Nonźródła:NonAnaliza: odcinek 8: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M (YT bot podmienionych: 7, usuniętych: 0)
M
Linia 444: Linia 444:
{{c|#778899|Rzuć broń, ręce do góry, nogi szeroko.}}
{{c|#778899|Rzuć broń, ręce do góry, nogi szeroko.}}
{{kl|#FB7E6C|Na ziemię kurwa!}}
{{kl|#FB7E6C|Na ziemię kurwa!}}
{{Youtube|ghwq8opMg7A|width=320|align=center|Nie klej!}}}}
{{Youtube|ghwq8opMg7A|width=320|align=center|Nie klej!}}
Rzuciła ją na podłogę.
Rzuciła ją na podłogę.
Milczała.
Milczała.

Wersja z 22:47, 19 mar 2019

Ten artykuł jest częścią cyklu analiz literatury blogowej.

  1. One Erection i Mary Sue z Hitlerjugend
  2. Czternastoletnie lemingi i wieża czarnoksiężnika
  3. Ona jest pedałem – część I
  4. Ona jest pedałem – część II
  5. Otyłość jest piękna – część I
  6. Otyłość jest piękna – część II
  7. Bieber z Pruszkowa
  8. Krześcijańskie emo – część I
  9. Krześcijańskie emo – część II
  10. Krześcijańskie emo – część III
  11. Prostytutka z bimbrem – część I (18+)
  12. Prostytutka z bimbrem – część II (18+)
  13. Prostytutka z bimbrem – część III (18+)
  14. Prostytutka z bimbrem – część IV (18+)
  15. Miłość w wariatkowie
  16. Miłość po rosyjsku
  17. Dziewczyna z tatuażem… i bez rozumu
  18. Łan gejrekszyn i powrót do przyszłości
  19. Stalkerzy i łowcy organów
  20. Brytyjska tsundere
  21. Jackson w Bollywood
  22. Kanadyjscy gangsterzy w Truman Show – część I
  23. Hotel 69 – część I
  24. Kanadyjscy gangsterzy w Truman Show – część II
  25. Speed dating według szesnastolatki – część I

Dzisiaj kontynuujemy nasz cykl NonAnaliz, biorąc na warsztat opowiadanie o… Nie, tym razem nie Justinie Bieberze, ale o którymś z tych pseudograjków z One Direction, Harrym Stylesie. Tym razem jednak idol dzikich i rozwrzeszczanych nastolatek z kisielem w gaciach i próżnią w głowie nie jest czułym kochankiem, żyjącym w pałacu, przy którym chata Hugh Hefnera wygląda jak ośrodek dla bezdomnych i tak obrzydliwie bogatym, że nawet Watykan nie ma takiej fortuny zgromadzonej na swoich kontach. W dzisiejszej historyjce nasz grajek to ostry popierdol, który z monstrualnym przerostem wątroby wylądował w psychiatryku, gdzie spotyka Valerie jakąś-tam (ałtorka jeszcze nie dała jej żadnego nazwiska), która z kolei została oddana przez rodziców do owego psychiatryka, bo się ze sobą nie dogadywali. Brzmi ciekawie? A będzie jeszcze lepiej – nie zabraknie emowania głównej bohaterki nad swoim marnym żywotem, opowieści o snach (również naszych) i zwyczajowej garści podstawowych informacji: jak rozpoznać w rozmowie byłego administratora Nonsensopedii, gdzie w telewizji dają najdziwniejsze wiadomości i kogo można spotkać na dworcu autobusowym w Starachowicach. Komentują, tak jak ostatnio, Szklarz i Pangia, a całe opko można znaleźć na stronie http://psychic-love-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/. Gotowi? No to jazda!

Prolog

Szłam ciemnymi ulicami Londynu.
To zawsze jest albo Londyn, albo Nowy Jork. Czemu nikt nie zrobi opka o takiej Ostrołęce?
Bo nikt nie wie, gdzie jest Ostrołęka.
W sumię wątpię, żeby statystyczni czytelnicy tego opka wiedzieli choćby gdzie na mapie świata znaleźć Azję.
Usłyszałam za sobą jakieś szelesty, jakby ktoś za mną szedł.
Przechodnie w Londynie to rzadkość, można się zdziwić, wpadając na jakiegoś.
Pomyślałam, że to pewnie jakaś żaba w krzakach, ale byłam przerażona.
Może to nie jest ulica, tylko jakiś las deszczowy.
No Londyn to deszczowa miejscowość.
Chciałam w tym momencie zniknąć z tego miejsca. Zaczęłam iść szybciej, a osoba za mną też przyśpieszyła. Niestety to nie była żaba. Coraz to bardziej było słychać jego dyszący oddech.
Ktoś tam ma napad astmy a ona ucieka. Znieczulica i w ogóle wina społeczeństwa.
Bałam się odwrócić za siebie. W kocu się odważyłam, ale niespodziewanie mężczyzna złapał mnie jedną ręką za brzuch i trzymał jak najmocniej, że ledwo mogłam oddychać. Drugą przyłożył mi nóż do gardła. Przełknęłam głośno ślinę. Nie miałam pojęcia co się ze mną stanie.
Być w opku i nie wiedzieć, że każde wyjście z domu po zmroku to pewny gwałt...
- Nie waż się krzyczeć, suko! - oschle warknął nieznajomy
A sam krzyczy, patrząc po wykrzykniku, hipokryta jebany.
Chciałam zobaczyć kim on jest, więc lekko odwróciłam się w jego stronę, żeby zobaczyć jego twarz. Było bardzo ciemno, nic nie widziałam, ale zauważyłam, że jest łysy. Po głosie poznałam, że jest na pewno o dużo starszy ode mnie. Miał może ze 30 lat.


Ciekawa definicja słowa „dużo”. W takim razie 40-letni człowiek to już relikt przeszłości, a 60-letni to pewnie Mojżeszowi brodę golił.
- No to teraz się zabawimy, skarbie. - szepnął mi do ucha.
Mężczyzna obejrzał mnie od góry do dołu. Zaczął mnie obmacywać i całować moje usta i szyję.
Musi być w chuj gruba, skoro maca ją po szyi.
Chciało mi się rzygać. Zaczęłam się szarpać i piszczeć, ale to pogorszyło sytuację. Uderzył mnie w twarz i przejechał nożem po moim policzku. Zaczął rozrywać moje ubranie.

Tadevuš Rejtan. Тадэвуш Рэйтан (1866).jpg

Po paru sekundach byłam całkiem naga. Było mi zimno, ale to nie było też moim najważniejszym problemem.
Masz rację, grunt to wiedzieć co jest priorytetem w życiu.
Gwałtownie we mnie wszedł. Po moich policzkach leciały łzy. Krew była na całej mojej twarzy.
Podczas rozdziewiczania jest trochę krwi, ale po twarzy zazwyczaj nie chlapie.
Tam niby ją pociął nożem po gębie, ale to chyba lekkie przegięcie.
W policzku tętnicy udowej nie ma, zresztą, pachnie to takim posmyraniem tylko czubkiem noża, jak w filmach.
Zaczął poruszać się we mnie coraz szybciej. Pchał coraz mocniej i mocniej. Bolało. Bardzo bolało.
- Niezłe ruchanko, skarbie. - powiedział
- Dzięki, oglądałam 50 twarzy Greya - odpowiedziałam.
Ale nie doszedł chyba.
Musnął delikatnie moje usta i odszedł. A ja leżałam w rowie płacząc okryta bluzą. Czułam się okropnie.
No więc dnia 22 maja 2014r. zostałam zgwałcona, drogi pamiętniczku.
Chciałam zniknąć z tego świata. Nigdy nie byłam kochana. Nawet przez rodziców. Matka i ojciec nigdy się mną nie interesowali. Nie poświęcili mi nawet dziesięciu minut. Dla nich była ważna tylko ich gówniana firma.
Dzięki tej gównianej firmie masz pieniążki na papu, Ajfona i trampki z metką.
Problemy przeciętnych Polaków. Co za zjebana przyszłość czeka na ten naród.
Moje życie nigdy nie było bajką i nie będzie. A może się mylę? Może w życiu spotka mnie choć odrobina szczęścia. Może ktoś mnie kiedy pokocha. A może to ja pokocham kogoś. Pozostała mi tylko nadzieja.

