Kara śmierci

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 18:34, 30 lis 2022 autorstwa Ryk2 (dyskusja • edycje) (Wycofano ostatnie edycje autorstwa 150.254.241.3; przywrócono ostatnią wersję autorstwa Ryk2.)
Medal.svg
Trzy dożywocia i kara śmierci. Następny

Jestem za karą śmierci. Przestępca powinien mieć nauczkę na przyszłość!

Britney Spears o karze śmierci

Od eonów ludzie szukali adekwatnych sposobów karania przestępców. Dzisiejszy model, w którym zdecydowana większość osób łamiących prawo trafia do odizolowanego, ciasnego pomieszczenia jest stosunkowo młodym wynalazkiem. Kiedyś ludzi nie wsadzano do więzień, gdyż słusznie uznawano to za zbyt kosztowną imprezę. W końcu delikwenta trzeba karmić i poić, a od czasu do czasu pozwolić się umyć, a jeśli nie, to przynajmniej ktoś musi wynosić urynał z celi, aby strażnicy pilnujący więźniów nie zemdleli ze smrodu (jakkolwiek ten ostatni argument jest często obalany przez historyków, którzy często twierdzą, iż zapach odchodów stanowił swego czasu główny składnik powietrza).

Ludzie słusznie twierdzili, że jednorazowe karanie jest skuteczniejsze. Władza nie musiała się przejmować skazańcem oraz następowało trwałe uniemożliwienie kontynuacji działalności przestępczej przez delikwenta. O ile na początku bardzo popularne było zwykłe odcinanie kończyn i tortury, władza zauważyła, że powoduje to pewien problem. Otóż złodziej, któremu obcięto obie ręce stawał się kaleką, a jako taki odwracał uwagę otoczenia od niewolniczej pracy na rzecz państwa, gdyż rodzina musiała się nim opiekować, a on sam stawał się bezproduktywny. Słusznie więc dochodzono do słusznego wniosku, iż jedyną adekwatną karą za jakiekolwiek cięższe przestępstwo jest kara śmierci, której towarzyszyła lekka chłosta za mniejsze przestępstwa. Niestety, w wielu przypadkach nie zaniechano jednak okrutnej metody obcinania kończyn złodziejom, ale te przypadki stały się marginalne.

Początki kary śmierci

Kara śmierci do dziś jest popularną rozrywką w wielu krajach

Jak wspominaliśmy, kara śmierci istniała właściwie od zawsze. Powstała nawet wcześniej niż prawo. Pierwsze kary śmierci wykonywano w postaci samosądów. Ludzie początkowo karali tylko za zabójstwa, lecz z czasem zakres się rozszerzył. Pierwszą oświeconą osobą, która doprowadziła do kodyfikacji kary śmierci, która była przewidziana za niemal każde przestępstwo, był słynny Drakon. Jego wspaniała idea znajdowała zrozumienie w coraz szerszych kręgach. Można jasno stwierdzić, że starożytność, średniowiecze i duża część czasów nowożytnych była związana z rozwojem stosowania kar śmierci, który to w pewnym momencie przyjął formę prawdziwego przemysłu.

Powody wykonywania kary śmierci

Karę śmierci wykonywano, gdyż w dawnych czasach ludzie po prostu nie mieli żadnych rozrywek. Publiczne wykonanie kary śmierci było lokalnym wydarzeniem, tym chętniej celebrowanym im rzadziej była wykonywana. Ludzie zbierali się na rynku, gdzie obserwowano jak na podeście kat wykonywał karę śmierci w zarządzony sposób. Widzowie natomiast kupowali jedzenie od wędrownych kupców i kibicowali albo katowi, albo skazańcowi, gdyż niektórzy liczyli, iż ofiara przeżyje. Rzadko się to zdarzało.

Jednak gorszym od kary śmierci jest kara więzienia, szczególnie w tak złych warunkach – znany jest przypadek więźnia, który narzeka, że w celi ma tylko PS2, a nie PS3.

Metody wykonywania kary śmierci

Przy dużej liczbie skazańców jedna metoda wykonywania kary śmierci byłaby niepraktyczna, gdyż oznaczałaby brak postępu (ciągle pozostawano by przy starej, nieekonomicznej metodzie) oraz zrównanie wszystkich przestępstw. Na przestrzeni lat uznano, że trzeba karać inaczej za różne przestępstwa. Jak wiemy ludziom wyobraźni nie brakuje i przyjęły się niepisane zwyczaje karania śmiercią w odpowiedni sposób, który z jednej strony miał hańbić (lub też nie) skazańca oraz być wyrazem ekspresji kreatywności sędziego, jak i kata wykonującego wyrok.

Zwyczajowo metody wykonywania kary śmierci dzieli się na dwie grupy: zwykłe i kwalifikowane, jednak należy zaznaczyć, iż podział może być płynny w zależności od okresu historycznego czy też regionu.

Metody zwykłe

Kara kamieniowania jest dziś odzwierciedlana m.in. w palestyńskim zwyczaju kamieniowania izraelskiego czołgu

Ukamienowanie

Śmierć przez ukamienowanie znana jest ludzkości od zarania dziejów. Jest jasno zapisana w Torze, że kamieniować należy za tak okrutne przestępstwa jak:

  • Dotykanie Góry Synaj w momencie, gdy Mojżesz otrzymywał Dekalog od Boga;
  • Nieprzestrzeganie Szabatu;
  • Bunt wobec rodziców;
  • Cudzołóstwo.

