Black Sabbath

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
No nie wstydź się… daj buzi!

Nigdy nie wystąpimy pod wpływem alkoholu lub narkotyków.

Black Sabbath na początku swojej kariery

– Ian, ile czasu trwała najdłuższa impreza w twoim życiu?
– Rok. Był to okres, w którym śpiewałem w Black Sabbath.

Ian Gillan o swoim pobycie w Black Sabbath

Black Sabbathsatanistyczny zespół rockowy, założony w 1968 roku na jednym ze śmietników w Birmingham. Jego nazwa może odwoływać się do rytualnych spotkań lokalnej ludności murzyńskiej, podczas których wieszano czasem kilku białych, lub też zlotu czarnych.

Historia

Info.png Główny artykuł: Moda na Sukces

Odcinek pilotażowy

W 1968 roku czterej koledzy z technikum hutniczego, Terry „Geezer” Butler, Tony Iommi, John „Ozzy” Osbourne i Bill Ward postanowili założyć własny zespół, który nazwali oryginalnie Polka Thulk. Szło im nawet nieźle, pomimo że grali wychodzącego z mody, siarskiego bluesa. Było nawet na tyle dobrze, że Tony dostał angaż w progresywnym zespole Jethro Tull. Spędził z nimi całe trzy dni, po czym wrócił do Polki. Kilka dni później Iommi przytrzasnął sobie palce nagrzewnicą do walcowania blachy. W wyniku tego stracił opuszki dwóch palców prawej dłoni, co dla leworęcznego gitarzysty było pewnym problemem.

Zespołowi groziło rozwiązanie. Pozostali jego członkowie przyjęli wiadomość ze stoickim spokojem i wrócili do swoich ulubionych zajęć. Geezer zajął się oglądaniem horrorów klasy B, Ozzy oddał się dilerce i drobnym kradzieżom, a Bill upijał się, aby zapomnieć, że jest alkoholikiem. Tony nie chciał jednak poddać się tak łatwo i szybko znalazł rozwiązanie swoich problemów z grą na gitarze. Zaczął używać specjalnych protez, które wykonał ze stopionego plastiku i starej skórzanej kurtki, a w celu zmniejszenia bólu wywoływanego przez odbijające struny, zaczął stroić gitarę niżej.

Także pozostali członkowie zespołu wrócili pełni nowych idei. Geezer postanowił, że powinni zmienić nazwę na Black Sabbath, bo tak jest mhroczniej. Bill postawił flaszkę na stół, a Ozzy zaproponował, że podczas koncertów będzie zjadał nietoperze.

Odcinek I

Z taką okładką musieli osiągnąć rekord sprzedaży…

Przebicie się z nowym imagem nie było łatwe. Publika nawet to kupiła, niestety ewentualni wytwórcy nie chcieli bratać się z ludźmi zjadającymi koty czy tam inne gacki, a do tego palącymi trawę i krzyże. Dlatego, choć na lokalnych koncertach grupy pojawiały się dzikie tłumy, aż do roku 1970 nie została wydana debiutancka płyta. Wtedy właśnie zespołem zajął się młody, obiecujący inżynier dźwięku Tom Allom. Wynajął im studio na dwa dni i kazał nagrać kilka kawałków z tych, które usłyszał na jednym z koncertów. Efektem pośpiechu przy obróbce i niskiego budżetu nagrania jest jakość porównywalna z kamieniem wrzuconym do pralki ustawionej na odwirowywanie.

Po nagraniu płyty pozostał jeszcze jeden problem, który należało rozwiązać przed pokazaniem jej szerszemu gronu. Chodziło o znalezieniu nazwy. Na to zespół potrzebował aż dwóch tygodni. Nazwa ta była niezwykle skomplikowana i faktycznie wymagała długiego zastanawiania – mowa oczywiście o Black Sabbath.

Odcinek II

Mimo wszystko zespołowi wciąż brakowało tego, czego potrzebowały wszystkie prawdziwe gwiazdy i nie chodzi tu o alkohol czy narkotyki, bo tego akurat wszyscy mieli w bród. Chodziło o skandal. Niebawem jednak i ten problem sam się rozwiązał. Na chwilę przed premierą drugiej płyty, Paranoid, wieści o zespole dotarły do brytyjskich środowisk moherowych. Te zaś natychmiast zakrzyknęły jednogłośnie: Piekło i szatany!.

