NonNews:Poznań: Z motocyklem pod pachą

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Przyjezdni motocykliści nie znają tutejszych zwyczajów, dlatego siedzą na swoich pojazdach

7 sierpnia 2019

W poniedziałkowe popołudnie doszło do próby kradzieży motocykla w centrum Poznania. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że – jak się okazało – poznaniacy nie radzą sobie zupełnie z życiem i z obsługą przedmiotów codziennego użytku.

– Poszedłem zeżreć coś do chińczyka. Prawie się pokłułem nożem, bo jak zwykle dali go tą ostrą stroną do ręki, a człowiek musi jeść tępym, tej – wspomina właściciel pojazdu. – No, patrzę przez okno, a tu w pewnym momencie się do mojego motóra dobierają. To chcę wyjść, wychodzę, się z tymi drzwiami kurde mocuję, bo to przecież kto to widzioł, żeby w jedną stronę się pchały, a w drugą się ciągły.


Jak wspomina właściciel, wówczas doszło do innej ciekawej rzeczy: okoliczni przechodnie próbowali pomóc… dwóm złodziejom w transporcie motocykla. To się nazywa obywatelska pomoc!

– No bo jo żem myślał, że to ich motór jest i że normalnie se chcą do domu wrócić, tej – przyznaje jeden ze świadków zdarzenia, zapytany o to, dlaczego pomógł złodziejom z motocyklem.
– A jak pan pomagał tym złodziejom?
– No normalnie, zarzucilim na plecy i szliśmy se z tym motórem. My inaczej nie podróżujemy, bo motór to lepszy środek transportu tutaj pod rynek czy coś. Mniej wygodnie niż pieszo, bo ten motór trzeba jeszcze tachać na barkach, a to swoje waży, ale za to jaki lans na mieście, tej.
– Ale pan wie, że motocykle obsługuje się inaczej?
– No nie pierCenzura2.svg tej.

Do pomocy włączył się również 17-latek rozmawiający przez telefon trzymany ekranem do zewnątrz, 52-letni robotnik tynkujący ręcznie pobliską kamienicę oraz 38-letnia kobieta, której pomoc na niewiele się zdała, bo założone odwrotnie szpilki przeszkadzały w sprawnym chodzeniu.


Gdy właścicielowi motocykla udało się wyszarpać z drzwiami i zaczął biec w stronę grupki przy motocyklu, orzeszki w mózgach przechodniów zatrybiły.

Lud pomyślał.

Lud się zreflektował.

Lud stwierdził: Tej, oni to chyba gwizdnąć chcą! Zostawmy to może!

I zostawili. Na środku ulicy, co skutkowało wstrzymaniem ruchu tramwajów. Ulica była przez chwilę zablokowana, niektórzy pasażerowie postanowili wysiąść i nie czekać na wznowienie ruchu. Wysiedli w standardowy poznański sposób – szyberdachem.


W tym Poznaniu wszystko jest nie tak…

Wszystko to, czego dowiedział się nasz reporter Przedjutrza, zaskoczyło go na tyle mocno, że postanowił umówić się na rozmowę z przedstawicielem urzędu miasta, by wyjaśnił mu, co tu się odpCenzura2.svgla.

– W ramach zachęcania poznaniaków do korzystania z komunikacji miejskiej chcieliśmy zmienić ich przyzwyczajenia i zniechęcić do korzystania z transportu indywidualnego. Szereg kampanii zakrojonych w celu zdezorientowania poznaniaków poskutkowało tym, że teraz nie wiedzą, jak poprawnie używać samochodów, co wydatnie zmniejszyło udział tego środka transportu na naszych ulicach. Myślą bowiem, że samochody trzeba nosić ze sobą na barkach, albo przynajmniej pchać. Niestety, ta kampania chyba zaczyna nam się powoli wymykać spod kontroli. Monitorujemy jednak sytuację i pomyślimy kiedyś, co dalej.

Jak jeszcze dodaje nasz rozmówca: Poza tym my nie będziemy jak te ciule z warszawki jeździć samochodami, bo my mamy swoją godność i im na złość możemy nawet jeść na śniadanie gruz z truskawkami.

Po rozmowie pan z magistratu uścisnął reporterowi lewą rękę i próbował wypuścić go z sali oknem, wybijając szybę. Kampania działa w najlepsze.

Źródło