Noisuf-X

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Reakcja artysty na śpiewane przez ciebie Hit me Hard

Kurwa, ruchaj się dziwko, ssij to szybko.

Jan, gdy mu się nie chce, potrafi nieco obniżyć swój poziom

Hit – me – hard – and – get – me – fast!

Pacjent na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym

Noisuf-X – drugi, równorzędny podrzędny projekt niemieckiego DJa producenta[1] Jana L, którego nazwa powstała gdy założyciel zobaczył swój plakat w lustrze. W przeciwieństwie do jego głównego projektu X-Fusion, muzyka Noisufa przeznaczona jest dla cybergotyckich jaskiniowców oraz innych, prymitywnych koneserów muzyki ciupanej. Podobnie jak w przypadku głównego projektu, nowe wydawnictwo projektu ukazuje się co roku za wyjątkiem sytuacji, gdy poprzednie okazuje się za dobre i można od niego odciąć więcej kuponów.

Historia[edytuj • edytuj kod]

Noisuf powstał tak dawno, że sam Jan nie do końca pamięta kiedy to było. Jako że był nie tylko outsiderem, ale i uzdolnionym producentem, postanowił wycisnąć maksimum możliwości ze swojego Commodore, a później i z Amigi. Utworzy brzmiały gorzej niż soundtracki do Nintendo, ale mimo wszystko grywał po lokalnych imprezkach porywając złą, niemiecką młodzież do tańca i dawania sobie w żyły. Z czasem, gdy rewolucja technologiczna zawitała i do Niemiec, Jan wyposażył się w pierwsze syntezatory, na których mógł zagrać coś, co brzmiałoby jak elektronika z prawdziwego zdarzenia, a nie uderzanie sztućcami po talerzach. Z czasem jego twórczość stała się tak dobra, że przestał się jej wstydzić i zaczął wydawać pierwsze albumy. Na pierwszy ogień poszła EBMowa twórczość X-Fusion, a gdy już wiedział, że daje radę i może sobie pozwolić na więcej, ruszył też i z Noisufem. Mentalnego wsparcia udzielił mu Andy LePlegua z Combichrista, który zaryzykował życiem wprowadzając do harsh EBMu elementy techniawki. Skoro przeżył, a co więcej ustanowił nowy nurt, Jan poczuł się dość pewnie i poszedł za ciosem wyrastając na drugą potęgę gatunku.

Brzmienie[edytuj • edytuj kod]

Jan L. od kilkunastu lat udowadnia, że można ubić niemiłosierny hajs grając ciągle to samo. Nie inaczej jak w X-Fusion, utwory polegają na znalezieniu cytatu z jakiegoś szwabskiego filmu, około trzech synthów do melodyjek, jednego z kilku zestawów perkusyjnych oraz spoiwa – basu, który nie zmienia się od lat, a sprawia, że za twórczością tego człowieka niezmiennie szaleją tabory zaszczanych, cybergotyckich ćpunów. Zasadniczą różnicą pomiędzy jednym i drugim projektem jest jednak prostota, która konieczna jest, by przeciętni słuchacze w pełni poczuli potencjał tej muzyki. Nie znajdziemy tu więc skomplikowanych struktur bitu ani tym bardziej awangardowych motywów, które wymagają nieco gustu, by autentycznie je docenić.

Dyskografia[edytuj • edytuj kod]

  • Australia (2005) – Janek usilnie próbował kopiować styl Combichrista, aby czasem nie podpaść rzeszy niebezpiecznych dla zdrowia i życia fanów. Wychodzi nieco nie w jego stylu, ale fanom się podoba.
  • Tytus (2006) – Janek stwierdził, że pierdoli trendy i od teraz będzie grał po swojemu. Nagrał kilka kawałków, z czego większość zawierała wkurwiający głos jakiejś szmaty. Rozeszło się w miarę bez echa, ale dało się to ostatecznie przeżyć.
  • Piękność z Bazooką (2007) – Pierwszy album Noisufa z prawdziwego zdarzenia, na którym Janek zagrał po swojemu. Pojawiły się tam takie hity jak na przykład Hit me Hard, które w tamtym czasie rozbrzmiewały we wszystkich narkotycznych budach na terenie całych Niemiec i nie tylko.
  • Plemienny Obrząd (2009) – Poprzednia płytka przyjęła się tak dobrze, że Johnny zrobił sobie rok przerwy od TBMu. Także na tej znalazły się ponadczasowe hity, które na stałe trafiły do kanonu gatunku jak Halluzinogen czy forever alone remix Hit me Hard, który Janek zrobił samemu sobie.
  • Przesadny Ekshibicjonizm (2010) – Kolejna niezwykle ciepło przyjęta przez fanów płytka, która zawierała tyle zajebistych kawałków, że sam Janek nie mógł się oprzeć wydaniu bonusowej płytki z b-side'ami. Można tam było usłyszeć między innymi Bogusława Lindę z Suicide Commando.

Przypisy

  1. termin DJ nie jest harsh