Na płycie znalazły się dwa wielkie hity – Paranoid i Iron Man. Najpewniej są to jedyne piosenki metalowe znane twoim kolegom niebędącym metalowcami, poza Nothing Else Metters oczywiście.

Odcinek III

Wzmożona aktywność, tak koncertowa, jak i skupiona na wydawaniu coraz to nowych płyt, sprawiła, że muzycy zaczęli szukać coraz to nowych doznań. Tony Iommi zamykał się na długie tygodnie w północnoszkockich zamkach, co niewątpliwie wpłynęło na pozytywny wydźwięk utworów na płycie Sabbath Bloody Sabbath. Tymczasem Bill Ward stawiał pozostałym kolegom coraz częściej flaszki na stół. Skutkiem tego już w roku 1974 wylądował wraz z Geezerem wylądował na odwyku, czego oddźwięk można znaleźć w utworze Killing Yourself to Live, który jest na dobrą sprawę peanem na cześć alkoholizmu.

Należy przy tym nadmienić, że Ozziemu udało się uniknąć wspomnianego odwyku, co nie znaczyło, że pił mniej od kolegów. Wręcz przeciwnie, teraz to on zajął się szukaniem Szatana w butelce. Szukał go tam tak zawzięcie, że w 1976 potrafił wyjść na scenę czołgając się. Reszta, osobliwie głównie przymusowi niepijący odebrała to jako zachowanie niegodne muzyka. Wkrótce Ozzy został usunięty z zespołu, a na jego miejscu pojawił się Dave Walker. Jednakże już po pierwszym występie zespołu, zarejestrowanym w radiu BBC, fani zadecydowali: Walker ssie, Ozzy powinien wrócić z powrotem. Przypadkowo zbiegło się to z błaganiem Osbourne’a o powrót. Obiecywał między innymi, że przestanie pić, a także że będzie sprzątał po sobie zabawki. W obliczu tak porażającej argumentacji muzycy nie mieli innego wyjścia niż przyjąć go z powrotem.

Odcinek IV

Niestety Ozzy okazał się równie słowny jak polski polityk. Na dodatek do uzależnienia od alkoholu dołączyło się nowe zamiłowanie do białego śniegu, którym na dodatek nie chciał dzielić się z innymi członkami zespołu. Mimo to muzycy zdołali stworzyć wspólnymi siłami płytę Never Say Die, która jednakowoż nie spotkała się z przychylnym przyjęciem przez nikogo poza ewentualnie nimi samymi.

W międzyczasie wokół Iommiego zaczęła kręcić się żona Osbourne’a, która bezczelnie sugerowała, że zespół ma zły wpływ na jej męża. Oczywiście Tony zaprzeczył, w końcu to Ozzy nie chciał dzielić się kokainą, a nie on. Pomimo to zgodził się poszukać nowego wokalisty. Dobra kobieta zdecydowała się wspomóc go w tych poszukiwaniach i zaproponowała przyjęcie na to stanowisko wyrzuconego właśnie z Rainbow Ronniego Jamesa Dio. Po wstępnych przesłuchaniach Iommi zgodził się na zmianę wokalisty, postanowił jednak nie wspominać o tym Ozziemu, aby nie przerywać trasy koncertowej. W pewnym momencie tajemnica wyszła na jaw. Sprawa zakończyła się rękoczynami i obrzucaniem ciężkimi przedmiotami takimi jak żółwie, kapcie czy widelce.

Odcinek V

Podczas wspomnianej wcześniej trasy koncertowej Ronnie doszedł do wniosku, że przydałby się im piąty członek zespołu, który mógłby robić za Murzyna zająć się grą na klawiszach, podczas gdy pozostali będą zajęci paleniem krzyży i czczeniem Szatana. Wybór padł na niejakiego Geoffa Nichollsa.

