Użytkownik:Amoniak

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
T34przeprawa.jpg
Przepraszam, którędy na Berlin?

2019[edytuj • edytuj kod]

Jestem tu za długo...

Jest przynajmniej kilka osób, które mogą potwierdzić, że przewidziałem wywalenie wszystkich Uncy z Fandomu. Co prawda nie zakładałem, że nastąpi to tak szybko, ale jednak. Ogólnie to zawsze dobry byłem w takich proroctwach. Postanowiłem więc publicznie spisać i zebrać w jednym miejscu moje obawy i przemyślenia tykające się projektu, aby po roku móc na nie spojrzeć i tryumfalnie rzec: A nie mówiłem?

Ktoś powie: Hej, a produkowanie takiej ściany tekstu to nie jest przypadkiem bezużyteczne bicie piany? Zwłaszcza na tak żałosnym projekcie jak encyklopedia dla trzynastolatków o gównie. Odpowiadam: tak, jest to żałosne. I nie ma w tym żadnego ale, działalność tutaj to mieszanina hobby typu zbieranie znaczków i próba niewyjścia z wprawy poprzez sporadyczne, mniejsze lub większe, próby literackie. Jednocześnie na Nonsie jest wystarczająca grupa osób, które posprawdzają OZ, poprawią przecinek, wrzucą coś na SDU albo i usuną red-linki, wszystko według ulubionego od lat schematu huzia na Józia z zerg-rushem Losuj stronę w roli głównej.

Jeżeli będę powoływał się na jakieś akcje z przeszłości, do zdarzeń pozytywnych będę przywoływał userów po nicku. Do zdarzeń negatywnych będę pisał enigmatycznie pewien użytkownik bądź pewien admin. Jeżeli ktoś nie sczai o kogo chodzi, to nie wadzi, chodzi o konkretne działanie a nie szkalowanie człowieka. A jak ktoś się tam odnajdzie, no to cóż, uderz w stół, a nożyce się odezwą.

Fotkę z czerwonoarmistami zostawiam. Podoba mi się.

Własne serwery[edytuj • edytuj kod]

Wcale mnie nie cieszy przejście na własny serwer. Pomijam sam fakt konieczności ciągłej konserwacji technicznej, akurat na Nonsie zawsze było więcej informatyków niż potrzeba, więc zakładam, że da się to jakoś regularnie i skutecznie łatać. Najgorszy jest sam aspekt społeczny – Nonsa traci rozjemcę w postaci staffów Fandomu. Jeżeli dobrze liczę, Wikia pięć razy ratowała ciągłość projektu, bo społeczność sama ze sobą nie umiała się dogadać. Mówiąc wprost – jeżeli trend się utrzyma, to za 2-3 lata na Nonsie zapanuje nieprzezwyciężalny kryzys społeczności i albo będzie pilny telefon do sys-admina Ostrzyciela, albo społeczność będzie musiała zaakceptować wieczną wojnę biurokratów, co najpewniej skończy się po prostu wyproszeniem z projektu połowy użytkowników, jeżeli nie całkowitym obumarciem. Nawet jeśli społeczność wypracuje jakieś normy odwoływania/powoływania administracji, to kto zabroni tejże administracji je zmienić? Wszystkie, podkreślam, wszystkie projekty Uncy jakie znam, które przeniosły się na własne serwry, miały niekończące się dramy z boską administraturą w roli głównej. Nie wierzę, że na Nonsie będzie inaczej.

Hermetyczność[edytuj • edytuj kod]

