Szybka Kolej Miejska w Trójmieście

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
EN57 czyha na niespodziewających się niczego pasażerów

Szybka Kolej Miejska w Trójmieście – największe w Europie metro jeżdżące nad ziemią. Wybudowane w Trójmieście przez Niemców, a następnie przypisane do propagandowych sukcesów PRL-u. Trójmiejska SKM dobre opinie zawdzięcza nieustannym myleniem jej z tą Warszawską. Początkowo w jego zasięgu był tylko Gdańsk i Sopot, nieco później – Gdynia, Rumia, Reda, Wejherowo i Lębork aż na końcu Słupsk, a przez pewien czas także Smętowo, Iława, Malbork i Elbląg.

Zarząd SKM planował uruchomienie sezonowej linii do Zakopanego i Nowego Jorku, a także stałe połączenie z Berlinem (przez Frankfurt), aby móc odebrać kolejną partię niemieckiego taboru kolejowego.

Po zmianach personalnych w zarządzie plany te zostały zaniechane. Nowy prezes wspomagany przez PKP i Urząd Marszałkowski zdecydował, że SKM może przewodzić pasażerów tylko w obrębie własnego województwa. W związku z powyższym uruchomił połączenia do Słupska i zlikwidował wszystkie na południe od Tczewa.

Decyzje te wstrząsnęły mieszkańcami Malborka i Smętowa, ponieważ dotąd byli przekonani, że żyją w województwie pomorskim. SKM wyprowadziła ich z błędu. Nadal nie wiedzą co prawda, w jakim żyją województwie, ale mają pewność, że nie w pomorskim.

Decyzją z lipca 2014 roku w trójmiejskiej SKM ustanowiono 16 linii, kursujących na różnych trasach. Aktualnie więcej linii ma tylko metro w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Warszawie i Moskwie.

Trasa

SKM porusza się na dwóch wydzielonych torach, na których panuje ruch prawostronny, dlatego mało komunistów się nimi porusza i nie tylko. Dzięki wydzielonym torom można obserwować przez okno Drag Racing, jaki urządzają sobie maszyniści SKM, którą jedziemy i Expressu Kujawiaka bądź Lajkonika, który jedzie w tym samym kierunku, lecz po innym torze i 2,5 Macha szybciej od naszego środka lokomocji. Nieraz bywa to towarowy z Włoszczowy, ale mimo 60 wagonów i tak jest szybszy od SKM. Na pozostałych szlakach najczęściej buja się za jakimś towarem z SM42 lub ST44 albo co gorsza ET22, przez co każdy pasażer musi znosić skutki ich oddziaływań na tor, co w kiblu jest szczególnie (nie)przyjemne i co doprowadza pasażerów do szału a Mikoli do orgazmu.

Sposób przewozu

Aby jechać pociągiem SKM, należy dojść na stację po nieistniejących schodach z zasypanego gruzem tunelu podziemnego lub zardzewiałej kładki nadziemnej. Następnie należy poszukać kasownika a gdy go się znajdzie, skasować niebieski bilet w nieczynnym kasowniku znajdującym się na peronie. Następnie odczekać na pociąg w odpowiednim kierunku mając nadzieję, że będą w nim wolne miejsca. Po wejściu zaleca się stać możliwie daleko od drzwi i okien, bo te lubią odpadać. Osoby, które nie skasowały biletu, proszone są o dopchanie się do najbliższej ubikacji. Wydatnie pomoże to zidentyfikować gapowicza czujnemu kontrolerowi z Renomy, który kulturalną rozmową poprosi o przyjęcie glejcika.

Paradoksalnie chowanie się w ustępie jest nieskuteczne. Ubikacja zawsze jest nieczynna lub zaspawana. Jeżeli jednak jest otwarta, to w środku zamiast toalety znajduje się aparatura elektryczna na 3000 V. Za wypadki spowodowane osikaniem instalacji wysokiego napięcia pracownicy SKM nie odpowiadają.

