A Saucerful of Secrets

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

A Saucerful of Secrets – druga płyta brytyjskiego zespołu rockowego Pink Floyd. Wydana w hippisowskim roku 1968, jednak Floydzi nie chcieli mieć nic wspólnego z tymi brudasami, stworzyli natomiast coś mhrocznego i gockiego.

Album swoją treścią nie przedstawiał nic poza narkotykowymi wizjami (kosmici, chińskie wiersze, napieprzanie w organy), więc interpretacje tekstów możemy streścić po prostu jako LSD. Jak wiemy, te magiczne pastylki podkręcają za to twórcze wykorzystywanie instrumentów, toteż tutaj jest o czym pisać. Jest to pierwszy album, na którym gra David Gilmour[1], no i cóż… Jest dobry. Inni też podkręcili swoje umiejętności muzyczne, co oczywiście nie oznacza, że da się tego słuchać na trzeźwo.

Tracklista[2][edytuj • edytuj kod]

Let There be More Light[edytuj • edytuj kod]

Czyli niech będzie jaśniej. Generalnie zaczyna się fajowskim riffem na basie, potem członkowie zespołu śpiewają o jakimś… e… powiedzmy, że to jest… niee… Hmm, powiedzmy, że LSD. Mhrok, ciemność i LSD. Ironiczny tytuł, co nie?

Remember a Day[edytuj • edytuj kod]

Po polsku pamiętaj o dniu. Muzycznie trochę łagodniejsza, powiedzmy… w nudnawym klimacie ballady (autor: Richard Wright), a tekst jest o… no tak – LSD.

Set The Control for the Heart of The Sun[edytuj • edytuj kod]

Mhrok. Przy tej piosence goci się uśmiechają. W ogóle, ledwo słychać wokal, choć i tak tekst jest o kwasie (część jest także chińskim wierszem, przełożonym na angielski), więc to znaczenia wielkiego nie ma.

Corporal Clegg[edytuj • edytuj kod]

Z deczka dziwaczne, z szybko zmieniającą się melodyką, i wstawkami okropnie rzępolącej orkiestry, generalnie cała piosenka to kakofonia, a tekst opowiada o drewnonogim żołnierzu, co wrócił z wojny bez medalu…

A Saucerful of Secrets[edytuj • edytuj kod]

Tytułowy utwór. Powstał, kiedy przedstawiciele wytwórni znaleźli Flodyów w jakimś klubie i w stanie ewidentnego spożycia wsadzili do studia, dając im 12 minut na płycie, który mogli wykorzystać dowolnie. No, jedynie cisza odpadała. Niestety, wszyscy byli tak nietrzeźwi, że nikt nie wycisnął z siebie ani słowa, skutkiem czego utwór w ogóle nie ma tekstu, a muzyka jest dość dzika. Rano twórcy nic nie pamiętali, więc na koncertach ta piosenka brzmi inaczej.

See-Saw[edytuj • edytuj kod]

Jakieś cymbały, chórki, luzacka muzyczka jak z kurortu nad morzem, cała piosenka jakaś gejowska i nijaka. Ale przecież oni nie mieli żadnego talentu, co się dziwić.

Jugband Blues[edytuj • edytuj kod]

Och, przepraszam, udało się muzykom zmusić Barretta do tej kompozycji, jednak on sam przyznaje się w tym utworze do tego, że nie wie, kto ją napisał. Wykorzystał też jakąś orkiestrę biesiadną, której pozwolił grać, co chce, potem się urywa, wszystko takie pokręcone…

Eee, jeszcze nie sukces[edytuj • edytuj kod]

Nie był to jakiś tam przebój światowy, jedynie fani się tym zachwycili. To w końcu tylko druga płyta, czyż tak?

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. Barrett nie, bo jest naćpany.
  2. Tak! W tym miejscu użyjemy tego zajebistego angielskiego słówka, w ramach akcji 'pozbawianie Polaków rodzimego słownictwa'.