Nonsensopedia na drugi kwartał 2019 ma najlepszą, najbardziej kompetentną i doświadczoną ekipę od czasów, kiedy biurokratą był Antecorda (nie wiedzieliście, że był taki biurol, prawda?). Co prawda nasza ekipa nie składa się z nauczycielki polskiego, redaktora w czasopiśmie, doktorantki literatury, zawodowego korektora oraz paru młodziaszków z talentem pisarskim oraz manią poprawności językowej, ale przynajmniej nie jest to banda nastolatków z młodzieńczą depresją, które na OZ wyładowują swoje frustracje. Jednocześnie wielu z nas, obecnych Nonsensopedystów, mniej lub bardziej zna się, i nie ma co tego ukrywać. To w wielu przypadkach wspaniała zaleta, wiele problemów łatwiej jest omówić przy piwie niż rzucając mięsem na IRC-u. Wiążą się z tym jednak dwa problemy. Po pierwsze, grupa staje się bardziej zamknięta – nowym osobom, które niekoniecznie interesuje strefa towarzyska, trudniej będzie się dointegrować do już dobrze zgranej paczki. Przyciągać zaś będziemy osoby, dla których aspekt społeczny jest ważniejszy niż działalność na projekcie. Żeby temu zapobiec, Nonsa musi wytworzyć pewne mechanizmy integracji nowych użytkowników, oparte własnie na działalności, a nie na związkach towarzyskich. Czy wystarczy po prostu jasno wskazać aspekty, nad którymi regularni użytkownicy mogliby pracować (bo nic tak nie sprzyja dramom jak nuda) – nie wiem, może. Drugi problem, to istnienie (świadomego lub nie) szantażu emocjonalnego. Był sobie już taki pewien admin, który miał albo kolegów, albo wrogów. No i jak, na mój art nie zagłosujesz na ANM, przecież jesteśmy kolegami! Na SDU masz inne zdanie? Nie poprzesz mnie na głosowaniu? Powiedzieć stanowcze czy brutalnie nie komuś, kogo uznajesz na kolegę, to rzecz trudna. Ale Nonsensopedia potrzebuje twórczych konfliktów. Nie mam pomysłu, w jaki sposób można by ograniczyć automatyczne tworzenie się koterii na Nonsie. Mogę jedynie prosić o pamięć, że jak kogoś zbesztam w dyskusji, to tylko dlatego, że robię to dla dobra projektu. Bo wiecie – to, że jesteśmy wolontariuszami, nie oznacza, że mamy być amatorami. A profejsonalizm, nawet w nikłym stopniu, zmusza czasem do schowania swoich personalnych uprzedzeń do kieszeni. Nie wiem, czy Nonsensopedystów będzie na to stać – w przeszłości nie było.

NPOV[edytuj • edytuj kod]

Pamiętam czasy (jeszcze zanim zacząłem edytować), jak na potencjalnie kontrowersyjnych artach widniał ostrzegawczy szablon i pieczątka z cenzurą, że artu tu nie będzie, bo NPOV. Później Szoferka to oczywiście zniosła i zaprowadziła politykę zwaną Naszą opcją. Polityka ta w bardzo zgrabny sposób mówiła, że owszem, nie ma tabu czy świętości, ale z drugiej strony, jeżeli możesz nie być kontrowersyjny, to nie bądź. Ba, zbyt stronnicze artykuły po prostu wylatywały. Arty musiały być wyważone, a wszelkie przejawy agitki, nawet uzasadnione czy zabawne – tępione. Szoferka była osobą, która miała wyjątkowe poczucie obiektywizmu, więc nic dziwnego, że po jej odejściu powstało wiele agitowych artów a kontrowersyjne arty pokryła gruba warstwa rubasznego rechotu i tępej frustracji. Artykuły zaczęły być pisane nie żeby śmieszć, lecz żeby ośmieszać. A że Polacy to środowisko wyjątkowo bez umiaru, znacznej rzeszy się to podobało. Szoferkowa NO a współczesna NO to dwie różne doktryny – w jednej mamy neutralny punkt widzenia, w drugiej nie mamy żadnego punktu widzenia. Obecnie obowiązująca NO to nie nasza opcja tylko nihilistyczna opcja, w której możesz napisać jaki ci się podoba paszkwil. I oczywiście w tej wolnej amerykance wygrywa ten, który pisze więcej, więc Nonsensopedia jako całość zaczyna skręcać w ten czy inny kierunek. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo ludzie zaczynają to zauważać i od święta wrzucą coś na SDU albo dadzą do redakcji, ale zgodnie z zasadą o belce i źdźble, więc czyszczenie agitek na zasadzie wyrywnej pogłębia tylko światopoglądowy skręt. To znowuż doprowadzi do wyrywnego rekrutowania użytkowników o profilach po linii, co w polskich, spolaryzowanych realiach jest bardziej niż oczywiste. I to błędne koło będzie raczej nie do przerwania, biorąc pod uwagę pogłebiające się zjawisko baniek.

