielnica, prawdopodobnie została zapomniana przez Boga dobre 100 lat temu. Przynajmniej dużo sklepików tam mają
  • Aniołki – taki Wrzeszcz, tylko bardziej (bo ze stadionem Lechii). Dzieci bawią się tam jak aniołki. Czują się już dorosłe i tata pozwala, żeby spuściły koledze z klasy wpierdol.
  • ŚródmieścieJa, Ja… Danzig ist eine alte deutsche Stadt. Całkiem tu przyjemnie, tylko rynku jakoś nie ma i pełno dresiarskich miejscówek. Dodatkową atrakcja Śródmieścia są szybko rosnące młode amfomanki, które z powodów czysto charytatywnych umilają czas dziadkom z Niemiec. Kamienice pomalowane są specjalną farbą, która odbija wydalany przez Ciebie mocz prosto na Twój zacny ryj.
  • Zaspa – bloki, bloki i jeszcze raz bloki. Wszystkie identyczne, dlatego lepiej po nocy nie wracać do domu, bo na ulicy można spotkać naćpaną młodzież zombie. Na Zaspie ostało się kilka polotniskowych hangarów przerobionych na pasaże handlowe, w których można kupić koninę, koks, dopalacze, kamień filozoficzny i bimber made in Zaspa. W sercu dzielnicy znajduje się ogromna betonowa przyjazna niepełnosprawnym estakada dla pieszych.
  • Brzeźno – zawiera plażę i podróbkę sopockiego molo, które Zaspa próbuje mu zabrać. Tłumy turystów i produkowanych przez nich śmieci tworzą przepiękny krajobraz, który na dodatek śmierdzi. Nocą to miejsce lepiej omijać, ponieważ w ciemnych zakamarkach czają się czarnuchy z wielkimi fujarami ganiających biednych chłopców po ulicach. Wpierdol można dostać nawet za sam brak chusteczek do nosa. Dodatkowo w każdą niedzielę w tym samym miejscu w parku nadmorskim dochodzi do morderstwa lub gwałtu, co nikogo nie dziwi. Nikogo, z wyjątkiem miejscowej policji, która tego Trójkąta Brzeźnieńskiego nigdy nie sprawdza, żeby się upewnić, że w niedzielę znowu ktoś tam zginie. W centrum tej dzielnicy można również spotkać tak urocze widoki, jak ludzi pasących krowy czy hodujących kurczaki w swoich przydomowych ogródkach. Większej wsi w Polsce nie ma. Wśród starszych mieszkańców miasta, tzw. „budy” czyli budynki z dykty, gdzie alkohol litrami i zaczepki.
  • Jelitkowo – morze, plaża, i też śmierdzi. W okresie letnim, okolice Parkowej to skupisko zamieszek i bijatyk. Nazwa bierze się od rozwiniętego w tym terenie handlu organami układu pokarmowego. Pełna nazwa dzielnicy to Jelitkowo-Wejhera-Żabianka-Tysiąclecia. Połączono je, żeby w niedalekiej przyszłości rozdzielić i pomnożyć przez cztery liczbę urzędników przypadających na ten teren.
  • Oliwa – lasy, góry, rzeki. Tylko napotkane zwłoki człowieka, który naraził się mafii, przypominają, że jest się w Gdańsku. Wiadomo, Oliwa zawsze sprawiedliwa. Posiada poddzielnicę, w zasadzie „pseudo-dzielnicę” czyli „Osiedle Żabianka” wciśnięte między Oliwę a Jelitkowo. O dziwo ma własny przystanek SKM. Drugie po Zaspie blokowisko w Europie. Oficjalnie wiadomo o problemach mieszkańców z wracaniem do domu po imprezach, gdyż wszystkie bloki są takie same. Grożą legendy o mieszkańcach, którzy wyszli do sklepu parę lat temu i do teraz dalej szukają swojego apartamentowca.
  • Sobieszewo – dzielnica, tak zapomniana jak amnezja starego człowieka, nawet w tym spisie się nie znalazła, bo nie istnieje, to wyspa. Jedynym oknem na świat i cywilizacje jest most z pontonów co odpływają pod osłoną wiatru, dodatkowo zbudowany ze stosu desek, oraz zardzewiałej konstrukcji, prawie codziennie zamykany na klucz, czasem otwarty dla statków płynących Martwą Wisłą do hałdy fosforów, które odurzają miejscowość, by dojechać trzeba wyjechać z granic miasta Gdańska do powiatu Pryszcza Gdańskiego i jechać do zielonej tablicy Gdańsk. Mieszkańcy są wybredni i hałaśliwi, domagają się wszystkiego, nie patrząc na inne osiedla (Domagali się zlikwidowania przechodzenia z autobusu do autobusu przez most, w konsekwencji krótkie pojazdy) chwalili się jak im źle w TVN24. Miejscowość przelotowa do Świbna i Krynicy Morskiej, posiadająca nawet swoją własną straż pożarną. Co usuwa ciągle spadające drzewa. Wieczorami zimowymi nikogo nie ma na ulicy. Ewentualnie łazi tam stary zapijaczony marynarz z brodą.
