Śpiewające fortepiany

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Rudi Schuberth wyjaśnia zasady programu

Już sama czołówka tej produkcji sprawia, że zaczynam dygotać z żenady. Niby zwykły luźny teleturniej z polskimi "gwiazdami", ale postać Rudiego Schubertha budzi we mnie taką niechęć, a wręcz odrazę, że nienawidzę tego telewizyjnego barachła od kiedy sięgam pamięcią

Pewien wykopowicz o Śpiewających fortepianach[1]

A ja lubiłem ten program jak byłem mały

Nostalgiczny idiota o Śpiewających fortepianach

Śpiewające fortepiany – telewizyjny chłam emitowany na TVP w latach 2001–2005 prowadzony przez Rudiego Schubertha. Był to formalnie teleturniej muzyczny, który jednak miał na celu podprogowe promowanie komunizmu, bowiem cechą charakterystyczną był brak nagród oraz subtelne ustawianie wyników, aby możliwie często padał remis.

Zasady i uczestnicy

Nieudolnie śpiewające #januszeshowbiznesu sprawiają, że czuję się jak na stereotypowym rodzinnym spędzie, gdzie każdy ma brzuch, wąsy i 2 promile

Pewien Wykopowicz o doborze uczestników

W programie brały udział dwie drużyny – czarny fortepian (z Januszem Tylmanem) i biały fortepian (z Czesławem Majewskim). Oprócz pianistów w każdej drużynie znajdowało się dwoje pseudo-celebrytów koniecznie z parytetem płci, ale zgodnie z nauką społeczną Kościoła, więc jeden pan i jedna pani w jednej drużynie. Oczywiście jeśli wliczyć pianistów wychodził z tego niezręczny threesome, ale to już inna para kaloszy.

Głównym zadaniem drużyn było odgadywanie piosenek na podstawie słów wyświetlanych na monitorach (odsłaniali je wybierając numery). Niestety, przy odgadywaniu (nawet złym) drużyna musiała jeszcze odśpiewać kawałek danej piosenki. I to niby z pamięci, ale i tak wszyscy wiedzieli, że reżyserzy mówili im jakie piosenki będą użyte (a potem zawodnicy musieli udawać, że zgadują). Wątpliwe emocje pojawiały się tylko przy wybieraniu monitora, bowiem były tam ukryte słowa pułapki, które sprawiały, że drużyna przeciwna przejmowała zagadkę, co było oznajmiane puszczeniem nagrania Rudiego Schubertha mającego niestrawności. Niemniej, położenie pułapek było odpowiednio manipulowane przez samego Rudiego za pomocą pilota, aby doprowadzić wynik do remisu lub możliwie bliskiego wyniku.

W innych rundach uczestnicy musieli dobrać piosenki do rebusów albo odgadnąć piosenki grane przez weselny zespół muzyczny, którego nazwę Rudi Schuberth ciągle i ciągle MALINA KOWALEWSKI BAND wykrzykiwał w każdej rundzie.

Piosenki

Dobór weselnej kapeli do teleturnieju nie był przypadkowy, bowiem repertuar odgadywanych piosenek składał się głównie z tych śpiewanych na weselu i to konkretnie po pijaku, wliczając w to tak nieśmiertelne przeboje jak W murowanej piwnicy czy Szła dzieweczka do laseczka. Niektórych piosenek nikt z widzów nie kojarzył, ale dziwnym trafem uczestnicy znali je na pamięć. Taka subtelna ustawka. Oczywiście w ramach promocji polskiej kultury, piosenki do odgadnięcia były wyłącznie w języku polskim.

Rudi Schuberth

Rola Rudiego Schubertha, wydawałoby się, powinna się sprowadzać do pomocy uczestnikom w śpiewie, jednak nasz pocieszny grubasek ograniczał się głównie do wykrzykiwania wyniku i zapowiadania, że MALINA KOWALEWSKI BAND będzie grać. Ponadto swoimi kocimi ruchami wskazywał na ekrany, które odsłaniały słowa, jeśli uczestnicy akurat „zgadli”.

Oprawa wizualna

Im mniej powiemy o oprawie wizualnej teleturnieju, tym lepiej. Typowa dla początku XXI wieku tandeta – tekturowa scenografia, notesiki z punktami zamiast wyświetlaczy, stare telewizory, drewniana publiczność, weselna kapela i nieogolony były zapaśnik sumo prowadzący program jednak wyjątkowo dobrze się komponowały, współtworząc harmonijny obraz żenady i typowo polskiego szajsu.

Publiczność zgromadzona w studio!

Widownię teleturnieju stanowili głównie statyści zatrudnieni przez TVP, aby robić sztuczny tłum, bowiem nikt przy zdrowych zmysłach nie siedziałby dziesięciu godzin nagrywania jednego odcinka dennego teleturnieju. W efekcie widownia wydawała się dosyć drewniana, ale jednocześnie wyjątkowo pasująca do tego kawałka TVP-owskiej żenady. Publiczność nie miała żadnego wpływu na wynik i przebieg odcinka. Nie było pytania do publiczności ani szansy na wygranie nagrody po złapaniu bielizny rzucanej przez uczestników w widownię po zakończonym odcinku. Czasami jeden z pianistów, z litości, pytał siedzącego za nim widza który numer ekranu wybrać, ale ten na ogół odpowiadał, że gówno go to obchodzi.



Cquote2.svg

[Śpiewające fortepiany to] prawdziwy okręt flagowy marynarki kancerogennej spod bandery TVP. Jeśli kiedyś wykryją u mnie nieuleczalną chorobę, to każę sobie puszczać ten program od świtu do nocy, by się dłużej nie męczyć[2]
Cquote2.svg

Zobacz też

Przypisy