Do tego dochodzi potrójna kampania wyborcza w Polsce. Od agitek i fake newsów będzie się roić. Bardzo bym nie chciał, żeby Nonsensopedia stała się miejscem rozchodzenia fake newsów, nawet jeżeli to żarty. Za rok podliczę, ile nonnewsów w pozytywnym i negatywnym świetle przedstawiało określone strony sporu politycznego przez ostatni rok. Sam jestem ciekaw wyników.

Bezwład[edytuj • edytuj kod]

Pewien użytkownik powiedział kiedyś, że nie ma obiektywnych zasad na Nonsensopedii, bo przyjdzie jeden admin, powie, że ma być tak i tak, no i trudno, trzeba tak robić – przyjdzie drugi, zmieni, i znowu będzie inaczej. Z takim podejściem nie da się prowadzić projektu. Ustalasz sobie cel i do celu dobierasz odpowiednie środki – tak działa każdy rozsądny projekt. Pytanie – jaki jest cel Nonsensopedii? Ustalenie celu Nonsensopedii, jej przeznaczenia jako projektu jest kluczowe, naprawdę. Ktoś powie – po co, przecież i tak skończy się na patrolowaniu OZ, pisaniu artów i poprawianiu literówek. Był już sobie admin, który przez długi czas sprzątał skrupulatnie OZ i to w czasach, gdzie dziennie trzeba było na to poświęcić kilka godzin. Skończył jak Popiel – zeżarły go myszy wyhodowane przez jego własną pracowitość. Był admin, który pisał całkiem zgrabne i wręcz kultowe arty – jego kadencja to ostatnie czasy, kiedy liczba użytkowników rosła, wtedy zaczęła spadać. Był w końcu admin, który jak nikt inny poprawiał najdrobniejsze błędy w nowych artach i edycjach – ten skończył najmarniej ze wszystkich. Bo w całej historii Nonsy tylko Szoferka miała jakąkolwiek wizję i to przyniosło efekt (polecam czytać jej blogi, notatki i wypowiedzi w dyskusjach i porum, to kopalnia pomysłów i idei). Nonsensopedia na razie idzie w kierunku, w którym jeden czy drugi użytkownik sobie coś wymyśli, a reszta patrzy na to, wzruszy ramionami i w sumie nic nie zrobi. Powiedzcie, jaką potrzebę (i jakiego elektoratu) Nonsensopedia ma wypełniać – a do tego dobierzemy środki. Kim mają być admini, jaką funkcję mają pełnić, jakie mieć podejście do czytelnika, a jakie do edytora? No tak, po co się zastanawiać, lepiej kliknąć Losuj stronę i zedytować wg własnego porywu serca...

A już w ogóle tragedia to Kanciapa. To jakiś kuriozalny miks starych zaleceń z czasów, kiedy mieliśmy po 5 nowych artów dziennie a panowała reguła trzymać 2000 (liczba artów w głównej miała być ok 2000 artów, przy przekroczeniu jej, najgorsze arty ścinąło się, żeby liczba artów znowu spadła pod 2000; obecnie w głównej jest ponad 6000 artów), z wpisanymi bezsensownymi widzimisie z różnych epok. Arty w Kanciapie są ze sobą sprzeczne, zawierają martwe lub błędne zalecenia, wymyślone od czapy reguły, a niektóre zgrabne podejścia zostały zapomniane. Tego się po prostu nie da czytać.