Rozdział 1

Przez długie tygodnie leżałam tylko w łóżku płacząc jak małe dziecko.
Na policję nie poszła, bo po co, poza tym jest JP i nie będzie konfidentem, lepiej dostać odleżyn.
Po tygodniu to już nie ma po co iść, bo dowody się rozmyły.
Ponoć ma przeoraną twarz i piczę jakby pod Pendolino wpadła, raczej się to w tydzień nie zagoiło, chyba że ma regenerację jak Piccolo
Rodzice się mną choć trochę zainteresowali. Pytali się mnie kilka razyco mi jest, ale za każdym razem odpowiadałam krótkinic, albo po prostu nie odpowiadałam. Po pewnym czasie było trochę lepiej, ale w ogóle nie wychodziłam na zewnątrz, z nikim się nie spotykałam. I tak było cały czas, dzień w dzień przez osiem miesięcy, dwa tygodnie i cztery dni.
Może przez gwałt stała się gumisiem i boi się, że ją ludzie zobaczą.
Pewnego wieczoru usłyszałam dziwną rozmowę moich rodziców. Przeraziło mnie to co usłyszałam. Pierwszy raz słyszałam, żeby rozmawiali na mój temat.
W ogóle, w ciągu tych 15-20 lat nie rozmawiali o niej? Myśleli, że to zbiorowa halucynacja?
Zbiorowa halucynacja trwoniąca pieniądze starych.
- Nie uważasz, że z Valerie dzieję się coś dziwnego? Nie pamiętam już kiedy ona ostatnio z kimś rozmawiała. Zapomniałem już jak brzmi jej głos. Myślę, że nasza córka jest psychiczna.
Ech, sjp.pl twierdzi, że określanie osobę chorą psychicznie psychicznym jest w porządku, ale tak to chujowo brzmi, że mnie zęby bolą, jak widzę takie coś.
„przyszłem” nie jest poprawne, a to jest poprawne? Weźcie, kto to w ogóle zasady ustala w tym języku?
To dziwne, żeby nastolatki w jej wieku tak się zachowywały przez długie miesiące. - powiedział ojciec.
- Tak, masz rację John. Uważam, że powinniśmy się jej pozbyć i oddać do Szpitala Psychiatrycznego jak najdalej stąd.

Huehuehuehue.gif

Szpital Psychiatryczny to starożytne bóstwo eskimoskie, odpowiedzialne za połowy dorszy, stąd te wielkie litery.
Ona nie jest normalna, tylko pogorszy nam naszą reputację. - zgodziła się z ojcem matka.
Spadnie im respekt w San Andreas i będą musieli kolejne misje wykonywać dla Rydera.
Watch the road, motherfucker! The road!
Zawsze wiedziałam, że ich nie obchodzę, a ta rozmowa jest tego przykładem. Byłam w szoku.
Czy ja naprawdę jestem psychiczna?
Zamknęłam się w łazience i wyciągnęła ukrytą żyletkę i z westchnieniem ulgi przejechałam po skórze.
Już beż żadnych wątpliwości mogę potwierdzić, że jesteś pieprznięta.
To była moja pocieszycielka. Zawsze mi pomagała, kiedy miałam doła. Tnę się bo jestem słaba, głupia i do tego psychiczna jak twierdzą moi rodzice. Pragnęłam by nacisnąć żyletkę silniej i tak zrobiłam. Po raz pierwszy pocięłam się następnego dnia, gdy mnie zgwałcono. Na taką rozpacz może tylko pomóc ból.
Jak ją gwałcił, to bolało, czyli można powiedzieć, że jej pomógł i minus za gwałt mu się zrównoważył.
Nawet ten plus duży był, bo wręcz bardzo bolało.
Czyli powinna podziękować gwałcicielowi i na odchodne pocałować go w policzek.
Patrzyłam się na spływającą krew po moich nadgarstkach i udach. Ból i widok krwi sprawiał, że czuję się lepiej.
Po udach? Po cholerę się ona rozbiera do tego?
Może to jakiś masoński rytuał, chuj wie.
Jestem psychiczna.
Jestem psychiczna.
Jestem psychiczna.
Jestem psychiczna.
Powtarzałam tak kilka razy te dwa słowa w myślach. Nie chcę iść do żadnego Szpitala Psychiatrycznego. Chciałam już kiedyś skończyć ze sobą, ale nie potrafiłam i teraz też bym tego nie potrafiła. Przecież mogłabym skoczyć z dachu, albo się zastrzelić, ale łatwo się mówi, a trudniej zrobić.
Jakby nie żyła w Londynie, tylko w USA, mogłaby się zastrzelić od ręki, bo tam każdy ma broń. Mówiłem, że kiepska lokalizacja tego opka.
Nie wiadomo, tam nawet dwuletnie dzieci strzelają do rodziców.
Postanowiłam pójść do salonu gdzie wcześniej rozmawiali rodzice. Podeszłam do nich i przyglądałam się na nich kilka sekund z nienawiścią i obrzydzeniem w oczach. Ledwo powstrzymywałam łzy.
- Dlaczego? - wyszeptałam
- O co ci chodzi, skarbie? - spytała matka ze sztucznym uśmiechem.
- Nie mówi do mnie skarnie! - powiedziałam zdenerwowana i dodałam - Nie udawajcie głupszych niż jesteście.
Ale mi się ten słownik przydaje dzisiaj. Jak się okazuje, jest takie słowo jak skarn. W sumie ja bym się jednak nie obraził, gdyby mi ktoś tak powiedział.
Wszystko słyszałam! Szpital Psychiatryczny? Serio? Tylko na to was stać?
Racja, mają swoją firmę, mogą po prostu zainwestować w jakieś materiały dźwiękochłonne i zrobić jej izolatkę w piwnicy w stylu Fritzla.
Ostatnio czytałem taką historię, że babka żyła normalnie z facetem, tyle że on co jakiś czas lądował na odwyku, więc zrobili mu u siebie w domu pokoik z szafeczkami, sterylnymi strzykawkami, łóżeczkiem z pasami i tam się zamykał raz na tydzień i ćpał do upadłego. Później wychodził i znowu się stawał przykładnym mężem i ojcem.
Jesteście takimi egoistami!
Matka i ojciec stali w bezruchu. Szczerze to się im nie dziwie. Sama jestem w szoku. Nie pamiętam już kiedy powiedziałam więcej niż trzy słowa.
- Uspokój się! - warknął ojciec
- Tak będzie lepiej dla nas i dla ciebie. Spakuj najważniejsze rzeczy w jedną walizkę, bo jutro jedziemy do Szpitala Psychiatrycznego, do Holmes Chapel o ósmej rano. - powiedziała matka
Istnieje wieś Holmes Chapel w Anglii, 250 kilometrów od Londynu. Problem w tym, że nie ma tam ani szpitala psychiatrycznego, ani nawet przychodni z pediatrą czy egzorcysty.
Ale powinni mieć kaplicę.
Ma. W nazwie.
Spłynęłam mi łza.
Tylko jedna. Za dużo kreskówek się naoglądała.
Szybko ją wytarłam i odeszłam. Gdyby oni tylko wiedzieli co przeżyłam...
A może właśnie tam będzie mi lepiej? Spakowałam kilka rzeczy i po paru minutach usnęłam. Chciałam zapomnieć o tych wszystkich problemach, a sen był najlepszym rozwiązaniem.
Byłam na jakimś dworcu. Nazywało ono się Holmes Chapel.
Dworzec nie jest rodzaju nijakiego, nawet jeśli to jest bierutowski barak PKP z powybijanymi szybami.
Tak jakieś 7 lat temu wyglądał dworzec w Przeworsku.
Tak do dziś wygląda większość polskich dworców.
Co ja tutaj robię? Byłam tylko ja w obcym mi miejscu. Poszedł do mnie jakiś mężczyzna zielonooki z burzą loków na głowie. Był pijany i cały zapłakany.
- Przepraszam Cię Valerie! Tak bardzo cię przepraszam. Gdybym tylko mógł cofnąć czas! Wybacz mi, proszę! Obiecuję, że się zmienię! Daj mi tą drugą szanse. Moje serce bije tylko dla ciebie. Kocham cię, Val!
Chciałam od niego uciec, ale nie mogłam się ruszyć...
Nagle się obudziłam. Twarz ze snu była mi bardzo znajoma.
Tak, my też ją niestety znamy, to jeden z tych osłów z 1D. Przejebane mieć sny z takimi ludźmi, chociaż ja raz miałem gorzej, bo mi się Pangia śnił.
Mi się różni ludzie śnili, ale chyba jeszcze nikt z Nonsy. A chociaż może kiedyś… Chyba nawet o tym na kanale wspominałem.
To tylko sen - pomyślałam.

Rozdział 2

Całą noc nie mogłam zasnąć. Moje myśli krążyły wokół chłopaka ze snu. Był taki realistyczny. Jakbym go już kiedyś widziała. Przecież ja jestem chora psychicznie, a to są tylko głupie urojenia...
Niedługo będzie miała objawienia maryjne, a opko zakończy się procesem beatyfikacyjnym.
Po długim myśleniu zasnęłam. Oczy same mi się zamykały. Obudziłam się po kilku godzinach i zeszłam na dół z małą walizką. Zjadłam śniadanie i wsiedliśmy do auta. Nie byłam w dobrym humorze i już nigdy nie będę. Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce. Stał duży budynek z wielkim drukowanym napisem "SZPITAL PSYCHIATRYCZNY".
Nie, kurwa, mieli ręcznie flamastrem napisać.