  • Strzyża – dzielnica, która jeszcze parę lat temu nie istniała. Kilku radnym zamarzyła się jednak własna dzielnia i tak powstał, do tej pory mieszkańcy Gdańska nie wiedzą co to Strzyża. (Pewnego razu zapytał mnie najstarszy mieszkaniec miasta, czy ten tramwaj jedzie do Wrzeszcza, gdyż na tablicy napis Strzyża) Kwadrat. Nazwa pochodzi od ścieku płynącego dwie dzielnice dalej. Strzyża jest częścią Wrzeszcza, ale się do tego nie przyznaje. Graniczy z Oliwą i gdańskim Bronksem. Przy wjeździe na teren Strzyży ustawiono tabliczki z nazwą dzielnicy. Wtajemniczeni wiedzą, że oznacza to wejście na teren getta Ultras Strzyża, opanowanego przez wiernych kibiców Lechii. Tramwaje przejeżdżają przez dzielnicę bez zatrzymania, jednak tutejsza młodzież żeby zatrzymać transport układa na torach kamienie. Działa tu również speluna o nazwie ŻAK, co to miała być klubem studenckim, ale 'miejscowi' przejęli ją dla siebie. Poza zajezdnią tramwajową ( de facto Wrzeszcz ), Biedronką i wspomnianym Żakiem nie ma tu nic ciekawego. Miejscowi zazwyczaj piją na placu za pocztą albo w lesie za kościołem. Poziom patologii i żulostwa dawno przekroczył średnią.
  • Świbno – to nie dzielnica, to enklawa leżąca daleko za Sobieszewem. Porządku i wjazdu pilnuje sam szeryf złożony z komendanta ochotniczej straży pożarnej. Policja i Straż Miejska nie ma pieniędzy na dojazd. Atrakcja jest prom i sklep monopolowy, czasem i „świeża” rybka, służy jako utrzymanie dobrych relacji z miastem. Także, tylko dlatego jest na mapie Gdańska.
  • Olszynka – „willowa” dzielnica Gdańska. Niska zabudowa na ogródkach działkowych. Żadnych bloków. 2 km od centrum miasta. Kanalizacja i wodociąg w budowie, bo od czasu II wojny światowej władze Gdańska nie zauważyły, że w ogóle ktoś tam mieszka.
  • Osowa (Osaka) – wszędzie daleko, bo ludzie gdańskiego el presidente budynho zapomnieli w czasie przebudowy Spacerowej, że wydali tyle pozwoleń na budowę w tej okolicy. A wystarczyłoby trochę pomyśleć…
  • Nowy Port – ma dostęp do morza i rzeki, ale nigdzie nie ma plaży. Przypada tutaj największe skupisko żuli na metr kwadratowy, stanowiący jedynie 99,9% mieszkańców tejże dzielnicy. Jedyne miejsce gdzie ilość żuli jest większa niż w Menelocyganogrodze.
  • Orunia (tzw. Dolna)13. dzielnica. Policja przyjeżdża tutaj tylko w obstawie pododdziałów antyterrorystycznych, a ostatnio postawiony komisariat jest warowną twierdzą przypominającą średniowieczne zamczyska. Jedynie regularne dostawy taniego wina powstrzymują miejscowych od buntu. To tutaj Pudzian trenował przed walką z Najmanem. Obecnie na Oruni mieszka Metropolita Gdański którego nikt z lokalnej społeczności nie lubi. Do dziś mieści się tu legendarny P*U*B NESCA – to właśnie tutaj rodzi się cała legenda Oruni. Istnieje jeszcze region, zwany przez miejscowych TYM miejscem, albo przez przejezdnych, „Za Torami”. Tam dzieją się rzeczy o których się nawet Fizjologom nie śniło.
  • Orunia Górna – tu nie pogadasz, Biedronka, Pepco, Lidl, ABO, Biedronka (mała), Polo, Rossmann, McDonald, pętla tramwajowa, szkoła, 4 przedszkola i Orlen, Shell oraz Lotos obok siebie. Mandatowe zagłębie policyjne. Od otwarcia piwa do czasu patrolu – 5 minut. Big Brother na 100% społeczne, zasiedlone. Istnieje prawdziwa legenda o powstaniu tysiąca i jednej kamery monitoringu, przez wysiedloną biedotę z Dolnej Oruni – przelewało im się.
