II Rzeczpospolita
II Rzeczpospolita (ur. 11 listopada 1918, zm. 18 września 1939) – niesprywatyzowany podmiot polityczny zajmujący się w dwudziestoleciu międzywojennym powstaniami, wojnami, korupcją, napadaniu na sąsiadów, kradzieżą, korupcją, żydożerstwem, przewrotami wojskowymi i robieniem złej miny do jeszcze gorszej gry.
Powstanie
Kaiser i Car po rzeziach gorlickich zauważyli, że brakowało już mięsa armatniego na front [[Pierwsza Wojna Światowa|tej bezsensownej rzezi], a że w Polsce było jeszcze dużo zdrowych mężczyzn, skierowali swoje oczy na ten rejon, gdzie diabeł mówi dobranoc. Aby wywabić tych, którzy udawali dzieci, kobiety lub inwalidów, ogłosili powstanie Państwa Polskiego. Zapomnieli przy tym o granicach, ustroju, niezależności, ale kto by w trakcie wojny przejmował się podobnymi duperelami.
A Polacy jak to Polacy - jeden do Sasa, drugi do Na szczęście ex-socjalista i ex-terrorysta z Sulejówka, Józef Piłsudski, miał szczwany plan. Skrzyknął trochę luda, pozwolił uwięzić się w Magdeburgu, a następnie przejechał się i tu i tam po Polsce. Gdzie się pojawił, pastowano mu buty i wyzwalano kraj. Nawet Poznań i Kraków okazały się grzeczne i nikt legioniście samochodu nie porysował.
Wojny
Stan wojny mieliśmy w praktyce z Niemcami, Rosją Bolszewicką, Litwą i Czechosłowacją, co oznacza, że tylko na 30 kilometrach granic z Łotwą i Rumunią mogło bez przeszkód kwitnąć przemyt i rozwijać się paserstwo z prostytucją. Ale od początku.
Lej Ruska
Polak nie byłby sobą, gdyby entuzjastycznie nie wojował przeciwko masom ruskich. Zapał początkowo doprowadził Polaków do Kijowa, gdzie ogłoszono zdobycie stolicy Ukrainy. Tak naprawdę to miasto nie było obsadzone i nawet bobtail mógłby ogłosić zdobycie miasta, wjeżdżając podmiejskim tramwajem do centrum miasta. Podobnie działo się w Wilnie.
Niestety, Ruscy pozbierali wódkę z monopolowych i ruszyli przemyślaną taktyką (na „suka mlad, na huziaaa!”) i zatrzymali się dopiero o jeden gruchot haubicą przed naszą stolicą. Bezmyślnie jednak pozwolili się otoczyć przez młodzież liceów i starców i z paniki przestali strzelać i jakoś żeśmy się wywinęli. Znowu odbiliśmy Wilno i mieliśmy szansę podejść pod Moskwę, ale Piłsudski spanikował i z dylematu "czerwoni czy biali" wybrał tych pierwszych, bo jeszcze nie wiedział, na co ich będzie stać, a carat, wiadomo. Jak się 20 lat później okazało - scheiss egal, kto rządzi w Moskwie, my i tak mamy prze****ne.
Lej Niemca
Inną wojenką były powstania śląskie (3x party) i wielkopolskie (1x party), co prawda, niemoderowane przez polski rząd, ale tych rządów było chyba z sześć, więc ciężko było im rządzić czymś więcej, niż własna sadybą. W każdym bądź razie daliśmy pstryczka w nos Niemcom i to był jedyny raz, kiedy tak zakozaczyliśmy.
Lej... Litwina?
"Litwo, ojczyzno moja" - rzekł Józiu i mimo, że na karku mieliśmy obronę 1500 km granic, dorzucił jeszcze 200, aby swoje rodzinne strony wepchać nam w mordy. Litwini, posiadający wojsko w postaci pięciu korpusów koszykarzy i pięć tankietek mogli się tylko przyglądać, jak Żeligowski zajmuje Wilno i Grodno za pomocą dwóch dywizji, urządza sobie wybory, plebiscyt, no i Litwa Środkowa znowu polska, szkoda jednak, że kosztem 21-letniego stanu wojennego z naszymi niedawnymi braćmi.