Życiowe motto.jpg

Przełknęłam głośno ślinę. Weszliśmy do środka. Rodzice podeszli do jakiegoś lekarza, a ja odsunęłam się, żeby nie słuchać tej żenującej rozmowy. Rozglądałam się. To było okropne miejsce. Szpital był ogromny. Kiedy skończyli już rozmawiać zaczęliśmy iść długim korytarzem. Minęliśmy Oddział Psychogeriatryczny, Poradnię Zdrowia Psychicznego, Oddział Terapii Uzależnień od Alkoholu i wiele innych.
Może chodzi o terapię uzależnionych od alkoholu? Uzależnienia do szpitali nie chodzą i zrobienie oddziału dla nich to delikatnie mówiąc ekstrawagancja.
Unia dała dotację na taki oddział, to taki zbudowali.
U nas dawali dotacje na zamki z piasku, to czemu nie w sumie.
W końcu znaleźliśmy Oddział Ogólnopsychiatryczny, salę 37. Po lewej stronie korytarza był Oddział Terapii Uzależnień od Alkoholu, a po prawej Oddział Ogólnopsychiatryczny.
Pijany mistrz ze snu będzie miał blisko do swojej wybranki.
Każda sala była jednoosobowa. Było też kilka dwuosobowych.
Przy ścianie stało łóżko, a przy nim mała szafka.
W sam raz na żyletkę.
Powinna jak w więzieniu trzymać ją w skrytce w bucie albo w dupie, a nie w szafce na widoku.
Jak w dupie, to ten koleś z 1D sobie fujarę pokaleczy.
Na środku był jakieś malutki stolik i dwa krzesełka. Na ścianie wisiał biały zegarek. Była godzina 11.30. Chcę jak najszybciej stąd wyjść. Nie chce tutaj być.
Tak bez żadnego badania ją zakwaterowali? Zresztą, to wszystko jakieś niedorobione, w Polsce do szpitala się można dostać tylko ze skierowaniem od psychiatry, a pacjentom zabiera się wszystkie niebezpieczne przedmioty. W UK procedury pewnie wyglądają podobnie.
- Trzymaj się kochanie. My musimy już jechać. Odwiedzimy cię niebawem. - powiedziała matka
Patrzyłam się na białą ścianę nie odwracając od niej wzroku.
- Cześć - szepnęłam
Nie miałam siły, ani ochoty nic mówić. Chciałam być sama i pozbierać wszystkie myśli.
Na szczęście wzięłam moją kochaną pocieszycielkę - żyletkę.
Personel w tym szpitalu jest jeszcze bardziej nieogarnięty niż Piotrek Żyła gdy się go postawi przed kamerą, skoro wpuścili pacjentkę z żyletką. Pół szpitala sobie nią teraz może żyły podciąć, a oni nawet nie zauważą.
Jeszcze jakiś HIV się rozniesie po okolicy w dodatku i już całkiem będzie śmiesznie.
To dzięki niej tutaj dam radę przetrwać. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Było nawet całkiem wygodne. Jeszcze tydzień temu miałam wszystko - ciepły dom, jedzenie...
W zasadzie nadal ma to samo, zaryzykowałbym stwierdzenie, że tam jej nawet lepiej niż w domu, bo się zachowuje jak na wakacjach w Ciechocinku, robi co chce i jak chce, tyle że raz na jakiś czas pójdzie na terapię.
Mimo, że miałam dużo jedzenia i tak prawie zawsze nic nie jadłam. Ważę tylko 42 kg. Kilka miesięcy temu ważyłam o 10 kg więcej.
Może wpadła w nałóg komputerowy, jak ty, Łyba.
Tylko że ona już nie spadnie 40 kilo na wadze jak ja, bo ewidentnie zniknie. Nawet ludzie po Auschwitz ważyli 20-30 kilo.
Moje myśli znowu powróciły do chłopaka ze snu.
Dlaczego on mnie przepraszał?
Dlaczego miałam mu wybaczać?
To było bardzo dziwne.
- Valerie idiotko ogarnij się. To tylko sen. Jesteś chora i takie głupie urojenia powodują odcięcie od rzeczywistości. - powiedziałam głośno sama do siebie
Nikt nie zna mojej przeszłości. Miałam kiedyś takiego kolegę, który się nade mną znęcał. Nie wiem, czy kolego to dobre określenie.
A mówiłeś, Łyba, że w opkach wszyscy są przyjaciółmi. Mordka.svg
To tylko wspomnienie, nie liczy się. Zresztą skoro się znęcał, to był tylko kolegą.
Nazywał się Phillip. Byłam wtedy w podstawówce.
W UK są podstawówki?
Tak, kiedyś słyszałem, jak dzieciak rozprowadzał nielegalnie batoniki w swojej podstawówce, bo dyrektorka za zgodą rodziców poszła za głosem pierdolców z telewizji i nakazała zdrowe żywienie dzieci.
U nas też tak będzie od września, bo wchodzi zakaz sprzedaży niezdrowego żarcia w szkołach.
On był ode mnie trzy lata starszy. Bił mnie i obrażał.
Ja też jak kiedyś w podstawówce chciałem dziewczynę poderwać, to jej zajebałem kopa, niby dla jaj, ale się okazało, że nie mogła się podnieść. Może też teraz w szpitalu psychiatrycznym jest, bo jej w sumie kilka lat nie widziałem.
Ja też miałem takiego kolegę, przewracał mnie i skakał mi po plecach. Pewnie dlatego teraz wyżywam się na ałtorkach w analizach.
Bałam się chodzić do szkoły. Codziennie kiedy wracałam na moim ciele pojawiały się nowe siniaki.
Czyli samo chodzenie do szkoły nie było źle, bo siniaków dostawała dopiero od wracania.
Było ich mnóstwo. Odczepił się dopiero po niecałych dwóch latach. To on przede wszystkim zepsuł moją psychikę. Przeraża mnie kiedy ktoś mówi o nim - strachu. Zawsze przypomina mi te chwile z Phillipem. On siedzi teraz w więzieniu, a ja u tych idiotów. Potem gwałt zrujnował mi już do końca psychikę. Czasem czuję jak życie ze mnie wypływa.
To się menstruacja chyba nazywa.
A ona myślała, że krew na udach to od cięcia.
Co z tego, że moim najlepszym przyjacielem jest Edward, którego nikt nie może dostrzec?
Wymyślonego przyjaciela ma i nadal się dziwi czemu ją zamknęli tutaj. Eeej, dobre by było, gdyby się okazało, że tak naprawdę zgwałcił ją ten Edward-tulpa.
Może żyletka nazywa się Edward?
Co z tego, że jestem bardzo wrażliwa?
Co z tego, że w życiu byłam wiele razy krzywdzona?
Przecież i tak nikogo to nie obchodzi.
Zgadzam się. O, dam link do arta w tym temacie.
Po chwili do sali wszedł lekarz. Przyniósł jakieś leki i szklankę wody.
Lekarze zajmują się roznoszeniem wody, hahaha. Niby taki bogaty kraj i w ogóle do przodu, ale pielęgniarek nie mają, choć to tam powstał ten zawód.
Wiesz, pierwsza wizyta, trza by się jakoś zapoznać, ale spojrzał na twarz i dał sobie spokój.
Nie chciałam tego łykać, ale zmusiłam się. Przekazał mi informację, że raz na tydzień będę miała terapię grupową, a trzy raz w tygodniu osobistą, sam na sam z psychiatrą i wyszedł. Nie chce im mówić o moich problemach.
Postanowiłam po dłuższym zastanowieniu pójść do toalety. Nawet nie wiem gdzie ona jest. Szukałam jej po całym szpitalu, aż w pewnym momencie zobaczyłam coś dziwnego. Zatrzymałam się i ze strachem w oczach patrzyłam na niego. To był on - chłopak ze snu. Jak to możliwe?
Jesteś zaginioną siostrą-bliźniaczką Wróżbity Macieja.
Bałam się. Kim on może być? Szybkim krokiem ruszyłam z powrotem do mojej sali. Odwróciłam się zobaczyć go jeszcze raz.
Ze strachu popuściła, że nie chce się już jej iść do sracza?
O kurwa! On za mną idzie. Co ja mam teraz robić?
Zaczęłam biec. Gdzie jest tej jebany Oddział Ogólnopsychiatryczny.
Ja już wiem jak ten szpital wygląda.

Hedge Maze, St Louis Botanical Gardens (St Louis, Missouri - June 2003).jpg

No kurwa, ten oddział był po obu stronach i dalej nie wie, gdzie jest.
Po chwili znalazła. Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i zsunęłam się po nich. Ktoś zaczął walić do drzwi.
- Val, to ty? - powiedział jakiś obcy mi głos.
Postanowiłam się nie odzywać ani słowem. Co jeśli to ten chłopak? Zaczęłam głośno oddychać. To raczej nie może być on. Skąd znałby moje imię?

