Kolizja drogowa
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Kolizja drogowa (wypadek samochodowy) – dość łatwa sztuka utrudnienia jazdy nie tylko sobie ale i innym uczestnikom ruchu.
Wytłumaczenia
Gdy się już stało, co miało stać i widzisz, że spowodowałeś wypadek, musisz umieć sprytnie się wymigać. Poniżej kilka porad, wielokrotnie sprawdzonych i powszechnie znanych.
- Byłem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy kiedy go stuknąłem.
- Przechodzień nie miał żadnego pomysłu którędy uciekać, więc go przejechałem.
- Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.
- Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął.
- Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.
- Jechałem do lekarza z chorym kręgosłupem, kiedy wypadł mi dysk, powodując wypadek.
- Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.
- Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.
- Pośrednią przyczyną wypadku był mały człowieczek w małym samochodzie z dużą buzią.
- Zdałem sobie sprawę, że może być nieciekawie. Golf jedzie nam w maskę. Spojrzałem na zegarek – była 7:05.
- Wracając do domu skręciłem omyłkowo we wjazd do innego domu i uderzyłem w drzewo, którego u mnie w tym miejscu nie ma.
- W szybkim tempie zbliżał się do mnie słup telegraficzny. Zaczęłam jechać zygzakiem, ale i tak słup trafił mnie, uszkadzając chłodnicę.
- Mój samochód uderzył w ogrodzenie, przekoziołkował i wyrżnął w drzewo. Wtedy straciłem panowanie nad kierownicą.
- Jeszcze zanim na niego najechałem, byłem czemuś przekonany, że ten staruszek nie dotrze na drugą stronę ulicy.
- Zobaczyłem smutną twarz z wolna przelatującą przed przednią szybą, a potem ten pan gruchnął na dach mojego samochodu.
- Ten chłopak na drodze był jednocześnie wszędzie i nigdzie. Musiałem wiele razy skręcać, zanim w niego trafiłem.
- Niewidzialny pojazd pojawił się znikąd, zderzył się ze mną i zniknął bez śladu.
- Przejeździłem 40 lat i ze zmęczenia zasnąłem za kierownicą.
- Z początku powiedziałem policji, że nic mi się nie stało, ale jak zdjąłem kapelusz, zobaczyłem, że mam wgniecioną czaszkę.
- Na skrzyżowaniu niespodziewanie dostałem ataku daltonizmu.
- Moje auto jechało normalnie prosto przed siebie, co na zakręcie zazwyczaj doprowadza do opuszczenia szosy.
- Zjechałem stromą uliczką do tyłu, przewróciłem murek i uszkodziłem pawilon. Nie mogłem sobie po prostu przypomnieć, gdzie jest pedał hamulca.
- Jakiś pieszy nagle zszedł z chodnika i bez słowa zniknął pod moim samochodem.