Austro-Węgry

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Austro-Węgry – nieistniejący już twór państwowy wyróżniający się tym, że gdy pół państwa chce iść w lewo, druga połowa chce iść w prawo, tylko po to żeby sprzeciwić się pierwszej[1]. Podobno jedno z największych mocarstw w swoim czasie, w praktyce państwo teoretyczne, w którego armii służyło więcej dezerterów niż faktycznych żołnierzy, a każdy obywatel mówił innym językiem.

(Krótka) historia

Państwo powołano do życia w 1867 roku, po prawie dwudziestu latach jęczenia Węgrów, że oni też chcą rządzić. Przez następne czterdzieści lat Austriacy i Węgrzy robili to samo, co przez większość swojej historii, czyli walczyli z muzułmanami, czasem nawet wygrywając.

Niestety po zwycięstwie w wojnach bałkańskich i przygarnięciu Bośni i Hercegowiny narastać zaczął konflikt z niewielkim państwem serbskim, już wtedy wspieranym przez wielkiego brata z Petersburga o to, kto powinien sprawować władzę nad wszystkimi Słowianami Południowymi. Jakby tego było mało, sami Bośniacy i Chorwaci naiwnie sądzili, że Serbowie będą dla nich mili i uprzejmi i wspierali dążenia zjednoczeniowe. W tym wypadku cesarz nie miał innego wyjścia jak zmienić credo istnienia państwa i za namową Niemców zdecydował się przeprosić niedobrych muzułmanów. Pretekstem do wojny stał się zamach na arcyksięcia Ferdynanda, dokonany przez wkurzonego Bośniaka, Gawrilo Principa. Od tego momentu wrogiem stała się Rosja wraz z jej pomagierami.

W pierwszych dniach wojny Austriakom nawet udało się odnieść sukcesy w walce na Ukrainie, ale wkrótce zaczęli przegrywać, gdyż Rosjanie zaczęli stosować błyskotliwą taktykę przewagi ilościowej. Prawdopodobnie gdyby nie niemiecka pomoc, rosyjskie wojska znalazłyby się w Wiedniu w dwa tygodnie. Na dodatek pojawił się problem z dezercjami, bo austriaccy Polacy i Ukraińcy nie chcieli walczyć z rosyjskimi Polakami i Ukraińcami, a ci drudzy nie mieli podobnych skrupułów. Z tego powodu Austriacy zmienili strategię i postanowili wysyłać do Rosji swoich agentów takich jak Józef Piłsudski czy Włodzimierz Lenin. Pech chciał, że każdy z nich miał w poważaniu służbę imperium, a najbardziej znaczni woleli tłuc się między sobą.

W obliczu tak genialnych, strategicznych posunięć finał mógł być tylko jeden – Austro-Węgry przegrały wojnę, a za wojnę wywołaną przez austriackiego księcia dokonano podziału Węgier.

Podział terytorialny

Generalnie rzecz biorąc państwo dzieliło się na część węgierską, czyli tę, która zazwyczaj chciała iść w lewo, i austriacką, która za wszelką cenę chciała iść w prawo, a pośród tego byli Słowianie, którzy jak to Słowianie, woleli być pośrodku. Żeby nie było zbyt prosto ponadto część węgierska, będąca współcześnie mokrym snem madziarskich nacjonalistów nazywanym Wielkimi Wągrami Węgrami, dzieliła się na Królestwo Węgier i Królestwo Chorwacji, które żeby nie było za prosto składało się tylko z połowy Chorwacji. Druga połowa wraz z Bośnią była zarządzana jako kondominium austro-węgierskie pod muzułmańskim zarządem powierniczym i weszła w skład Austro-Węgier dopiero w 1908 roku, po wielkim zwycięstwie nad przeciwnikiem na poziomie austro-węgierskiego mocarstwa czyli zadłużonym po uszy, związanym przepisami prawa Szariatu Imperium Osmańskim.

Gospodarka

Największe osiągnięcie gospodarcze Austro-Węgier

Gospodarka Austro-Węgier wzorowana była na pomysłach najbardziej znanego ćpuna całego cesarstwa – Stanisława Wyspiańskiego, który twierdził stanowczo, że „Chłop potęgą jest i basta”, więc starano się, aby jak najwiecej ludzi było ciemnymi chłopami bez wykształcenia. Przykładowo w Galicji, czyli austriackiej części Polski, analfabetyzm sięgał 82%, co oznaczało, że prawdopodobnie przebijał nawet zabór rosyjski[2]. Podobno w kraju zdarzał się także jakiś przemysł, rozwijany przez co bardziej przedsiębiorczych ludzi, gdyż państwo wspierało liberalizm gospodarczy i generalną postawę „Róbta, co chceta”. Dzięki temu gdy Mercedes produkował już samochody, Škoda była w stanie stworzyć nawet rower.

Ponadto Austro-Węgry były mocarstwem surowcowym, gdyż wydobywały na potęgę wszystko, co dało się wygrzebać z ziemi, nawet ropę naftową. Nie przejmowano się przy okazji tym, że zapasy mogły wystarczyć najwyżej na kilkadziesiąt lat, gdyż dla wszystkich było jasne, że to państwo rozwali się szybciej niż Unia Europejska według narodowców.

Antypolonizm

I tak o się żyje w tej Golicji i Głodomerii...

Tak jak w każdym miejscu, w którym żyją Polacy, także w Austro-Węgrzech mieliśmy do czynienia z antypolonizmem, choć trzeba przyznać, że w mniejszym stopniu niż w Cesarstwie Niemieckim czy Rosyjskim. W Austro-Węgrzech przybierał głównie formę braku dyskryminacji pozytywnej, jaką obdarzeni byli Węgrzy oraz pozwoleniem, by Polacy rządzili sobą sami. Konsekwencją tego ostatniego była permanentna klęska głodu, analfabetyzm oraz zapóźnienie gospodarcze.

Przypisy

  1. To tak jak w Polsce
  2. Aczkolwiek Rosjanie nie zawracają sobie głowy statystyką, chyba że chodzi o śmierć milionów