Jednak kamieniowanie nie zrobiło wielkiej kariery w światowym przemyśle wykonywania kary śmierci ze względu na niepraktyczność. Jedną z metod kamieniowania było zrzucenie przestępcy z urwiska, a następnie zrzucenie na niego wielkiego głazu. Jeśli nie zginął lub zdołał się odczołgać w bok, wtedy dziki tłum rzucał w niego mniejszymi kamieniami powodując śmierć w wyniku uderzeń kamieni. Innym sposobem jest ustawienie ofiary w środku koła, rozstawienie tłumu wokół, a potem nakazanie tłumowi rzucać w skazańca tak długo aż umrze. Obie metody były niepraktyczne, gdyż na każde wykonanie takiej kary trzeba było całej masy kamieni. Natomiast żeby pochować ciało, trzeba było odgrzebać je spod kamieni. Jeśli jednak nie grzebano skazańca (co było częstsze), kamienie zostawały i szły na stratę, co oznaczało, że trzeba było znaleźć nowe miejsce do wykonania wyroku, jak i nowe kamienie. Koszty spowodowały, iż zarzucono tę metodę.

Dzisiaj kamieniowanie jest niekiedy stosowane przez muzułmanów, którzy karzą w ten sposób za cudzołóstwo. Metoda ta traci jednak na popularności, gdyż wykonanie tej kary wymaga czterech świadków, którzy widzieli jak dana para uprawiała seks pozamałżeński. Dodatkowo potrzebny jest piąty świadek, który weźmie przysięgę od tych czterech, że jeśli kłamią, to czeka ich sromota. Z tych względów Iran zniósł kamieniowanie jako karę śmierci, nazywając ją niepraktyczną i przestarzałą, a przecież ich kraj jest niezwykle postępowy. Kamieniowanie jest za to bardzo popularne w Arabii Saudyjskiej, Sudanie i Zjednoczonych Emiratach. Warto też zwrócić uwagę na szczególny przypadek Somalii, gdzie na terenach kontrolowanych przez islamistów kamieniowaniem jest karane wszystko co jest związane z seksem pozamałżeńskim. Należy tu przytoczyć przypadek 13-letniej Aisho Ibrahim Dhuhulow, która została zakopana po szyję w ziemi i ukamienowana za to, że została zgwałcona przez trzech mężczyzn, co potraktowano jako seks pozamałżeński.

Powieszenie

Info.png Główny artykuł: Szubienica
Zestawy do samodzielnego wykonywania kary śmierci przez powieszenie były dostępne w lepszych sklepach przez wiele wieków

O ile kamieniowanie wymagało często przeniesienia sceny linczu poza miasto, o tyle kara śmierci przez powieszenia zrobiła furorę w przemyśle kary śmierci. Można ją było wykonywać zarówno w budynkach, jak i na głównym rynku miasta. Ludzie mogli dzięki temu oglądać jak kat zabiera taboret spod nóg skazanego, a ten zaczyna dyndać. Śmierć przez powieszenia miała z założenia zabijać poprzez przerwanie rdzenia. Jednakże z czasem uznano tę formę za zbyt humanitarną i niektórzy kaci, dla zadania większego cierpienia, wieszali tak, aby skazany dusił się kilka godzin. Inni kaci wykazali więcej inwencji, wieszając delikwenta do góry nogami. Natomiast ci bardziej sadystyczni wsadzali skazańca przed powieszeniem do klatki zawieszonej na haku, gdzie doznawał zaburzenia błędnika, a potem prowadził go na szafot.

Należy zwrócić uwagę, iż powieszenie jest uznawane za hańbiące, dlatego nie wieszano szlachty.

Wielu francuskich czy niemieckich inżynierów dokonywało usprawnień szubienicy. W Montfaucon we Francji powstała nawet masowa szubienica, gdzie można było jednocześnie powiesić 80 osób i aby z niej skorzystać, trzeba było się zapisać kilka miesięcy wcześniej. Co ciekawe, twórca tej szubienicy ostatecznie sam ją przetestował.

Znamienne jest też to, iż ciała powieszonych przestępców pozostawiano na widoku publicznym, aby odstraszać. I nie, nie balsamowano ciał, tylko pozwalano im gnić. Szczerze powiedziawszy, ciężko dziś sobie wyobrazić rozkładającego się wisielca na Placu Zamkowym w Warszawie, a generalnie do tego się to sprowadzało. I nie smród był problemem – w czasach średniowiecza zapach rozkładających się zwłok ładnie komponował się z zapachem odchodów wylewanych przez okna na ulice.

Ta kara śmierci z pewnych przyczyn uznana została za humanitarną i przetrwała do czasów współczesnych. W XX wieku stosowano ją jeszcze w Wielkiej Brytanii czy USA, gdzie straciła na popularności na rzecz krzesła elektrycznego czy też zastrzyku z trucizny. Jednak Japończycy czy Irańczycy nie dają sobie narzucić żadnych dyktatów, które twierdzą, że są inne, bardziej humanitarne metody. Nie, Japończycy i Irańczycy wciąż wieszają.

