Hip-hop
Hip-hop – kultura stworzona przez czarnych i latynoskich gangsta's w latach 70. XX wieku. Składają się na nią rap, DJing, breakdance i graffiti. W Polsce ktokolwiek w szerokich spodniach nosi miano hiphopowca. (rzadziej Skjiejta)
Historia
W latach 70. na Bronksie nie działo się dobrze i nie dzieje się do dziś. Emigranci z Jamajki przywieźli gramofony i dubowe winyle i zaczęli nawijać pod posiadane nagrania. Z początku krzyczeli tylko rzeczy typu „yo”, „come on” i „one, two, three”, potem rozwinęli melorecytację; obecnie zaś, szczególnie na polskich podwórkach, obserwować można powrót do korzeni i rapowania „sieee”, „dalej, dalej” i „raz, dwa, trzy”.
Razem z rapem i DJingiem pojawił się breakdance, który nie wymagał już naprawdę niczego poza podstawowym pakietem opieki medycznej. Wszyscy nosili wtedy wielkie spodnie, działające przy upadkach jak poduszki powietrzne. Do tego podłączyło się nowoczesne graffiti wymyślone dekadę wcześniej i pierwsi hiphopowcy mieli już co oglądać, czego słuchać i co łamać sobie w trzech miejscach.
Elementy hip-hopu
- Rap – można gadać długo i bez sensu, ale – szczególnie na wolnym – nie wypada przerwać słowotoku. Zalecana jest wada wymowy, gigantyczne problemy z emisją głosu, szczękościsk lub niedomykanie ust oraz pomijanie połowy spółgłosek.
- DJing – DJ hiphopowy ma niewiele do roboty, jeżeli jeździ z raperem lub trzema, bo ma gotowe podkłady, ale jeżeli zaczyna interesować się turntablizmem, to robota pali mu się w rękach, a żeby nie stracić kroci na płyty, skreczuje na starych bajkach.
- Breakdance – zwichnij sobie nadgarstek już dziś! B-boye i fly-girls ćwiczą, aby zrobić podwójny mostek, złapać się przez plecy za kostkę lub do poczciwego tańca robota dodać element gangsta motherfuckerskich pogróżek wobec przeciwników.
- Graffiti – można malować graffiti na legalu, ale większość osiedlowych ekip robi to na zasadzie „zataguj się na klatówie” i w długą. Można też chodzić na pociągi i uciekać przed sokistami.