Armia Czerwona

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.
Medal.svg
Jeden z ulubionych napojów Czerwono Armistów
Szturm!!!

Armia Radziecka – z nami od dziecka!

Komunistyczna propaganda

W pierjooooood!!!

Czerwony kombatant o tym artykule

Armia Czerwona, Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona, dosłownie Piękna Armia (właśc. Красная Армия, Рабоче-Крестьянская Красная Армия, RKKA; od 23 lutego 1946 jako Armia Radziecka – Советская армия) – siły zbrojne Rosji radzieckiej i Związku Radzieckiego, istniejące do grudnia 1991. Głównym zadaniem, obok zapewniania bezpieczeństwa państwu radzieckiemu, było krzewienie rewolucji w praktycznie wszystkich państwach ościennych i nie tylko. Zwykle wolność i socjalizm przynosiła na bagnetach. Tamtejsi żołnierze, ze względu na nazwę i kolor twarzy[1] zwani byli „Krasnoludkami”.

Geneza

Oni dali się na to nabrać…

Na początku była Gwardia Czerwona – siły zbrojne radzieckiej Rosji przypominające pierwszą lepszą grupę plebsu z karabinami na sznurkach od snopowiązałek (o ile ich wcześniej nie przepili). Jednak 28 stycznia 1918 roku – na mocy dekretu Rady Komisarzy Ludowych – została przekształcona w „Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną”. Stało się tak, by ujednolicić struktury na wzór prawdziwych armii oraz wzmocnić i obronić zdobycze rewolucji, czyli zagospodarować wielką grabież, jaka w tamtej sytuacji się odbywała[2].

Początkowo była to formacja ochotnicza – bez stopni, rang, kadry oficerskiej, broni, amunicji, mundurów, ale przede wszystkim na ciężkim odwyku alkoholowym, albowiem w wyniku rewolucji wszystkie gorzelnie i bimbrownie szlag trafił, bo je „upaństwowiono” i zabrano wszystko, co się jeszcze do czegoś nadawało.

Wtedy też wprowadzono powszechną służbę wojskową, a do każdej jednostki przydzielono komisarzy politycznych, tzw. politruków po pięciu klasach podstawówki i szkoleniu ideologicznym, polegającym na treningu dławieniu się suchym kartoflem i odsypianiu ukradkiem kaca na szkoleniach, manewrach, a nawet na mrozie (byleby nikt nie patrzył). Dano także podległych osobnemu pionowi komisarzy politycznych, czyli tacy sami politruki, ale dopisujący sobie na deklaracji jeszcze technikum lub zawodówkę. Istniała więc dwuwładza na każdym szczeblu dowodzenia, np. na najwyższym: dowódca liniowy – politruk zwany „starsznyj pijakiem” (Очень пьян).

4 września 1918 podjęto decyzję o przekształceniu Rosji bolszewickiej w jeden wielki obóz wojskowy, bo i tak wszędzie jest wojna, ale nie wszędzie jest bimber. Powołano Rewolucyjną Radę Wojenną Republiki z Lwem Trockim na czele, kierującą masowym werbunkiem i parciem na wszystkie strony mas robotniczo-chłopskich uzbrojonych zazwyczaj w pałki, kamienie, kije, kosy[3] (a w ekstremalnych przypadkach lepili śnieżki lub odrywali gałęzie z drzew). Wysyłano ich wszędzie tam, gdzie tylko coś było jeszcze niezawłaszczone.

W czasie wojny domowej przez szeregi Armii Czerwonej z braku kadr, jedzenia i z przypadku przewinęło się 75 000 ex-oficerów Armii Carskiej, w tym 775 generałów i 1726 innych oficerów sztabowych, koniec końców każdy chciał mieć z tej wojny coś tylko dla siebie, choć zwykle jedyną trwała wartością wyniesioną z rewolucji zarówno dla szeregowego, jak i generała, był syfilis albo inne choroby weneryczne, które traktowano pokemonowym prawem: złap je wszystkie!.

Czasy porewolucyjne, czyli co począć jak skończyła się wojna?