Plany na 2019[edytuj • edytuj kod]

Póki mnie samochód śmierelnie nie potrąci, będą od czasu do czasu coś tutaj skrobał, a zapytany o radę czy konsultację – odpowiem wg najlepszej wiedzy. To, co chciałbym zrealizować w 2019 roku, to:

  • Weryfikacja copydownów – pomaga mi tutaj Ryk, idzie to mozolnie, ale inaczej się nie da. Pewnie skończymy to do połowy roku. Na zakończenie wszystkie grafiki z szablonem copydown miałyby być tymi, które ten szablon mieć mają.
  • Kompletność wolnych grafik – do końca roku chciałbym, żeby wszystkie wolne grafiki miały odpowiednie szablony licencji i kategorie typu Wolne grafiki. Dzięki temu zbiór zwany hucznie NonCommons będzie kompletny. Póżniej przyjdzie czas na ich poszczególną weryfkację i opisanie, ale to już będziemy robić po poszczególnych typach grafik – grafiki komuterowe czy zdjęcia może weryfikować szybko przeszkolony bałwanek, fotomontaże to będzie istne piekło, a w zrzutach ekranu prorokuję istną rzeź (te grafiki są w większości beznadziejne). Ale to już na 2020.
  • Arty: Lista dodatków do żywności, Arthur Harris, Inflacja kosmologiczna.
  • Regularny patrol Nowych grafik – tak raz na trzy miesiące przegląd od ostatniego punktu, gdzie skończyłem.

2020[edytuj • edytuj kod]

Jestem tu za długo...

Rok 2019 dla Nonsy był bardziej udany niż się spodziewałem. Nie tylko udało się przezwyciężyć moje czarne wizje hermetyczności (mamy niezłą gromadkę młodzików) oraz NPOV-u (w sumie anty-agitacyjna postawa posunęła się głębiej niż się spodziewałem), ale także okazało się, że Nonsa jest nadal znaną marką. Powoli zaczynają klarować się pewne trwałe procesy, jak na przykład najbardziej cieszące mnie powszechne nowe podejście do grafik, dzięki czemu pliki nie są już tylko moim prywatnym poletkiem. Krzepną niektóre procesy promocji i organizacji. Nowe treści przybywają, stare ulegają solidnej redakcji. Mamy obecnie 8,3k grafik, a docelowo zejdziemy pewno pod 7k. Z motywów na 2020 wymienię pewno tylko jeden, który przewiduję, a który jest trochę połączony z zeszłoroczną przepowiednią o własnych serwerach:

Deostrzycielizacja[edytuj • edytuj kod]

Ostrzyciel jest kołem zamachowym Nonsy. Byłoby niesprawiedliwością twierdzić, że tylko Ostrzyciel działa na rozwój Nonsy, bo wydatnie pomagają mu w tym inni administratorzy i użytkownicy, ale to jednak on stoi za wszystkimi inicjatywami i to on je prowadzi projekt zgodnie z zawołaniem Za mną!, a nie Naprzód!. Jest oczywistą oczywistością, że taki stan rzeczy nie jest trwały. Nonsa powoli, systematycznie, regularnie musi wchodzić na tory, w których Ostrzyciel nie będzie miał tyle czasu i zapału, by zajmować się projektem jak teraz. I co wtedy? Nonsa obumrze, OZ zaniesie się wandalizmami, skrzętnie redagowane arty znowu pokryją się grubą warstwą niedopracowanych edycji, promocja padnie na łeb wraz z oglądalnością i liczbą nowych edytorów? I nie, nie chodzi o to, by zabunkrować się opasłymi artykułami w Kanciapie, które mają nas niby uchronić przed głupotami przyszłych adminów, których skuteczność jest taka jak budowanie murów, które mają chronić przed imigrantami (albo Hunami). Chodzi o przekazanie kompetencji i umiejętności przyszłemu pokoleniu młodych administratorów. Coś takiego miało miejsce, kiedy Szoferka oddawała stery Damiemu – po intensywnej działalności Szoferki i obumarciu aktywności jej bardzo kompetentnej ekipy, Dami powoli, pod okiem Szoferki na początku, potem coraz samodzielniej na przestrzeni ok. roku, stanął na czele nowej ekipy i potrafił utrzymać to, co wcześniejsza generacja zdobyła. Jednocześnie Dami samemu nie potrafił wychować sobie swoich następców, a chęć permanentnej kontroli z tylnego siedzenia spowodowała dramy w społeczności. Trzeba sobie uświadomić, że w momencie oddania pałeczki stary admin nie może stale kontrolować tego, komu powierza stery. Może jedynie ufać, że dobrze go wyszkolił.

