Pika

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Właśnie o ten kijek chodzi!

Pika – koszmarnie długa oraz nieporęczna wersja niezwykle standardowej i nudnej włóczni, charakterystyczna na jesienno-średniowiecznych i renesansowych armii.

Starożytna inspiracja

Pierwszą piko-podobną bronią jaką stworzono była sześciometrowa, macedońska Sarissa, która we wspaniały sposób przysłużyła się Filipowi II i Aleksandrowi Macedońskiemu w masowym wyrzynaniu wrogów. Trikiem, który uczynił trzy razy dłuższy od człowieka kij z kawałkiem metalu na końcu tak śmiercionośną bronią, było zastosowanie zmodyfikowanej wersji greckiej falangi – zapędzenie ludzi w trzystuosobowe, zbite grupy i rozkazanie im skierowania wszystkich włóczni w jedną stronę. W ten sposób powstawał kilkumetrowy mur grotów, a biedny żołdak z mieczem, normalną włócznią lub na koniu mógł być pewien, że raczej skończy jako szaszłyk niż dobiegnie do macedońskich żołnierzy by cokolwiek im zrobić.

Ten patent zapewnił macedońskiej myśli wojennej dominację aż do czasu, gdy zmierzyli się z armią nie składającą się z wieśniaków z tekturowymi tarczamiarmią rzymską. Rzymianie szybko zauważyli że nieruchawą, słabo opancerzoną falangę z małymi puklerzami można rozstrzelać jak stado kaczek, jeśli utrzyma się ją w miejscu. Gdy wszystkie armie używające falangitów zostały przez Rzymian wyrżnięte do ostatniego człowieka[1], „z lekka” skompromitowaną sarissę dość słusznie porzucono na ponad 1500 lat. Niestety, jednak nie na zawsze...

Średniowieczne odrodzenie

"W kupie siła, panowie, w kupie siła!"
Na tym obrazie widzimy w pełni harmonię formacji pikinierów...
Starcia pikinierów były inspiracją twórcy gry w bierki

Średniowiecze, nie niosąc ze sobą zbyt wielu rzeczy wartych uwagi, przyniosło jednak innowację z dziedzinie wzajemnego mordowania się ludzi – dominację kawalerii, o ile ta nie rąbała się w okopaną piechotę, inaczej dostawała w dupę. Już w okolicach IX wieku naszej ery rycerska jazda była niewątpliwym hegemonem na polach bitew, a piechota coraz bardziej stawała się formacją jednorazowego użytku, której zużycie następowało po pierwszej kawaleryjskiej szarży przeciwnika[2]. Poszukiwania broni, która mogłaby chociaż odrobinę poprawić rozkład sił, zaprowadziła ludzi średniowiecza w ten sam ślepy zaułek, co starożytnych. Trzeba jednak przyznać – cztero-pięciometrowa pika była słusznie uważana za jedyną broń białą piechoty, która miała jakiekolwiek zastosowanie na otwartym polu, i już w XIV wieku większość formacji piechoty używała pik na skalę masową.Do dziś nie udało się wykazać, aby pika rzeczywiście była skuteczna w obronie przed sensownie atakującą ciężką kawalerią... Ale cóż, nic lepszego na kawalerię przed muszkietem nie wymyślono, a myśl nie używania piechoty w ogóle nie była ówczesnym władcom zbyt miła, może przez koszty utrzymania wielkich mas kawalerii...

Schyłek i jego przyczyny

Niestety, formacje pikinierów cierpiały na zdecydowaną większość słabości macedońskiej falangi, przy okazji nie mając większości z jej zalet. Słabo manewrowne, przeciętnie opancerzone, pozbawione tarcz i porządnej broni przybocznej, były podatne na chyba zdecydowaną większość możliwych do zastosowania metod ataku, poza bezmyślna, frontalna szarżą. Sytuacja szczególnie smutna dla pikinierów stała się, gdy to użycia weszły bardziej poręczne, i śmiercionośne na średnim dystansie bronie drzewcowe – pikinier w zasięgu berdysza lub halabardy miał niewiele opcji działania, a te istniejące zawierały głównie niekontrolowane oddanie moczu/stolca w kolcze spodnie lub modlitwy o szybką śmierć. Także nowoczesne formacje kawalerii, z kopiami dłuższymi od pik, nie pozastawiały piechurom zbyt wiele inicjatywy (specyfika szarży kawaleryjskiej sprawiała jedynie, że nawet na zsikanie się lub krótką modlitwę nie zawsze było dość czasu). Coraz smutniejszy los pikiniera został ostatecznie przypieczętowany rozwojem broni palnej. Choć początkowo pik próbowano używać do ochrony jednostek ogniowych przed jazdą, dowódcy europejscy ostatecznie zdecydowali, że wolą mieć do dyspozycji więcej tylko częściowo bezużytecznych muszkieterów, niż poświęcać ich liczbę na rzecz całkiem bezwartościowych gości z długimi kijami. I w ten sposób, na początku XVIII wieku, pikinierzy ostatecznie, i zasłużenie, trafili na śmietnik historii.

Pika dziś

W dzisiejszym czasach pika szczęśliwie przeszła do roli muzealnego eksponatu bądź rekwizytu teatralnego, tracąc wszelkie inne zastosowania, łącznie z ceremonialnymi[3]. Jedynie grupki wariatów rekonstruujących średniowieczne bitwy potrafią sięgnąć po tą koszmarnie nieporęczną broń – na szczęście rzadko i nikt nie ma obowiązku tego oglądać.

Przypisy

  1. Typowe straty w bitwie: 15000 zabitych po stronie greckiej, 300-500 zabitych Rzymian + regularne zranienia wśród rzymskich konsulów, próbujących ukłuciem gladiusa wybudzić się ze snu o beznadziejnych greckich dowódcach...
  2. „Piechota spowolni manewr ich jazdy o jakieś trzy minuty, dodatkowo trochę się zmęczą odcinając głowy tym głupim wieśniakom z dzidami, w tym czasie nasze chorągwie...”
  3. Kto chciałby łazić na paradach z pięciometrowym, ciężkim kijem, gdy są znacznie poręczniejsze i ładniejsze bronie? Nawet Gwardia Szwajcarska nie jest tak głupia...