Znajdź Wally'ego Lenina

Wszystko było pięknie, ale w pewnym momencie wojna się skończyła, nie udało się podbić zachodu i nie było co pić oraz kogo gwałcić. W tej sytuacji nie pozostało nic innego, jak rozpuścić hałastrę po domach. Z dnia na dzień ok. 700 000 ludzi znalazło się w dupie, bez pracy, wykształcenia i perspektyw, za to z dość swobodnym dostępem do broni. Część padła z głodu, cześć z chorób, kilkadziesiąttysięcy wrogów ludu rozstrzelano, by nie siali wrogiej propagandy po 0,5 litra, a paru szczęśliwców poszło harować za Bóg zapłać! do kołchozów, z tym że bolszewicy w Boga nie wierzyli, więc i symboliczną walutę szlag trafił.

W latach 1924-1925 próbowano zreformować armię i dostosować ją do własnych, unikalnych standardów, znajdujących się poniżej poziomu nawet formacji pokroju Batalionów Narodowych z czasów wojen napoleońskich[4].

Zunifikowano dowództwo armii, by zhierarchizować kolejność nalewania wódki na rocznice rewolucji, porządek podkradania zgniłych kartofli z kuchni polowej oraz korzystania z usług „markietanek”, którym i tak płacono za ich ciężką pracę fizyczną jedynie chorobami wenerycznymi, bo tylko tego było pod dostatkiem, oprócz stęchłych ziemniaków, rzecz jasna. W latach 30. i tego zabrakło.

Do władzy doszedł Josif Wissarionowicz Dżugaszwili, zwany Stalinem na cześć miasta z którego pochodził, Gori, które słynęło z wyrobów stalopodobnych pochodzących z miejscowego kombinatu maszynowego. Rozpadały się one się w kontakcie z ludzkim ciałem, np. poprzez dotknięcie ręką. Gdy tylko dostał najwyższy stołek, ogłosił plany 5–letnie, czyli 300% normy w 5 lat, rozłożone na dogodne raty przez 40 lat na mały procent. Następnie zrobił czystkę pozbywając się z Armii Czerwonej ex-carskich oficerów i innego kapitalistyczno-demokratyczno-żydowsko-masońsko-starcerkiewno-słowiańsko-czekoladowego elementu. Jednak popierdzielił kolejność, i najpierw zrobił reformę armii, wyszkolił setki specjalistów na poligonach niemieckich koło Kubania, na hiszpańskiej wojnie domowej, a potem – gdy zainwestował w nich ok. 50% PKB – każdemu posłał kulkę w łeb. Do śmierci nie wiedział, dlaczego reforma armii nie zadziałała i aż do wybuchu II wojny światowej wszystko pozostało tak, jak w 1917, tylko mieli więcej karabinów i sznurka do ich noszenia[5].

II wojna światowa – 5 minut chwały radzieckiego oręża i myśli technicznej

Generalissimus w akcji

Wybuch II wojny światowej zastał RKKA w trakcie realizacji kolejnego genialnego planu Stalina, ściśle zgranego w czasie z trzecią „pięciolatką”. Jego realizacja rozpoczęła się w styczniu 1938 roku i miała zakończyć się gdzieś koło nowego roku 1943, jednak sam wódz obliczał, że naród popracuje dwa lata i resztę sobie odpuści zostawiając plan na ok 25% realizacji. Daje to jakieś 145876 karabinów , 134 czołgi, 67 samolotów i 1000 dział, z czego po przełożeniu części nadających się do użytku wyjdzie po karabinie na 2 sołdatów, po czołgu na dywizję i po dziale na baterię. Jedynie szansa na 100% wykonanie planu była w lotnictwie, gdyż aby zrealizować plan zarekwirowano wszystko co lata, od balonów na samolotach z kartek papieru kończąc. Do kołchozowych kukuruźników mocowano karabiny, oczywiście jako montaż służył sznurek. Mimo to wciąż brakowało czterech sztuk, toteż sprytni politrucy przyspawali skrzydła do taczanki z CKM-em i założyli silnik od młocarki, tworząc Polikarpowa I-15, przypominającego latający samochód marki Fiat[6].

