Mortiis
Mortiis grał kiedyś dark ambient, a teraz gra industrial, debile!
- Noob i jego znajomość gatunków.
Mortiis (Haavard Elefsen, Haavard Elfsson, Kostucha, inaczej baba jaga) – leśny skrzat biorący się za coś, czego nie powinien ruszać, a mianowicie za muzykę. Jego kariera zaczęła się na początku lat 90, gdy Ihsahn wraz z Samothem odbywali kontemplacyjny spacer po ponurych, zimowych lasach Norwegii. Na jednym z zakrętów wyskoczył na nich kurduplasty skrzat w pełnym orężu. Ihsahn i Samoth, jak na black metalowców przystało, skopali i powiązali dziada. Po tygodniu spędzonym w zapomnianych lochach, Mortiis w końcu wybłagał u nich pozycję w zespole.
Stylistyka
Od momentu, gdy jego kariera nabrała tempa, Mortiis zaczął stylizować się na przedstawiciela bliżej nieokreślonej rasy. Swoją białą karnację zawdzięcza wypadkowi z czasów dzieciństwa, gdy wkręcił się przypadkiem w tryby lokalnego młyna. Jak na leśnego skrzata przystało, charakteryzuje się długimi, szpiczastymi uszami odziedziczonymi po ojcu – nocnym Elfie z Teldrassila oraz wielkim, szerokim nosie po matce – czarownicy. Nie pytajcie, w jaki sposób się poznali. Nie wiemy tego, ani nie chcemy tego wiedzieć. Dodatkowo, na plecach, Mortiis może poszczycić się czarnymi skrzydłami po wujku nietoperzu ze strony matki. Pochodzenie z biednej, mieszkającej w lesie rodziny podkreślają ciasne, podarte i uślumpane błotem szmaty. Tu i tam obwiesza się black metalowymi akcesoriami, które członkowie Emperora dorzucili mu gratis po odejściu z zespołu.
Kariera solowa
Era 1
Mortiis szybko odszedł z Emperora, ponieważ nie czuł bluesa. Black metalowe rytmy okazały się za głośne dla jego delikatnych, skrzacich uszu. Wyposażony w keyboardzik i magnetofon, wyrzucony został w plastikowym worku na środku lasu. Powróciwszy tam, skąd przybył, oddał się swojej nowej pasji, nagrywaniu. Jego pierwsze trzy dema nagrane zostały w formacie MIDI. Melodie nawiązywały do wielkich zamków, dzielnych rycerzy, świata fantasy oraz oczywiście lasu, co nie byłoby tak oczywiste do ustalenia, gdyby nie sugerujące tematykę zdjęcia promocyjne. Podczas gdy sam autor myślał, że jest to muzyka neoklasyczna, tak naprawdę były to jedynie dzwonki polifoniczne. Fani również nie pozostawali w tyle ze swoim rozeznaniem, nazywając twórczość Mortiisa dark ambientem. Z czasem, jego muzyka stawała się coraz bardziej złożona, do tego stopnia, że zawierała jakość, a liczba używanych linii instrumentalnych przekroczyła 5. Pojawiły się również efekty, a w jeszcze późniejszych utworach nawet chórek i sample. Całość coraz bardziej przypominała muzykę oraz nabrała symfonicznego wydźwięku. Możliwy wpływ na poprawę jakości mógł mieć więzienny album Burzum, na którym Varg Vikernes pokazał wszystkim raczkującym ciotom jak się gra na syntezatorach!
Era 2
Mortiis nie zdążył jednak wykształcić się na tyle, żeby jego neoklasyczne kawałki zagościły na soundtracku do Władcy Pierścieni, a w ostateczności do Age of Empires. Druga „era” składała się wyłącznie z jednego albumu, na którym Pan Śmierć zmienił stylistykę o 180°. Z pseudoklasycznych rytmów przerzucił się na awangardowe disco polo o wąchaniu deszczu. Dla ówczesnych fanów skończyło się to licznymi zawałami, a reszta wylądowała w depresji. Możliwym powodem zmiany stylu, mogło być nauczenie się przez niego ludzkiego języka. Wiązało się to z dodaniem wokalu do utworów. Kawałki te można było puszczać w RMF FM, albo na potańcówkach dla staruszków. W związku z tym, album przyjął się najlepiej z dotychczasowych i jest znakiem rozpoznawczym owego, muzykalnego skrzata.
Era 3
Jako, że Mortiis nie chciał być już więcej puszczany na antenie Disco relax, postanowił ponownie zmienić swój styl. Tym razem zmałpował większość stylistyki od Nine Inch Nails oraz kilku nieważnych zespołów EBM. Kupił sobie też nowy syntezator, dzięki czemu pojawiło się więcej elektroniki, a wokale nie brzmiały już tak wesoło jak dotychczas. Teksty traktowały nieco o narkotykach, nieco o pesymistycznej naturze autora, a nawet o twórczości Linkin Parka. Na chwilę obecną nic nie zapowiada ponownej zmiany stylu, choć w przypadku Mortiisa, wypada być gotowym na wszystko. Specjaliści zmuszeni do kolejnej oceny stylu jego muzyki, postanowili dać sobie spokój i iść na wódkę. Fani natomiast, jak to mają w zwyczaju, debatują za pomocą ciężkiej artylerii wahając się pomiędzy cyberpunkiem, industrialem, a nawet EBMem. Zarówno nikt nie ma racji, jak i mają ją wszyscy. Niech żyje demokracja!