  • Oruńskie Przedmieście – niby należy do Oruni, ale jednak chce przykleić się do Górnej. Okoliczna ludność mówi na swoją dzielnicę Orunia Równa. Bynajmniej nie odnoszą się z tą nazwą do stanu dróg. Kto by remontował drogi w pobliżu Ośrodka Ruchu Drogowego? Jeszcze by zyski z powtarzanych egzaminów na prawko spadły.
  • Dolne Miasto – stolica światowego czarnego rynku. Można tu kupić wszystko, o czym tylko da się pomyśleć: od bydgoskiej amfetaminy po niemal nową nerkę. Kamerę niemieckiego konsula też. Ostatnio zrewitalizowano główną ulicę Łąkową. Ale jej mieszkańców się zrewitalizować nie udało.
  • Przymorze – dzielnica opanowana przez hoolsów Lechii. Arkowców tu nie stwierdzono. Blisko do morza, jest nawet przystanek SKMu (o nazwie Przymorze, tyle że w Oliwie) i dwa McDonaldy (ale jeden z nich obok Przymorze SKM czyli w Oliwie). Cud architektury ze względu na wijące się od morza aż po góry falowce. Podobnie jak na Zaspie W pobliżu SKM burdelowe zagłębie, wiadomo, by studentki z uniwerka nie miały daleko do pracy.
  • Morena – dzielnica na krzaczastym wzgórzu, ledwo podejść, a co dopiero podjechać. Jedyna zaleta to dużo blond lasek o sztucznych piersiach i osiedlowy sklep w którym się ubierają tak zwany Carrefour, ale największą wadą tej dzielnicy jest, gdy chcesz skroić telefon jakiemuś małolatowi, z monopolowego „Pod Bocianem” wychodzi zawsze banda napakowanych świrów, włączając w to Rogale. Od jakiegoś czasu, wprowadzone godziny policyjne, w środku nocy chodzi policja parami i szukającymi zaczepki kilkunastoma radiowozami, większość z Ośrodka Szkolenia Policjantów (Matarnia). Za powiedzenie że mieszka się na Morenie a nie w „Pieckach-Migowie” można dostać wpierdol od lokalnych patriotów.
  • Letnica (Letniewo) – eksklawa Rumunii w Polsce. Dzielnica zbudowana tylko po to, żeby ją zburzyć na Euro 2012, które się nie odbędzie. Posiada największe rondo w Północnej Polsce, chociaż nikt tam nie jeździ.
  • Niedźwiednik – dziki i parę bloków na pagórku, nawet autobus jest. Ale niedźwiedzi nie ma.
  • Matarnia – zadupie jeszcze większe niż Osowa. Siedliszcze Kaszubów, wiochmenów oraz Milicjantów (Mają swoje osiedle)i UB-ków. Autobus przyjeżdża tu raz na ruski rok. Jedynymi okolicznymi atrakcjami są park handlowy z Ikeą, do której 90% ludzi wchodzi tylko po to aby zajebać ołówków, wypchać się hot-dogami, oraz lokalne lotnisko dla dwupłatowców opryskujących pola i niemieckich emerytów przyjeżdżających odzyskać swoje rodzinne włości. W okresie zimowym, pada śnieg tam non stop, i już po pięciu minutach drogi z działek do autobusu staje się człowiek bałwanem.
  • Chełm – pustynia, która udaje, że nie jest pustynią, dzielnica złodziei, miejscowe lumpy spotykają się w nowo wybudowanym hipermarkecie Tesco, który dziennie odwiedza kilka osób nie mieszkających tutaj. Młodzież zbiera się i spożywa tu alkohol, myśląc, że jest fajna.
  • Rudniki – dzielnica, gdzie komunikacja miejska znika i się nie pojawia, a jeśli już przyjedzie autobus, człowiek nie wsiądzie przez godzinę, tak jest wyładowany „wyspiakami” z Sobieszewa i turystami, z wielkim blokiem wizytującym policjantów, pogotowie pawulonowe, i rozpijaczonych roboli, ciężko z niej wyjechać i wjechać. Mieści tuż za ubogimi dzielnicami Olszynki, Dolnego Miasta, codziennie oglądana przez setki turystów udających się do Warszawy czy do Sobieszewa. Można kupić tanio kwiatki i inne roślinki
  • Przeróbka – jedna z najmniejszych i najbardziej znanych. Według miejscowych położona na wyspie. Dzielnica powojennych kamienic,zniszczonych przystanków i splądrowanych ogródków. Miejsce w którym po zmroku wychodzisz do sklepu na własne ryzyko. Skupisko lumpiarskich dresów i dresów. Graniczy ze Stogami i wszystko jasne.
