PM-63 Rak

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

To jest… całkiem okropna broń

Ian „Gun Jesus” McCollum
Ostatnie dzieło inżyniera Wilniewczyca

Pistolet maszynowy wz. 63 Rak – polskie narzędzie do robienia sobie krzywdy, silny kandydat do miana najgorszego pistoletu maszynowego wszech czasów.

Geneza[edytuj • edytuj kod]

W latach pięćdziesiątych XX wieku komuniści w Układzie Warszawskim zarządzili, że załogi czołgów nie powinny dalej używać zwykłych pistoletów, ale należy je wyposażyć w małe pistolety maszynowe, żeby po zapaleniu czołgu na atomowym polu walki i wyskoczeniu z niego czołgistów, w dalszym ciągu mogli położyć trupem kilku NATO-wskich imperialistów. W ZSRR opracowano pistolet APS Stieczkina, który wyglądał jak normalny pistolet, tylko strzelał seriami. Polska i Czechosłowacja chciały być jak zwykle samodzielne i opracowały własną broń. I Czechosłowacji jak zwykle udało się zrobić światowy przebój – miniaturowy uroczy pistolet maszynowy Skorpion, który został doceniony przez terrorystów na całym świecie. W Polsce jak zwykle opracowano przekombinowane badziewie, nazwane Rak. Nazwa podobno była skrótem od Ręczny Automat Komandosów, ale to raczej był pretekst do nadania mu nazwy zwiastującej ból dla użytkownika…

Konstruktorem tego cudu techniki był profesor Piotr Wilniewczyc, znany jako Najwybitniejszy Polski Konstruktor Broni, bo przed wojną nadał swój inicjał pistoletowi Vis (skonstruowanemu tak naprawdę przez Feliksa Modzelewskiego). Następnie tuż przed wojną skonstruował przekombinowany pistolet maszynowy Mors, który potem uchodził za tak cudowną broń, że na pewno Polska by wygrała, gdyby wyprodukowano ich więcej. Był bronią tak tajną, że (prawie) wszystkie 50 egzemplarzy zniszczono, żeby naziści go nie skopiowali. Tak naprawdę gdyby Niemcy go zdobyli, to by się uśmiali, mając własne nowoczesne i sprawne MP 38. Ostatnim dziełem Wilniewczyca był Rak, dopracowany już po jego śmierci (nomen omen, na raka) jako jego zemsta przesłanie zza grobu.

Budowa[edytuj • edytuj kod]

Wygląd PM-63 był dziwaczny jak na pistolet maszynowy. Być może konstruktorzy chcieli, żeby się czymś wyróżniał (szkoda, że nie jakością). Miał on nieznane nigdzie na świecie rozwiązanie w postaci dziobu zwanego „łyżką” wystającego daleko do przodu pod lufą. Fachowa literatura głosi, że miała ona zmniejszać podrzut broni do góry, ale użytkownicy tego jakoś nie zauważyli. Według polskiej literatury, ogromną zaletą łyżki było też to, że broń można było przeładować jedną ręką, naciskając łyżką o coś twardego. Nikt się nie zastanowił: po co ktoś miałby to robić (chyba tylko po odstrzeleniu mu drugiej ręki). Jej funkcją może być izolowanie podtrzymującej ręki od wylotu lufy, bo kiedy zamek idzie do przodu, łyżka się wysuwa i boleśnie uderza w dłoń, gdyby ktoś ją trzymał za wysoko. Niektórzy sugerowali, że do łyżki powinien być przymocowany bagnet, żeby kłuć przeciwnika ruszającym się zamkiem. Broń strzelała nabojami kalibru 9 mm Makarowa, podobnie jak inna polska porażka z tego okresu, czyli pistolet P-64, chociaż Rak nie był aż tak zły.

Lepiej przezornie odsunąć głowę jak najdalej…

Kolejnym nietypowym rozwiązaniem jest to, że zamek nie porusza się w komorze zamkowej, jak we wszystkich eleganckich pistoletach maszynowych, tylko stanowi wierzch broni, jak w zwykłym pistolecie. Według literatury, broń jest celna, ale nie da się z niej celować podczas strzelania, bo przyrządy celownicze na wierzchu zamka latają przed oczami do przodu i tyłu. Mówiąc o oczach, ciekawą cechą PM-63 jest to, że zamek po strzale gwałtownie się cofa o kilkanaście centymetrów w kierunku oka. Całkowitą nieprawdą jest, że zamek PM-63 może wybić oko, bo przy prawidłowym celowaniu oko znajduje się centymetr wyżej. Jeśli ktoś prawidłowo celuje, używając rozkładanej parodii kolby z pasków blachy, to najwyżej zamek mu kilka razy podbije oko albo rozbije okulary.

PM-63 miał kilka ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych, jak opóźniacz zmniejszający szybkostrzelność i spust o podwójnym działaniu. Jak się lekko nacisnęło, to strzelał ogniem pojedynczym. Niestety, w nerwach nikomu się nie udawało oddać jednego strzału, a każdy puszczał serię. Przedni plastikowy chwyt ładnie się składał, ale nie budził zaufania, a po jakimś czasie się ruszał. Mimo to, Rak otoczony jest kultem doskonałej broni przez grupkę wyznawców polskiej techniki, prawie takim jak FSO Polonez.

Zastosowanie[edytuj • edytuj kod]

Pistolet maszynowy wz. 63 używany był najpierw przez Wojsko Polskie, ale z uwagi na zalety tej broni, wojsko postarało się jej pozbyć na rzecz Milicji Obywatelskiej (potem Policji) i esbecji. Policja na szczęście rzadko używała tej broni w akcji, choć funkcjonariusze noszący ją w kaburze często o coś zaczepiali i strzelali sobie serią w kolano. Urozmaiceniem służby było też to, że kiedy broń komuś wypadła, potrafiła się dzięki łyżce przeładować i wystrzelić.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]