Rozdział 3

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ten sam chłopak za snu. Jak to w ogóle możliwe?
Jesteśmy w opku, zjawiska paranormalne są tu częstsze niż strajki górników na Śląsku.
Ciągle miałam choć odrobinę nadziei, że to tylko głupi sen, z którego się zaraz wybudzę. Co jeśli on zrobi mi krzywdę? Co jeśli on jest niebezpieczny? Co jeśli to jakiś głupi psychopata?
Wtedy nie macie szans na jakiś związek, bo w końcu to przeciwieństwa się przyciągają.
Ale muszę stwierdzić, że jest przystojny, bardzo przystojny. Jego kręcone włosy idealnie się prezentują na jego głowie.
Jego włosy na czyjejś innej głowie rzeczywiście wyglądałyby co najmniej dziwnie.
Jest wysoki, a lubię wysokich facetów..
Boże, Val o czym ty w ogóle myślisz?! On zdecydowanie nie jest dla ciebie. Zasługujesz na kogoś lepszego!!!- pomyślałam
W krajach islamskich nie chcieli by jej nawet handlarze niewolników, o ile nie skazano by jej za seks przedmałżeński na ukamienowanie, a ona taka wybredna.
No kurwa, póki co to wychodzi na to, że wyglądam jak jakiś pedał z One Direction. Jutro dzwonię do fryzjera.
Zawsze mówiłem, że jesteś pedziem. Znowu miałem rację.
Nie pedziem, tylko obetnę i oddam włosy na perukę, to chociaż ze dwie dychy dostanę za to.
Też tak chciałem ostatnio, ale dobiłem do 35 cm i ściąłem, bo już mnie ostro wkurwiało.
A skąd mogę wiedzieć, że jest zły? Może wcale nie jest tak jak myślę? Czuję jak bym go znała... Głupie uczucie. Ale to jest niemożliwe, prawda? Wciąż zastanawia mnie skąd on zna moje imię..
Pewnie też się mu przyśniła, zresztą skoro ja się śnię ludziom, którzy nigdy w życiu mnie nie widzieli… A właśnie, jak wyglądałem w tamtym śnie?
Jak upośledzony Rumun z włosami Wodeckiego.
Może to wcale nie on powiedział? Jeśli nie on to kto? Czuję się jakbym była w chorym filmie..
Do sali dostarczono mi kolację. Wyglądała ohydnie. Lekko powąchałam. Nie pachniało zbyt dobrze.
To jak w Polsce.
Postanowiłam zmusić się do zjedzenia tego ohydztwa, ponieważ nie chce mieć potem problemów z anoreksją, a już mam kilka kilogramów niedowagi.
Anoreksja jest od wciskania sobie, że jest się grubym, a nie od nie jedzenia czegoś, bo jest niedobre, albo gdy w ogóle nie ma jedzenia. Idąc tym tropem, pół Afryki to anorektycy.
Po trudnym zjedzeniu położyłam się na łóżko i po parunastu minutach zasnęłam. Następnego dnia miała odbyć się moja pierwsza terapia grupowa. Obudziłam się dość wcześnie. Była godzina siódma, a terapia ma być o dziewiątej. Dostałam śniadanie i z obrzydzeniem je zjadłam.
Tak, ile można jeść tosty, bekon i jajka na śniadanie.
Kurwa, żywią za darmo, dobre żarcie dają i jeszcze wybrzydza.
W dupie się od dobrobytu ludziom przewraca. Ja bym wpieprzał co dają i tylko narzekał, że mało.
Było troszkę lepsze niż kolacja. Po śniadaniu, strażnik zaprowadził mnie na olbrzymią salę gdzie odbywały się wszystkie terapie. nie miałam ochoty nigdzie iść. Po dwugodzinnej terapii mieliśmy zostać odprowadzeni do naszych sali.
- Umm.. Muszę jeszcze pójść do toalety. - powiedziałam do mojego strażnika
- Idź. Masz pięć minut. Jeśli wrócisz po czasie będzie z tobą naprawdę źle. - powiedział oschle
Wlepi jej mandat.
Wychlasta po twarzy po turecku.
Szybko pobiegłam w stronę toalety. Chciałam po prosu na chwilę odejść od strażnika.
I się okazało, że to wcale nie jest szpital, a plantacja prosa.
On jest okropny. O MÓJ BOŻE! Obok toalety stał on! Znowu on!
[[Plik:[TVP1] Maciek z klanu - Furia (rozwala ekran klawiaturą)|thumb|center|320px|]]
Strzelam, że w tej alternatywnej, opkowej rzeczywistości członkowie 1D muszą dorabiać jako dziadkowie klozetowi, albo, jak kto woli, kałboje.
Jest tak piękny, że nie wierzy, że sra?
Co mam zrobić Uciec?
Jak tak dalej pójdzie to ani razu się nie odleje w ciągu tych kilku tygodni pobytu w szpitalu.
Byłam naprawdę wystraszona. Postanowiłam nie dać się zastraszyć .
- Val! Czy to naprawdę ty? - zapytał chłopak
Na jego twarz zagościł wielki uśmiech.
- Kim jesteś? Skąd znasz moje imię? - zapytałam


- To ty nic nie wiesz?
- Co mam do cholery wiedzieć?
- Ummm... Myślę, że to nieodpowiedni czas, żeby ci to wyjaśnić. Nazywam się Harry. Harry Styles.
- Nie chce żadnych wyjaśnień. Chcę po prostu żebyś się ode mnie odczepił.
- Wybacz księżniczko, ale nie potrafię - szepnął mi do ucha i puścił do mnie oczko
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam
- Nie mogę. Spotkajmy się jutro w tym miejscu o dwudziestej drugiej. Proszę! Zależy mi na tym.
Niby rygor i straż miejska ze stoperem odlicza czas na podróż do kibla, ale mogą się szlajać po nocy. No zdecyduj się ałtorko czy to w końcu jest Guantanamo czy Ciechocinek.
To Polska. Pamiętasz historię, gdzie więźniowie haratali w gałę na orliku, jeden wybił piłkę za boisko, poszedł po nią i już nie wrócił? O ile pamiętam to go nie znaleźli, nie mówiąc o piłce. Nawet Ramos tak daleko nie wybił, jak karnego strzelał.
No pamiętam. Się potwierdziło, że sport to zdrowie.
- Dobrze.. - powiedziałam niepewnie
Wróciłam do strażnika. Na szczęście zdążyłam przed czasem.
Dlaczego ja się zgodziłam na spotkanie z Harry'm? Nie potrafiłam mu odmówić. On ma w sobie tyle tajemnic i chyba właśnie to mnie do niego przyciąga..

Rozdział 4

To zdecydowanie mój ulubiony rozdział. Jest najkrótszy.
O to fajnie, bo mi się spieszy.
Dzisiaj miałam spotkać się z Harry'm.
I po co ten apostrof? Też idzie na schadzkę pod sraczem?
Dzieciątka się nasłuchały, że angielskie imiona się podaje z apostrofem i myślenie im się wyłącza.
Byłam na siebie strasznie wkurzona, bo zgodziłam się na to spotkanie z nim.
Co jeśli on jest jakimś niebezpiecznym psycholem?
W końcu to jest szpital psychiatryczny i tu może być setki psycholi.


Żaden z nich normalnie nie może sobie łazić samopas, ale to jest opko i tam pewnie pedofile, w przerwach między terapiami grupowymi, chodzą sobie na łowy do pobliskiego przedszkola.
Tak jak codziennie dostałam obrzydliwe śniadanie, obrzydliwy obiad i obrzydliwą kolację. Była już godzina dwudziesta, więc miałam jeszcze dwie godziny.
Powinnam tam iść czy nie?
Co jeśli wpakuję się przez niego w jakieś kłopoty?
Myślenie nad Harry'm spowodowało, że moje powieki zaczęły się zamykać.
To wszystko doprowadziło mnie do snu.
Nie jest przyzwyczajona do takiego wysiłku umysłowego. Chociaż, jak mam się uczyć przed egzaminem, łapie mnie śpiączka od samego brania do ręki książki.
Nagle się obudziłam. Była godzina dwudziesta druga pięć.
I co teraz?
Leć do Biedronki.
Szybko wybiegłam z sali i kierowałam sie ku miejscu, w którym się umówiliśmy. Kiedy byłam już prawie na miejscu zobaczyłam, że Harry jest już kilka metrów od tego miejsca.
Poszedł po słownik synonimów, poszukać jakichś dla słowa miejsce.
Szedł w przeciwną stronę. Pewnie pomyślał, że nie przyjdę.
- Harry! - krzyknęłam cicho
Swoją drogą, da się krzyczeć na migi? Pewnie macha się dłońmi jak Adolf Hitler podczas przemówienia z okazji Parteitagu.
Chłopak odwrócił się i zaczął iść w moją stronę.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
Proszę, nie dość, że prorocze sny ma, to jeszcze w myślach czyta, chociaż to jakoś specjalnie trudne nie było.
Miał piękny uśmiech. Kiedy się uśmiechał na jego policzkach pojawiały się małe i słodkie dołeczki. Są one takie urocze.
- Przepraszam, ale zasnęłam. - powiedziałam i po chwili dodałam - Po co mieliśmy się tu spotkać?
- Tak, po prostu. Wszyscy tutaj to sami dziwaki, a tu jesteś inna. - powiedział Harry
Jeśli ona tam jest taka normalna, to ja jestem ciekawi jak popieprzeni muszą być inni pacjenci.
I w ogóle to jest niewinna i ją wrobili.
- Skąd w ogóle możesz wiedzieć, że jestem inna? Przecież mnie nie znasz. - zapytałam zdziwiona
- A skąd możesz wiedzieć, że cię nie znam? - zapytał
To pytanie mnie przeraziło. Przecież to nie możliwe, prawda?
- To nie możliwe, żebyś mnie znał, bo to nasze drugie lub trzecie spotkanie.
- Dlaczego tutaj trafiłaś? - zapytał zmieniając temat.
- Ummm... Nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałam speszona
- Valerie... Czy to przez Phillipa?
- C-co? Skąd wiesz o Phillipie? Kim ty do cholery jesteś? Skąd tyle wiesz o moim życiu? - krzyczałam przestraszona
- Po prostu wiem. - powiedział Harry
- Powiedz mi! - krzyknęłam
- Ciszej bo nas usłyszą! - powiedział Harry i dodał - Mówiłem ci już wczoraj, że to nieodpowiedni czas, żebyś poznała prawdę.


