Gilowscy kierowcy
Gilowscy kierowcy - spechalna kategoria kierowców, jaki jezdzą w Gliwicach. Zazwyczaj dla kierowców miasto Gilowice jest wielki piekarnik, sądząc po dymie, jaki wylatuje z samochódów.
Występowanie
Gilowscy kierowcy występują jako jedyne w żywieckim zadupiu pośród kierowców w Gilowicach. Zawsze swoją nieuwagę usprawiedliwiają ważną przyczyną, jako naprawdę nie jest ważną. Oni po prostu tracą rozum po obejrzeniu jakiegoś kolorowego szyldu i wyprawdowują swoją działalność coś niepodkontrolne im. Często przyspieszają tyle, że ściera im się but.
Stopień zagrożenia
Przebywanie wśród gilowskich kierowców jest niebezpieczny tym, że obywateli miasta i gości chcą spróbować kierować, jak to robią Gilowscy kierowcy. Kiedyś złapano jednego mandatem, jak on zatoczył pętlę w sklepie "Dino". Ponoć porozwalał wszystkie półki i na koniec, specjalnie, zatoczył jeszcze dwie pętle, zjadł kilka bułek i wyleciał przez okno. Złapali kierowca go dwa miesiące później, jak buksował po rynku Gilowic i ścierał bruk i ukarały go dużym mandatem. Obecnie, gilowscy kierowcy też jeżdżą po wariacku i telebotają swój samochód po wybojach, tak że później lądują w pięciometrowej dziurze w jezdni. Przypadek? Nie sądzę. Jeden z kierowców z Gilowic potrafi nawet zrobić tak dużą pętlę, że aż się opony ścierają na granulat. No, na pewno uszczęśliwiłby dzieciaki na szkolnym boisku, trąc im od razu granulat. Jeden z kierowców, alkoholik, wylądował przez piwka w rowie. Musieli go wyciągać 15 godzin, bo okazało się, że ma w oponie kolce pożyczone od jeża. Inny kierowca był podejrzewany o niszczenie wózków sklepowych, bo widziano jak kradł jeden z nich i jechał nim do pracy. Okazało się, że to był jednak jego samochód, jeno przemalowany, żeby bandyci mu go nie ukradli. Bywają i przepisowi, uczciwi kierowcy, którzy podczas jazdy samochodem studiują kodeks drogowy i kodeks karny.