Niebawem jednak nadszedł czas na kolejne zmiany. Bill Ward doszedł bowiem do wniosku, że nie ma już z kim pić i wyniósł się z zespołu. Na krótko przed premierą kolejnego albumu, Mob Rules, miejsce perkusisty zajął Vinny Appice. Wywołało to ostrą reakcję Osbourne’a, który przymierzał się do wydania pierwszej solowej płyty i odczuwał usilną potrzebę lansu. O powyższym wcieleniu Black Sabbath wypowiedział się następująco:



Cquote2.svg

To nie jest Black Sabbath tylko czterech pieCenzura2.svglonych makaroniarzy i Geezer[1]
Cquote2.svg

PieCenzura2.svgleni makaroniarze, a zwłaszcza jeden, zaszli jednak mu za skórę tak dalece, że jeszcze w tym samym roku rozwiódł się ze swoją żoną[2].

Odcinek VI

Po odejściu Włochów Iommi chciał raz na zawsze zawiesić działalność zespołu i rozpocząć wraz z Geezerem nowy projekt muzyczny. Rozpoczął w tym celu poszukiwania nowego wokalisty. I tym razem rozpoczął poszukiwania wśród ludzi wyrzuconych przez Blackmore’a. Na początek postanowił namówić do tego Davida Coverdale’a, ten jednak odmówił, uzasadniając swoją decyzję tym, że w Białymwężu może pisać mdłe i bezpłciowe piosenki o miłości robić wszystko co mu się podoba i nie zamierza tego zmieniać. Gitarzysta zwrócił się więc do innego człowieka wyrzuconego przez Blackmore’a czyli Iana Gillana. Do tej trójki zdecydował się wrócić Bill Ward, który liczył na to, że znów będzie miał z kim pić. Po uzupełnieniu składu Geoofem Nichollsem zespół zabrał się za pracę nad nową płytą

Podczas nagrywania materiału na Born Again wytwórnia zażądała kontynuacji działalności zespołu pod oryginalną nazwą. Ponieważ miała silne argumenty, muzycy przystali na jej prośbę. Po nagraniu albumu zespół ruszył w trasę koncertową, w czasie której Gillan czytał teksty z kartki, a na dodatek się w tym czytaniu mylił. Za sprawą tego, jak i faktu, że Born Again przegrywało w statystykach z płytami zarówno Osbourne’a jak i Dio, Iommi zdecydował o definitywnym zawieszeniu działalności zespołu. Pozostali muzycy, w tym Gillan, który snuł już plany powrotu do Deep Purple[3], chętnie przystali a to stanowisko.

Odcinek VII

Black Sabbath pozostawało w zawieszeniu do roku 1985, kiedy to zespół zagrał jeden koncert w oryginalnym składzie w celach charytatywnych.

Kolejna reaktywacja nadtąpiła podczas pracy nad solową płytą Iommiego, którą zamierzał nagrać z jeszcze jednym wyrzuconym przez Blackmore’a wokalistą, a mianowicie Glennem Hughesem. I tym razem w proces wytwórczy albumu wtrąciła się wytwórnia, która zażądała wydania Seventh Star jako albumu Black Sabbath. Ostatecznie stanęło na dziwnym złożeniu Black Sabbath featuring Tony Iommi.

Cicha aprobata ze strony oryginalnych członków zespołu[4] sprowokowała Iommiego do skompletowania całkiem innego składu zespołu niż pierwotny. W pierwszej chwili Tony chciał między innymi zatrudnić wokalistkę, potem chrześcijańskiego rockowca, a ostatecznie, zainspirowany nowomodnym zespołem z Niemiec zdecydował się na niejakiego Raya Gillena[5]. Podobnie nerwowe zachowanie towarzyszyło doborze obsady instrumentów. W czasie zaledwie kilku miesięcy pozostający ciągle w zespole Geoff Nicholls przekwalifikowywał się z klawiszowca na drugiego gitarzystę, basistę, a nawet perkusistę.

Odcinek VIII

Mimo braku wykrystalizowanego składu gitarzysta zdecydował się na nagranie nowej płyty. Na dwa tygodnie przed wydaniem The Eternal Idol Iommi doszedł do wniosku, że Black Sabbath brzmiące jak troszkę cięższe Helloween nie jest najlepszym pomysłem i zadecydował o zatrudnieniu nowego wokalisty. Padło na Tony’ego Martina, który trafił do zespołu z polecenia Coziego Powella, z którym z kolei Iommi grał kiedyś w szkolnym zespole. Tony Martin zdołał w wyznaczonym terminie nagrać własną wersję wokalu i zmieniona płyta trafiła do sprzedaży.

