II Rzeczpospolita

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 07:20, 2 gru 2008 autorstwa Przejechana ryba (dyskusja • edycje) (Jest polinkowane, jedno półpauza, a foto się może później jakieś znajdzie)

II Rzeczpospolita (ur. 11.11.1918, zm. 18.09.1939) – niesprywatyzowany podmiot polityczny zajmujący się w dwudziestoleciu międzywojennym powstaniami, wojnami, korupcją, napadaniu na sąsiadów, kradzieżą, korupcją, żydożerstwem, przewrotami wojskowymi i robieniem złej miny do jeszcze gorszej gry.

Powstanie

Kaiser i Car uznali, że brakuje im mięsa armatniego, a że w Polsce było jeszcze dużo zdrowych mężczyzn, skierowali swoje oczy na to zadupie, gdzie karoce giną. Żeby wywabić tych, co aby nie iść na tą bezsensowną rzeź udawali kobiety lub dzieci, ogłosili niepodległość państwa polskiego. Zapomnieli przy tym o paru drobiazgach, jak np. granice, konstytucja, suwerenność, ale na litość boską, wojna trwała.

Polacy jak to Polacy - jeden do Sasa, drugi do Lasa. Tym razem wybór był jakby wybierać, czy zachorować na dżumę, czy cholerę. Podzielili się, ale Józef Piłsudski, ex-terrorysta z Milanowa, miał szczwany plan. Założył trochę woja, pozwolił uwięzić się w Magdeburgu, a następnie przejechał się i wszędzie, gdzie się pojawił, buty mu pastowano i całowano w owłosione stopy. Nawet Poznań i Kraków okazały się grzeczne i nikt Józefowi spod Warszawy samochodu nie porysował, legioniście jednemu.

Wojny

Stan wojny mieliśmy w praktyce z Niemcami, Rosją Bolszewicką, Litwą i Czechosłowacją, co oznacza, że tylko na 30 kilometrach granic z Łotwą i Rumunią mogło bez przeszkód kwitnąć przemyt i rozwijać się paserstwo z prostytucją. Ale od początku.

Polak nie byłby sobą, gdyby nie wojował przeciwko masom ruskich. Entuzjazm początkowo pozwolił Polakom zdobyć Kijów, co nie było dziwne, ponieważ miasto nie było obsadzone i nawet bobtail mógłby ogłosić zdobycie miasta, wjeżdżając tramwajem do centrum z podmiejskiej dzielnicy. Podobnie rzecz miała się z Wilnem. Niestety dla nas, Ruscy pozbierali wreszcie wódkę z monopolowych i ruszyli na "huziaaa" i zatrzymali się dopiero o jeden gruchot haubicą przed naszą stolicą. Bezmyślnie jednak pozwolili się otoczyć przez młodzież liceów i starców i z paniki przestali strzelać i jakoś żeśmy się wywinęli. Znowu odbiliśmy Wilno i mieliśmy szansę podejść pod Moskwę, ale Piłsudski spanikował i z dylematu "czerwoni czy biali" wybrał tych pierwszych, bo jeszcze nie wiedział, na co ich będzie stać, a carat, wiadomo. Jak się 20 lat później okazało - scheiss egal, kto rządzi w Moskwie, my i tak mamy prze****ne.

Inną wojenką były powstania śląskie (3x party) i wielkopolskie (1x party), co prawda, niemoderowane przez polski rząd, ale tych rządów było chyba z sześć, więc ciężko było im rządzić czymś więcej, niż własna sadybą. W każdym bądź razie daliśmy pstryczka w nos Niemcom i to był chyba jedyny raz, kiedy tak skozaczyliśmy.

"Litwo, ojczyzno moja" - rzekł Józiu i mimo, że na karku mieliśmy obronę 1500 km granic, dorzucił jeszcze 200, aby swoje rodzinne strony wepchać nam w mordy. Litwa, posiadająca dwieście ludzi z ochotniczego wojska złożonych z koszykarzy i pięć tankietek do obrony mogła tylko patrzeć, jak Żeligowski zajmuje Wilno i Grodno za pomocą dwóch dywizji, urządza sobie wybory, plebiscyt, no i Litwa Środkowa znowu polska, szkoda jednak, że kosztem 21 stanu wojennego z naszymi niedawnymi braćmi.

Z Czechosłowacją poszło o kawałek jakiegoś górskiego zadupia, więc szkoda mi klawiatury na pisanie o tych pierdołach.


Pokój

O, panie, przeczytaj w dowolnej książce o wydarzeniach w II Rzeczpospolitej. Normalnie to samo, co teraz, tylko wcześniej, no, trochę bardziej weselej. Nie mogąc patrzyć na ten pierdel, serdel, burdel, Józiu zwołał kumpli, zadzwonił do PKP z prośbą o spóźnienia pociągów (musiał prosić?) i z uśmiechem na ustach zajął stolicę i porozstawiał te publiczne szmaty po kątach, rządząc jako szara eminencja z ulicy pokątnej. Dobra, dobra, nie znam Warszawy i tyle. A, założono na ul. Wiejskiej, kurwa jego przemiła mać, największy w dziejach okrąglak i cyrk zarazem, Sejm.

Także od 1926 mieliśmy dyktaturę, chociaż nie proletariatu, tylko wojskową, ale nikt nie zanotował specjalnej różnicy. Potem przyszedł Wielki Kryzys, ale o dziwo społeczeństwo nie zażądało głów, tylko spokojnie głodowało i wydobywało węgiel w biedaszybach. Tylko opozycja pyskowała, więc Józiu kazał pozamykać towarzystwo w luksusowych apartamentach Berezy Kartuskiej, gdzie opozycja miała przemyśleć swoje fochy. Niektórzy w sposób aktywny, jak np. Witos, który czyścił szczoteczką do zębów kible w Berezie. Szkoda, że z Pawlakiem nikt tego nie zrobi, przydałoby się, ale co ja? Aha, dyktatura.

Sojusze i wojsko

Polityka zagraniczna była dosyć dziwna - godziliśmy się z każdym sojuszami 30-letnimi, a jak przyszło co do czego - połowa napadła, druga połowa nas olała. Smutne, kurwa, jeszcze Polska nie zginęła, a może jednak. Piłsudski umarł 4 lata przed wojną, a podczas niej wygraliśmy tylko jedną bitwę, bo durni Niemcy nie zbombardowali linii kolejowych dla pociągu pancernego. Resztę przejebaliśmy spektakularnie, a zwrot "żyletowanie złomu" nabrało nowego znaczenia, gdy polska kawaleria atakowała niemieckie pułki pancerne.

Gospodarka

Rozbudowano wioskę rybacką Gdynię, żeby więcej nie była pośmiewiskiem i miała więcej hoolsów do szlachtowania tych z Gdańska. Był jeszcze jakiś CEP COP, ale żeby polska gospodarka coś w ogóle teges, to potrzeba było z 40 takich inwestycji, a nie bądźmy śmieszni, z pustego to i Salomon nie wycharczy.

Podsumowanie

To samo, co III Rzeczypospolita, ale kurwa mać, brakuje nam Józia, który kazałby Lepperowi czy Pawlakowi grabić ogrody łazienkowskie grzebyczkiem dla niemowlaków, a Kaczyńskim pucować szyby Belwederu językiem. Nie przesadzam.