Bitwa o krzyż (2010)

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Bitwa o krzyż – największa bitwa w historii IV RP. Decydowała o losach naszego państwa.

Przebieg bitwy

Analiza bitwy w wykonaniu Jacka Gmocha
Analiza bitwy w wykonaniu jednego z użytkowników Nonsensopedii

Pierwsze starcie

Zaczęło się całkiem niewinnie. Najpierw spadł jakiś samolot, gdzieś, kiedyś, z naszym zacnym prezydentem na pokładzie. Potem było już tylko lepiej. Harcerze postawili krzyż pod Pałacem Prezydenckim i zaczęło się! Po zakończeniu żałoby narodowej lepiej będzie przenieść krzyż do kościoła. I tak postanowiono.

Kiedy oficjalne wiadomości o przeniesieniu krzyża zostały udostępnione prasie, rozgorzały pierwsze walki. Ustalił się niesamowity obóz narodowy, który uzbrojony w znicze, polskie flagi, krzyże, zdjęcia pary prezydenckiej i różańce przypuścił szturm. Osławione służby specjalne, złożone z samych twardzieli wyłonionych po wielu selekcjach i testach psychologicznych zaczęły wymiękać, widząc akcesoria trzymane w rękach narodowców. Niektórzy – co mniej odporni – pragnęli dokonać odwrotu, lecz jasno brzmiący rozkaz ani kroku w tył cudem zachował ich na swoich pozycjach. Cud ten nosi nazwę Cudu nad Wisłą. Jasnym się stało, że dobywające się z megafonów apele o spokój rozgłaszane przez służby porządkowe nie powstrzymają hołoty od próby szturmu. Babcie, uzbrojone w znicze i moherowe berety, z radiami na ramionach, z których wydobywały się pierwsze psalmy, zaczęły wyklinać policjantów. Rozpoczęły się pierwsze przepychanki. Pierwsze babcie rzucały się z niesamowitą siłą na policjantów, używając tajemnych mocy, ukrytych w ich pomarszczonych ustach.

Ostatecznie krzyża nie przeniesiono. Został na swoim miejscu, wraz z wieszającymi się na nim kobietami i mężczyznami, którzy nie mieli nic innego do roboty. Zwłaszcza płci pięknej, choć w tym wydaniu akurat nie tak bardzo, nudziło się straszliwie, bo wnukowie i dzieci bawili na wakacjach. Z nudów więc głównie, nie mogąc doglądać wnucząt, w ten wiekowo zaraźliwy nałóg obrony krzyża popadły.

Krzyż sobie jakiś czas stał. A po nocy, o po nocy to się działy rzeczy. Nie dość, że pod krzyżem koczowało pospolite ruszenie moherów niezmordowanych i całkiem-niezbitych-z-tropu, rozpalając się herbatą z termosów. To jeszcze do tego ze stolicy i okolic przybywali młodzi pogawędzić i na własne oczy i uszy uświadczyć te dziwolągi światopoglądowe. Ci młodzi kupowali kanapeczki w narożnym barze i ogólnie i szczególnie mieli super ubaw z babciami.

Warto jednak dodać, że owi bojownicy za nic nie przestoją dziesięć minut w autobusie, ale przepychać barierki i walczyć ze strażnikami miejskimi mogliby dniami i nocami.

Tablica

Efekt kontrofensywy obrońców

Kiedy pod Pałacem Prezydenckim trwały modły, a do policjantów dzwonili pierwsi mieszkańcy miasta, zirytowani i wCenzura2.svgi ich modlitwami, zapadła decyzja o powieszeniu tablicy przy Pałacu. Ale to nie rozwiązało sprawy. Oburzeni tym, że tablicę powieszono w ciszy, bez salw armatnich i przenoszenia portretu Lecha po całym mieście obrońcy krzyża uznali, że trzeba działać. Krótko po powieszeniu tablicy została ona sprofanowana przez jednego z obrońców. Rzucono w nią słoikiem z fekaliami. Rząd postanowił nie brać sobie tego do serca i od razu zamówiono odpowiednich ludzi do czyszczenia tego bałaganu.

Drugie starcie

Gdy Polska stała się już na dobre pośmiewiskiem Europy i cywilizowanego świata najtęższe głowy postanowiły koniecznie rozwiązać sprawę i znaleźć środki przymusu bezpośredniego takiego rodzaju, które nie doprowadzą do rozlewu krwi. Postanowiono spróbować przenieść krzyż jeszcze raz. Tym razem impreza rozkręciła się na dobre i bez interwencji policji się nie obeszło. Szczęśliwie, filmy szkoleniowe policji krajów cywilizowanych pokazujące warianty rozwiązań w sytuacjach ekstremalnych natchnęły polskie zakompleksione służby większą siłą psychologiczną – konieczną do odparcia ataku obrońców krzyża. W tej sytuacji siła ducha okazała się być dla wykonawców decyzji prezydent miasta priorytetem, gdyż właśnie patrioci zaczęli śpiewać psalm. Wreszcie odgrodzono obłąkańców od krzyża i w końcu, po wielu bojach, przekleństwach i innych, czysto polskich, zachowaniach, krzyż przeniesiono.