Szybki upadek Polski po wtargnięciu Armii Czerwonej we wrześniu 1939 oraz realizowany w 100% normy Pakt Ribbentrop – Mołotow, spowodowały zaniechanie pełnej mobilizacji, gdyż brakło pomysłu jak łapać dezerterów uciekających nawet podczas komisji w WKU. Gdy zajęto tereny II RP i wykupiono cały znajdujący się tam chleb i spirytus, upojeni – dosłownie – sukcesem Rosjanie zaczęli szukać następnych, łatwych i wysokoprocentowych zdobyczy.

Typowe miasto po przemarszu Armii Czerwonej

Próbowano sprowokować Rumunię, jednak ta bez słowa skargi oddała swoje terytoria graniczne, zanim Rosjanie przyniosą im socjalizm na bagnetach. Próby zajęcia Finlandii również spaliły na panewce, gdyż długi czas Finowie mieli amunicję, więc taktyka „maszeruj aż dojdziesz” nie zdawała egzaminu. Dopiero gdy Finowie zabili ponad 300 tys. czerwonoarmistów i skończyła im się amunicja, to z trupów i wraków zrobił się taki mur, że sowieckie tanki i sołdaty mogli bezpiecznie podejść pod fińskie pozycje i obrzucić je swoimi legendarnymi koktajlami Mołotowa (one też były fińskie, tak może trudno w to uwierzyć, ale były fińskie i były przeznaczone dla towarzysza Mołotowa od Finów, a nie od towarzysza Mołotowa dla Finów). Ewentualnie sami robili za miotacze ognia. Wystarczyło podłożyć zapałkę pod oddech i…, gdyż granaty albo zużyli próbując rzucać na dystans powyżej 100 metrów, albo przepili w karty z fińskimi żołnierzami.

Dopiero od ataku Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 Rosjanie – po początkowym paśmie porażek trwającym dwa lata i po przesunięciu frontu kilka tysięcy kilometrów wgłąb ojczyzny (nazywali to „odwrotem taktycznym”) – wyczekali aż Niemcom skończy się woda i jedzenie, albowiem sami Rosjanie nauczyli się w tak skrajnie nieprzyjaznych warunkach produkować energię przez swoistą fotosyntezę i dopiero kontratakowali, odpychając nieprzystosowanych do braku wszystkiego z nadmiarem mrozu[7] Niemców w głąb własnego kraju.

Rozbujali swoją gospodarkę, tworząc całe systemy broni strzeleckiej, prostej tak skrajnie, że do dziś jest używana w krajach trzeciego świata, gdzie operatorzy broni palnej mają przeciętnie IQ na poziomie buraka cukrowego, a mimo to nie są w jej stanie popsuć pepeszy czy tetetki[8]. Po wygranej wojnie, przemierzając setki kilometrów znaczone stosami trupów swoich, wrogów i każdego, kto jeszcze się nawinął pod gąsienicę czy lufę.

Dopiero w wyniku II wojny światowej, system którego broniła Armia Czerwona mógł rozwinąć skrzydła, a RKKA w końcu „zaniosła światło rewolucji socjalistycznej na zachód”, znacząc drogę wypitym spirytusem, baby-boomem i wszelkimi skradzionymi przedmiotami, które dało radę zmieścić do plecaka „mieszoka”, od biżuterii, poprzez chleb na wannach i zegarach stojących kończąc.

Zimna wojna

Ameryka może wojnę wygrała, ale parę istotnych bitew przewaliła z kretesem

Po zakończeniu wojny ojczyźnianej, Stalin zdobył dość rozwinięte i zasobne tereny Europy środkowo-wschodniej, dzięki czemu mógł w końcu godziwie się pozbawić w Civilization III (Цивилизация 3) testując różne warianty władzy socjalistycznej. Wojsko znów było potrzebne, a w miarę regularnie podejmowane próby wyzwoleń, przewrotów i powstań gwarantowały, że Armia nie będzie się nudziła. Po podebraniu Amerykanom technologii atomowej, na około 40 lat zapanowała „równowaga sił”. W bazach na terenie Układu Warszawskiego sołdaci leniwie zwijali papierosy z machorki, rozpalali swoje wysłużone tulskie i ryskie samowary, a czarny rynek wokół dobra wynoszonego z baz kwitł w najlepsze.

W miastach, takich jak Borne Sulinowo czy Legnica, mieszkało po kilkaset tysięcy Rosjan, z czego co najmniej ¼ to były rodziny żołnierzy i cywile, którzy zwykle nie robili nic, a mimo to mieli mieszkanie oraz pensję – tak wysoką, że gdy podjeżdżali pod polski sklep, momentalnie był on zamykany z powodu braku towaru, kasjerek i tapeterii. W ramach urozmaicenia siedzenia na dupie i nicnierobienia, od czasu do czasu wysyłano w jakąś część świata dużo ex-radzieckiej broni, ewentualnie i innego szpeju skrupulatnie kradzionego przez lata w niekoniecznie swoich magazynach. Następnie czekano aż wybuchnie wojna i słano jeszcze więcej broni, tym razem gratisowo dołączając do niej żołnierzy.

W latach 80., gdy kraje na których pasożytowało ZSRR, samo wyeksploatowane niczym syberyjski kibel, również zaczęły trząść się w posadach, wysłano wojska do Afganistanu. Radzieccy dowódcy myśleli, że skoro nie ma tam nic oprócz gór, to łatwo pójdzie. O tym, że się mylili uświadomili sobie dopiero 9 lat później, gdy pomimo zniszczenia wszystkiego co do lepianki, wychodka i co do jednego taliba, dalej straty rosły, sięgając około 30 tys. i setek helikopterów, czołgów i samolotów. Po wycofaniu się Rosjan, talibowie wyszli ze swoich pieczar i dalej czcili Allaha, zawierali kazirodcze małżeństwa i ogółem nic nie robili oprócz upraw maku pod produkcję narkotyków.

Z tego okresu historycy pamiętają także rozkwit radzieckiej gospodarki sektora chemicznego. Za sprawą Czarnobyla, sektor chemiczny rósł w najlepsze. Armia Krasnoludowa i w tym epizodzie wtrąciła swoje trzy grosze. Ładny ołowiany fartuszek, pół litra Lugola co wieczór i kolejny półplastikowy medal, który można zastawić w lombardzie – który Rosjanin, by się na to nie skusił? I tak – przemierzając od Uralu po Kamczatkę – zebrano 300 tysięcy ochotników do walki z reaktorem. Okazało się, że oprócz skrajnych temperatur, głodu, chorób i sowieckich piosenek, czerwonoarmiści odporni są także na promieniowanie. Jednak, summa summarum, Gorbaczow trochę za akcję zabulił i wydał 150 mld zielonych zza Pacyfiku.

Te porażki Armii Czerwonej były gwoździami do trumny kraju i sytemu, którego miała być głównym filarem, obalonym niczym marna flaszyna Stolicznej.

Za co inne nacje wdzięczne są na zawsze Armii Czerwonej

Polacy: za wyzwolenie obozu założonego przez nazistowskie Niemcy w Oświęcimiu, za sprytne zniszczenie Powstania Warszawskiego, jako groznego zrywu elementów reakcyjnych, za zaprowadzenie ładu, pokoju i radości na ziemiach polskich po 2 wojnie światowej, co pozwoliło budować szczęśliwy PRL, za dawanie niezwykłego poczucia bezpieczeństwa obywatelom tegoż PRL, którzy mogli w szczęściu i radości budować swoją – na sprawiedliwości ludowej opartą – Ojczyznę, wolną od zagrożenia imperializmem i zgniłym kapitalizmem.

Czesi (Czechosłowacy) i Węgrzy: za skuteczne i szybkie zaprowadzenie ładu komunistycznego w chwilach trwogi spowodowanej nagłym uaktywnieniem się elementów reakcji i rewizjonizmu, które to połączone z nitkami obcego wywiadu, mogły stanowić realne zagrożenie dla dalszego rozwoju tych narodów w pokojowym duchu równości i sprawiedliwości komunizmu.

Niemcy: za uwolnienie od błędów nazizmu (całe Niemcy), i za wprowadzenie komunistycznego raju (wschodnia część Niemiec).

Wietnam: za bratnie wsparcie w walce z imperialistycznym agresorem (USA).

Chiny: za wybitną pomoc technologiczno-naukową przy modernizacji Armii Chińskiej.

Kuba: za możliwość pokojowego rozwoju, bez strachu przed sąsiednim, wielkim mocarstwem zgniłej ideologii wyzysku i wstrętnego kapitalizmu (USA).

Wszystkie narody wolnego, komunistycznego świata: za obronę przed wyzyskiem, grożącym ze strony chciwych mocarstw zgniłego imperializmu, oraz przed niebezpieczeństwem odrodzenia się nazizmu, za gwarancję pokojowego rozwoju w państwach w których stacjonowały radzieckie wojska, za każdorazowe, chętne udzielanie bratniej pomocy w razie zagrożenia imperialistycznym elementem, za udzielanie, w ramach bratniej pomocy, szkoleń dla oficerów państw sojuszniczych – w duchu strategii i taktyki opracowanej przez genialnych dowódców w ośrodkach w Moskwie.

Ostatni akt

Tylko to pozostało…

Po rozpadzie ZSRR, armię zredukowano z bliżej nieokreślonej liczby kilkunastu milionów (ogółem prawie całego społeczeństwa) do kilkuset tysięcy. Sprzęt poszedł do Somalii, Zimbabwe i paru innych egzotycznych zakątków świata. Oraz do Wojska Polskiego, które łykało ten cały szmelc za ciężką kasę i nawet się przy tym nie zakrztusiło. Inną popularną opcją było posyłanie na złom, z czego w latach 1992-1998 Rosjanie zrobili około 32% PKB.

Rosjanie, z żalem wycofując się z krajów na zachód od Ukrainy i Białorusi, chcąc ocalić nie tylko wspomnienia, brali wszystko co się dało zabrać w pociąg, a co się nie dało lub nie było im już potrzebne (jak na przykład karabiny, granaty i miny) – sprzedawali tubylcom za alkohol. Gdy na granicy zaczęto wywalać z wagonów to, czego nie wolno było wywieźć pas zieleni przy drutach kolczastych na całej wschodniej granicy zapełnił się grzejnikami, kaloryferami, stołami, krzesłami, sprzętem RTV, AGD, RPG, pustymi flaszkami, drutami zbrojeniowymi ze stropów, mundurami, które uszkodziły się w trakcie jazdy albo już zostały wymienione na ciuchy cywilne oraz tym, czego byście się nie spodziewali nawet po żulach z centralnego we Wrocławiu. Były to złote czasy recyclingu w Polsce.

Epilog

Dzisiaj, po tamtej wspaniałej potędze, która potrafiła użyć sznurka od snopowiązałki do wszystkiego, o tęgich głowach do alkoholu, nieustraszonych, niepotrzebujących nic ponad zgniłe kartofle i powietrze, nie pozostało nic. Oczywiście, z wyjątkiem uzbrojenia Wojska Polskiego, niezliczonych „rudych 102” na pomnikach, skwerach, cmentarzach, podwórkach i złomach, stert niewypałów w lasach, milionów nieślubnych dzieci oraz fobii i strachów. Miejmy nadzieję, że to już nigdy nie wróci, bo jakby co, to nie jesteśmy w stanie pobić RKKA w zawodach w piciu spirytusu, borygo i paliwa do rakiet, w walce (nie mamy tyle amunicji, by wszystkich zabić), a dogadać się z nimi też nie możemy, bo wszystko, co mieliśmy na wymianę jest teraz przetopione na łyżeczki, garnki Zelmera i na chiński cud gospodarczy.

Zobacz też

Przypisy

  1. Tak, mundurów też
  2. W kupie siła
  3. Ale bez ostrza, bo było z metalu, to się przepiło
  4. Wtedy mieli chociaż zaostrzone kije, teraz nawet kije się skończyły, bo je skolektywizowano i poszły do pieca na opał, zapewne na Kremlu
  5. Jeden z planów pięcioletnich wykazał 309% normy w produkcji sznurka, a grupy czekistów 1000% normy w odzyskiwaniu kradzionej broni, skradzionej nie tylko im.
  6. Tak samo jak Maluch, mały, za słaby, źle skręcony, i bez części zamiennych, jak stanie to trza dalej nieść
  7. Pod Stalingradem sinus dochodził do 5. Feldmarszałek von Paulus.
  8. Na marginesie, ta broń zawsze psuła się sama, bez wyraźnego powodu i w środku walki. Widocznie ktoś w latach 40. zbroił sufity w domu lub próbował złożyć zegarek z części od broni, której w różnym stopniu zazwyczaj nie posiadała, więc coś było na rzeczy