Konstantin Sokolenko

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Oj, dajcie już spokój. Kostek skacze dla zabawy, a wy mu dokuczacie

Miły kibic skoków narciarskich o Sokolence

(…)to co prezentuje Sokolenko czy Korolew to nie jest żenada. To już jest patologia i to straszna.

Nieco mniej miły kibic skoków narciarskich o Sokolence

Sokolenko, my love <3

Typowa kibicka skoków narciarskich o Kostku

Konstantin Iwanowicz Sokolenko (ur. 9 listopada 1987 r. w Leninogorsku) – kazachski antyskoczek narciarski dużego kalibru. Były kombinator norweski, ale ostatecznie, z lenistwa, przeszedł do skoków.

Nie mylić z Wesołym Kostkiem, bo szczerze powiedziawszy, biorąc pod uwagę jego występy, to nie wierzymy, aby Kostek był kiedykolwiek Wesoły.

Kariera w kombinacji norweskiej

Kostek z natury zawsze był leniem, więc trochę nie po drodze było mu z bieganiem i skakaniem (zwłaszcza, że można tylko skakać i wciąż być sportowcem). W 2005 rozpoczął swoje starty od zdobycia mistrzostwa Kazachstanu w kombinacji norweskiej. Udało mu się to, gdyż startował sam. Nie ukończył biegu, ale na pocieszenie i tak dostał medal. Ostatecznie dobiegł najdalej. Potem rozpoczęła się jego niezbyt przyjemna przygoda z kombinacją na poziomie międzynarodowym, gdzie na ogół plasował się, zgodnie z oczekiwaniami, pod koniec stawki, jednak jego występy nie wkroczyły jeszcze w fazę totalnej żenady. Udało mu się nawet zapunktować w Letniej Grand Prix (był przedostatni na 29. zawodników). Brawo. Ostatecznie jednak zdecydował się dołączyć do objazdowego cyrku zwanego czasami reprezentacją Kazachstanu w skokach narciarskich.

Kariera w skokach narciarskich

O dziwo, jego pierwszy start w skokach w Pucharze FIS to 4. miejsce… później było 13. w Pucharze Kontynentalnym. Cały świat skoków myślał, że pojawił się kazachski skoczek, który rokował nadzieję, że nie będzie totalną ofermą. O jakże się wtedy mylili. Okazało się, że było to jedynie szczęście nowicjusza a sam Sokolenko, pod wrażeniem swoich pierwszych sukcesów uznał, że jest już na tyle dobry, że nie musi więcej trenować.
I tak zrobił.

Kostek dość starannie dobierał zawody w których startował. Brał udział tylko tam, gdzie startowało stosunkowo mało zawodników. Wszystko po to, aby uniknąć losów m.in. Krystiana Długopolskiego, czyli skoku krótszego niż zajęte miejsce. Dopiero w grudniu 2012 roku w Engelbergu udała mu się sztuka. Skoczył 83 metry zajmując 84. miejsce.

Prawdopodobnie Kostek zdobył w którymś momencie swojego życia Magiczny napój Galów, bowiem pośród dość żenujących wyników na jego liście trafiły się, zupełnie z niczego całkiem przyzwoite. Jednak trzeba było na to czekać aż do lata 2014 roku, które było poprzedzone prawdziwą sportową degrengoladą w czasie której Kostek pokazywał waleczne serce prawdziwego turysty, jeżdżąc tydzień po tygodniu na kolejne i kolejne zawody. A co się zdarzyło latem 2014? Otóż po wypiciu magicznego napoju Kostek zajął dwa razy ósme miejsce w Kontynentalu we Frenstacie i nie, nie startowało ośmiu zawodników. Następnie u siebie, w Ałmaty w Letniej Grand Prix dwa razy wskoczył do 30-tki (OK, tutaj startowało ich ok. 30-tu) i w ten sposób zapewnił sobie dożywotnie prawo startu w Pucharze Świata (i na mamutach). Kostek był wniebowzięty. Teraz nie tylko nie musiał trenować, ale mógł odstawić magiczny napój (wiadomo, że jego nadmiar szkodzi). Od tego momentu Kostek mógł się skupić wyłącznie na startach, podróżach i zabijaniu wolnego czasu.

Nie jest bowiem powszechnie znanym fakt, że kazachscy skoczkowie dostają pokaźne zasiłki kiedy startują, a Kostek jest w dobrej komitywie z trenerami i ci zawsze chętnie wystawią go w zawodach.

Po lecie 2014 roku

I wtedy rozpoczęła się jazda Sokolenki bez trzymanki, bez hamulców, prosto w dół.