Od czasu do czasu kontrola biletowa stara się wycyganić od pasażerów trochę węgla lub koksu, ale na ogół zapas w węglarce starczy na dwie stacje za tą, na której wysiadamy, o ile konduktor w ogóle otworzy drzwi. W przypadku braku surowca na opał, proszeni jesteśmy o pokazanie biletu, który po okazaniu kontroli jest gnieciony, zabierany i wrzucany do węglarki, aby palacz miał co wrzucać na łopacie do tendra parowozu ciągnącego skład. W przypadku, kiedy wszyscy pasażerowie nie mają surowca energetycznego, robi się albo stypę biletów dla palacza, albo czeka nas grupowe pchanie składu na stację końcową. Nie ma wtedy możliwości zaprzestania tej czynności na stacji, która miała być naszym celem podróży.

Wsiadanie do pociągu SKM na stacji Gdynia Główna

Pociąg SKM wjeżdżający na stację Gdynia Główna ukazuje się nam zazwyczaj, gdy stoimy na rogu ul. 10 Lutego i ul. Dworcowej. Do peronu pozostaje nam wtedy około 200 m. Niezwłocznie rozkazujemy naszemu organizmowi wydzielić większą dawkę adrenaliny i puszczamy się biegiem między stojącymi w korku na ul. Dworcowej samochodami. Po osiągnięciu drugiej strony chodnika natrafiamy na pierwszą poważną przeszkodę w postaci drzwi wahadłowych. Przy ich otwieraniu należy pamiętać, aby popchnąć część stanowiącą framugę, gdyż jeśli spróbujemy pchnąć szybę, natrafimy na pustkę, co przy dużej prędkości, jaką posiadamy w momencie pokonywania przeszkody, może zakończyć się czołowym zderzeniem z całością drzwi.

Gdy tę przeszkodę już pokonamy, musimy się zmierzyć ze 100 m śliskiej substancji, pokrywającej podłogę wnętrza budynku Dworca. O ile z początku przychodzi nam to łatwo, to na końcu zmuszeni jesteśmy do wykonania 90-stopniowego skrętu. Osoby nieposiadające odpowiednio przyczepnego obuwia swój bieg ku SKM-ce kończą w tym miejscu, rozmazani na ścianie (Po remoncie peronu w tym miejscu znajduje się winda dla niepełnosprawnych. Jak sama nazwa wskazuje zderzenie z nią błyskawicznie przekształca daną osobę w niepełnosprawnego). Ci mający więcej szczęścia po wywrotce i przejechaniu na dupie niemal całego tunelu lądują przy schodach prowadzących na peron 4 (czyli zamiast na SKM do Gdańska mogą pójść na szynobus do Kościerzyny, ewentualnie łapiąc szynobus PKM jadący przez Wielki Kac(k) i Osowę spróbować przechwycić SKM na Wrzeszczu – jak chciałeś wysiąść w Sopocie to masz pecha).

Jeżeli uda nam się skręcić, jesteśmy zmuszeni do wbiegnięcia po zatłoczonych schodach wiodących na sam peron. Najlepszą taktyką w tym miejscu jest wystawienie łokci i zajęcie swojego sumienia czymś innym, niż tym, że właśnie staranowaliśmy Bogu ducha winną staruszkę.

Kiedy znajdziemy się już na peronie, pozostaje nam tylko wskoczyć do odjeżdżającej SKM-ki. W zależności od tego, jak wielką prędkość potrafimy osiągnąć, zostaniemy zmiażdżeni zamykającymi się drzwiami bądź odbijemy się od bryły pociągu i z hukiem oraz złamanym nosem wylądujemy na betonowej nawierzchni peronu. Po chwili orientujemy się, że zapomnieliśmy skasować bilet, bo kasowniki są na stacjach.

Dobrym sposobem jest jazda „na Batmana”. Polega ona na tym, że chwytamy sie dwóch pionowych rur tuż przy wejściu, a stoimy na podeście.

