Giewont

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Giewont wraz z nieodzownym krzyżem

Giewont – jebitna góra za Zakopanem, którą tysiące Januszów i Grażyn upiera się zaliczyć, no bo jak to, na świntą górę z krzyżem nie wejść? Absolutny must see każdego urlopowicza, który zamiast na plaże Majorki trafi do Zakopanego. Jak więc nie wejść? Już Jan Paweł II… itd. Na szczycie Giewontu znajduje się wykuCenzura2.svgsty krzyż i kilka kamulców, na których nie da się usiąść. Zrozpaczeni turyści są rozczarowani brakiem schroniska z piwem i narzekają na górali, którzy nie dbają o ich wygodę. Ci, którzy piwo wnieśli w plecakach, za paskarską cenę sprzedają je spragnionym. A Bozia patrzy na to i nieraz zagrzmi.

Wejście

Aby wejść na Giewont, należy ustawić się w kolejce, najlepiej już o piątej rano. Przed nami będzie szła najpewniej Grażyna w klapkach albo Janusz z wrzeszczącym Brajankiem, któremu przestała działać komórka. Minięcie Janusza nic nie da, bo przed nim dzielnie wspinają się dwie siedemdziesięcioletnie turystki z Niemiec. Problemy zaczynają się wraz z nadejściem durni turni. Grażyny zaczynają narzekać na kamienie wpadające do klapek, a Andżelikom odpadają szpilki i błagają, żeby już zejść. Im bliżej szczytu, tym bardziej rośnie stężenie w powietrzu wyrazów uważanych za nieprzyzwoite. Pojawiają się łańcuchy, z którymi turyści nie wiedzą, co zrobić, złomiarze łapią się za noszone na wszelki wypadek śrubokręty. Jakaś Grażyna zaczyna mdleć, bo kręci się jej w głowie. Pojawiają się pierwsze wątpliwości. Im bliżej szczytu, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: po co, kuCenzura2.svg, wchodzę? Ale jak się zaczęło, to trzeba skończyć; zwłaszcza, że idą ludzie z pensjonatu i później będą się nabijać. Przed samym szczytem pojawia się ochota na skok z główki w przepaść i niektórzy skaczą, przez co są prędzej na dole, a TOPR ma zajęcie.