Pesa Bydgostia

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „20:22, 14 kwi 2020” przez „Ostrzyciel (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Oryginalne malowanie

Pesa Bydgostia (ED74) – (prawie) debiutancki złom produkcji pewnej bydgoskiej firmy. Wyprodukowano zatrważające czternaście sztuk tego cudeńka.

Historia[edytuj • edytuj kod]

Po niezbyt udanej próbie dostarczenia złomu WuKaDce[1], inżynierowie Pesy postanowili stworzyć ezeta z prawdziwego zdarzenia. Jak tylko okazało się, że wynalazki z Pesy potrafią przejechać całą pętelkę w Żmigrodzie bez wybuchania po drodze, Przewozy Regionalne zwęszyły okazję kupienia czegoś, co mogłoby występować w spotach reklamowych.

Byda w make-upie od Intercity

Pod koniec 2008 roku w wyniku restrukturyzacji Intercity przejęło od PR całą masę złomiastych wagonów i wszystkie Bydgostie. Zarząd Intercity był wówczas wielce rozradowany tym powiewem smrodu nowoczesności w swojej flocie. Stan euforyczny został przerwany 29 grudnia 2009, kiedy to dwie spięte ze sobą Bydy jadące na trasie Wawka nagle postanowiły, że się nie lubią i się same z siebie rozpięły. Z związku z tym incydentem urzędnicy zaczęli panikować i od tamtego momentu w obu spiętych ze sobą Bydgostiach muszą siedzieć maszyniści.

Autonomiczne rozpinanie się składów to tylko czubek góry lodowej awarii trapiących Bydę. Psuło się właściwie wszystko – chińska elektronika, wysuwane stopnie, kibel, a nawet ogrzewanie. Intercity jakoś nie paliło się do napraw i w 2015 jeździło jedynie 5 tych cudaków, pozostałe 9 stało w krzakach. Geniusze z IC parę razy próbowali komuś opchnąć ten szrot po nieprawdopodobnych cenach. Przewozy Regionalne nawet oznajmiły, że mogą przyjąć Bydgostie za darmo, bo Intercity im de facto za ten złom nigdy nie zapłaciło. Obecnie ostatnie żywe egzemplarze tego cuda techniki można obserwować w okolicach Krakowa.

Anatomia[edytuj • edytuj kod]

Na cztery człony przypadają tylko dwa kibelki, z czego dwa są zazwyczaj zepsute i śmierdzą niemiłosiernie. Odkąd do kabiny wciśnięto fotel pomocnika maszynisty, można śmigać więcej niż 130 km/h, ale jeszcze nikt się nie odważył. Teoretycznie można ze sobą spiąć aż trzy takie cudaki, ale żarłoby to za dużo prądu i prawdopodobnie zawiesiłoby komputer pokładowy na amen.

Przypisy

  1. Skończyło się na raptem jednej sztuce