Bilety

Bilety często kupowane na lewo u cinkciarzy lub w obmazanych kioskach, które przez 26 godzin na dobę są „chwilowo zamknięte”. Po kupnie najczęściej kasuje się je w obmazanych kasownikach, które wydają dźwięki, jakich chory nosorożec by się nie powstydził (o ile działają) i wbiega się do kolejki, która podjechała w momencie kupowania biletów, a po skasowaniu już zaczyna zamykać drzwi.

Pociąg

Z zewnątrz jest to zwykły kibel pomalowany w barwach Arki Gdynia. Istniały także pojedyncze egzemplarze w barwach Korony Kielce i Arizony Piaszno. Były one w mniejszości, gdyż kibole z Arki Gdynia widząc nie-swoje barwy poruszające się po ich terenie, rzucali w nie kamieniami, koktajlami Mołotowa i wszystkim innym, co się nawinie pod rękę.

Żółto-niebieskie, często niezwykle upiększone grafitti na całej powierzchni wagoniki połączone w niezwykle skrzypiący i rzucający na wszystkie strony skład, zwany kolejką lub wozem drabiniastym, ale drugą nazwę mają raczej trolejbusy, więc rzadko stosowana w przypadku SKM.

Budowa pociągu

Pociąg SKM składa się z dwóch części: kanarówy i nie-kanarówy. W kanarówie panuje osobliwy mikroklimat spowodowany dymem papierosowym oraz oparami alkoholu. Jest on niezwykle wymagający, dlatego mogą w nim wytrzymać tylko prawdziwi mężczyźni, zwani także menelami, oraz trójmiejska młodzież, która czuję się tam jak w domu. Miejscami siedzącymi w kanarówie są grzejniki, które są zawsze tak nagrzane, że społeczność podróżująca kanarówą woli stać. W kanarówie odbywają się liczne imprezy towarzyskie, podczas których śpiewane są znane pieśni ludowe, jak „Dżingl Bels”, „Szła dzieweczka do laseczka”, czy też „Jeszcze po kropelce”. Największe nasilenie imprez przypada w okolicach pierwszego dnia miesiąca, kiedy to robotnicy stoczniowi hucznie świętują dzień swojej wypłaty, wydając jej połowę na zaopatrzenie imprezy. Wstęp na kanarówianą imprezę kosztuje paczkę fajek lub 2 puszki piwa.

Nie-kanarówa to miejsce, w którym podróżują zamulacze, mohery, sztywniaki i kobiety. Główną cechą nie-kanarówy jest to, że kontrolerzy biletów nie boją się tam, w przeciwieństwie do kanarówy, poprosić o okazanie skasowanego w niedziałającym kasowniku biletu.

Siedzenia, zrobione z materiału posiadają dodatkową amortyzację w postaci 2 metrów kurzu, skórzane, często podarte na brzegach mają zmurszałą gąbkę w środku, a plastikowe nie nadają się do wygodnego siedzenia.

Pasażerowie

Współpasażerami są przeważnie przebierańcy przebrani za średniowiecznych druidów, menele, pijacy, pakerzy, śpiochy budzące się na 17 stacji od ich celu podróży, osoby o zaburzonej osobowości, redaktorzy dodatków do gazet, na ogół tabloidów, dzwoniących po redakcjach 49 periodyków w całej Polsce, pytających o możliwość zamieszczenia ich super nowoczesnego przewodnika po plaży, oraz babcie z siatami/5 tobołkami na kółkach, które młócą 4 godziny jeden kawałek bułki.

Zdarzają się również (najczęściej nocą) bliżej nieokreślone osoby o wprost magicznych zdolnościach jak np: przemytnicy obgadujący jak przewieźć osobówką 600 litrów spirytusu lub ktoś, kto mimo wyglądu 40-letniego punka w 10 sekund anuluje ci mandat. Niestety aby dane Ci było ich spotkać musisz być mieszkańcem Trójmiasta.

Zobacz też