Całość jednak nie kleiła się zbytnio, dlatego Iommi postanowił przed premierą kolejnej płyty dokonać kolejnych zmian w składzie. Na perkusji posadził Powella, a stanowisko basisty objął niejaki Neil Murray znany z Whitesnake. Ten skład przetrwał całe trzy lata i wydał w tym czasie dwie płyty.

Odcinek IX

W 1991, w czasie koncertu Dio w Australii na scenie pojawił się Geezer Butler i wykonał z zespołem kilka utworów. Muzycy doszli do wniosku, że fajnie byłoby sobie znowu razem pograć i zgłosili się w tym celu do Iommiego. O dziwo, gitarzysta przystał na to chętnie, zapewne dlatego, że tamci dwaj postraszyli go sądem za samowolne rozporządzanie marką Black Sabbath. Tony Martin i Neil Murray szybko odeszli w niebyt i muzycy rozpoczęli pracę nad nowym albumem, Dehumanizerem. W trakcie nagrywania pierwszych dem Cozy Powell potknął się na schodach[6] i złamał rękę, pozostali muzycy nie zastanawiali się nad tym jednak zbyt długo i przyjęli na jego miejsce Vinniego Appice’a. Znowu zapowiadało się na długoletnią współpracę, rozczarowanie przyszło jednak już podczas pierwszej trasy koncertowej. Iommi dogadał się bowiem z Osbournem, że Black Sabbath zagra kilka koncertów na jego trasie koncertowej, w czasie których obaj wokaliści mieliby śpiewać w duecie. Dio wypowiedział się o tym krótko, a zwięźle:



Cquote2.svg

Nie mam czasu na zajmowanie się bzdetami
Cquote2.svg

Zmusiło to Black Sabbath do poszukiwania w trybie nagłym innego wokalisty. Obowiązki wyjca na dwóch ostatnich koncertach na trasie objął Rob Halford, który brzmiał tamże jak dziwka zarzynana przez Tima Kubę Rozpruwacza. Amatorskie nagranie z jednego z tych koncertów osiąga na rynku bootlegów cenę będącą równowartością swojej wagi w złocie[7].

Odcinek X

Oczywiście Halford nie zamierzał zostać w zespole na stałe, dlatego na jego miejsce wrócił Tony Martin, ucieszony, że zespół w ogóle chciał go z powrotem, a obowiązki perkusisty objął Bobby Rondinelli. Muzykom udało się w tym składzie dorobić jednej płyty studyjnej i jednej koncertowej, mowa oczywiście o Cross Purposes i jej wersji live. Ta ostatnia płyta była bodajże najgorszym nagraniem Black Sabbath w historii, co sprowokowało Geezera Butlera do opuszczenia zespołu. Muzyk skwitował to słowami:



Cquote2.svg

Cross Purposes Live ssie. Po prostu ssie i nie ma na to lepszego słowa. A ten cały zespół to tak naprawdę tylko pudrowanie trupa
Cquote2.svg

Po głębszym zastanowieniu Iommi doszedł do wniosku, że Geezer miał w tym trochę racji i reaktywował skład sprzed Dehumanizera czyli ponownie zatrudnił Powella i Murraya. Tak nagrano jeszcze jedną, mało odkrywczą płytę[8]. Aby jednak Forbidden różniło się czymś od poprzednich albumów do gościnnego śpiewu w jednym z utworów zaproszono gadającego Murzyna o pseudonimie Ice-T[9]. Okropność tejże płyty była tak wielka, że Iommi zaczął się zastanawiać nad faktycznym sensem utrzymywania zespołu.

Odcinek XI

Ozzy miał jednak wobec zespołu nieco inne plany i postanowił doprowadzić do ponownego zjednoczenia oryginalnego składu. Dzięki temu na wersji filmowej albumu Reunion możemy podziwiać Osbourne'a podpierającego się na mikrofonie z powodu niemożliwości utrzymania postawy stojącej. Mimo tej niedoskonałości zespół dostał nagrodę za wykonanie Iron Mana nagrodę Grammy. Zapewne tylko dlatego, że Osbourne zrezygnował z podpierania się na statywie od mikrofonu w czasie jej wykonywania.