- Jaką kurwa prawdę? O co w tym wszystkim chodzi?
- Nie moge cię teraz tego powiedzieć, skarbie. To jest zbyt skomplikowane.
To nie jest skomplikowane, tylko tak popierdolone, że ałtorka będzie musiała zostać opętana przez ducha jakiegoś noblisty z dziedziny literatury, żeby z tego jakoś sensownie wybrnąć.
Popieram, ta rozmowa jest spierdolona jak projekty polskich autostrad.
Boję się, że m w to nie uwierzysz. Val, znam cię i wiem, że jesteś uparta i nie jesteś łatwowierna.
- A kiedy dowiem się o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam
- Daj mi trochę czasu. Chcę żebyś mi zaufała - powiedział i po chwili po cichu dodał, żeby Val nie usłyszała - Ponownie
- Okay.
O ty kurwo jerychońska, ja ci dam zangielszczenia.
Pożegnałam się z Harry'm i odeszłam.
Hm, kazał jej przyjść tylko po to, by powiedzieć, że nic nie może powiedzieć?
Położyłam się na swoim łóżku i po chwili zasnęłam.

Rozdział 5

Myśli o Harry'm powodowały, że dostawałam gęsiej skórki. Jest on dziwny... i tajemniczy.
IMAO tylko dziwny.
W ogóle nic nie rozumiem. Skąd on może wiedzieć o Phillipie? Kim on tak naprawdę jest? O co w tym wszystkim chodzi? Chciałabym dowiedzieć się, ale boję się. Boję się, że to coś poważnego. Dzisiaj śniadanie miało być wspólne w szpitalnej stołówce. Nigdy nie słyszałam, że tutaj jest jakaś stołówka.
Masz prawo, ałtorka dopiero teraz na nią wpadła, pewnie stołówka zniknie raz na zawsze ze szpitala gdy bohaterka z niej wyjdzie.
Albo w ogóle po tym rozdziale. Przypomina to centrum handlowe Paradise Mall w Postalu 2, gdzie większość sklepów jest zamknięta i ma szyldy w stylu „Wielkie Otwarcie – Sierpień 2018”, gdzie przyjmuje się, że akcja gry toczy się w roku jej wydania, czyli bodajże 2003.
Śniadanie miało być dawane w godzinach od ósmej do dziewiątej. Ruszyłam poszukać jadalni. Dotarłam po jakiś pięciu minutach. Miejsce wyglądało tak... zwyczajnie.
Spodziewała się wystroju w stylu średniowiecznego zamku, steampunkowego sterowca czy pałacu Małej Syrenki?
Może raczej krzeseł na łańcuchach?
Po boku pomieszczenia była lada, za którą dawane było jedzenie. Reszta była zapełniona stolikami dwu, trzech, czterech i pięcioosobowych.
Czyli dwuosobowych, trzechosobowych i czterechosobowych. A ja się śmiałem, gdy zobaczyłem w gimnazjum, że będziemy się uczyć liczebników.
Nie te czasy, kolego.
Podeszłam do lady, wzięłam jedzenie i usiadłam przy jednym z wolnych stolików. Wyjątkowo jedzenie była dobre.
Albo to śniadanie bożonarodzeniowe, albo Sanepid dobrał się im do dupska.
Zaczęłam delektować się jedzeniem, nie zauważając, że ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam wzrok na tą osobę. Okazało się, że to Harry. Mogłam się tego spodziewać.
Ta, zwłaszcza, że w opku w sumie są tylko 3 postacie, on, ona i ten strażnik ze stoperem. Gwałciciel wykonał swoje zadanie i zniknął raz na zawsze, rodziców się pozbyła i pewnie sobie przypomni o nich, gdy trzeba będzie główną bohaterkę nieco pognębić, dalej nie było chyba nikogo.
Jeszcze lekarz, co przyniósł wodę i tabletki.
- Hej - powiedział uśmiechają się.
- Nie powiedziałam, że możesz się dosiąść. - powiedziałam oschle
- Nie muszę się pytać o twoje pozwolenie. - odparł pewny siebie Harry
- Czego chcesz? - zapytałam
- Ciebie.
Skorzystała z łazienki nie płacąc mu należnych 2 złotych i teraz chce ściągnąć dług w naturze.
No to jak w „Nie zadzieraj z fryzjerem”: dotknie jego ptaka i da mu darmowy jogurt.
- C-co?
Wytrzeszczyłam szeroko oczy. Co on powiedział? Czy ja dobrze usłyszałam?
- Nic.
- Dlaczego jesteś taką trudną zagadką? Czemu po prostu mi nie powiesz o co ci chodzi?
- Już ci kurwa mówiłem, że teraz nie mogę powiedzieć. - krzyknął uderzając dłońmi o stół
To po chuj za nią się tak kręci, stalker jebany.
Bo jest psychopatą, inaczej by nie był w psychiatryku. Albo jest omamem głównej bohaterki.
Lekko wzdrygnęłam.
- Boisz się mnie? - zapytał Harry
- Nie. Tak. Nie wiem. Ruchaj mnie w oczy.


Marzyłem o zobaczeniu tego filmiku w analizie. Jeszcze tylko jeden taki i mogę spokojnie umierać.
- Przepraszam. Ja po prostu nie panuję nad emocjami i nie lubię kiedy ktoś mi się sprzeciwia. Przepraszam, Val. Gdybym po prostu powiedział ci o co chodzi uznałabyś, że jestem nienormalnym psychopatą i odeszła stąd. Pomyślałabyś, że jestem wariatem.
Gdybyś nim nie był, nie zamknęliby cię w tym szpitalu.
Ta historia jest mało wiarygodna, ale prawdziwa.
- Skąd możesz tak myśleć? - zapytałam
- Ja to wiem, skarbie. - odparł
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia. A ty?
- Osiemnaście.
Wie wszystko o jej życiu, ale nie ma pojęcia ile ona ma lat?
Upewnia się, że na pewno rozmawia z tą osobą, z którą powinien.
- Czemu tutaj trafiłeś?
- Jestem na Oddziale Terapii Uzależnień Od Alkoholu. Zacząłem pić, ale teraz próbuję z tego wyjść i się zmienić.
Wielu tam nie wyleczyli pewnie, bo widzę, że stosują polską metodę, polegającą na sprawdzaniu rano podczas obchodu czy pacjenci są trzeźwi, a potem niech sobie robią co chcą.
A ty? Dlaczego tutaj jesteś?
- Nie chcę o tym rozmawiać. To jest naprawdę trudne. Nie jestem jeszcze gotowa by komukolwiek o tym powiedzieć. Myśl o tym wydarzeniu przerasta mnie.
- Rozumiem. Nie smuć się księżniczko. Nie warto. To, że tutaj trafiłaś nie oznacza, że nie możesz być szczęśliwa. Ktoś może sprawić, że będziesz najszczęśliwszą osobą na świecie. Obiecuję ci to!
- Mówisz o sobie?
Harry uśmiechnął się tylko i kiwną głową dając mi do zrozumienia, że tak.
Te słowa sprawiły, że poczułam się naprawdę lepiej. Harry ma rację.
- Ilu miałaś chłopaków w ciągu dwóch lat? - zapytał Harry
Gwałciciel też się liczy? A tulpa?
- Czemu pytasz?
- Chcę wiedzieć.
Ja też lubię dużo wiedzieć, ale nie wypytuję ludzi o ich przeszłość seksualną. Głównie dlatego, że nie jestem wariatem, ale też dlatego, że mnie to gówno interesuje.
- Dlaczego akurat w ciągu dwóch lat? - ryzykowałam życiem pytając o to, bo najwyraźniej Harry'emu zmienił się humor.
- Bo tak! - warknął
On chyba był wcześniej adminem Nonsy. Mordka.svg
Nawet jest taki jeden, co nie wie, czemu ludzie chcą być anonimowi. A później dziwi się, że po pierwsze, nic nie wie, a po drugie, nikt mu nic nie chce nic powiedzieć.
- Żadnego. Nie chciałam się wiązać i myślę, że nadal nie chce.
- A co jeśli się zakochasz? - zapytał Harry
- Miłość nie istnieje, nawet taka matczyna.
- Mylisz się. Istnieje miłość i matczyna i pomiędzy dwojga ludźmi.
Matczyna miłość to przecież taka pomiędzy co najmniej pięcioma osobami.
- To dlaczego ja nigdy nie była kochana?
Nagle ją w połowie zdania napadło mówienie o sobie w trzeciej osobie.
- Byłaś i nadal jesteś, nawet jeśli o tym nie wiesz.
- A ty? - zapytałam
- Co ja?
- Ile miałeś dziewczyn w całym swoim życiu?
- Mało. Tylko dwie. Ale ta druga była wyjątkowa i nadal jest.
- Okay. Jak się nazywa? - zapytał zaciekawiona
- Nie mogę powiedzieć. I proszę nie pytaj się dlaczego.
Ta, ona jest jego dziewczyną, chociaż nawet o tym nie wie. Mówiłem, że to jakiś popieprzony stalker.
- Okay. Myślę, że powinniśmy już pójść. Zostaliśmy już tutaj sami. - powiedziałam i wstałam z krzesła gotowa już iść
- Poczekaj! Zostań jeszcze! Tak dobrze mi się z tobą spędza czas. - błagał Harry
Usiadłam z powrotem.
- Jak zacząłeś pić? - zapytałam
Harry milczał. Czekałam kilkanaście sekund na odpowiedź, ale nadal nic. Cisza.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić. - powiedziałam
- Miałem wtedy osiemnaście lat. Na początku piłem na imprezach, na które dość często chodziłem i okazjonalnie. Potem kupowałem sporo alkoholu i codziennie chodziłem nachlany. Mój ojciec też był i jest alkoholikiem. Kiedy miałem jakieś czternaście lat ostro się pokłóciliśmy i on właśnie powiedział mi, że będę taki jak on. I on miał rację. Jestem jak on.
Oczy Harry'ego zrobiły się szklane. Jedna łza zaczęła lecieć po jego policzku, ale szybko ją wytarł.
Jakieś podrażnienie od tych sztucznych oczu, strzelam, że moczył je w nocy w płynie do spryskiwaczy.
Albo w płynie do chłodnic. Jak głosi mądrość ludowa, po Borygo się nie rzygo.
- Na pewno nie jesteś taki jak on. Ty przynajmniej próbujesz z tego wyjść. Nie martw się, Harry. Razem wyjdziemy z naszych problemów. Damy radę! Obiecuję. - powiedziałam i dodałam - Chodźmy już.
Obydwoje wstaliśmy ze swoich miejsc. Harry podszedł do mnie i przytulił.
- Dziękuję. - szepnął mi do ucha.

