Metalówa

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Typowa fanka metalu zajmująca się muzyką. A wyjec znów leniuchuje i wyje

Metalówa, metalówka – dziewczyna zafascynowana muzyką metalową.

Odznacza się czarnym makijażem, długimi, rozpuszczonymi i opadającymi na twarz włosami, bardziej męskimi niż kobiecymi ubraniami, jak np. koszulki z logami lub zdjęciami ulubionych zespołów i bojówkami. Koniecznie musi mieć problemy w domu, w szkole i ogólnie być nieprzystosowana, przez co często bywa mylona z punkówą. Zawsze ma jakiegoś chłopaka, równie metalowego, jak ona sama. Spotyka się z siostrami w jakichś ciemnych miejscach, żeby posłuchać wspólnie płyt.

Klasyfikacja

  • Ostre – słuchają najczęściej black metalu, noszą tzw. pieszczochy, a w ich pokoju ścian nie widać zza plakatów zespołów (a czasem nie widać zespołów zza plakatów). Potrafią wypić więcej piwa niż niejeden facet i mocniej komuś przypierdolić, więc trzeba być naprawdę twardym, żeby się z nimi zadawać. Glany i czarne stroje noszą zawsze, niezależnie od pogody i temperatury.
  • Ostre inaczej – słuchają death metalu, drą się, chociaż im to nie idzie, ewentualnie grają. Nabijają się z tekstów kanibali wyglądając przy tym jak okładka Tomb of the Mutilated. Przesłuchały wszystko, co się dało i czego się nie dało. Na dobranoc słuchają Scream Bloody Gore i po cichu (lub nie) wzdychają i płaczą za Chuckiem, ale to nie jest tró, więc przy metalowych kolegach tego nie robią. Gardzi szatanem w formie innej niż Deicide, Morbid Angel, Possessed, Immolation, Incantation i tak dalej. Nienawidzi Behemota. Chodzą w pierwszych lepszych koszulkach z drastycznymi motywami (Butchered at Birth Cannibali, w opcji diabły z okładki debiutu Imolejszyn) lub po prostu równie drastycznym logo starego Death, Bloodbath, Suffocation, Massacre czy Entombed. Gryzą, kopią i połykaja w całości niemetali spotykanych na drodze, tak, by wyglądali jak okładka Leprosy. Zostały Baptized in Blood, ale jak przyjdzie co do czego, to ryczą Pull the Plug.
  • Pseudometalówy – dziewczynki zafascynowane zespołami typu Tokio Hotel oraz Jonas Brothers, również noszące t-shirty, jednak kroju damskiego, przez co widać ich nadwagę. Kochają się w wokalist(k)ach ulubionych zespołów, rysują ich, piszą dla/o nich wiersze i opowiadania, których głównym (albo raczej jedynym) motywem jest spotkanie idola i zdobycie jego miłości. Glany noszą wymiennie z trampkami.
  • Łagodne – noszą kolorowe glany, lecz bywają i odmiany z czarnymi, nie rozstają się z kostkami, do których oprócz stu tysięcy naszywek przyczepione jest kilo oderwanych od puszek „dzyndzolków”. Ich ulubionym zespołem jest najczęściej happysad albo Zabili Mi Żółwia. Istoty te mają swoją paczkę, której języka nikt nie może zrozumieć. Zazwyczaj chleją z nimi co dzień, tudzież czasem nieco rzadziej z powodu nadrobienia zaległości w szkole. Oczywiście poza paczką udają wzorowe córki i uczennice. Na nadgarstkach noszą pełno mrocznych-jak-chuj rzemyków i bransoletek świadczących o głębokiej więzi z naturą. Wyśmiewają się z pozerskich metali (ci którzy nie należą do paczki są pozerami) oraz z ostrych metalówek.
  • Operowe – rozmiłowane w metalu symfonicznym i Tarji z Najtfisza. Noszą się na czarno, ale nie pogardzają firanką. Zwykle przykładne uczennice. Święcie wierzą, że ludzie uważają je za fajne, i zwykle tak jest – dopóki są skłonne podpowiadać na kartkówce. Życiowa drogę jako metalówa wybierają zwykle pod wpływem miłości do jakiegoś metalowca.
  • Tr00 – trzeba przyglądać się im ok. 10 minut, żeby odróżnić je od metalowca. Całe na czarno, choć nie wzgardzą jakimiś szokującymi dodatkami. Śmieją się z innych rodzajów metali, gardzą nawet szatanem. Poza jabolami, fajkami i koncertami nic się nie liczy. Zwykle nie odzywają się do niemetalowych dziewczyn – są zbyt zajebiste, żeby to robić. Ich ulubione zespoły to ramole z czasów dzieciństwa ich rodziców, typu Slayer czy Iron Maiden.