Odcinek XII

Wreszcie jednak, w 2006 pojawiła się składanka The Dio Years, na której pojawiły się trzy nowe utwory nagrywane przy udziale Dio i Appice’a. Wywołało to święte oburzenie Osbourne’a, którego nikt nie raczył nawet wyrzucić z zespołu. Wokalista, w iście bojowym nastroju, zażądał zmiany nazwy zespołu. Jego myślenie oscylowało wokół plagiatu wypowiedzi Ludwika XVI:



Cquote2.svg

Black Sabbath to ja
Cquote2.svg

W obliczu tak postawionej sprawy muzycy zgodzili się na zmianę nazwy, wybierając Heaven&Hell i ruszyli w trasę koncertową, której owocem stała się płyta koncertowa Live from Radio City Music Hall. W 2009 dołączyło do niej nagranie studyjne o wdzięcznej nazwie The Devil You Know oraz rozpoczęła się krótka trasa koncertowa.

Niedługo potem, bo w 2010 Ronnie postanowił odwiedzić Szatana w piekle, a zespół zawiesił działalność. Dla Ozziego to wydarzenie stało się powodem do stanięcia na czele armii moherów protestujących przeciwko pochowaniu wokalisty w poświęconej ziemi. Osbourne zapomniał widać jak to on palił krzyże i zajadał nietoperki. Ponieważ jednak nie było to w Polsce, a w Stanach, pogrzeb odbył się bez przeszkód[10].

W celu uczczenia pamięci zmarłego wokalisty Heaven&Hell zagrało jeszcze jeden koncert, w którym role wokalistów objęli Glenn Hughes oraz w ramach przeprosin na specjalne życzenie Wendy Dio Jorn Lande[11].

Odcinek XIII

Około czerwca 2011 Ozzy delikatnie zaoferował ponowne zjednoczenie się w starym dobrym Black Sabbath. Po ciągnących się przez długie miesiące doszło to do skutku 11.11.11. Zespół zagrał w oryginalnym składzie jeden koncert, po czym Bill Ward oświadczył, że nikt nie liczy się z jego zdaniem i wyszedł trzaskając drzwiami. Zaledwie dwa tygodnie po tym wydarzeniu okazało się, że Iommi miał zdiagnozowaną agresywną postać chłoniaka.

Mimo to zespół był zdeterminowany do nie zawieszania działalności i już w lato 2012 odbyła się licząca około 10 występów trasa koncertowa. Wyciekły też pierwsze dane dotyczące nowego albumu. Po świętach Bożego Narodzenia Geezer ujawnił, że album będzie nazwany 13. W kwietniu 2013 pojawił się pierwszy singel, który został ciepło przyjęty przez fanów, choć miejmy nadzieję żaden się z tego powodu nie posikał.

Nie wnikając w kwestię jakości muzyki, trzeba uczciwie powiedzieć, że 13 była jedynką na Billboardzie. Później oczywiście przyszła kolej na trasę koncertową, którą uwieńczono albumem koncertowym Live... Gathered in Their Masses. W sumie nie prezentował on sobą niczego godnego uwagi, ale marka zrobiła swoje. Tym samym panowie zaczęli się zastanawiać co dalej.

Odcinek XIV

Po kilku informacjach jakoby w przygotowaniu jest nowy album w końcu Geezer powiedział, że nie ma już pomysłów sił na nagrywanie. Ostatecznie w sierpniu roku pańskiego 2015 potwierdzono, że Szałas ruszy w pożegnalną trasę i bezczelnie insynuowano, że za perkusją znowu zasiądzie Bill. Okazało się jednak, że na bębnach wciąż będzie grał sesyjny muzyk, który już wcześniej trzaskał na koncertówce (a jeszcze wcześniej dla Ozzy'ego). Przydały się też odpadki z 13, które wciśnięto na pierwszy w historii zespołu EP niosący wielce mówiący tytuł The End. W dodatku część Końca to nagrania na żywo, głównie te z Trzynastki. Żeby było zabawniej krążek można kupić tylko przed koncertem.



Cquote2.svg

Jan Sebastian Bach i Fryderyk Chopin nie żyją, nawet Lemmy Kilmister umarł i ja się też ostatnio coś gorzej czuję
Cquote2.svg

- pomyślał Iommi. Nie do końca jest to koniec zespołu, acz koniec koncertowania zespołu. Sam Iommi wyznał, że może jeszcze kiedyś wrócić, ale tylko do studia.

