NonNews:6 września 2006 Polska zremisowała z Serbią

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „11:35, 2 maj 2020” przez „Ostrzyciel nożyczek (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Tak! Tak! O to mi chodziło! – Leoś po pierwszej połowie
Nie! Nie! Następnym razem powołam Rasiaka – Leoś po drugiej połowie

6 września 2006

Odbywający się 6 września 2006 mecz reprezentacji Polski z Serbią jest drugim w wykonaniu Don Leo meczem o punkty z naszymi. W porównaniu do poprzedniego meczu nastąpiły dwie zmiany, a najważniejszą z nich jest posłuchanie nas i wystawienie do składu Wojtka Kowalewskiego. Na trybunach nieco ponad 3000 widzów, w tym tylko 1200 z biletami.

Mecz rozpoczęli dumni Polacy, mieli oni nawet kilka bramkowych sytuacji, stworzonych przez Irka Jelenia, jednak dzielnie grający w tym meczu rękoma Serbowie nie pozwolili sobie na utratę bramki... Ale nagle... co to?! Jak to!? Co??? Bramka dla Polaków, Matusiak pięknie podciął piłkę, lobując tym samym bramkarza rywali. Piłka w siatce. Potem wszystko wróciło już do normy. Polacy wybijali już tylko piłkę na połowę przeciwników, cuda broniły naszej bramki (Kowalewski), a kapitan Serbów, który nie błyszczy (co ważne), dostał żółtą kartkę. Kilka minut potem skończyła się pierwsza połowa spotkania.

Następną połowę zaczęli Finowie Serbowie Ko®e©to®. Serbowie grali ostro, dalej rękami, stadion powoli się zapełniał (czy nie za późno?). Serbowie grali tak ostro... Serbowie grali tak ostro, że... Serbowie grali teraz tak ostro, że strzelec bramki dla naszej reprezentacji musiał zmienić koszulkę poszarpaną przez piłkarzy rywali. Serbowie grali tak ostro, że po licznych cudach (Kowalewski!) w momencie dekoncentracji naszych strzelili bramkę. Serbowie, jak to oni, nadal grali ostro... Pod koniec meczu jednak już z tym skończyli, Łukasz Garguła zaczął się rozgrzewać (nie wszedł jednak do gry). Piłkarze Serbii znaleźli zaś inną zabawę, symulowali faule i kontuzje... nie udawało im się, ale co tam, grali na czas, a to udawało im się doskonale. Graguła wciąż się rozgrzewał. No i mecz się skończył, sędzia gwizdnął, a Garguła wciąż się rozgrzewał.

...skończył się wynikiem remisowym. 1:1. Nie ma przebacz. Wciąż nie możemy wygrać, lecz cieszy, że nie możemy też przegrać (w tym meczu). Zapraszamy na kolejne relacje! Garguła wciąż się rozgrzewał...

Źródło[edytuj • edytuj kod]

  • TVP2, 6 września 2006.