Jan Tomaszewski

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Tomaszewski i Kasperczak cieszą się, że Gierek im nie dokopie po Mundialu

Janek w piłce funkcjonuje na specjalnych prawach. Nikt się na niego nie obraża, ale też nikt na serio nie bierze tego, co mówi. Bo mówi to Janek. Taki nasz piłkarski Palikot.

Michał Listkiewicz

Jan Tomaszewski (ur. 9 stycznia 1948 we Wrocławiu) – polski piłkarz, komentator, spiskowiec i spocony orzeł Górskiego.

Kariera Johnny'ego[edytuj • edytuj kod]

Mały Janek zaczynał swoją karierę w Śląsku Wrocław jako złota rączka. Spawał piłki, pompował bramki i naprawiał kran w domu trenera. Jego umiejętności bramkarskie zostały zauważone, gdy trener poprosił go o stanie na bramce podczas jednej z imprez PZPR. Niczym Leonidas nie przepuścił na potupajkę 300 gwardzistów z Gwardii Wrocław. Na trenerze Gwardii zrobiło to takie wrażenie, że udało mu się podpisać z Janem 5-letni kontrakt. W klubie zza miedzy młody Tomaszewski pierwszy raz w życiu kopnął piłkę. Postanowił, że suki nigdy nie przepuści bo nie lubi krągłych kształtów. Treneiro zaczął go wystawiać w podstawowej jedenastce Gwardzistów, a Janek odwdzięczał się tym, że często rzucał się na zmierzającą do jego bramki piłkę i ze wściekłością w oczach przegryzał ją na oczach kilku tysięcy widzów. Gdy w klubie skończyły się piłki przeniósł się do stolicy, aby zagrać w Legii Warszawa. W stołecznym klubie piłek starczyło na 2 lata. Oddelegowano go do Łodzi, gdzie piłki były z metalu. Częste wizyty u dentysty spowodowały to, że Janek ostudził swoje zapały i w ŁKS-ie stał się wreszcie normalnym bramkarzem. W tym klubie odniósł swoje największe sukcesy i nauczył się spiskowania na co tygodniowych spotkaniach „ŁKS SB VIP Conference”. Po grze w ŁKSie grał jeszcze w takich potęgach za granicą jak: Germinal Beerschot i Hercules Alicante[1] po czym wrócił na krótko do ŁKSu.

Dopóki Johnny nie stał się sławny w sprawie afer korupcyjnych, był wielbiony przez kibiców jako, że w kadrze narodowej udało mu się kilka dobrych interwencji. Najsłynniejszy jest oczywiście mecz na Wembley, gdzie Polska zremisowała z Anglią 1:1. Przed meczem koledzy powiedzieli Tomaszewskiemu, że za każdą złapaną piłkę dostanie od nich po szlugu. Pusta paczka i ceny papierosów w Anglii zmotywowały Janka i pokazał on International level. Mimo że mecz zakończył się remisem i kilkudziesięcioma szlugami dla Johnny'ego wydarzenie to jest wielbione do dzisiaj niczym obrona Częstochowy. Co najśmieszniejsze to każdy pamięta Tomaszewskiego, a nikt nie pamięta strzelca bramki dla Polski (Jan Domarski). W Polskiej drużynie Janek rozegrał jeszcze kilka meczów, zdobył jakieś tam mało nieznaczące medale mistrzostw świata i olimpijskie srebro. Gdy nie wyrabiał już z płucami musiał wybierać: albo repka, albo szlugi. Wybrał to drugie, a w bramce zastąpił go Zygmunt Kukla.

Po opuszczeniu kadry Jaś postanowił rozpocząć karierę trenerską. Najpierw w reprezentacji wmawiał bramkarzom, że nie wolno gryźć piłek gdy na nich lecą. Piłkarze patrzyli na niego z politowaniem po czym udało im się namówić trenera do zwolnienia go z repki. Tomaszewski za kolejny przystanek w karierze objął ponownie Łódź, ale teraz o ironio został trenerem Widzewa! Tam szybko zorientowano się, że zaszła tragiczna pomyłka[2] i zwolniono go. Nie mogąc znaleźć miejsca na ziemi ostatecznie przygarnięto go do ŁKSu. Był tylko jeden warunek. Od tego czasu Jan miał mówić, że to ŁKS jest the best.

Komentator, publicysta, spiskowiec[edytuj • edytuj kod]

Gdy w ŁKSie również zauważono, że zaszła tragiczna pomyłka pozbyto się go, ale i tak musiał pamiętać co obiecał klubowi. Jan szwendał się po stacjach radiowych, TV i gazetach gdzie udzielał swoich „eksperckich” wypowiedzi. Poznany przypadkowo na ulicy specjalista od PR polecił Jasiowi, aby ten przyczepił się kogoś, dzięki czemu będzie miał stały dopływ gotówki z szumu medialnego. Na pierwszy ogień poleciał PZPN, któremu Janek wytykał wszystko co jest możliwe. Gdy sam objął stanowisko w PZPN-ie przerzucił się na Widzew, który oskarżał o machlojki. Do dnia dzisiejszego toczy on zażarte spory z ikoną Widzewa – Zbigniewem Bońkiem. Jak do tej pory jest 2:0 dla Rudego. Raz Janek musiał wypłacić mu odszkodowanie za obrazę, a drugi raz sam zaplątany w swoje wypowiedzi przyznał się do braniu udziału w sprzedanych meczach i czerpaniu z tego forsy[3] Teraz, gdy Widzew wygrywa sprawy przed różnymi sądami i trybunałami, Jaś skrzętnie udziela wywiadów w mediach mówiąc, że prawo zostało złamane i nie przyjmuje do wiadomości merytorycznych argumentów. Branie udziału w wywiadach nadało Jankowi nowy przydomek: „Spocony Janek”. Wynikło to z tego, że podczas takich wywiadów Jan wybałusza oczy i nabiera do płuc dużo powietrza co powoduje przyśpieszone bicie serca, a w rezultacie masakryczne ilości potu, który zalewa go całego.

Ulubione wypowiedzi[edytuj • edytuj kod]

  • I tak jak wszyscy komentatorzy, przepraszam za wszystkie błędy, jakie popełniłem, ale taka jest piłka
  • Ta radość jest niesamowita. Ludzie się bawią, tańczą się

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. Takimi nazwami to można przyszpanować, wśród miłośników futbolu c'ne?
  2. Wszyscy Widzewiacy wstydzą się tego do dzisiaj.
  3. Dziennik „Przedjutrze” dowiedział się, że kiedyś Rudy pożyczył od Janka szlugi i nigdy nie oddał. Najprawdopodobniej to jest ukrytym motywem wszystkich kłótni.