Akademia Medyczna we Wrocławiu

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu – jedna z wielu polskich uczelni medycznych, zapewniająca ewentualnym absolwentom zarobki około dziesięciu razy wyższe niż średnie wynagrodzenie przeciętnego mieszkańca Ugandy. Jednakże ze względu na trudne warunki dydaktyczne oraz wiele gówien robiących fale na morzu pełnym studentów, dopłynięcie do wyspy zwanej magister graniczy z cudem.

Akademia Medyczna zwana jest również Akademią Magiczną, ponieważ wiele jej budynków stoi jedynie dzięki nieznanym siłom wyższym trzymającym w kupie gruz, na który to już dawno powinny się rozpaść praktycznie wszystkie zabudowania.

Lokalizacja i turystyka[edytuj • edytuj kod]

Akademia bytuje gdzieś we Wrocławiu. Większość klinik znajduje się „na klinikach”, koło Politechniki Wrocławskiej, chociaż ponoć jakiś kompleks powstał przy ulicy Borowskiej, jednak nikt go na oczy nie widział, a tylko Jego Magnificencja Rektor się tym chwali. Ogromną atrakcją turystyczną były rozpadające się budynki Wydziału Farmaceutycznego.

Kierunki kształcenia[edytuj • edytuj kod]

Kierunek Tryb studiów Specjalizacja
Lekarski dzienno-nocne, 6-letnie Podawanie Pavulonu
Lekarsko - Stomatologiczny nocno-dzienne, 5-letnie Wmordziegrzebiząbrwij
Farmacja życiokradnące, przejebane, 5,5-letnie Od lady do szuflady
Analityka Medyczna nocne, 5-letnie Kałogrzeb oraz Moczopij
Położnictwo lekkie, przyjemne Prawidłowa artykulacja polecenia „Przyj!”
Pielęgniarstwo całodniowe, dojebane Lewy pośladek poproszę
Fizjoterapia fizjoalkoholowe Załącz ten Solux synu
Ratownictwo Medyczne uliczne „Dawaj flaszkę, Stachu, ofiara poczeka!”
Zdrowie Publiczne zburdelizowane, letnio-zimowe Pod publiczkę tylko po publicznym

Wydział Farmaceutyczny[edytuj • edytuj kod]

Chluba Akademii Medycznej we Wrocławiu. Kształci wysoko wykwalifikowanych specjalistów umiejących szybko i skutecznie wytwarzać najczystsze w Europie narkotyki w warunkach domowych, piwnicznych, a nawet przy pomocy aparatury zbudowanej z bambusa. Studenci od roku drugiego wzwyż potrafią również zbudować działającą aparaturę do destylacji bez używania szkła laboratoryjnego, trzymającą się w całości dzięki gumkom-recepturkom. Na pracowniach w czasie ćwiczeń nie używa się gazu – studenci szkoleni są w gotowaniu wody wzrokiem i sulfonowaniu benzenu przez wskazanie mieszaniny reakcyjnej palcem. Zalecanych przez wykładowców podręczników nie sposób dostać w żadnym antykwariacie, a średnia data ostatniego ich wydania to rok 1970. Ponadto obowiązkową umiejętnością studenta jest obsługa analitycznej wagi szalkowej, wycofanej z użytku światowego około dwudziestu lat temu. Studenci są również doskonale przygotowani do pipetowania ustami, ponieważ dostępność pipet automatycznych równa jest zeru, podobnie jak dostęp do wiarygodnych odczynników o znanym mianie oraz tożsamości.

Należy też dodać, że studiując farmację zapamiętasz te studia do końca swojego życia. Na początku doznajesz szoku jak widzisz zagadnienia do egzaminu z fizjologii. 700-stronowe książki potem już nie robią na Tobie żadnego wrażenia, a wychodząc z laborki z organów czujesz się zaćmiony, nie wiesz na jakim świecie żyjesz i jesteś obojętny na te dziwaczne spojrzenia w tramwaju i komentarze: „ale śmierdzi!!!”…chemią oczywiście. Kiedy już jesteś przyzwyczajony do kucia po nocach i zdaje się, że nic Ciebie już nie zaskoczy pojawia się…chemia leków!!! Tego już szokiem nazwać nie można tylko raczej porządnym kopem w dupę. Wzory na połowę kartki A4, których nie da się inaczej nauczyć niż kojarzenie z głupimi rzeczami, połączone z nazwami zajmującymi 5 linijek. Kiedy już zdasz egzamin z tego przyjemnego przedmiotu masz wrażenie, że jesteś w stanie nauczyć się książki telefonicznej.

Perspektywa przyszłości[edytuj • edytuj kod]

Ostatnimi czasy do stołków profesorskich Wydziału Farmaceutycznego dorwali się niezrównoważeni maniacy, którzy swoimi działaniami dążą do błyskawicznego wzrostu cen popularnych, syntezowanych przez Magistrów Farmacji używek, poprzez zmniejszanie populacji studentów na wszystkich latach kierunku.

Kontrowersje[edytuj • edytuj kod]

Ostatnia znana kontrowersja prasowa została opublikowana w Gazecie Wyborczej, która siedzibę jednego z profesorów nazwała „klitką w piwnicy Kliniki Ginekologii i Położnictwa przy ul. Chałubińskiego”, gdzie „rurą w kącie z hałasem spływają fekalia”. Oficjalne stanowisko uczelni w tej sprawie brzmi: „Gabinet profesora znajduje się nie w piwnicy lecz w przyziemiu budynku (…), a profesorowi zaproponowano przeniesienie się do innego pomieszczenia, w którym nie ma rury, którą spływają fekalia.”

Akademiki[edytuj • edytuj kod]

Nie zapominajmy o akademikach Akademii Medycznej (Magicznej), noszących imiona „Bliźniak” (prawdopodobnie Stalina) i „Jubilatka” (imię nadane podczas obchodów sześćdziesiątej rocznicy powstania tegoż akademika). Znajdują się one na ulicy Wojciecha z Brudzewa. Jak z wszystkimi budynkami tej zacnej uczelni, z nimi także czas nie obszedł się łagodnie. Owszem - parter, gdzie znajduje się gabinet Pani Dyrektor - został odnowiony, jednak pozostałe piętra pozostawiają wiele do życzenia. W łazienkach (oprócz rozrzuconych tu i ówdzie zużytych prezerwatyw oraz napotykanych w sąsiedniej kabinie kochających się namiętnie pod prysznicem par) można znaleźć wszelkie znane i nieznane nauce patogeny gotowe do posiania na różnorakich pożywkach dostępnych w Katedrze Mikrobiologii. Zażywając kąpieli (a raczej natrysku) w tychże zacnych królewskich łaźniach, trzeba manewrować pomiędzy grzybami odrywającymi się z sufitu, a pasożytniczymi formami życia rosnącymi na ścianach. W innych pomieszczeniach gospodarczych, takich jak kuchnia, rzadko można znaleźć palnik będący zdatnym do użytku, a w zlewach bez trudu można odnaleźć obiad zaspokajający głód na kolejny dzień.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]