Uduszenie

Sędziowie krykietowi duszą batsmana Indii, który został wyautowany w roku 1901

Znaleźli się jednak tacy, którzy uznali powieszenie nie tylko za niepraktyczną, ale i kosztowną. Wszak w dawnych czasach sznur się zużywał i trzeba było robić nowy, a w bardziej współczesnych potrzeba było jednego sznura na skazańca i musiał być to odpowiednio dopasowany sznur. To były koszty. Ktoś więc wymyślił genialną maszynę, garotę. Śliczną maszynkę do duszenia za jednym pociągnięciem wajchy. Po uduszeniu wyrzucano ciało a na fotelu zasiadał kolejny skazany. Jedynym kosztem była konieczność konserwacji urządzenia. Niestety, garota nie zyskała wielkiej popularności, gdyż śmierć nią zadana nie była zbyt widowiskowa.

Ścięcie

Ścięcie toporem lub mieczem zyskało na popularności, gdy zauważono, iż jest to niezwykle tani sposób. Wystarczy mieć jeden miecz lub topór, ostrzałkę i pieniek. Była to też wyjątkowo widowiskowa forma kary śmierci. Głowa odpadająca od tułowia i tryskająca krew była idealnym pokazem dla ciekawych świata wieśniaków. Jednak kaci sami w sobie nie przepadali za tą formą kary. Otóż ścięcie miało być niehańbiące, a jako takie nie powinno sprawiać bólu, a żeby miało to miejsce, kat powinien odciąć głowę jednym uderzeniem. Jeśli mu się to nie udało, sam zostawał ścięty.

Ponieważ w ten haniebny już sposób odeszło wielu katów, zaczęto prace nad udoskonaleniem metody odcinania głów. Niejaki J.-I. Guillotin zapisał się na złotych kartach historii, kiedy to wymyślił wspaniałe urządzenie zwane guillotiną. Od tej pory kat był bezpieczny. Musiał tylko odciąć lub odwiązać sznur utrzymujący ostrze nad szyją skazańca. Początkowo gilotyna raczej łamała kark niż odcinała głowę, ale jeden z królów Francji udoskonalił metodę obcinania głów nieco przekrzywiając ostrze. Od tej pory gilotyna cięła szyję jak nóż masło, a sam król był tak dumny ze swojego wkładu w przemysł wykonywania kary śmierci, że na koniec sam wypróbował swój wynalazek.

Rozstrzelanie

Typowe rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny

Wyjątkowo skuteczny, ale również drogi sposób wykonywania kary śmierci. Powszechnie rozstrzelanie uznaje się za honorowe i zarezerwowane dla wojskowych, ale niekiedy i pospolici przestępcy bywają rozstrzeliwani (np. mormoni ze stanu Utah szczególnie lubują się w tej metodzie, gdyż wierzą, że zbliża ich to do Boga, który po to dał nam broń, żebyśmy się nią zabijali).

Rozstrzelanie można wykonać na kilka sposobów:

  • Przez pluton egzekucyjny – za zdradę czy dezercję;
  • CKM-em – metoda na zbrodnię wojenną;
  • W tył głowy – metoda na Katyń;
  • Działkiem przeciwlotniczym – metoda koreańska.

Jak więc widzimy, rozstrzelanie było metodą kary śmierci jaką ponieśli polscy oficerowie w Katyniu. A skoro rozstrzelanie jest honorowe, to Polacy nie powinni czuć się oburzeni w związku z tą egzekucją.

Dziś rozstrzeliwuje się ludzi w wielu krajach świata, m.in. w Chinach, gdzie, w ramach oszczędności, przesyła się rodzinie skazańca rachunek za nabój, tym samym eliminując jedyną wadę tego rozwiązania.

Porażenie prądem

Wygodny fotel elektryczny. Chętnie kupowany przez masochistów, którzy oglądają na nim telewizję. Gwarantuje wstrząsające przeżycia

Od momentu wynalezienia elektryczności, porażenie prądem uznano za idealny sposób zabijania. Pierwsze ofiary padły na skutek zabawy prądem, np. puszczanie latawców na metalowym drucie podczas burzy, ale szybko nauczono się podłączać prąd do krzesła, na którym pozwalano się rozsiadać skazańcom. Krzesło elektryczne najczęściej zabija szybko, ale wielokrotnie miały miejsce schrzanione egzekucje, podczas których, ku uciesze widowni, zamiast kilkusekundowej śmierci, mieli zafundowany kilkudziesięciominutowy spektakl wycia i wrzasków niemal palonego żywcem człowieka. Problem schrzanionych egzekucji jest taki, że już nie można jej przerwać, bo człowiek i tak zostanie kaleką, to jedno, a z drugiej, mógłby pozwać do sądu wykonawców. Jako że krzesło elektryczne jest najpopularniejsze w USA, takie odszkodowanie mogłoby być gigantyczne.

Zagazowanie

Metoda ta została niemal do perfekcji opanowana przez nazistów. Był to przejaw prawdziwego geniuszu Adolfa Hitlera, który opracował tę wyjątkowo śmiercionośną metodę, która w ekstensywny i tani sposób nie tylko pozbawiała życia ludzi (głównie Żydów), ale jeszcze dla zwrotu kosztów produkowała z zabitych osób mydło. Do uśmiercania używano gazu Cyklon B, choć nie było to regułą. W trakcie kryzysu gospodarczego gnębiącego III Rzeszę pod koniec wojny, zdarzały się przypadki gazowania spalinami samochodowymi. Były jednak sporadyczne, ponieważ mydło uzyskane z osób zamordowanych tym sposobem śmierdziało.