  • Anorexia Vampire Metal Girl – rzadki przypadek. Przedstawicielki są zazwyczaj kościste, blade i mają potargane włosy do kolan. Jeśli dodatkowo mogą się poszczycić cnotą, są surowcem poszukiwanym przez metalowców jako ofiara na czarną mszę.
  • Najinniejsze z innych (oryginalne na siłę) – wiecznie muszą być w centrum uwagi, są tak oryginalne, że aż zawsze popierają większość (tak tak, grupowe samobójstwo, to też jest również to, a polska jest zacofana, a za chwilę krainą snów, bo tak mówią inni to trzeba słuchać), lecą na kasę, rodzice planują im przyszłość, a najlepszego chłopaka sprzedadzą za bułkę z jaboladą. Gdy spotkają kogoś na mieście podobnie ubranego, twierdzą, że już nie są true i najlepiej się powiesić albo pociąć tępą bułką. Gdy się tną ze smutku, to usprawiedliwiają się, że jest to tylko blizna artystyczna. Lekomanki, są chore psychicznie (tak to te, co wymagają zamknięcia w izolatce). Lubią walić głową o ścianę w rytm smutaśnej muzyki (czym smutniejsza tym lepsza, np Deftones lub Katatonia), gdzie wszystkie utwory są tak inne, że aż te same, tylko w innym kolorze. A gdy cię pobiją do nieprzytomności, zrobią ci takie pranie mózgu,że uwierzysz w to, że to ty zacząłeś. Rajcują je występy gównianych zespołów (niech gra co popadnie, i tak mają drewniany słuch, myśląc, że są wszystko lepiej wiedzącymi znawczyniami dziś), a przed pseudo party zachlewają się z „przyjaciółmi od flachy” japcokami, zwykle w centrum miasta lub przy komendzie policji albo nawet jedno i drugie, a po fakcie są powody do chwalenia się w śmietance towarzyskiej, kto więcej razy został spisany, bo myślą, że są fajne lub ile wydały za ostatni zakup złotych majtek i metalowych tamponów z wyprzedaży w Carrefour. Oddadzą się za zapiekankę, bo tak robi mama i zawsze ma rację, nawet jeżeli dorabia sprzedając lody na przystanku. Można powiedzieć że ten typ to mieszanka wszelkiego rockowego/metalowego podziemia największych wyrzutków społecznych, które się boją odrzucenia, więc ciężko zakwalifikować je tylko do pozerek. Przyjaciele i znajomi mają je w dupie, ale i tak po wrzuceniu im żetonu do mordy eee… buzi limit pomiatania nimi znów jest przywracany do 99 kredytów. Morał z tego taki: ty się bij a ja lecę po kij.
  • Folk metalówy – słuchają więcej folku, niż samego metalu. Ich głównym celem są festyny Słowian i Wikingów oraz nauka wymachiwania toporkiem. Mają zwykle niemałą nadwagę i tłustawe włosy, co szczególnie widać w ich średniowiecznych przebraniach. Że są nieśmiałe i dziwne, to też ich najskrytszym marzeniem jest brutalna przygoda seksualna z wikingiem, lub innym neo-poganinem.
  • Viking metalówy – bardziej śmiała i cytata wersja folk metalówek. Jednak w odróżnieniu od nich, nie narzekają na brak powodzenia u brodatych, dzikich mężczyzn (niewykluczone, że czasami meneli), których sympatię zdobywają wymachując mieczem/toporkiem, noszeniem obcisłych, skąpych neo-pogańskich strojów oraz piciem na potęgę tradycyjnie warzonego piwa ze swojego rogu zwykle zawieszonego u pasa.
  • Pagan metalówy – wbrew pozorom znacznie różnią się od folk i viking metalówek. Praktycznie cały czas siedzą w mhrocznym, ultrapogańskim lesie przepełnionym mocą Peruna i Svantevita oddając im cześć i zbierając szyszki oraz zwierzęce czaszki.

Zachowanie

  • Jeżeli wiąże się z chłopakiem, „ich piosenka” powinna pochodzić z repertuaru Blasphemy.
  • Jest aspołeczna.
  • Zadaje się tylko z metalami.
  • Nadaje imiona swoim glanom.
  • Jeżeli ktoś dotknie jej glana – zginie.
  • Ubiera się w luźne, męskie ciuchy, przez co nie widać jej nadwagi.
  • Prowadzi nocny tryb życia.
  • Pije krew. W przypadku jej braku – pije mleko. Sojowe.
  • Podnieca ją to, gdy spodoba się jakiemuś menelowi i odwrotnie.
  • Często nie jest w temacie i niczego nie jarzy, jest gorsza niż blondynka, a metalowa blondynka to już zapewne totalny armagedon.
  • Kojarzy zespoły po literach równie dobrze jak swoje imię, ale po utworach czy albumach ni chuCenzura2.svg, mimo to dalej utrzymuje, że jest prawdziwym metalowym brudem bez uczuć, co nie jest prawdą.

Zobacz też