Dyskografia

Szablon:Lista3

Fani

A Ronnie James Dio nie żyje...

Black Sabbath, tak jak każdy zespół posiada fanówPotrzebne źródło. Z uwagi jednak na znaczne zmiany w składzie zespołu nie jest to grupa jednorodna. Możemy wydzielić co najmniej kilka podgrup:

  • Fani całego Black Sabbath – najbardziej normalna grupa. Lubi po prostu dobrą muzykę, niezależnie od tego przez kogo wykonywaną.
  • Fani trve Black Sabbath – specjaliści od badania zawartości Black Sabbath w Black Sabbath. Wielbią tylko te płyty, na których gra więcej niż 50% oryginalnych członków zespołu. Najczęściej są to kindermetale.
  • Fani Ozziego Osbourne'a – osoby, które uważają Ozziego za jedynego słusznego wokalistę. Wzorem swojego idola, często hejcą Ronniego Jamesa Dio i jego fanów. Najczęściej są to panie wiekiem dorównujące Ozziemu. Tak, może być wśród nich także twoja babcia.
  • Fani Ronniego Jamesa Dio – osoby, które uważają Ronniego za jedynego słusznego wokalistę. Wzorem swojego idola, często hejcą Ozziego Osbourne'a i jego fanów. Nie posiadają ogólnej charakterystyki, ale można ich poznać po wtrącanych często frazach typu: Żegnamy cię Ronnie albo …a Ronnie James Dio nie żyje.
  • Fani Iana Gillana – najmniej liczna, acz najbardziej fanatyczna grupa. Hejci wszystkich innych wokalistów, a za jakiekolwiek uwagi na temat tego, że jej idol nie potrafił się nawet nauczyć tekstów piosenek na pamięć[12] jest gotowa zabijać.
  • Fani Tony'ego Martina – jeśli nawet tacy są to siedzą tak cicho, że nie sposób ich znaleźć.
  • Fani Tony'ego Iommiego – spełnieni bądź niespełnieni gitarzyści, którzy gotowi są nawet odgryźć sobie palce, aby zbliżyć się stylem gry do swojego idola. Znają wszystkie jego solówki na pamięć i uważają go za najlepszego muzyka pod słońcem. Poznasz ich natychmiast, gdy stwierdzisz: A X zagrałby to lepiej. Jak? Domyśl się.
  • Fani Geezera Butlera – w zasadzie to samo co wyżej, tylko są stosunkowo łatwiej rozpoznawalni. Często bowiem komentują dowolny utwór Black Sabbath słowami: Fajna piosenka, tylko basu nie słychać. Nawet jeśli to After All albo Black Sabbath.
  • Fani Billa Warda – fani, którzy za jedynego i słusznego perkusistę grupy uznają Billa Warda. Bojkotują ostatnią „reaktywacje” grupy. Zazwyczaj to tępawi bębniarze, którzy nie potrafią nawet utrzymać równego tempa. We wszelkich możliwych komentarzach związanych z zespołem piszą: „NO BILL, NO BLACK SABBATH”, tudzież zwyczajne „FUCK YOU”. W większości to spoko goście, gdyż podobnie jak ich idol, wolą pić piwko niż bić własne dzieci.

Przypisy

  1. Obrażanie Geezer'a nie wchodziło w grę, bo ktoś musiał grać na jego solowych płytach
  2. Tą, która poleciła Iommiemu Ronniego Jamesa
  3. Co on sobie myśli, ten Blackmore?! Że boję się wrócić?! JA?!
  4. No, Ozzy coś tam mamrotał, ale kto by się pijakiem przejmował?
  5. Podobno kluczowym argumentem przy wybraniu akurat jego było podobieństwo nazwiska do Gillanowego
  6. Pijany był znaczy
  7. I to pomimo makabrycznej jakości dźwięku
  8. Iommi kupił sobie pierwszy komputer i zachwycił się funkcją kopiuj-wklej
  9. Herbata z lodem
  10. Próba wysłania bojówek spod krzyża nie powiodła się, bo żaden z protestujących nie dostał wizy
  11. Wendy oskarżyła Landego o czerpanie zysków ze śmierci Ronniego Jamesa poprzez wydanie albumu Dio, na którym znalazły się prawie wyłącznie utwory Ronniego
  12. Patrz bootleg Born in Hell