Wychwalanie efektywności tej metody nie jest bynajmniej przesadą. Ze względu na kontrowersje ta metoda została generalnie zarzucona w świecie, ale w kilku stanach Stanów Zjednoczonych ktoś doszedł do wniosku, że metoda faktycznie jest ciekawa i stosuje się ją tam do dnia dzisiejszego.

Śmiertelny zastrzyk

Świat poszedł do przodu. W związku z działalnością awanturniczych organizacji, takich jak Amnesty International, trzeba było wymyślić metodę, która wygląda nie tylko na humanitarną, ale także nie można jej odróżnić od zwykłego zabiegu chirurgicznego. Obecnie metoda jest rozwijana i dąży się do unieszkodliwienia jednym zastrzykiem zamiast tradycyjnych trzech. Jednak nurt tradycjonalistów jest na tyle silny, że wciąż w większości przypadków stosuje się trzy zastrzyki.

Niektórzy kwestionują zastrzyk jako metodę kary, gdyż badania wykazały, że skazańcy będący narkomanami odczuwali przyjemność podczas wykonania kary. Co prawda potępia się bolesne i okrutne kary, ale wiele osób twierdzi, że przyjemność podczas wykonania kary śmierci to przesada w drugą stronę.

Metody kwalifikowane

Wymienione wyżej metody nie wyczerpują jednak szerokich możliwości śmierci jakie czekały (a niekiedy wciąż czekają) przestępców. Metody kwalifikowane służą do szczególnego potępienia i ukarania odpowiednich przestępstw.

Ukrzyżowanie

Do tak zwanego krzyża przybijano przestępców w starożytności. Była to ekstremalnie hańbiąca kara stosowana głównie na tych, którzy nie byli pełnoprawnymi obywatelami, a więc zgodnie z ówczesnymi prawami – nie byli też ludźmi.

Nawet w tak prostej czynności jak przybicie człowieka do krzyża, ludzie prześcigali się w kreatywności. Istniały co najmniej cztery główne wersje krzyży, które miały kształty: pal (I), litery T, T z obniżoną poprzeczką ( † ), litery X.

Wiadome jest, iż w tamtych czasach powstało wiele rozprawek dotyczących prawidłowego kształtu krzyży. Niestety, większość z nich powstała w niezrozumiałym etruskim lub w jeszcze mniej zrozumiałej łacinie. Jednak te, które powstały w jedynym słusznym języku, czyli hebrajskim (lub nieco mniej słusznym greckim), zostały odczytane i już wiemy jak wyglądało ukrzyżowanie.

Otóż wykazano kilka zasadniczych różnic między kulturowo wyobrażaną egzekucją Jezusa z Nazaretu a jej faktycznym obrazem. Różnice to m.in.:

  • Jezus wcale nie niósł krzyża, tylko poprzeczną belkę;
  • Jezusowi nie przebito gwoźdźmi dłoni tylko nadgarstki. Gdyby przebito dłonie, to by spadł;
  • Krzyż Jezusa nie był jednoczęściowy, tylko dwuczęściowy. Na miejscu dołączono tylko belkę niesioną przez Jezusa;
  • Jezus nie mógłby nic mówić podczas ukrzyżowania, co rzekomo robił, bo wisząc na gwoździach nie byłby w stanie nic powiedzieć na głos, a już na pewno nie tak, że usłyszano by go na dole.

Jezus jest najsłynniejszym skazańcem, który zginął na krzyżu, obok Barabasza czy świętej Eulalii. Jakkolwiek to właśnie Jezusa utożsamia się z ukrzyżowaniem najbardziej i jest to dziejowa niesprawiedliwość wobec tych, którzy tak samo zginęli na krzyżu.

Warto też nadmienić, że przy okazji krzyżowania, kaci mogli wykazywać się kreatywnością. Elementy dodatkowe ukrzyżowania to m.in.:

  • Łamanie nóg, aby skazany nie mógł zaczerpnąć oddechu i szybciej umarł;
  • Kłucie skazańca;
  • Korona cierniowa;
  • Przybicie do góry nogami.

Śmierć trwała od kilku godzin do kilku dni, zależnie od warunków. Metoda ta miała zadawać nieludzkie cierpienie. Dziś się nie stosuje tylko i wyłącznie dlatego, żeby uniknąć pewnych niesnasek z chrześcijanami, którzy uważają, że krzyżowanie ludzi to obrazoburstwo, a przecież ukrzyżowanie Jezusa zbawiło świat. Hipokryci!

Spalenie na stosie

Info.png Główny artykuł: Palenie czarownic
Jan Hus spalony na stosie za stworzenie czeskiej ortografii i zmuszenie wszystkich Czechów do jej nauki

Święty ogień oczyści wasze dusze – zwykli mawiać inkwizytorzy. Jednak to nie inkwizycja zapoczątkowała ten chwalebny zwyczaj spalania ciał. Tak, chwalebny, gdyż tą drogą ciała skazańców przynajmniej nie święciły się przez kilka tygodni na głównym rynku miasta.