Kostek postanowił zostać najgorszym skoczkiem narciarskim w historii. Po zdobyciu punktów GP nikt nie mógł już mu zabronić startów w najwyższej lidze skoków. Dzięki patologicznie krótkim skokom kolegów, Kostek szybko okazał się być jednym z niewielu Kazachów z prawem startu w Pucharze Świata, więc niezmordowani kazachscy trenerzy wystawiali go w zawodach. A im częściej go wystawiali tym gorzej skakał. Ponieważ wiedział, że nie będzie w stanie skakać przyzwoicie (z powodu braku treningów), postanowił startować według zasady „Odwróć tabelę, Sokolenko na czele”. I był w tym naprawdę dobry. Czasami „wyprzedzali” go koledzy z kadry, ale Sokolenko, zwłaszcza od sezonu 2016/2017 był wyjątkowo solidny i regularny. Nie udało mu się jednak (i chyba nie uda) skoczyć krócej niż zająć miejsce na poziomie Pucharu Świata, a to ze względu na coraz większe skocznie z coraz przyjemniejszym profilem (na niektórych skoczniach nawet worek ziemniaków skoczyłby 90+ metrów; Sokolenko czasami daje radę skoczyć poniżej 80 metrów), a także stosunkowo niewielką liczbę uczestników tylko okazyjnie przekraczającą 70-ciu, a skoczyć poniżej 70-ciu metrów to w Pucharze Świata można chyba tylko w Lahti, ale Kostek skakał tam zdecydowanie dalej (78 metrów, ale jakimś cudem nie był ostatni).

Trudność w osiągnięciu wyżej opisanego celu nie zraziła jednak Kostka i postanowił osiągać nowe cele. Np. możliwie najwyższa różnica między nim a przedostatnim zawodnikiem. Przykładowo w 2018 roku w Willingen Sokolenko zajął 55. miejsce w kwalifikacjach po skoku na odległość 91,5 metra. Przedostatni Eetu Nousiainen z Finlandii skoczył… 21,5 metra dalej zdobywając 42,3 punktów więcej. Tak wspaniały wynik nie byłby możliwy, gdyby nie kooperacja kolegów z drużyny, którzy do Willingen po prostu nie pojechali. Kostek był tam jedynym Kazachem. Szczęśliwie dla Sokolenki, w czasie tego samego weekendu odwołano kwalifikacje do drugiego konkursu i mógł wystąpić w konkursie głównym, gdzie spisał się po prostu bajecznie skacząc 87 metrów (na HS145), zdobywając 5,3 punktu, tracąc do przedostatniego Japończyka Naito 59,1 punktu (i 26,5 metra). Jest to największa różnica między ostatnim a przedostatnim zawodnikiem w historii Pucharu Świata.

Trzeba jednak zauważyć, że dominacja Sokolenki wśród antyskoczków stoi pod znakiem zapytania, bowiem pojawiają się coraz gorsi skoczkowie, przede wszystkim z Turcji, Finlandii i Czech. Już nie tak łatwo zająć w kwalifikacjach ostatnie miejsce.

Asian Games are the Poor man's Olympic Games

Sokolenko, podobnie jak Aleksiej Korolew dostał medal Igrzysk Azjatyckich za drugie miejsce w konkursie drużynowym, tyle że było to w Sapporo – wyjątkowo daleko za marginalną japońską młodzieżą i trochę przed pozostałościami koreańskiej Żelaznej Trójki a także kilometry przed chińskimi turystami.

Jeśli dobrze się zastanowić to Kazachowie i Sokolenko byliby bez szans w długotrwałym boju z Chińczykami o ostatnie miejsce, ale ci ostatni na szczęście dla Kazachów prawie w ogóle nie startują.

Ciekawostką jest, że Kostek lubi sobie czasem wystartować w Lotos Cupie, czyli polskich zawodach dla dzieci i seniorów-miernot. W stawce rzadko przekraczającej 10-ciu zawodników, Kostek nie dał rady jeszcze stanąć na podium, ale jednocześnie nie był w stanie zająć ostatniego miejsca, wszak rywalizował m.in. z emerytowanym już Łukaszem Rutkowskim, który po zakończeniu kariery postanowił zostać krajowym nielotem, bo rzekomo nie nadawał się na przedskoczka.

Statystyki i ciekawostki

  • Osobisty antyrekord na mamucie: 110 metrów na największym mamucie w Vikersund HS225. Co ciekawe, jego kolega z kadry, Karpienko dzierży tam antyrekord Kazachstanu – całe 92 metry, ale Kostek planuje odebrać mu ten tytuł.
  • Rekord życiowy: 165 metrów w Planicy (zagapił się na progu i przypadkiem dobrze się wybił).
  • Skok krótszy niż zajęte miejsce: zaliczone – Engelberg, 2012, CoC 83 metry, 84. miejsce.
  • Najniższe miejsce w zawodach: 84., Engelberg
  • Największa różnica do przedostatniego zawodnika: 59,1 pkt., Willingen 2018, PŚ
  • Sportowy idol: Eddie „Orzeł”
  • Ulubiona skocznia: Zakopianka
  • Ulubiona piosenka: I believe I can fly
  • Ulubiona książka: Lot nad kukułczym gniazdem
  • Ulubiony film: Terror w przestworzach
  • Ulubiony serial: Gravity Falls
  • Ulubiony cytat: Moment, w którym zwątpisz, że możesz latać, może na zawsze cię przed tym powstrzymaćJ.M. Barrie, Piotruś Pan