Katiusza

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Hans! Co tam tak leci w naszą stronę?

Brunner tuż przed przylotem radzieckich pocisków

Katiusza (ros. Катюша) – radziecka wyrzutnia rakiet niekierowanych i co za tym idzie nieprzewidywalnych. Na froncie słynęła z niecelności, wynikającej zapewne stąd, że celowało się z tego na hektary. Jej główna zaletą było robienie mnóstwa huku i błysku, co wywoływało panikę w szeregach wroga oraz własnych. Została przyjęta do uzbrojenia Armii Czerwonej ponieważ konstruktor miał układy. Przez muzykalnych Niemców, którzy nie znali właściwej nazwy, nazwana „organy Stalina”. Jedna z cudownych broni Związku Radzieckiego, która w propagandzie nie miała analogów w świecie[1] i pozwoliła wygrać wojnę, wraz z równie doskonałym czołgiem T-34 i samolotem Ił-2.

Wersje[edytuj • edytuj kod]

Jako szanujący się pojazd również Katiusza posiadała kilka wersji:

  • BM-8 – wersja napędzana korbką przed wystrzałem. Miała zasięg aż kilkunastu metrów i wywoływała śmiech na sali bądź na polu walki, gdy tylko wkraczała do akcji.
  • BM-13 – no to już była dość porządna wersja, przynajmniej na radzieckie warunki. Miała już wszystko napędzane mechanicznie a zasięg był o wiele większy. Zazwyczaj jednak pociski trafiały we własne wojska niż w szwabskie.
  • BM-31-12 – ultratajna wersja. Normalnie wunderwaffe sowieckiej armii. Pociski były laserowo namierzane a ciężarówka dzięki ultranowoczesnym technologiom spalała tylko 100 litrów na 100 kilometrów. Nikt nie wie dokładnie ile ich wyprodukowano ale wiadomo że nie mniej niż milion- ale co to dla radzieckiego przemysłu.
  • Rama M31 – ulepszona wersja BM31. Nie wiadomo kiedy powstała, czy kiedykolwiek powstała. Wiadomo jednak, że strzelała najcelniej, aż w końcu trafiła w bunkier pewnego austriackiego malarza, rządzącego wtedy Niemcami.

Obsługa[edytuj • edytuj kod]

Oprócz oczywistego faktu posiadania stu sowietów mechanicznych i kierowcy, załoga składała się tylko z jednego działonowego (tego co kręcił korbką i odpalał rakiety) oraz dwudziestu ładowniczych, którzy starali się nadążyć z ładowaniem amunicji, do tego zespawanego z rur za stodołą wujka Józia cudu sowieckiej myśli technologicznej. Nie było celowniczego, bo po co? Jeśli już się celowało, to nie w cel, tylko w obszar (kraju) przeciwnika. Generalnie im bliżej miejsca w które chciano wysłać rakiety tym bezpieczniej było dla wszelakiego typu budowli, ludzi, zwierząt i ogólnie krajobrazu.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. Oczywiście, każdy większy kraj, w tym Niemcy, miał podczas II wojny światowej własne wyrzutnie rakiet niekierowanych