Pierwsi skazywani na spalenie na stosie to byli zwykli podpalacze, zgodnie z zasadą ząb za ząb, podpalenie za podpalenie oraz zwalczaj ogień ogniem. Przy spalaniu skazańca kat najczęściej krzyczał: I co!? Podoba ci się to!? Fajnie tak się hajczeć!? Następnym razem nikogo nie podpalisz!. Poniekąd miał rację, choć z innych przyczyn niż myślał. A skoro o myśleniu mowa, to znane są przypadki, kiedy to publiczne spalenie na stosie skazańców doprowadzało do pożarów wsi czy nawet miast. Pożar Londynu w 1666 roku został spowodowany przez niezachowanie przepisów BHP przez anglikańskich inkwizytorów wykonujących wyrok na piekarzu, który był hugenotem, a nie anglikaninem, jak Król Karol II przykazał.

Jednak palenie na stosie, mimo niebezpieczeństwa, było przede wszystkim pożyteczne ekonomicznie. Otóż drewna w lasach było co niemiara. Natomiast sam akt spalenia pozwalał mieszkańcom danej osady ogrzać się w chłodne jesienne czy wiosenne dni a latem mogli swobodnie piec kiełbaski i ziemniaki w foliach aluminiowych.

Kościół przejął zwyczaj palenia na stosie, gdy zorientowano się, że karanie heretyków zwykłą pokutą w postaci kilku zdrowasiek, czy nawet ekskomuniki nie zniechęcały do herezji. I tu znów popełniono doktrynalny błąd. Jeden z kardynałów stwierdził, że kara powinna odstraszać surowością, a nie nieuchronnością (jak wiemy, to nie jest prawda). Stąd właśnie związek frazeologiczny – kardynalny błąd. Kardynał ów zaproponował, aby nie męczyć się z resocjalizacją skazanych, ale po prostu spalić. Ustalono wtedy restrykcyjne przepisy sądów inkwizycyjnych, które w skrócie można podsumować jednym zdaniem Palcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich.

Jednak Kościół, aby odrzucić oskarżenia o okrucieństwo, zawsze był łaskawy dla skazanych heretyków. Jeśli ci przyznali się do zbrodni, to duszono ich przed spaleniem. Jeśli nie, zebrany lud mógł podziwiać potępieńcze wrzaski palonego heretyka. Po spektaklu inkwizytor najczęściej rzucał zwykłe Diabeł przez niego krzyczał. Jak nie pójdziecie na klęczkach do kościoła, to skończycie tak samo.

Palenie ludzi na stosach, m.in. ze względów ekonomicznych, było niemal tak samo popularne jak wieszanie. Ze względów bezpieczeństwa, preferowano jednak to drugie.

Łamanie słoniem

Trochę na prawo, Dumbo!

Czegóż to nie wymyślą ludy dalekiej Azji? Błyskotliwi Hindusi po prostu nie mogli nie wykorzystać tego potencjału drzemiącego w spacerujących wokół słoniach. Jeśli akurat nie wykorzystywano ich w walce, to mogły trenować mordowanie ludzi w domu. Tak właśnie narodził się chętnie stosowany zwyczaj skazywania przestępców na złamanie słoniem.

Wykorzystanie słoni ma swoje plusy i minusy. Zasadniczym minusem jest to, iż to narzędzie do wykonania kary śmierci trzeba karmić, co jest zdecydowanie nieekonomiczne. Nie można wszak wziąć pierwszego lepszego słonia i kazać mu zadeptać przeciwnika. Należy go wziąć, wytresować, karmić, a potem użyć jako narzędzia. Kolejnym minusem jest to, iż po słoniu trzeba dużo sprzątać. Tak, otóż mały klocuszek walnięty przez takiego kloca wcale nie jest taki malutki. I o ile Hindusi przyzwyczaili się do widoku i zapachu krowich placków we wszystkich możliwych miejscach, o tyle Persowie, którzy również z wielką ochotą korzystali ze słoni jako narzędzia wykonania kary śmierci, nie mogli już do tego przywyknąć. Choćby z tego względu metoda ta nie stała się tam tak popularna jak choćby kamieniowanie czy zwykłe ścięcie. Kolejnym minusem utrzymania słonia jest konieczność trzymania go w jakimś miejscu i pilnowania, żeby nie uciekł. Wszak zwykły topór, miecz, czy krzesło z garotą można po prostu włożyć do magazynu i on tam będzie sobie leżał. Słoń zaś potrzebuje świeżego powietrza i nienaturalnie dużo pożywienia.

Jednak jest duży plus przemawiający za stosowaniem słonia. Słoń nie zna litości i można go nauczyć odpowiednich sztuczek, które posłużą mu do przedłużania agonii skazańca, ewentualnie zabicie go szybkim ciosem. Nie potrzebuje psychologa ani księdza, do którego będzie potem szedł błagać o wybaczenie. Słoń zabije i zapomni (wbrew obiegowej opinii, że słonie nigdy nie zapominają – to się tyczy tylko tych afrykańskich. Indyjskie słonie zapominają o przykrych doświadczeniach, jeśli dostaną odpowiednio dużo zielonych liści do zjedzenia).

