Wawrzyniec Pruski: Różnice pomiędzy wersjami
M (Dodaję szablon {{stopka}}) |
|||
Linia 36: | Linia 36: | ||
{{przypisy}} |
{{przypisy}} |
||
{{stopka}} |
|||
{{DEFAULTSORT:Pruski, Wawrzyniec}} |
{{DEFAULTSORT:Pruski, Wawrzyniec}} |
||
[[Kategoria:Historia nowożytna]] |
[[Kategoria:Historia nowożytna]] |
Wersja z 16:57, 21 lut 2021
– Ale dlaczego on ma na sobie pruski mundur?
– Tak mam napisane w scenopisie… „Wchodzi dziedzic pruski”.
– Pruski, pruski… Bo on się nazywa Pruski - Wawrzyniec Pruski, polski dziedzic!
- „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry'ego Kenta”
Wawrzyniec Michał Maurycy Maria Pruski (ur. w 1879 w Prusiech, zm. 31 sierpnia 1939 w Polsce) – polski dziedzic, sanacyjny szlachcic w pikielhaubie, kanalia wyzyskująca biedotę wiejską i wysługująca się kułakami. Typowa postać z przedwojennej historii Polski.
Rodowód
Wawrzyniec Pruski pochodził ze starej, typowo polskiej szlacheckiej rodziny i mógł szczycić się następującym rodowodem:
Wawrzyniec Pruski miał na dworze rodowe portrety przodków, jednak tak brudne i osrane przez muchy, że nie wiadomo było kto kim jest.
Młodość
Młodość spędził Wawrzyniec jako dandys, lekkoduch i zboczeniec w kabaretach i zamtuzach Berlina, Wiednia i Sankt Petersburga. Rżnął co popadnie, chlał co popadnie i obficie korzystał z pieniędzy ojca, które w pocie czoła wypracowywały rzesze klepiących biedę chłopów. Już prawie zaręczył się z Fryderyką Beatrycze van Puhr, 130-kilową i bajecznie bogatą panną na wydaniu, kiedy nadeszło olśnienie. Oto zimową porą 1905 roku, kiedy zalany brnął przez Kaiserstrasse, przysnął na koszu na śmieci i otrzymał miał widzenie. W majaczenia ukazali mu się Kazimierz Wielki, Zawisza Czarny i Elvis Presley[1]. Rzekli mu oni, że jest taki kraj, co go na mapie nie ma, ale jest i lepiej żeby z nimi nie dyskutował[2], co się Polską zwie, gdzie krowy płyną mlekiem i miodem, domy są szklane, wierzby są płaczące, a chleb dycha przodków oddechem. A potem ujrzał on Stadion Dziesięciolecia i anioła z mieczem nad nim. Następnie nastąpiło zwarcie i film się Wawrzynkowi urwał.
Po przebudzeniu, choć kac po absyncie był jeszcze silny, rzucił w cholerę bruk berliński, grube niemieckie baby i wrócił pociągiem z rozwianym włosem w rodzinne strony dzisiejszego Mrągowa. Padł ojcu w ramiona i ze szlochem oświadczył że teraz to Polakiem będzie[3]. Ojciec go przytulił i rzekł „Ja, ja, mein Sohn!”[4].
Działalność patriotyczna
Odtąd Wawrzyniec walczył z zaborcą, z jego terrorem, Hakatą i walutą. Angażował się we wszystkie możliwe spiski niepodległościowe, zapisał się nawet do Armii Zbawienia i Zrzeszenia Matek-Polek. Raz był nawet przez pomyłkę aresztowany przez carską policję. Walczył w legionach i wszelkich powstaniach. W tym czasie poznał angielskiego hrabiego Barry'ego Kenta, który w przypływie romantycznej schizofrenii przybył do kraju przodków swojej żony, Maryli Klementyny Wytrzyszczykówny[5]. Zostali przyjaciółmi, co miało znaczny wpływ na jego losy. W międzyczasie ożenił się z Otylią Pulcherią Odbiłło-Pototzką.
W wolnej Polsce
W 1918 roku, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jego rodziny majątek pozostał po znienawidzonej niemieckiej stronie granicy. Wawrzyniec sprzedał go jakiemuś pruskiemu junkrowi, a sam zakupił majątek w Wodogłowie nad Sitwą. Tam, w otoczeniu wierzb, brzóz i powstańczych krzyży wiódł żywot polskiego ziemianina. Oczywiście, zgodnie z panującym sanacyjnym światopoglądem, gnębił on chłopów na folwarku, wyzyskiwał masy pracujące, a przybyłego do wsi komunistycznego agitatora kazał obić kijami. W takie atmosferze dorastali jego synowie: Bronisław Stanisław i Kurt Helmut.
Sławetne polowanie
Wiosną 1939 gościł Wawrzyniec w majątku hrabiego Barry'ego Kenta. Pruski pojawił się na nim ubrany w paradny mundur, ale że ubierał się po ciemku, włożył mundur ojca. Na szczęście zapobiegliwie wziął ze sobą biało-czerwoną szarfę, która się przepasał. Planowano polowanie na grubego zwierza: krety, szczury, świstaki i hefalumpy. Nagonka złożona z miejscowego chłopstwa była gotowa (mimo bolących zębów), myśliwi na koniach z fantazją tratowali oziminę, zachęcani przekleństwami entuzjastycznymi okrzykami lokalnej ludności, w garze warzyły się parówki, po ½ na twarz. Nagle bystre oko hrabiego wypatrzyło zająca! Zagrano sygnał na rogu, polowanie ruszyło. Ujadająca sfora ogarów już miała dopaść zwierzynę, kiedy niepomny na swą naturę zając w desperacji wspiął się na samotną, polną gruszę i (nie wiedzieć czemu) zaczął miauczeć. Obecni na polowaniu seniorzy rodów uznali to za zły znak, proroctwo nadciągającej burzy. Obraz ten absolutnie nie był pozbawiony uzasadnienia. Według mitologii Słowian (mitologia w krajach słowiańskich ma wymiar poznawczy) wielokrotnie znajdujemy zapisy o prastarej słowiańskiej gruszy kryjącej w swych konarach plebejskiego przybysza. Dodatkowo obity wcześniej przez sługusów pruskiego agitator, nazwiskiem Gomułka podkradł się do kotła i wyżarł wszystkie parówki.
Śmierć, dalsze losy rodziny
Wawrzyniec Pruski zmarł na łonie ojczyzny na syfilis suchoty, której to choroby nabawił się na powstańczych patrolach. Został pochowany pod wierzbą, a na jego mogile posadzono białej róży kwiat.
W czasie wojny losy rozdzieliły jego synów. Bolesław Stanisław jako Bruno von Preussen walczył w Wehrmachcie, Kurt Helmut jako Kurt Prussky – w US Marines. Z wnukiem Wawrzyńca, kongresmanem Richardem, miał ostatnio się spotkać Antoni Macierewicz, ale Prussky akurat rżnął stażystkę[6] i nie miał czasu na pierdoły.
Upamiętnienie
Erika Steinbach wielokrotnie zabiegała o właściwie uhonorowanie wypędzonego junkra - Wawrzyńca Pruskiego. Istnieją nieformalne plany wmurowania na Jebensstrasse na tyłach berlińskiego Zoologischer Garten Banhof pomnika w kształcie prastarej słowiańskiej gruszy. W miejscu tym młody Wawrzyniec lubił się spotykać z berlińskimi dziewojami. Później musiał ograniczyć swoją aktywność z uwagi na kuracje rozległych zakażeń wenerycznych w miejscowości Dziaden-Baden.
Zobacz też
Przypisy