Lej wszystkich
Z Czechosłowacją poszło o kawałek jakiegoś zadupia, więc szkoda gadać. Co do UPA – czyścili nam klasy polityczne, ale ludzie ich wtedy nie lubili, w odwecie palono ukraińskie wioski. Nazywano to „pacyfikacją”. Głupie słowo zważywszy na to, że tłumaczy się je na „uspokajać”, a znaczy coś zupełnie przeciwnego.
Pokój
Na ul. Wiejskiej, kurwa jego przemiła mać, największy w dziejach okrąglak i cyrk zarazem, Sejm. Piłsudski odmówił urzędu prezydenta, i chyba dobrze zrobił, bo taki np. Narutowicz nie odmówił i dostał ołowiem w potylicę.
O, panie, o tym to przeczytaj w dowolnej książce o wydarzeniach w II Rzeczpospolitej. Normalnie to samo, co teraz, tylko wcześniej, no, trochę bardziej weselej. Nie mogąc patrzyć na ten pierdel, serdel, burdel, Józiu P. zwołał kumpli i z uśmiechem na ustach zajął stolicę i porozstawiał te publiczne szmaty po kątach, rządząc jako szara eminencja. Sam Józiu utrzymywał, że wygrał wojnę dzięki strajkom kolejarzy z PKP, dzięki którym dowożące wojska rządowe pociągi spóźniały się średnio co pięć dni. Na cześć tego wydarzenia spóźnienia w PKP stały się niejako tradycją aż po dziś dzień.
Więc od 1926 mieliśmy dyktaturę, chociaż nie proletariatu, za to wojskową, ale nikt nie zanotował różnicy. Potem przyszedł Wielki Kryzys, ale o dziwo społeczeństwo nie zażądało głów polityków, tylko spokojnie głodowało i wydobywało węgiel w biedaszybach. Pyskowała tylko opozycja, więc Józiu kazał pozamykać ją w luksusowych apartamentach Berezy Kartuskiej, gdzie każdy z osobna miał przemyśleć swoje fochy życie, często w sposób aktywny, jak np. Witos, który czyścił szczoteczką do zębów kible w Berezie. Szkoda, że takiego Pawlaka to nie spotka...
Sojusze i wojsko
Polityka zagraniczna II RP wyglądała tak: Godziliśmy się z każdym sojuszami 30-letnimi, a jak przyszło co do czego - połowa napadła, druga połowa nas olała. Smutne, kurwa, jeszcze Polska nie zginęła, a może jednak. Piłsudski umarł 4 lata przed wojną, a podczas niej wygraliśmy tylko jedną bitwę, bo durni Niemcy nie zbombardowali linii kolejowych dla pociągu pancernego. Resztę przejebaliśmy spektakularnie, a zwrot "żyletowanie złomu" nabrało nowego znaczenia, gdy polska kawaleria atakowała niemieckie pułki pancerne.
Gospodarka
Rozbudowano wioskę rybacką Gdynię, żeby więcej nie była pośmiewiskiem i miała więcej hoolsów do szlachtowania tych z Gdańska. Był jeszcze jakiś CEP COP, ale żeby polska gospodarka coś w ogóle teges, to potrzeba było z 40 takich inwestycji, a nie bądźmy śmieszni, z pustego to i Salomon nie wycharczy.
Głównym problemem było zjednoczenie trzech kompletnie różnie rozwiniętych obszarów - najbardziej rozwinięta była Wielkopolska, ale był to teren rolniczy. Przemysł znajdował się na terenie Kongresówki, ale tu z kolei poziom i standardy produkcji, powiedzmy to łagodnie, odbiegały od jakichkolwiek norm. W Galicji był tylko Kraków, Lwów, ropa i wiejska ludność zjadająca się nawzajem.
Podsumowanie
To samo, co III Rzeczypospolita, ale nam brakuje takiego Józia P., który kazałby Lepperowi czy Pawlakowi grabić ogrody łazienkowskie grzebyczkiem dla niemowlaków, a Kaczyńskim pucować szyby Belwederu językiem. Nieprawdaż?