Ćwiartowanie lub przepiłowanie

Ta niezwykle urokliwa metoda wykonywania kary śmierci była rozpowszechniona zwłaszcza w regionach, gdzie było wielu mieszkańców ciekawych świata. W czasach średniowiecza wszyscy byli ciekawi świata, a możliwość jego poznania dawało właśnie ćwiartowanie.

Chcąc zmniejszyć poparcie przeciwników politycznych, możnowładcy chętnie ćwiartowali swoich przeciwników (por. Bolesław II Śmiały i Św. Stanisław). Ćwiartując – zmniejszano poparcie czterokrotnie, a przepiłowując – dwukrotnie.

Sam wyrok najczęściej miał też polityczny podtekst i miał miejsce po pokazowym procesie. Wyrok wykonywano oczywiście publicznie, aby uświadomić ludowi, że ich czeka to samo, jeśli wystąpią przeciw establishmentowi.

W przypadku przepiłowania żywego skazańca przywiązywano do dwóch słupów. Następnie kat brał piłę i zaczynał ciąć. Najczęściej zaczynał od krocza i szedł w dół (jeśli skazaniec był przywiązany do góry nogami). Rozpoczynanie od głowy było uznawane za hardkorowe. Efekty wizualne i zapachowe sprawiały, że było to idealne spotkanie towarzyskie, kiedy to wieśniacy lub mieszczanie mogli podyskutować o filozofii i polityce. Efekty były wzmagane, jeśli skazaniec się wcześniej nie wypróżnił, a kat zaczął od krocza. Po zakończeniu procesu piłowania ludzie mogli zobaczyć w końcu co tam człowiek ma w środku.

W przypadku ćwiartowania, kat mógł wykazać się nie tylko kreatywnością, ale przede wszystkim rozwagą. Nieprzecinanie jelit było w dobrym smaku i wykazywało klasę kata, który najczęściej rozpoczynał od obcinania kończyn, a potem ciął ciało. Części było więcej niż cztery i nie były równe, ale nazwa ładnie się przyjęła.

Oprócz teatralnych zalet, ćwiartowanie i przepiłowywanie skazańców przyczyniło się do rozwoju medycyny. Wszak pierwsi chirurdzy musieli najpierw zobaczyć co jest w środku u zdrowego człowieka, żeby móc doprowadzić do podobnego stanu u chorego.

Nabicie na pal

Vlad Palownik je posiłek podziwiając swoje dzieło. Leatherface wymięka

Jakie jest nabicie na pal, każdy widzi. Po przeczytaniu Trylogii Sienkiewicza, czy obejrzeniu filmu na podstawie jednej z jego książek, każdy Polak jest niewątpliwie specjalistą-teoretykiem od nabijania ludzi na pal. Metoda nabijania na pal miała jeden zasadniczy plus. Otóż po samym nabiciu, skazaniec od razu wisiał i stawał się padliną dla zwierząt. Jako że wyroki te wykonywano poza miastem, pal mógł sobie stać przy drodze i ozdabiać okolicę. Był też jasnym sygnałem dla przyjezdnych, że jak coś przeskrobią, to czeka ich właśnie taki los.

Już neoasyryjczycy wpadli na ten genialny wręcz pomysł zabijania skazańców, jednak szczególnie upodobał go sobie słynny Drakula, czyli Vlad Tepesz (Palownik), przodek Mirana Tepesza, który kazał palować wszystkich zbrodniarzy, a jak oni się skończyli, to kazał palować kogo popadnie. W wyniku jego działalności ucierpiały lasy w hospodarstwie wołoskim, ale w zamian uzyskano urokliwe pola i aleje ozdobione tysiącami ludzi nabitych na pal, jednak nie przez krocze, jak preferowali Polacy, ale przez brzuch na wylot.

W tym miejscu należy zaznaczyć, iż nabicie na pal wcale nie powodowało powolnej i długiej śmierci pełnej bólu i cierpienia. Nie, przebicie organów wewnętrznych w ten sposób powodowało takie krwawienie, że nawet jeśli nie doszłoby do serca, to koleś umarłby po niezbyt długiej chwili. Wyjątek stanowiły egzekucje wykonywane przez Kozaków, którzy używali pala zaokrąglonego (jedynie na tyle by kaci dali radę umieścić go w miejscu docelowym bez urywania skazanemu nóg), zamiast naostrzonego. Skazaniec mógł wówczas „drgać” na palu nawet kilka dni.

Głównym powodem, dla których palowanie było raczej dosyć ekscentryczną metodą wykonywania kary śmierci, była późniejsza konieczność zdejmowania resztek ciał z pali i wyciąganie ich z ziemi. Niestety, krew i gnijące ciało powodowały, iż pal często nie nadawał się już do użytku i trzeba było wycinać kolejne drzewa. Ta metoda zdecydowanie przegrała swój bój w brutalnym świecie ekonomii.

