Cytaty:Kabaret Tey

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Kabaret Tey – cytaty.

A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

A

  • – A to ja nie wiem, co robić, no!
    – Dzieci rób, jak nie wiesz, co robić!

C

  • Coś się z narodem dzieje
    Niedobrego,
    Nie ma za grosz poczucia humoru
    Ludowego

D

  • – Dzień dobry, jesteśmy z telewizji! Już? Dzień dobry.
    – Dobry!
    – Czy może nam pani powiedzieć, na terenie jakiego zakładu się obecnie znajdujemy?
    – Tego ni mogę powiedzieć, bo to jest tajemnica państwowa! Mogę tylko powiedzieć, że mam 5 złotych od bombki.
    – Jak pani ma na imię?
    – Pelagia! Jestem starszą pracownicą w tym zakładzie. Pracuję już tutaj ho-ho-ho-ho… a może i dłużyj. Mój mąż i dzieci też tu pracują, a ich zdjęcia są za zakładem.
    – Przed zakładem.
    – Za, bo się rozbudowujemy.
    – Znaczy za starym.
    – Stary też tam wisi. Z zakładem jesteśmy bardzo związani, szczególnie przez kasę zapomogową…
    – Pani się uspokoi, to wszyscy tak mają, prawda. Pani Pelagio, czy pani jeszcze może…
    – No pewno.
    – Czy pani jeszcze może nam powiedzieć, jakie bombki produkujecie?
    – Panie, różne, różniste. Tu się robi tak: kuliste, w kształcie grzyba i cygara.
    – Cały czas mowa o o bombkach choinkowych.
    – Też. A, a wie pan, jaki mamy asortyment? Od A do N…
    – Cicho!
    – To się wytnie…
    – Cicho! Pani Pelagio, eee, tutaj widzę ma pani napisane tutaj na karteczce, eee, brygadzist… brygadzistka oraz miszcz zmia… no „mistrz” się inaczej pisze.
    – Sama pisałam. Jak coś czasem kombinuję, jak tak siądę i myślę…
    – Głupieje na starość, ja wiem. Niech pani nam powie, ile pani sama takich bombek zrobi.
    – Sama jak siądę i robię, to zrobię gdzieś tak… dwieście osiemdziesiąt trzy.
    – To jest norma dzienna?
    – A dla kogo ten wywiad?
    – To jest dla telewidzów dziennika wieczornego.
    – O, to bez kozery powiem pińćset! Dziesięć tysięcy! Pięćdziesiąt! Milion!

E

  • – Ege szegedre ciokolo masajo osto kudo chojo todo buroki!
    – Coś ty powiedział? Że co?
    – No tak gość powiedział w Budapeszcie i buraki kupił.

J

  • Jedna baba drugiej babie
    wsadziła do torby pińcet złotych. – Taki u nas dobrobyt jest.
  • – Jeszcze też była zabawa w telewizję.
    – W telewizję! Ja byłem nuda.
    – A ja byłem lipa.

K

  • Kup pan kuchenkę, odkręć pan gaz i opuść pan nas!

M

  • My z czarnobylskich pól,
    Jądrowy znamy ból
    (… Żarnowca…),
    Jodyny smak,
    Przyjaźni znak.

O

  • Odbiliśmy się od dna… i dno się oberwało!

P

  • – Panie kierowniku…
    – Co jest?
    – Ja mam taki mały interes…
    – To nie moja wina, nie?

W

  • – W radio to było głupie…
    – Się wstydzi, bo był wtyczką.
    – A on był kablem.
    – Ale nie mieliśmy kontaktów.
  • – Wy się tak chichracie i chichracie, a wy wiecie jak wyjść z kryzysu?
    – Przecież oni nie wiedzą jak wyjść, wiedzą jak wejść.
    – Dlatego myśmy weszli też na scenę, żeby… to jest ostatni dzwonek żeby wejść na te mównice i zaapelować! no…
    – Teraz się na ambonę wchodzi…
    – Stój… na mównice, a nie na ambonę! Gdzie ambonę, ambona jest wyżej… co ty?!
    – Przez to dalej się niesie…
    – (śmiech) No śmieją się z ciebie… Z ambony się nie niesie… no… (oklaski) A ja mówię o mównicy! Mównicy! Nie widziałeś mównicy? Stoją tam te…
    – Katiusze!
    – Taa – nie katiusze! Ojeej! Mikrofony stoją! Tu szklanka, tu zagrycha, nie widziałeś mównicy?
    – No, jaka zagrycha jak tam w szklance jest woda?
    – Byłaby woda by się gupot nie gadało, nie? (oklaski)
    Tak jak na tym ostatnim… przedostatnim, ósmym, słynnym ple – ple – ple – ple – ple–
    – Tyle godzin ple – ple – ple – ple – ple – ple – ple – ple – (oklaski)

    – Więc uwaga – mamy pomysł. Trza zrobić ściepę narodową…
    – I kupić bombę atomową!
    – Załadować ją na antka!
    – Antek nie da rady…
    – i lecimy… co?? To na iła…
    – IŁ przeleci..
    – I lecimy… oj Bodzio…
    – Musi być taki żeby miał z tyłu… no te… kadafi
    – Jakie kadafi??
    – Żeby z dokładnością do jednego biurka (pink)
    – Bodzio… Kadafi nie ma… Kadafi jest tutaj wczesnego ostrzegania… tu jest kadafi…
    – Kadafi ma tuuu… (śmiech)
    – Tu ma samolot śmigło… nie widziałeś samolotu??
    – No widziałem ale był taki malutki to gdzie mu będę zaglądać no..
    – Oj nie kłóćmy się znowu… To na kukuruźnik…
    – Lot nad kukułczym gniazdem
    – tak takim ostatnim… bez jaj… lecimy frrrrrr
    – A wiesz gdzie?
    – Nie bo w przyczepie lecę. (śmiech)
    – I nie zapytasz się??
    – Łączy mnie niezerwana więź przyjaźni
    – Lecimy na Antarktydę!
    – A dlaczego na
    tantarktydę?
    – No bo tam naprawdę warunki dyktuje lód! No, co ty, nie wiedziałeś o tym? (śmiech i oklaski)
    – To ja już wiem dlaczego u nas czasami na 1 Maja pada śnieg (śmiech i oklaski)
    – Przyroda mam cały czas podpowiada tylko my jej czytać nie umiemy. Indian żeśmy się pozbyli i chodzimy jak te cepy.
    – Jakich Indian??
    – No górale wyjechali, nie ma kto pogody przepowiadać. Lecimy. frrrrrrr
    – Lecicie z nami?? To trzymajcie się. Zapiąć pasy. Ty też.
    – Ja rękach trzymam (śmiech)
    – I nagle te bombę…
    – Sruuuuu
    – Antarktydzie się nic nie stanie, bo na lód nie ma siły, tylko góra pójdzie w powietrze! nabierze tej energii kinetycznej wysoko, wysoko, wysoko, wysoko i nagle w tę Szwecję…
    – Sruuuuu
    – Szwecja jak lód zobaczy załamie się, pęknie, odskoczy ślizgaczem przez Bałtyk przeleci i prosto w nas…
    – Uderzy…
    – I my z tego bloku wyskoczymy, a Szwedzi w to miejsce wpadną! (śmiech i oklaski).
    I jak oni przez 45 lat dadzą sobie radę to my wszystkich przeprosimy i wrócimy na swoje miejsce!!! (śmiech i oklaski) A jak nie…
    – To sruuuu…