Rozdział 6

Valerine's P.O.V
Wiem, co ten skrót znaczy, ale niechybnie mi się z RedTube kojarzy.
Tak jak mi, ale nie wypowiadałem się, bo nie chciałem wyjść na degenerata.
No tutaj ja gram taką rolę, nie?
Jesteś stworzony do tej roli, więc to logiczne.
Zmieniłam zdanie o Harry'm, na bardzo pozytywne.
A ja mam o nim coraz gorsze. Pije, warczy na ludzi, zachowuje się jak popierdol, wierzy w pijackie przepowiednie ojca, w ogóle tragedia.
Ten opis w sumie pasuje również do ciebie.
Nie wierzę w przepowiednie ojca.
A co on jest, szwagier wróżbity Macieja?
Niestety nie, bo widziałem w gazecie jak Maciej baluje za kasę wyciągniętą od emerytek. Tyle pieniędzy co on w kwadrans roboty zarabia, to nie widziałeś nawet na pierwszej komunii.
Może na pierwszy rzut oka wydaje się być dość dziwną osobą, ale kiedy się choć trochę go pozna to te negatywne myśli zostają od razu zniszczone. Może to trochę bezsensu brzmi, ale to prawda. Czuję się głupio, że tak go oceniałam, nie znając go. Przecież to tylko normalna osoba, której w życiu się nie powiodło.. tak jak mi. Ale to nie zmienia faktu, że jest tajemniczy. Wciąż zastanawia mnie jedno - Co to może być takiego co ukrywa? I dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć? Jeśli nadal będzie mnie trzymał w niepewności to zwariuję.
Za dużo o tym myślę. Naprawdę bardzo przejęłam się tym wszystkim i sama nie wiem dlaczego. Zauważyłam, że coraz częściej zaczęłam się uśmiechać. Czy to dzięki Harry'emu?
Antydepresanty tak szybko nie działają, więc możliwe, że dają jej jeszcze LSD. Bo nie uwierzę, że kogoś w głębokiej depresji wyleczyły dwa spotkania pod kiblem.
Może opary jej pomagają. Koprofilia to się chyba nazywa.
Bo jeśli nie dzięki niemu, to dzięki komu? Nie jestem przyzwyczajona do bycia szczęśliwą. No właśnie... Czy jestem szczęśliwa? Sama nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mimo, że zaczęłam się uśmiechać, nie czuję tego. Nigdy nie poczuję jak to jest. Najwidoczniej szczęście nie jest mi pisane.
Bo tak pisali w ostatnim horoskopie w Bravo Girl.
Kiedyś może byłam choć trochę szczęśliwa. Miałam przyjaciół, dobrze się uczyłam, nie zadzierałam nosa. Sens w tym, że kompletnie nie pamiętam tego uczucia. Za cholerę!
Dzisiaj mija już tydzień odkąd tutaj się znalazłam i tydzień od kiedy poznałam Harry'ego. Równe siedem dni u wariatów. Do sali weszła pielęgniarka. W jeden ręce trzymała kilka tabletek, a w drugiej kubek. Połknęłam tabletki i popiłam czymś, zapewne wodą. Pielęgniarka wyszła, a ja opadłam delikatnie na łóżko.
Jeeest, kolejna postać w opku. To już będzie ósma osoba.
Co zrobię kiedy wypiszą mnie stąd?
Do rodziców na pewno nie wrócę!
Może się powiesić zaraz po wyjściu ze szpitala i wtedy z powrotem ją zamkną.
Przecież nie mam nikogo. Nikomu na mnie nie zależy. Każdy ma mnie w głębokim poważaniu. Jestem chyba najbardziej samotną osobą na świecie.
[[Plik:Elektryczne Gitary - Jestem O(d)padem Atomowym [Official Music Video]|thumb|center|320px|]]
Jedna łza spłynęła po mojej twarzy.
Czemu to zawsze jest jedna łza?
Żeby się nie odwodnić.
Czuj się fatalnie.
Spierdalaj, sama się czuj.
Wyciągnęłam moją głęboko schowaną pocieszycielkę i nacięłam delikatnie jedną kreskę. Obserwowałam jak krew płynie po moim nadgarstku. Potem przycisnęłam ją mocniej i po chwili jeszcze mocniej. Delikatne pociągnięcie żyletką lub mocniejsze.
Niech ciśnie do kości, po co się hamować.
Może w ogóle rękę se utnie. Hah, dawno nie oglądałem „Happy Tree Friends”, czy jak to się nazywało.
Ból i wszystkie negatywne emocje wypływają poprzez rany razem z krwią. Po chwili druga łza spłynęłam delikatnie po moim policzku. Zaraz po niej następna i kolejna.
Razem cztery, zaszalała.
Ktoś szarpnął gwałtownie za klamkę otwierając drzwi. Wszedł do środka, a ja natychmiast odwróciłam się. Byłam przestraszona. Nikt nigdy nie widział mnie z żyletką w ręce.
Harry's P.O.V
Postanowiłem sprawdzić czy wszystko jest dobrze z Val. Nie żebym ją kontrolował, ale boję się o nią. Boję się, że stanie jej się coś złego.
Ten to ma, kurwa, wyczucie, przez tydzień do niej nie zaglądał, ale go napadło akurat gdy ta zaczęła się ciąć.
Szybko odnalazłem jej pokój i wtargnąłem bez pukania. Siedziała na końcu łóźka cała zakrwawiona. Płakała. Odwróciła się i zauważyła mnie. W jej oczach można było dostrzec strach, bezradność i cierpienie.
Raczej rogówki, twardówki i źrenice.
I siatkówki.
I inne sporty drużynowe.
- Val, do cholery, co ty wyprawiasz! -krzyknąłem - Odłóż tą żyletkę!
Rzuć broń, ręce do góry, nogi szeroko.
Na ziemię kurwa!

Nie klej!

Rzuciła ją na podłogę.
Milczała.
Zaczęłam coraz bardziej płakać. Była załamana.
- H-Harry... - szepnęła szlochając - Proszę, wyjdź stąd i nie mów nic lekarzom.
- Valerine, kurwa, nie zamierzam nigdzie iść, nawet nie wiem jakbyś błagała. - podniosłem głos - Nie zostawię cię w takim stanie
Uwielbiam te sceny, w których ludzie na siłę pomagają. Nie wiem, kurwa, skąd takie pomysły dzieciaki biorą.
Podszedłem do niej i usiadłem obok.
- Pokaż. - powiedziałem
-Co? - ledwo co z siebie wydusiła przez płacz
Cyyyycki.
- Miejsca, gdzie się pocięłaś - oznajmiłem ją
A cycki nie?


Wyciągnęłam w moją stronę swoje dwa nadgarstki.
Żadne wyciągnęłam, narracja teraz jest z punktu widzenia Harry'ego.
Krew leciała na jej ubrania. Ściągnąłem z siebie koszulkę, odsłaniając mój nagi tors i przyłożyłam ją do jej ran, żeby zatamować krew.
- Co ty wyprawiasz! - krzyknęła - Zniszczysz sobie koszulkę.
- Nie obchodzi mnie to. Jesteś ważniejsza od kawałka szmaty.
Znaczy się jest ważniejsza od samej siebie?
Jakaś kurwa abstrakcja w stylu Korwina.
Nie odezwała się ani słowem. Pewnie zaskoczyłem ją, ale to prawda.
- Od jak dawna się tniesz? - zapytałem
- Nie wiem - powiedziała
- Kłamiesz. Powiedź mi!
- Od ponad trzech lat.
- Dlaczego to robisz?
- Nie zrozumiesz.
Ej, Łyba, na następny raz szukam opka z kimś zadowolonym z życia, bo sam się niedługo zacznę ciąć od tego pierdolenia, które jest w każdej chyba analizie.
No to już chyba naszym dzieciom ta analiza przypadnie, chyba że się będziemy na stare lata wydurniać.
- Ale przynajmniej spróbuję.
- Czuję się samotna. Każdy ma mnie w dupie. Jestem na świecie gównianym odrzutkiem.
Ta, problemy samotnych dzieci, nie próbują sobie nawet znaleźć znajomych, wszystkim każą spierdalać, a potem się tną, bo nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi.
Ból pomaga mi z tym walczyć. Próbuję być silna, ale nie potrafię.
Przytuliłem ją i zacząłem głaskać ją po głowie.
Przeczytałem po rowie. Już mi się naprawdę jebie we łbie od tego opka.
- Skarbie, już nigdy nie będziesz samotna. Nigdy! Zawsze będę przy tobię, jeśli mi tylko na to pozwolisz.
Po raz pierwszy spytał się o zdanie.
Albo równolegle uznał, że ona zawsze mu na to pozwala, ale nie mówi tego wprost.
Codziennie będę spędzać z tobą czas, pocieszać i sprawiać, że twój piękny uśmiech będzie coraz częściej pojawiać się na twojej twarzy. Obiecuję, Valerine.
I chuj, źle. Valerie jej było.
- Dziękuję, to miłe z twojej strony.
Kiedy krew już prawie przestała lecieć, wziąłem koszulkę, wyszedłem na korytarz i wyrzuciłem ją do kosza.
I oczywiście absolutnie nikt się nie zainteresuje zakrwawioną koszulką leżącą w śmietniku w szpitalu dla popierdoleńców.
Po chwili wróciłem do Val.
- Chodź. Musimy iść do toalety, żeby przemyć ci nadgarstki. - powiedziałem
Przemyłem jej nadgarstki i lekko wytarłem je papierem.
Włókna z papieru przykleiły się do rany, potem gangrena, amputacja przy samej dupie... Świetne opko by wtedy było.
- Przydałby się jakiś bandaż. - powiedziałem - Poczekaj tutaj, a ja pójdę do pielęgniarki. Nigdzie się stąd nie ruszaj.
- Proszę tylko nie mów, że się cięłam. - powiedziała Val
- Nie martw się, nie powiem.
Poszedłem do pielęgniarki i skłamałem jej, że potrzebuję bandaż, bo rozciąłem sobie kolano.
20-letni chłop przychodzi i ueueue rozciąłem sobie nóżkę, potrzebny plasterek.
Ona naiwna i głupia dała mi go, nie sprawdzając mi nogi. Szybko wróciłem do Val i owinąłem jej nadgarstki. Na koniec delikatnie i czule pocałowałem ją w czoło.
Spojrzałem jej w oczy.
- Val... - szepnąłem - Obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz.
- Obiecuję.
Przytuliłem ją i staliśmy tak w ciszy rozkoszując się tą magiczną chwilą.

Rozdział 7

Następnego dnia strasznie bolały mnie nadgarstki.
Jak po całonocnym maratonie walenia konia, chociaż w takim wypadku, to nie nadgarstki pierwsze odmówiłyby posłuszeństwa.
Źle się czułam. Bardzo bolała mnie głowa. Do pokoju weszła pielęgniarka ze śniadaniem i lekami. Zjadłam połknęłam tabletki.
Dzisiaj mam terapię grupową. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wszystko po kolei obmyślać. Jest godzina za pięć trzynasta, więc udałam się do sali, gdzie zawsze odbywają się terapie. Po dwóch godzinach terapia się skończyła.
Ałtorka nie ma pojęcia jak taka terapia mogłaby wyglądać, więc na szczęście nie opisuje jej. Jest naprawdę kiepsko, skoro największy plus opka to nienapisanie czegoś.
Cześć, nazywam się Valerie, mam 18 lat i rodzice mnie oddali do psychiatryka, bo mieli mnie dosyć.
Wróciłam do pokoju. Znów zawitała mnie pielęgniarka przynosząc mi tym razem obiad i dwie kapsułki tabletek.
Tabletki włożone dodatkowo do kapsułek? Albo jedno, albo drugie.
Gdzieś w Bułgarii facet ma kurę, która znosi jajka w jajkach. „Główne” jajko jest jakieś trzy razy większe od przeciętnego kurzego jaja, a w jego środku jest żółtko i kolejne jajko, normalnego rozmiaru.
Nie wiem skąd ty te wszystkie zjebane newsy bierzesz.
Tamto było z Agrobiznesu.
Po obiedzie postanowiłam pójść do toalety. Na korytarzu zauważyłam siedzącego na jednej z ławek Harry'ego. Myślał nad czymś. Było widać, że jest smutny. Podeszłam i usiadłam obok niego.
- Hej, Harry. Coś się stało? - zapytałam
- Wszystko jest w porządku. - powiedział chłodno.
- Przecież widzę, że jesteś smutny. Mi możesz powiedzieć wszystko. Wiesz o tym, prawda?
- Chodzi o to, że wychodzę stąd za tydzień.
Ten to ma kurwa problemy.
Chlip chlip.
- Nic nie rozumiem... - zastanawiałam się - Powinieneś się cieszyć.
- Powinienem się cieszyć, bo cię więcej nie zobaczę?
Niech sobie zdjęcie zrobi i wsadzi w portfel, dodatkowo będzie przez to grubszy i łatwiej mu będzie na niego wyrywać dziewki.
Albo zawsze może je zeskanować do kompa i wkleić do fapfolderu.
Cholera, Valerie, będę za tobą tak kurewsko tęsknić. Nie opuszczać szpitala, bez ciebie.
- Przecież będziesz mógł mnie odwiedzać.
- Tylko dwa razy w tygodniu. To nie to samo.. - powiedział - Chcę tutaj być i opiekować się tobą najlepiej jak potrafię.
I tak nie będzie mógł zaruchać, bo ona ma traumę po gwałcie.
I w ogóle nikt jej nie odwiedza tak czy siak.
- To miłe z twojej strony - szepnęłam przytulając się do jego torsu - Też będę za tobą cholernie tęsknić. Życie tutaj w szpitalu bez ciebie będzie takie... nudne.
- Nie będę cię mógł już chronić przez dwadzieścia cztery godzin na dobę. Przeprasza. - posmutniał
Kto przeprasza?
Ałtorka za zjebaną klawiaturę.
Taaa, zwalać na kontroler, ja takich kutasiarzy z gier dobrze znam.
- Harry, nie masz za co przepraszać! Przecież to nie twoja wina! Nie masz się o co martwić przecież będą tutaj lekarze i pielęgniarki.
- Ale to nie to samo...
Racja, i jedni i drudzy mają wyjebane na wszystko, przez co śmiertelność w tym szpitalu pewnie jest wyższa niż w getcie warszawskim.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciłam do swojego pokoju.
Nie chcę, żeby Harry opuszczał szpital. Staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi.
Po tygodniu?


Tak bardzo będę za nim tęskniła.
Co jeśli się już nie zobaczymy?
Co jeśli zapomni o mnie?
Co jeśli nie wróci?
Muszę mieć tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Najważniejsze, żeby był szczęśliwy. Tylko to się liczy.
To niech mu... no nie no, w poprzedniej analizie się nie hamowałem, ale tutaj trochę głupio. W każdym razie, jak chce tego jego szczęścia (i mojego przy okazji), to niech się ogarnie, albo niech sobie da po żyłach tą żyletką, tylko wzdłuż, bo tak jest skuteczniej.
Jeszcze se mięso odkroi, jak w Terminatorze.
Jest godzina osiemnasta. Jestem zmęczona tym wszystkim. Położyłam się na łóżku i po paru minutach zasnęłam.
Zajebiściej tam mają niż na studiach, jakby tam były kompy i piwo to sam bym poszedł do takiego szpitala.
Obudziłam się po czterech godzinach. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Po paru minutach Harry wszedł do pokoju.
- Co ty tutaj robisz? Jest już cisza nocna. Powinieneś pójść spać. - powiedziałam
A jebał pies te cisze nocne w szpitalu, jak ja raz kiedyś leżałem w jednym to wszyscy zaczynali drzeć mordę akurat po rozpoczęciu ciszy nocnej i nie szło zasnąć. Teraz w sumie wytrenowałem się i jestem w stanie zasnąć stojąc na koncercie metalowym. Mordka.svg
Ja się w takich warunkach nie testowałem, ale pewnie bym po prostu zdecydował się nie spać, ewentualnie zniszczyłbym źródło hałasu.
- Miałem nadzieję, że usłyszę coś w stylu "Hej, Harry. Tak bardzo się za tobą stęskniłam". - odparł uśmiechając się do mnie - Chcę spędzać z tobą jak najwięcej czasu, nawet w nocy.
Akcja nabiera rozpędu, ale pewnie nic z tego nie wyjdzie.
A teraz zrób mi miejsce na łóżku.
O kurwa, tak od razu.
Zrobiłam tak jak powiedział i położył się obok mnie.
- Co jeśli lekarz lub jakaś pielęgniarka nas zobaczą? - zapytałam
- Spokojnie. Wymknę się stąd, jeszcze przed śniadaniem - powiedział - Jak minęła ci reszta dnia?
- Nijak. Spałam cztery godziny.
- To dobrze. Będziemy mieli więcej czasu, żeby porozmawiać. - odparł ucieszony
To teraz się na to mówi „rozmawianie”?
Zaprasza się na kawę, ale na noc pić chujowo, no, może bezkofeinowa. Chociaż ja tam kawę jebię i o północy i nic mi nie jest.
- Tak bardzo się cieszę, że tutaj jesteś.
- Ja też.
Harry spojrzał mi prosto w oczy. Byłam jak zahipnotyzowana. Jego oczy są naprawdę piękne. Co on ze mną wyprawia?
- Harry... - szepnęłam - Nie chcę, żebyś wychodził ze szpitala. Cholernie, tego nie chcę!
- Ciii. - Harry przyłożył mi palca do ust - Wszystko będzie dobrze.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę. Po kilku minutach usnęliśmy wtuleni w siebie. Nigdy jeszcze tak dobrze nie spałam.

Rozdział 8

Valerie's P.O.V
Kiedy obudziłam się, obok mnie nie było już Harry'ego. Szczerze mówiąc, to dawno nie spałam tak dobrze jak dzisiaj.
On za to się pewnie nie wyspał, pół nocy próbował złapać ją za cycka na śpiocha, drugie pół starał się wyszarpać choć kawałek kołdry.
Harry jest naprawdę miłym i wspaniałym facetem.
Dowiedziała się tego po spędzeniu z nim nocy?
Nie miałam ochoty wstawać z łóżka, ale była godzina ósma, więc za około pół godziny przyjdzie pielęgniarka ze śniadaniem i lekarstwami.
Po zjedzeniu posiłku, nagle ktoś wszedł do mojego pokoju. Spodziewałam się Harry'ego, ale to nie on. To moi rodzice. Jeszcze ich tutaj brakowało... Wizyta ich tutaj bardzo mnie zaskoczyła.
Ja bym się zaskoczył gdyby mnie odwiedził Freddie Mercury albo Adam Małysz, ale nie rodzice. Ona powinna się tego jeszcze bardziej spodziewać, wszystko zaczęło się układać, więc potrzebni są rodzice, którzy jej znów zniszczą życie.
Mnie by bardziej zaskoczył Freddie niż Adaś, bo w porównaniu do naszego orzełka Mercury już nie żyje.
Ponoć widziano go na pekaesie w Starachowicach, razem z Kurtem Cobainem i Hermannem Göringiem karmił gołębie bagietką z Tesco.
- Hej, Valerie. Bardzo stęskniliśmy się za tobą - powiedziała mama
- Hej. Ja też się za wami stęskniłam - skłamałam i zmusiłam się do uśmiechu
- Jak się czujesz? - zapytał ojciec
- W porządku
- Poznałaś tutaj już kogoś? - zapytała mama
Ehe, bez jaj, kogoś leżącego tydzień w szpitalu nie pyta się na progu kogo poznał.
- Umm.. Właściwie to tak. - powiedziałam - Ma na imię Harry. Jest na Oddziale Terapii Uzależnień Od Alkoholu. Jest bardzo miły i dobrze się dogadujemy. Właśnie niedawno zostaliśmy przyjaciółmi.
- Co!? Jaki Harry? - zapytał zszokowany tata
Harry Potter, kurwa. Musi leczyć się z alkoholizmu, bo przed lotem na miotle pije ćwiartkę Krupniku na odwagę.
I później zarzyguje boisko podczas grania w quidditch.
- Harry Styles - rzekłam
- O Boże...
- Coś nie tak? Znacie go?
Jak każdy, to jebane 1D nawet na Discovery kiedyś wepchali.
- Nie, córciu. Wszystko jest w porządku. Odpoczywaj.
- Kłamiecie! Powiedźcie mi o co chodzi!
- Val, naprawdę nie znamy kogoś, kto nazywa się Harry Styles.
Ja i tak wiedziałam, że kłamią.


Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i rodzice musieli już pójść,a ja odpoczywać.
A właściwie, czemu musi odpoczywać? Na terapii mają trening siłowy z Mariuszem Pudzianowskim?
Nie rozumiałam ich.
Dlaczego tak zareagowali? Coś musiało się wydarzyć.
Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć co się takiego stało?
Harry's P.O.V
Kiedy spokojnie spacerowałem po jednym z korytarzy szpitala, zauważyłem dwie znajome mi twarze. Od razu sobie przypomniałem, że o rodzice mojej małej Val. Szli wkurzeniu w moją stronę. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie poznają. A jednak..
- Ej ty, mały gówniarzu! - krzyknął Ben, ojciec Valerie
- Umm.. Coś nie tak? - zapytałam z grzeczności
Gender jebane.
Tak mu pocisnęli, że zapomniał jakiej jest płci.
- Wszystko! Umawialiśmy się, ze nie włazisz Val ze swoimi brudnymi buciorami w życie!
Po szpitalu chodzi chyba w czyściutkich laczkach, więc nie wiem w czym problem.
A teraz, kurwa dowiadujemy się, że jesteście przyjaciółmi.
- Gówno mnie obchodzi, co myślicie. Zależy mi na Val i nie będę jej tak oszukiwać. Niedługo powiem jej całą prawdę.
- I co? Myślisz, że ci uwierzy? To co stało się jej w życiu jest mało wiarygodne.
- Uwierzy prędzej mi, niż wam!
- Spróbuj tylko ją skrzywdzić, to nie ręczę za siebie. - krzyknął Ben
- Jakby was to obchodziło...
Postanowiłem odejść, to ta rozmowa nie miała sensu. Kierowałem się ku pokoju Val. Po chwili doszedłem do drzwi i otworzyłem je.
Moja księżniczka leżała na łóżku zamyślona. Nawet nie zauważyła jak wszedłem.
- Hej! - krzyknąłem ucieszony
- Hej, Harry - podniosła się z łóżka i delikatnie wtuliła się w mój tors
Lubię kiedy Valerie jest blisko, kiedy mnie przytula. Jej dotyk jest moim własnym narkotykiem.
Może od tego też mają Oddział w Szpitalu.
Tak, nazywa się łazienka i Val potrzebuje kąpieli tam, bo od warstwy brudu na niej Harry'emu zaraz serce stanie.
- Jak ci się spało? - zapytałem - Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej, ale miałem terapię.
- Bardzo dobrze. Nigdy tak dobrze nie spałam.
- Val, czy coś się stało?
- Nie. Czemu pytasz?
- Jesteś jakaś zamyślona.
Widzę, że coś cię dręczy. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
- Właściwie to tak - powiedziała - Byli dzisiaj moim rodzice. Opowiadałam im o tobie i bardzo dziwnie zareagowali. Nie wiem o co chodzi. Czy jest coś czego nie wiem?
- Tak, Val. Powiem ci wszystko, ale jak będzie odpowiedni moment, okej? Ja po prostu boję się, że cię stracę.
- Nigdy mnie nie stracisz. - powiedziałam
Jak to nigdy, za 6 dni, jeśli pamięć mnie nie myli.
- Jestem bardzo zmęczona tym dniem.
- Umm.. Dobrze. To ja już pójdę, a ty połóż się i idź spać.
- Nie! Zostań dopóki nie zasnę, proszę!
Valerie delikatnie ułożyłą się na łóżku i powoli zamknęła swoje powieki. Wyglądała tak uroczo, tak idealnie i niewinnie. Patrzyłem na nią i uśmiechałem się pod nosem. Głaskałem ją po jej pięknych brązowych włosach.
Kiedyś było prościej, po prostu chłop babie sukienkę podnosił i wszyscy byli szczęśliwi, a teraz takie rytuały odprawiają, że nawet czytać się o tym nie chce.
Z jednej strony pewno kurwiszcz, z drugiej potrzeba okultystycznych rytuałów i robienia z siebie idioty, żeby dziewka rozłożyła nogi. Taki mamy klimat.
No… Chociaż w sumie to może Woodstock podchodzi pod te rytuały? http://mistrzowie.org/624004/Woodstock-2015
Ale zobacz, proponuje tylko dupę. Albo dziewczyna z zasadami, albo przebrany pedał, liczący, że ktoś się na to nabierze.
W komentarzach jest link do profilu; ładna dupa z twarzy, jak to fachowcy mówią.
Co jeśli, kiedy powiem jej powiem prawdę ona odejdzie? Nie mogę do tego dopuścić. Nie dam jej odejść.
Połam jej nogi, czy coś w tym stylu, zostanie jej czołganie się, ale tak daleko nie spierdoli.
Kiedy Val już zasnęła, podniosłem się i ruszyłem do drzwi.
- Kocham cię, Valerie - szepnąłem i wyszedłem