Rozerwanie końmi

Kara rozerwania końmi jest efektem innowacyjnego podejścia w przemyśle sportowym. Otóż niezwykle popularne w Europie wyścigi konne postanowiono uatrakcyjnić okazjonalnymi wyścigami z centrum do zewnątrz wyznaczonego okręgu. We współpracy z odpowiednimi władzami przeforsowano prawo, które zezwalało wydawać karę rozerwania końmi skazańca, który był przekazywany lokalnemu Związkowi Wyścigów Konnych, który organizował wyścig z udziałem czterech jeźdźców. Każdą kończynę skazańca przywiązywano do innego konia. Skazanego i konie umieszczano na środku terenu, a na znak startera wszystkie konie ruszały w przeciwnych kierunkach. Zwycięzcą był pierwszy który dojedzie do granicy i wróci. Jeśli któraś z kończyn zostałaby urwana wcześniej, zawodnik popełniał falstart, ale nie był dyskwalifikowany, gdyż wtedy przewiązywano jego sznur do głowy skazańca. Jednak drugi falstart któregoś z zawodników oznaczał jego dyskwalifikację (ta metoda przyjęła się we współczesnych biegach lekkoatletycznych). Po starcie skazany nie żył, a publiczność mogła się cieszyć ze zwycięstwa danego zawodnika.

Obdzieranie ze skóry

Obdzieranie ze skóry jest głęboko zakorzenione w tradycji chrześcijańskiej. Tu, Św. Bartłomiej obdarł ze skóry Jana Chrzciciela, gdyż ten nie dał mu się napić Święconej

Jeśli zwykłe ukłucie boli, to jak może boleć pozbawienie całej skóry? Takie pytanie najpewniej zadał sobie pierwszy sędzia, który wydał wyrok obdarcia ze skóry. Efekty eksperymentu były zadowalające: Boli – stwierdził kat, a wtórował mu wrzeszczący skazaniec, który jeszcze żył. Kat miał w tym momencie jeszcze 3/4 skóry do obdarcia. Jednak nie wiedział jeszcze co z tą skórą zrobi. Moja żona jest krawcową, więc może jakiś kocyk albo narzutę na łóżko. – tak relacjonował obdarcie ze skóry sam Herodot.

Obdzieranie ze skóry miało charakter wyłącznie ekonomiczny i przemysłowy. Nawet sam Adolf Hitler docenił znaczenie ludzkiej skóry i produkował buty i ubrania z Żydów. W dawnej Europie obdzierano ze skóry publicznie (mniej więcej z tych samych powodów dla których ćwiartowano), ale niekiedy zajmowały się tym specjalne manufaktury.

Człowiek musiał być kiedyś kanibalem. – Taką tezę sugerują naukowcy, którzy zastanawiają się jak to możliwe, że człowiekowi tak nagle urósł mózg. Jednak ewolucja pozostawiła w nas ślad, stąd te dziwne ciągoty w czasach średniowiecza.

Zagłodzenie

Zagłodzenie to metoda wykonywania kary śmierci uwielbiana przez wszystkich liberałów, gdyż oznaczała ona minimalną ingerencję państwa w sprawę śmierci skazańca. Skazaniec bywał zawieszany w klatce nad ulicą i tak sobie wisiał, aż umarł. Nie trzeba było karmić, nie trzeba było poić, nie trzeba było nawet wynajmować kata. Tanio i przyjemnie. A teatr dla ludzi trwał nawet kilka do kilkudziesięciu dni (jeśli skazaniec pił). Ludzie gromadzili się i obserwowali agonię człowieka. Niestety, metoda miała znaczący minus. Odciągała ludzi od pracy. Władza zawsze mówiła, że rozrywka tak, ale bez przesady. Z tego powodu czasem delikwenta wrzucano po prostu do lochu i tam o nim zapominano.

Zmiażdżenie

Scena z angielskiej gry Who's gonna get more guts? polegającej na tym, że wygrywa ten, na którego ubraniu znajdzie się więcej bebechów skazanego, gdy ten w końcu pęknie

Ściskanie folii bąbelkowej aż pęknie to pewien relikt ewolucyjny, który pozostał nam po średniowiecznych katach. Otóż metoda zmiażdżenia jest niezwykle ciekawa. Najpierw przyciskano skazańca deską, a potem dokładano coraz więcej kamieni. Dokładano aż nie pękł. Swoją wersję egzekucji wymyślili Mongołowie. Kilku wojowników skakało na desce, przyciskającej nieboraka jak na trampolinie (skazany stanowił zamiennik sprężyny, dość badziewnej bo łatwo pękającej) lub siadało z piwem, co chwila zapraszając do towarzystwa kolejnego kolegę. Nie była to kara śmierci de iure, ale de facto. Stosowano ją, jeśli skazany nie chciał odpowiedzieć, czy przyznaje się do winy czy nie. W sumie dobre wyjście, jak ktoś wolał umrzeć niż np. stracić obie ręce czy zostać oślepionym albo wykastrowanym.

Łamanie kołem

Łamanie kołem to niezwykle interesujący przykład wykorzystania sprzętu codziennego użytku w przemyśle wykonywania kary śmierci. Jaskiniowcy byliby z siebie dumni. Do pewnego momentu uznawano, że zapasowe, piąte koło u wozu jest niepotrzebne. Kaci stwierdzili, że może się przydać. Skazańca rozkładano na stelażu, a potem kat… rzucał w niego kołem, miażdżąc jego organy wewnętrzne, a w efekcie powodując powolną śmierć. Niewątpliwą zaletą tej metody, była możliwość wielokrotnego użycia tego samego koła, bez konieczności wulkanizacji bieżnika.

