NonNews:Szwedzkie masło na koniec MŚ
16 maja 2011
Witamy na obszernej szczerej relacji z Mistrzostw Świata w hokeju anno domini 2011! Mamy dla was szereg zestawień i pokrótki opis tego, co na opis względem Nonredaktorów zasługuje.
29 kwietnia (wybitnie zimowo, nie?), niedaleko, bo na Słowacji rozpoczęły się te rozgrywki, zwane MŚ Elity. Oczywiście od dobrych paru lat nie ma tam Polaków, rzecz to jasna i pewna. Nieprędko się zanosi zresztą na zmiany. Pierwsi na lodowisko w Bratysławie wyjechała niezła kosa, bo zagrały ekipy ZSRR i III Rzeszy. I o dziwo, Niemcom udało się dwakroć wturlać krążek do bramki, a Rosjanom nie. Popisał się ten młodzieniak Endras, utrapienie na poprzednich MŚ. Nie ma co, blado wygląda porażka Rusków, mających tych Afinogenów i Kowalczuków z ekipą, która nie ma choćby jednego zawodnika z NHL. To znaczy ma, ale Marco Sturm z Capitalsów jest zbyt zajęty zdobywaniemfrajerskim odpadaniem z Pucharu Stanleya. W drugim meczu nic ciekawego, bo Słowacja, naszpikowany gwiazdami gospodarz w cienkim stylu pokonał słabiutkich Słoweńców 3:1. Ciekawie było w następnej kolejce, bo szkopowie zrobili z gospodarzy do początku 3. tercji kisiel, wygrywając 4:0. Po trzeciej tercji i napieprzaniu przez Słowaków a to w Endrasa, a to w pleksę skończyło się na 3:4 i kapitalnie zmarnowanej przewagi 5 na 3 przez poprzeczkę Gaborika. Ostatnia kolejka to kolejna porażka Słowaków, tym razem 3:4 dostali z Rosjanami, a Niemcy musieli ładować Słoweńcom karne, co i tak nie zmienia faktu, że grupę A wygrali.
W grupie B Kanada planowo, spacerkiem przeszła Białoruś 4:1 i Francję 9:1. Oj, nie popisał się Cristobal Huet, który tyle lat bronił w świętej kanadyjskiej drużynie z Montrealu. Popisał się za to z Białorusią w meczu o to, kto będzie grał o 1/4, a kto o utrzymanie, wypadło na drużynę „wschodzących gwiazd” z Grabowskim na czele. Łukaszenka nie będzie zadowolony. Druga w grupie Szwajcaria jak zawsze, próbują grac z finezją, a wychodzi nuda. W meczu z Francją to Vauclairowi i Plussowi na lodowisku obszernie się ziewało. Ale Kanadę nieźle postraszyli, hehe. Nikt nie kibicował Szwajcarom z chwilą, gdy na lód wyjechali Philippe Furrer i Mathias Bieber. Taka ciekwaostka. Skład Kanady oczywiście przeciętny, najlepsi jeszcze grają przecież playoffy NHL. To powinni jakoś rozdzielić.
A w grupie C to się działo. Zaczęło się od rozpieprzenia przez US Team drużyny Austrii 5:1. U bukmachera nie było za to wielkich kokosów. A w drugim meczu na pewno wiele hazardzistów rozerwało telewizory na strzępy, bowiem Norwegia, wiecznie słaba skandynawska reprezentacja pokonała jednych z faworytów i późniejszych wicemistrzów, Szwedów, 5:4! Po karnych, ale pokonała. Pierwszy raz w historii meczów tych ekip na MŚ. To dopiero jazda. To był ten dzień, w którym wszystko wychodzi – mówił rozentumazj... rozentuzjajzmo... ucieszony Mathis Olimb, strzelec ostatniego karnego. No, nie wszystko, przecież pierwszą tercję wygrali Szwedzi 3:1. Tym większy szacunek dla Norwegów, ktorzy za swą największa gwiazdę uważają Holosa, obrońcę z Colorado Avalanche, które dłuuugo było w tym sezonie najsłabszą ekipą NHL. W następnych dwóch meczach Szwedzi sobie odbili, zwłaszcza na USA, rozbijając ich 6:2. Norwegowie tak długo świętowali mecz ze Szwecją, że procenty udzialały im się jeszcze w drugim meczu z Amerykanami – po dwóch tercjach wygrywali 2:0! W trzeciej uszło powietrze, wpadły dwie niezbyt ładne bramki, a potem dwa głupie powerplaye dla USA i skończyło się na 4:2. Norwegia poprawiła sobie humory wygraną z Austrią 5:0. Ci to się popisali. Czwarta liga w Europie, jasne...
