NonNews:W Sulejówku na jedno kopyto

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

11 września 2010

W podwarszawskim Sulejówku, miejscu zamieszkiwanym niegdyś przez samego marszałka Piłsudskiego dochodzi do serii niezwykłych i tajemniczych wydarzeń. Mieszkańcy miejscowego osiedla chcący iść na skróty przez pobliski las kolejno padają trupem potykając się o wyciągnięte kopyto. Dziś dzięki wysiłkom amerykańskich naukowców wiemy, że właścicielką kopyta jest legendarny koń Legionów – Kasztanka. O szczegółach poniżej.

Wszystko zaczęło się w lipcu. – opowiada pan Nguyen, nielegalny imigrant z Wietnamu. – Spoczywałem spokojnie w ściółce leśnej w przebraniu Borowika Maczugowatego (Boletus Clavipes), póki nie zerwał mnie miejscowy policjant. Miałem pecha, bo te gatunki borowików występują tylko na kontynencie amerykańskim i patrolujący grzybostan funkcjonariusz natychmiast mnie rozpoznał. – dodaje. – Zacząłem uciekać i nagle usłyszałem wielki huk.

Jakiego rodzaju był to dźwięk? Nasz rozmówca odparł bez namysłu: coś jakby policjant-słowianin na służbie, metr osiemdziesiąt osiem, słabo opłacany wyrżnął porządnie. Podszedłem bliżej i okazało się, że potknął się o wystające z ziemi końskie kopyto – kończy nasz rozmówca, nawiasem mówiąc, świeżo upieczony absolwent Warszawskiej Akademii Muzycznej, której papiery są jedynymi legalnymi papierami, jakie posiada.

Po zbadaniu sprawy pion śledczy NonNews donosi, iż sprawa niestety miała jeszcze trwać. Po panu Mirosławie, policjancie, gitarzyście miejscowego zespołu nazipunkowego „Osiem-osiem” ofiarami wyciągniętego kopyta padła jeszcze pani Leokadia z miejscowej gorzelni oraz dwójka dendrofilów – braci K. Wydarzenia te wstrząsnęły społecznością miasteczka, sprawę zbadali amerykańscy naukowcy.

Nie ulega wątpliwości, że jest to autentyczne kopyto Kasztanki – donosi Mike O’Callaghan z Uniwersytetu Kalifornijskiego. – Sprawę przesądziły oddane do badania resztki pyłkowe, które okazały się być wapieniami lessowymi występującymi na Lubelszczyźnie, skąd poszła ofensywa w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Piłsudski prawdopodobnie zakazał czyszczenia kopyt zwierzęcia aż do śmierci, był Wileńszczykiem, mieszkał w Sulejówku. Na jego miejscu wszyscy chcielibyśmy mieć pamiątkę z Lubelszczyzny.

Kopyto było badane przez tych samych uczonych, którzy zajmowali się sprawą Całunu Turyńskiego, poszło zresztą pod lampę tomografu razem z nim, by ustalić, czy może nie było to kopyto z chwili wjazdu Chrystusa na osiołku w Jeruzalem, bo może jednak to był koń?

To jednak nie był koń – rozwiewa wątpliwości O’Callaghan – co więcej, badanie przyniosło niespodziewane komplikacje, gdyż wskutek niezachowania śródków ostrożności rogowacizna obsunęła się w trakcie naświetlania i teraz na całunie widnieje Jezus z odciśniętym kopytem Kasztanki na czole. Musimy jak najszybciej to wyprać – kończy.

Tymczasem z dala od kalifornijskich palm i trzęsień ziemi, w Sulejówku toczy się życie. Ale jakby troszkę inne, bardziej psychodeliczne, czego świadkami byliśmy wczoraj stojąc w kolejce w miejscowym sklepie garmażeryjnym. Kolejni klienci z tajemniczą pożogą w oczach składali tylko jedno zamówienie: „ko-pyt-ko”. Gdy wreszcie stanął przed klient wyglądający na nieco mniej pier... opętanego, wyszeptał tylko: „pie-roż-ka”.

C.d.n.

Źródło

  • John Grisham „Z serii utajeni mordercy – Kasztanka” Świat Książki 2010.