Amerykański generał

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Typowy amerykański generał na typowym amerykańskim tle
Nie amerykański, ale też generał i spójrz tylko, ile ma orderów

Amerykański generał – generał armii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, zazwyczaj kanalia i zamordysta, który dla żołnierzy jest jak ojciec, gdyż mówi do nich „son”, a oni do niego „Yes sir!!!

Skąd się biorą amerykańscy generałowie?

Amerykańscy generałowie biorą się z amerykańskich rodzin o wiekowych tradycjach patriotycznych, które przejawiają się tym, że ich dziadkowe prali Anglików pod Ticonderogą albo Indian gdzieś na prerii. Zawsze też walczyli w jakiejś wojnie: I światowej, II światowej, III światowej, koreańskiej, wietnamskiej, I w Zatoce, II w Zatoce lub w Afganistanie, co mają udokumentowane na zdjęciach w pozie bohaterskiej. Wszyscy ukończyli Akademię Wojskową w West Point i dlatego zostali generałami.

Wygląd zewnętrzny

Podstawowymi cechami zewnętrznymi amerykańskiego generała są:

  • twarz w kształcie pentagonu
  • U.S. gwiazdki
  • baretki od orderów i medali dostawanych przy każdej nadarzającej się okazji,
  • flaga amerykańska w tle
  • żona ubrana według mody z lat 50-tych.

Kolor skóry nie ma znaczenia, gdyż każdy generał to i tak zamordysta i kanalia.

Zachowania

Doktryna wojenna

Doktryna wojenna amerykańskim generałów polega na tym, że wszystko co jest im nie po myśli należy:

  • zaatakować
  • ostrzelać
  • zagazować
  • zbombardować
  • wysadzić w powietrze
  • obrzucić granatami
  • potraktować napalmem
  • obrócić w perzynę
  • rozpieprzyć w drobny mak
  • zmieść z powierzchni ziemi
  • wyparować używając całego arsenału nuklearnego USA.

Po wykonaniu powyższych czynności należy zainteresowanego ewentualnie spytać, o co mu chodzi. Co prawda zainteresowany mógłby być nastawiony pokojowo, ale zawsze może potem zmienić zdanie. Dlatego też wymienione działania należy uznać za prewencyjne i z zasady zmniejszające ilość potencjalnych przeciwników tudzież agresorów. W praktyce wszystkie powyższe działania zastępuje bomba atomowa.
Doktryna wojenna amerykańskich generałów powoduje, że już od dawna Stanów Zjednoczonych nikt nie napadł (poza Marsjanami i Godzillą). Same zaś Stany na conieco napadły, ale przez to mają mniej wrogów i są bardziej lubiane.

Problem cywilów

Cywile są – z punktu widzenia amerykańskich generałów – podmiotami całkowicie nieprzydatnymi. Po pierwsze – nie wiedzieć czemu zawsze mieszkają na terenie działań zbrojnych, po drugie – pałętają się z kamerami po polu bitwy, po trzecie – są mięczakami i nie daje się z nich zrobić prawdziwych U.S. żołnierzy. Dodatkowo zazwyczaj zostają politykami i obcinają amerykańskim generałom budżet na armię, przeznaczając pieniądze na tak zbędne cele jak szkolnictwo czy służba zdrowia. A tak poza tym, to cywile podrywają najładniejsze dziewczyny, przez co generałowie muszą się żenić z maszkaronami, na które nie mogą patrzeć. Żeby tego ostatniego nie robić, zmuszeni są prowadzić działania wojenne w odległych rejonach świata.
Jedynym cywilem, którego amerykańscy generałowie tolerują jest Prezydent USA. Natomiast jego cywilni doradcy nie są już przez nich tolerowani. Niestety, tych ostatnich nie można ot tak sobie zastrzelić podczas narady.

Stan spoczynku

Po zakończeniu służby i podliczeniu ofiar amerykańscy generałowie przechodzą na zasłużoną emeryturę. Wolny czas zajmuje im kopanie transzei w ogródku lub zmienianie historii wojny secesyjnej przy pomocy plastikowych żołnierzyków. Palą też cygara, w oczekiwaniu na dzień, kiedy ich imieniem zostanie nazwany czołg, pocisk lub lotniskowiec. Ilość nowych typów broni armii amerykańskiej jest więc wprost uzależniona od ilości emerytowanych amerykańskich generałów.