Łamanie na kole

Eliminator-adv.gif

Idea łamania kołem przybyła do Polski z zachodu z pewnym przekłamaniem, które wynikło z pewnego błędu w tłumaczeniu. Łamanie na kole polegało na przywiązaniu do koła od wozu, a następnie obiciu skazańca metalowym drągiem, łamiąc kości długie, a tym samym bardzo powolną śmierć trwającą wiele dni. Gdy kat był znajomym skazańca, najpierw łamał mu kark, a potem kości długie, ku uciesze zgromadzonych wieśniaków.

Łamanie na kole nie zrobiło wielkiej furory (podobnie jak łamanie kołem) ze względu na bezsensowność (dlaczego koło? Nie lepiej kamień w pierwszym przypadku albo zwykły stelaż w drugim?) i duże koszty. W pewnym momencie, żeby wykonać wyrok złamania na kole, trzeba było rozbierać powozy – wszak jedno koło po użyciu było już do niczego, gdyż kat często uszkadzał koło rzucając nim lub uderzając w nie drągiem.

Ugotowanie żywcem

Zarzuty o kanibalizm nie są być może takie oderwane od rzeczywistości. Ludzi gotowano żywcem w jednym celu – aby ich potem zjeść. Jak zgromadzeni byli głodni, to wrzucano delikwenta do gara „od razu”, a jeśli nie byli głodni, to po kawałku, aby czuł, że go boli. Taka potrawka ze skazańca była ważnym lokalnym wydarzeniem i całe rodziny zbierały się, aby móc się posilić za darmo. Natomiast władza umacniała swoją pozycję, twierdząc, iż prowadzi politykę socjalną – karmi ludzi za darmo. Przykład stanowi tu car Ivan IV Groźny, który na Placu czerwonym gotował w kotłach domniemanych zdrajców, po czym rozdawał ich mięso żebrakom. Kreatywnie rozwinął tę metodę Przewodniczący Mao. Jego genialny pomysł polegał na umieszczaniu wrogów klasowych w kotłach parowozów, które następnie uruchamiano. Metodę tę zarzucono nie tyle z powodu elektryfikacji kolei, co ze względu na uciążliwość mycia kotła pokrytego od wewnątrz warstwą zaskorupiałego rosołu.

Napojenie alkoholem

Skazańca-alkoholika stawia się w pozycji pionowej i podaje dowolną ilość alkoholu, którą zechce wypić. Gdy odmawia dalszego spożywania alkoholu, kładzie się skazańca w pozycji poziomej, wybija zęby i dalej podaje alkohol przez rurkę. Gdy nastąpią wymioty, zaczyna podawać się alkohol przez sondę – przez nos. Gdy wystąpią pierwsze konwulsje, procedurę przerywa się i po chwili zaczyna od początku (zębów po raz drugi i kolejny nie trzeba już wybijać). „Zabiegi” stosuje się – rzecz jasna – do śmierci skazanego.

Utrudnienia w wykonywaniu kary śmierci

Ciężko uwierzyć, ale są na świecie ludzie, którzy są przeciwni karze śmierci! Są to najczęściej lobby przestępców, które próbują doprowadzić do zniesienia kar śmierci za różne przestępstwa, bo wiedzą, że im samym ona grozi. Działalność takich, właściwie terrorystycznych, organizacji jak Amnesty International doprowadziło do znacznego zmniejszenia wykonywania kary śmierci. Ci ludzie szantażują rządy różnych państw, aby znieśli karę śmierci lub nie wykonali danej kary. Najczęściej działają w państwach biednych, których nie stać na utrzymywanie więźniów. Jeśli jednak uda im się zaszantażować, skazują pośrednio biedne państwo na dodatkowe koszty, jakim jest utrzymanie skazańca w więzieniu. Trend powolnego odchodzenia od stosowania kary śmierci rozpoczął się w okresie oświecenia, kiedy to oświeceni ludzie postradali zmysły i stwierdzili, że kara śmierci jest karą okrutną. Tak więc dziś kara śmierci przeżywa znaczny kryzys, a społeczeństwa ponoszą coraz większe koszty utrzymania zbrodniarzy przy życiu.

Ciekawostką jest fakt, że lansowana przez AI kara dożywotniego pozbawienia wolności w Europie Zachodniej trwa przeciętnie siedem lat, co tłumaczone jest właśnie względami ekonomicznymi. Więźniów albo się wypuszcza, żeby dokuczali rodzinie przez nich zabitego, albo słuch o nich ginie.

Przyszłość kary śmierci

Przyszłość przemysłu kary śmierci nie maluje się w różowych barwach. Wiele krajów przestało ją stosować, a inne całkowicie ją zniosły. Silne lobby przemysłu więziennego przeforsowało odpowiednie ustawy, które sprawiły, że kara dożywotniego pozbawienia wolności stała się najsurowszą karą. Karę śmierci być może czeka koniec podobny do przemysłu wielorybniczego, który mocno się obecnie załamał i niewiele krajów jeszcze na niego pozwala. Jednak znamienne jest to, że wciąż więcej krajów zezwala na legalne zabijanie ludzi niż na legalne zabijanie wielorybów. Z tego powodu ekolodzy wspierają karę śmierci, gdyż żądają, aby za zabicie wieloryba była kara śmierci. To jest jedyne światełko w tunelu.

Zobacz też