  • Wojnowo – oficjalnie jest, ale nawet najstarsi mieszkańcy, nie wiedzą gdzie się znajduje. We wzmiankach z legend pochodzących z X w. p.n.e. mówi się o terenach między Oliwą, Przymorzem a Żabianką. Do atrakcji dzielnicy zaliczyć można sklep całodobowy, drugi sklep całodobowy połączony z kwiaciarnią, mieszczący się za rogiem pierwszego sklepu oraz rwący górski ściek – Potok Oliwski (nazwany tak błędnie przez starożytnych Czechosłowaków). Poza tym znajduje się tutaj Centrum Dowodzenia Wszechświatem, jednak ze względu na istotną rolę strategiczną tego obiektu nie jest on dostępny do zwiedzania, a jego położenie jest ściśle tajne.
  • Kiełpino Górne – wiejska dzielnica domków jednorodzinnych, w której kanalizacja i drogi od średniowiecza są ciągle w budowie. Leży na tak samo wielkim zadupiu jak Osowa. Autobus przyjeżdża tu tylko, gdy uda mu się przedrzeć przez korki obok miejscowego skupiska emerytów, jakim jest Auchan.
  • Kokoszki – zadupie obok Kiełpina Górnego, do którego jeszcze trudniej się dostać. Autobusy jeżdżą tutaj 15 minut opóźnione lub 10 minut szybciej. Jedyną atrakcją na tej wsi jest jednoręki bandyta (obok którego lepiej się nie pojawiać w godzinach wieczornych). Ekspedientki w Żabce są klonami chytrej baby z Radomia, za Chiny nie oddadzą twojego grosza. Pod Kokoszki podpięte jest Bysewo, które jest jeszcze większym zadupiem niż opisywane blokowisko.
  • Siedlce – nikt nie wie co to dopóki nie powiesz ul. Kartuska. Dzielnica regularnie podlewana przez deszcz. Mieszanka dresów z Moreny, Suchanina i Chełmu plus rdzenni miejscowi. Jedno z niewielu miejsc gdzie tramwaj skręca w lewą stronę. Miejsce nie groźne dopóki idziesz po międzynarodowej Kartuskiej, nie radzimy schodzić z tej drogi. Jedyna dzielnica która nie ma Biedronki. Nieliczni znają skrót który pozwala omijać nieskazitelne zgranie sygnalizacji świetlnej umieszczonej na owej Kartuskiej, skrót to Malczewskiego, droga mityczna, możemy tu spotkać klasztor z rodu Harego Pottera, bruk pamiętający Ramzesa , dziury po asteroidach na drodze, nieczysty sad rozkoszy, wyjeżdżając wprost pod największy wielkopłytowy drapacz chmur w Polsce, jego cień zasłania całą dzielnice szarą oraz pół Suchanina.
  • Szadółki – dzielnica słynąca z tekturowej latarnii morskiej oraz największego na Pomorzu (jak nie w Polsce) zakładu utylizacyjnego śmieci które je zamiast utylizować tylko zbiera. Dzięki niemu nad Szadółkami, Kiełpinem, Jasieniem, Ujeściskiem oraz Łostowicami unosi się tak rześkie powietrze.
  • Łostowice – dzielnica w której podstawą jest kościół! Obecnie szykują się do budowy nowego kościoła a raczej sanktuarium pod przewodnictwem wielkiego Sławka-Leszka von Flaszki-Głodnego. Dzielnica uznaje że będzie posiadać pętle tramwajową, niestety się pomylą.
  • Ujeścisko – burżuje, czyli ludzie którym się wydaje, że po założeniu vansów dorównują bogom. Stolica hipsterstwa, często ludzie szukają siebie przez autobus linii 162 i 262. Bo normalnie nie umieją mówić. Istnieje też dresiarska część ujeściska tzw. Jeleniogórska. Mieszkańcy Jeleniogórskiej 5 są nadzwyczaj mili. Jeśli spytasz ich o drogę odrazu dostaniesz wpierdol. Jest tam przystanek autobusu linii 118, który nigdy nie przyjeżdża na czas. Stoi tam też „supermarket” Stokrotka w którym kasjerzy okradną cię w każdy sposób.
  • Port – nieczynny, sterta dźwigów.
  • Suchanino – dzielnica, o której się nie mówi. Królestwo wiecznej ciszy i spokoju, a jedyną atrakcją są dwie biedronki sąsiadujące 150 metrów od siebie.
  • Stocznia Gdańska – nieczynna, sterta dźwigów, opuszczone baseny stoczniowe, doki, kadłubownie, warsztaty, nabrzeża i trasernie. Ale mają za to wielki zardzewiały od momentu zbudowania statek ECS służący za muzeum pierwszego elektryka RP

Przypisy

  1. ET42 idealnie pasuje