Depresyjny black metal

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 21:16, 17 cze 2009 autorstwa Terrapodian (dyskusja • edycje) (o depressive)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Aaaarrr! Iiiiiiiiii! Pipipipiiiiii! Kwiiiiiiiiik! Łe he he he... Kwiiiiiiik! Daj łit miiiiiiiii!

Fragment piosenki DSBM

Depressive black metal, Suicidal black metal, DSBM – ekstremalna odmiana black metalu, która łączy w sobie zarówno metal jak i naleciałości subkultury emo. Poskutkowało to stworzeniem zespołów grających ostrą muzykę, aby ukazywać ciemną stronę ludzkiej psychiki oraz okrucieństwo świata poprzez płacze czy skowyty. Ma kilka charakterystycznych cech.

Warstwa muzyczna

Pod względem kompozycji utworów przypomina te wolniejsze songi black metalowe, zapętlone trzy razy i przytłumione. Słaba jakość to czasami efekt funduszy - których zwykle muzycy nie posiadają, albo nagrywaniem kawałków w opuszczonych halach fabrycznych. Co bardziej awangardowe zespoły używają instrumentów innych niż gitara i perkusja, a nawet przerabiają piosenki we Fruity Loopie. Pod względem warsztatu przeciętny utwór przypomina napierdalankę z jękami lub coś pomiędzy wiertarką a sokowirówką z jękami. Niekiedy wychodzi coś naprawdę dobrego, ale większość odbiorców nie zwraca uwagi na muzykę, tylko cięcie się brzytwami po ciele.

Charakterystyczny jest wokal, który składa się w większości z jęków, krzyków, bełkotu i charczenia. Można wyznaczyć kilka odmian;

  • Zarzynana świnia - Kwiiiiiiiiiiiiiik!
  • Zarzynana nastolatka - Breeeeeeak myyyyyy neeeeeeeeck!
  • Rozdeptywana mysz - Iiiiiiiiiiiiiii!
  • Pijana, zarzynana nastolatka - Faaaaaaaarvaaaaaaal!
  • Pijany, bity po pysku, wokalista black metalowy - Mitt Oppnaaaaa Ooooogaaaaa!
  • Duszony, zarzynany wokalista - Ghhhhhhh... Gyhhhhh... Gggg...

Poza tym pojawiają się liczne urozmaicenia jak np. płacze, wrzaski, gulgotanie itp.

Warstwa liryczna

Depressive black metal traktuje o śmierci, samookaleczeniu, masowej zagładzie, autoagresji, depresji, szaleństwie, schizofrenii, samobójstwie, zgniliźnie, chorobach, nihilizmie i bezsensie istnienia. Widać z ich strony pewien brak oryginalności, jednak nie przejmują się tym. Im zależy jedynie, aby ludzie się zabijali do muzyki. Lasy z tego nie ma.

Muzycy i otoczka

Aby grać DSBM należy być chorym psychicznie, co jest wśród muzyków często praktykowane. Niektórych nie powinno się wypuszczać na koncerty, a pomimo tego jeżdżą i mają się dobrze. W przeciwieństwie do black metalowców, nie stosują zbyt często corpse paintu, za to do zdjęć pozują w wannach pełnych krwi, ściśle obandażowani i ze sztucznymi bliznami, które bohatersko eksponują. Niestety nie zawsze są one sztuczne - niektórzy muzycy za bardzo wczuwają się w rolę piewców autodestrukcji. Mają różne ruchy sceniczne. Dla Kvarfortha z zespołu Shining jest to tarzanie się po scenie, a w przypadku Nattramna z Silencera to rozbijanie siekierą głów dziewczynkom bawiącym się w piaskownicy. Właśnie on skończył w szpitalu psychiatrycznym, gdzie mili lekarze w fartuchach wzięli pod opiekę tego długowłosego grubaska. Co ciekawe podczas nagrywania utworów, podobno sam się kaleczył, żeby jęki brzmiały bardziej realnie.

Zarówno nazwy zespołów, jak i tytuły ich piosenek, czy wygląd loga, nie pozwalają zapomnieć o tematyce kapeli. Dlatego mamy np. Happy Days, Lifelover, Thy Light, Mrak, ColdWorld, Nocturnal Depression czy Hypothermia. W logach umieszczane są szubienice, otwarte żyły oraz żyletki - są to odpowiedniki black metalowych pentagramów i odwróconych krzyży.

Fani DSBM to ekstremalna wersja emo. O ile ci drudzy udają, to prawdziwi DSBM-owcy tną się naprawdę, rzucają z budynków, wpadają po samochody, mają konto premium na goregasmie, gdzie wrzucają zdjęcia efektownie zabitych ludzi i oceniają je. Zespoły depressive metalowe prześcigają się w statystykach, pod wpływem czyjej muzyki popełniło samobójstwo więcej osób. Istnieje powiedzenie, że żywy fan DSBM, to kiepski fan.