Wynik bitwy i konsekwencje

Formalnie zwycięstwo przypadło przeciwnikom krzyża. Zwycięstwo moralne i wiekuiste było jednak udziałem patriotów. Pierwsi, zupełnie przerażeni, pochowali się, aby nie zostać zaatakowanym przez bojówki Moher Komando patrolujące ulice. Drudzy, zachęceni zwycięstwem moralnym już przygotowywali plany kolejnych walk.

Reperkusje medialne

Czując swoją moralną przewagę patrioci formalne zwycięstwo przeciwników krzyża nazwali zwycięstwem niemoralnym. Aby nie stracić twarzy – w „swoich mediach” (TVN24, TVP Info) – zwycięstwo patriotów przeciwnicy krzyża w odwecie nazwali oralnym, a to ze względu na siłę okrzyków przeciwnika. Jednak nigdy już nie odzyskali utraconego spokoju ducha. Media patriotów okazały się bowiem uparte i zdecydowane i zabłysnęły wiadomościami o utworzeniu fenomenu na skalę światową – komisji Macierewicza.

Ciekawostki

W bitwie o krzyż smoleński po raz pierwszy w historii użyto nowej broni psychologiczno-psychiatryczno-paranoicznej, polegającej na użyciu przez tłum moherowych beretów przerażających okrzyków, wprawiających wroga w głęboki niepokój moralny. Niektóre z okrzyków były wręcz absurdalne, co tym większe siało spustoszenie psychologiczne w szeregach osób będących przekonanych o słuszności wykonywania decyzji prezydent miasta.

Po skończonej bitwie moralnie poruszeni przeciwnicy po opatrzeniu ran i krótkiej niezbędnej psychoterapii udali się do spowiedzi generalnej, by później pieszo i na klęczkach przemierzyć odcinek Warszawa–Częstochowa, gdzie tam odbywszy rekolekcje powrócili do Warszawy, znów odczuwając smak prawie utraconej normalności.

Dalsze wydarzenia

Obrońcy krzyża żyją dalej, mieszając się w tłumie katolików. Policjantów, którzy odnieśli rany fizyczne od uderzeń torebek i zniczy odwieziono do szpitali, a tych z obrażeniami psychicznymi zostawiono samym sobie. Pod krzyżem nadal trwają modły, lecz to już nic nie zmieni – krzyża nie ma i nie będzie, o ile oczywiście nikt go tam nie przyniesie.

Gra video

Rockstar Games ogłosiło, iż chce zrobić grę video pt. Battle of the Kshesh. Wcielić można będzie się w jedną z dwóch drużyn: mohery (podstawowa broń – parasolka, bonus – Koktajl Kaczyńskiego) oraz policję. Na stronie producenta można zamówić edycję kolekcjonerską – z figurką krzyża i przemową o. Rydzyka. Premierę przewiduje się na 3 sierpnia 2025, kolejną rocznicę bitwy o krzyż.

Pojawi się kilka trybów gry:

  • deathmatch – tłuczesz na ślepo npc należących do przeciwnej drużyny;
  • capture the kshesh (ctk) – dwa krzyże, jeden w kościele (spawnpoint moherów), drugi przed pałacem (spawnpoint policji). Musisz zabrać krzyż z bazy przeciwnika i donieść do swojej. Jest to niewykonalne, gdy ktoś skosi twój krzyż;
  • one kshesh ctk – to samo co wyżej, ale krzyż jest jeden i stoi po środku planszy.

Inne przecieki:

  • kruczek specjalny – krzyż w pobliżu punktu docelowego się klonuje, a na poszczególnych jego ramionach wyrastają dodatkowe głowy;
  • policja będzie uzbrojona tylko w pięści – to nie komuna, by cywili tłukło się pałą;
  • w rozgrywce pojawią się też bohaterowie (hero), czyli najpotężniejsze postaci w drużynie (mohery – o. Rydzyk, policja – Komorowski);
  • Rockstar Games zapowiedziało również wersję multiplayer;
  • seria StarCraft zyska potężnego przeciwnika (tak, zapowiedziano kontynuację);
  • gra ma zachęcać nie tylko oprawą graficzną, ale także fabułą kampanii. Podobno zwroty akcji będą tak niespodziewane, że aż sami autorzy nie wiedzą, jak to się skończy.

Zobacz też

NonNews
Zobacz w NonNews temat: