Grzegorz Turnau

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Grzegorz i jego największa miłość – akordeon
NonNews
Zobacz w NonNews temat:
Nonźródła
Zobacz w Nonźródłach:
teksty piosenek: Szli tędy „ludzie”, Piosenka dla Romana, Szansa dla Romana, 24 Ziobra, Wzdłuż Wiejskiej, (Wolno)Mularz, Belka i zeskok, Tu trenuję, Pożegnanie Roberta i Płacz po skokach

Nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza!

Grzegorz Turnau mówi o tym, że nie może znaleźć żadnego tekstu Mickiewicza czy Miłosza, z których warto zrobić piosenkę

To tu, to tam...

Grzegorz Turnau o tym gdzie gra

Teraz co? Nonny-ho!

Grzegorz Turnau o sensie życia

Grzegorz Turnau (ur. 31 lipca 1967 w Krakowie) – słynny polski akordeonista[1] uprawiający tzw. piosenkę śpiewaną (względnie poezję autorską).

Młodość[edytuj • edytuj kod]

Grzegorz zapoznał się z akordeonem już w podstawówce. Szybko opanował trudną sztukę gry na tym wyniosłym instrumencie. Urzekły go te delikatne ruchy gry, te klawisze i ta piękna harmonijna melodia. Była to jego pierwsza, prawdziwa miłość. Niestety, w każdej miłosnej historii pojawia się sukkub. Tym sukkubem był niewątpliwie fortepian. Urzekł go tym, że miał to, co najlepsze, z akordeonu (klawisze i wciskanie przycisków, tu: pedałów) oraz fakt, że można wygodnie posiedzieć. Od tej pory dzielił muzyczną miłość na dwie.

Sukcesy i kariera muzyczna[edytuj • edytuj kod]

Następnie nadszedł pierwszy sukces, ku rozpaczy Grzegorza odniósł go na fortepianie, choć nigdy potem nie zaprzestał przedstawiania się jako polski akordeonista.

Dzięki pierwszej nagrodzie trafił do Piwnicy pod Baranami, jednak nie dlatego, żeby tam grać. Po prostu banda akordeonistów chciała go tam zasztyletować. Uratował go Piotr Skrzynecki, który wyrwał go z rąk bandytów pod pretekstem, że czas na jego występ. Grzegorz zagrał, ale że wszyscy byli już ostro nawaleni, nawet im się spodobało.

Zachęcony pozytywnymi recenzjami Grzegorz wydał kilka płyt poezji śpiewanej. Na początku nie potrafił jednak pisać tekstów piosenek i nie miał pieniędzy na kupowanie tekstów od profesjonalistów, więc podkradał teksty zmarłym poetom i dopisywał do słów muzykę. Niestety, oprócz wierszy rymowanych, wybierał również wiersze białe. Jak łatwo się domyślać efekty były naprawdę różne, niejednokrotnie nie dla ucha normalnego słuchacza, ale wydawane przez niego płyty z różnych względów odnosiły niszowe sukcesy. Uwielbiali je przede wszystkim samobójcy (np. piosenka Śmierć na pięć), pijani recenzenci, poeci, emo, Murzyni (bo podobne do jazzu), głusi (Cichosza, Między ciszą a ciszą) oraz dresy (ci ostatni dlatego, że uznali, że słuchanie Turnaua to niezły lans).

Niestety, większość tekstów poetyckich nie komponowała się dobrze z akordeonem, więc z grubsza musiał go odstawić. Publicznie grał na fortepianie, ale po kryjomu wychodził na Bracką w Krakowie, gdzie w przebraniu żebraka grywał na akordeonie[2]. Na początku miały to być wybryki zdesperowanego muzyka kochającego swój instrument. Jednak gdy zobaczył, że grając na akordeonie na ulicy zarabia więcej niż na płytach z fortepianową poezją śpiewaną, postanowił że spróbuje zagrać na akordeonie na koncercie. Ten koncert był totalną klapą, więc postanowił wrócić do stanu poprzedniego. Na koncerty – fortepian (mało kasy), a na ulicy – akordeon (dużo kasy).

Z czasem Grzegorz nauczył się jednak pisać własne teksty o wspaniałych tytułach, jak Tutaj jestem. Wyrażał w nich różne poglądy polityczne oraz żal nad żenującym poziomem polskich skoków narciarskich. W jednej z piosenek oddał hołd największemu polskiemu skoczkowi – Robertowi Matei.

Przypisy

  1. Choć każdy by stwierdził, że jest fortepianistą, a to nie prawda (o tym w dalszej części artykułu).
  2. Stąd piosenka o Brackiej.