W grupie D Czesi, miłościwie nam panujący mistrzowie świata nie odstrzelili takiej fuszery jak Słowacja i zdominowali grupę. 4:2 z Łotwą, 6:0 z Danią i ledwo wyrwane zwycięstwo z Finami 2:1. Gdyby nie 39-letni Jaromir Jagr, nie daliby rady, bo wręcz on jeden robił i za trzech Czechów. Pozostałe spotkania do przewidzenia, warte odnotowania jest starcie Łotwy z Danią o wyjście do drugiej rundy grupowej. Oj, sypała się kara za karą. Nawet za takie durnoty, jak Too many players on the ice. Hmmm... Łotysz, który strzelił gola na 1:1 nazywa się Cipulis, bardzo wyszukanie.
Zanim przejdziemy do ciekawszych drużyn, skupmy się na grupie spadkowej. Wiem, że to nudne, ale ludzie chcą wiedzieć. A dokładnie to Białorusinom dotarł list od Łukaszenki, chyba niezbyt pochlebny, bo się zmobilizowali i pokonali Austriaków 7:2 i Słowenię 7:1. Z Łotwą przerąbali, ale minimalnie, 3:6. I znów ten Cipulis... Nie, on musi trafić do polskiej ligi. A że Łotwie po wtopie 5:2 ze Słowenią nie było ciężko pokonać totalnie antygalaktikos Austrii, to oni wraz z Białorusią zostali w elicie. Austrii i Słowenii mówimy papa. pierwsze podsumowanie:
- Białoruś – jak na jedyny sport zespołowy, w którym są zaliczani do najlepszych to wypadli marnie.
Strzelić 7 goli Austrii to i Polska by potrafiła. - Łotwa – to nie hokeiści na miarę Irbego czy Ozolnisha. Chociaż, Pujats czy Cipulis jeszcze się nadadzą na rezerwę AHL. Z pewnością nie goalie Masalskis, pusczający gola na 10 sekund przed końcem meczu.
- Słowenia – team rozpracowany doskonale. Potwierdziło się, że to nowicjusz w Elicie.
- Austria – Niemcy po mistrzostwach przestali się do nich przyznawać.
A Polska?
A nasze orły, których skład znowu opierał się na zawodnikach z Cracovii, dały delikatnie mówiąc dupy. Ze względu na kombinacje z systemem rozgrywek, tym razem spadała nie ostatnia drużyna, a trzy ostatnie. Choć zaczęło się nieźle, bo ograliśmy tak wybitne hokejowe potęgi jak Litwa czy Estonia, to potem Ukraina z Kazachstanem opykały naszych w zasadzie bez walki (bo co, mamy walczyć z Ponikarowskim czy Antropowem grającymi w NHL? No way!), a w meczu o życie na własne życzenie ograły nas fajfokloki zakichane. Tym samym wyniknęła wielka smuta i komentarze w stylu „Dupa! Dupa! Dupa!”, bo – cytujac eksperta z TVP – osiągnęliśmy hokejowe dno. No tak. W przyszłym roku będziemy grać z takimi potęgami, jak Estonia, Holandia, Australia, Rumunia i Korea Południowa. Typy na gorąco: pewnie Cracovia znowu zdobędzie mistrza, z Estonią przegramy jednym golem, z Holandią – może uda się doprowadzić do dogrywki. Australijczycy, choć lód widują tylko w drinkach, przegrają najwyżej 2:0. Jak Laszkiewicz dopomoże, to te dwie pozostałe ekipy uda się ograć. W przeciwnym razie witaj, czwarta dywizjo. Czytelniku! Zważ na sukcesy polskiej kadry i jak wspaniałe mogą być narodowe rozgrywki hokeja. Czy zasługujemy na grę z Kongiem, Somalią i Kirgistanem? Do Elity, won!
Źródło
- Relacja z IIHF, 16 maja 2011.