To, w jaki sposób Ostrzyciel i stara gwardia (Grzesiu, Runab i Sers; Eksekk to taka średnia gwardia, ale chyba bardziej nowa) będą przekazywać Nonsę młodzikom to ich kwestia. Mogę jedynie posłużyć za inspirację, co by było warto poruszyć:

  • Staff Nonsy – kontynuacja problemu własne serwery z poprzedniego roku. Ostrzyciel będzie teraz po wieki wieków pełnił tę rolę, co dawniej pełnili staffowie, czyli wjedzie z buta w sytuacji, w której społeczność nie radzi sobie z biurokratami. Pisanie jakichkolwiek umów, które miałyby ograniczyć prawo Ostrzyciela do interwencji wedle jego widzimisię to ułuda, właściciel serwera zawsze będzie mógł zrobić, co mu się żywnie podoba. Kwestią jest to, żeby wcześniej opisać, jak takie wjechanie z buta będzie po prostu wyglądało, żeby na przyszłość minimalizować dramy i sprawić, żeby ta procedura była szybka, sprawna i przewidywalna. Tyle.
  • Podejście instytucjonalne – doświadczony admin wie, co robi. Niedoświadczony – niekoniecznie. Dlatego stare wygi nie potrzebują kilobajtów tekstu z Kanciapy jak, co i po co. Zresztą, siedzę tu ponad 10 lat (Boże, co za wstyd...) i raczej działam na czuja, nie mam pojęcia, co siedzi w tych pisanych przez lata zaleceniach, nawet ich zazwyczaj nie czytam, a czasem jak czytam, to albo się nie zgadzam, albo nie rozumiem. I ogólnie to w razie problemu tworzymy na kolanie kolejne rozwiązanie, bo – z nie do końca zrozumiałych dla mnie przyczyn – Nonsiarze lubią mieć mentalność pani z okienka w ZUS-ie, która jak czegoś nie ma na papierze, to dla niej to nie istnieje. Już od roku wierciłem Ostrzycielowi dziurę w brzuchu, że trzeba sobie na początku siąść, umówić się na kompetencje admińskie, czyli zakres zadań czy usług, które ma spełniać ta administracja i dać proste stwierdzenie: Adminowi wolno wszystko, co służy spełnianiu jego kompetencji. Dzieciaczki drogi, wiedzieliście kiedyś prawdziwą umowę menadżerską? Wiecie, że oni tam nawet czasowego wymiaru pracy nie mają, za to w papierze opiewającego na kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie mają zapisane ogólne, że menadżer będzie z całą starannością i determinacją dążył do spełnienia pojawiających się przed nim zadań? Jeżeli państwowe i finansowe instytucje potrafią działać na takie umowy, i to dobrze działają, to tym bardziej kreatywny projekt wolontariacki w Internecie może działać na wzajemnym zaufaniu, rozmowie, improwizowaniu. Albo jak kto woli – na admino-faszyzmie (bo świat działa na menago-faszyzmie). Nonsa potrzebuje raczej ogólnego ukierunkowania działań administracji (zakresu usług) i uczenia się na precedensach.
  • Zarządzanie treścią – Szoferka miała mądrą zasadę, że największy wpływ ma ten, który najwięcej edytuje. Czasy się zmieniły, coraz mniej mamy nowych treści, a coraz bardziej bawimy się treścią, która już jest. No i niekoniecznie racje powinien mieć ten, kto robi najwięcej, bo może po prostu wandalizować w dobrej wierze. Paradoks polega na tym, że art jako naczynie podlega ogólnej weryfikacji na SDU, ale jego treść to już wolna amerykanka. Inną sprawą jest, że moderacja jest albo dziurawa, albo zbyt sztywna, nie ma weryfikacji na drugą rękę, inaczej patrzy się na arta przez diff, a inaczej przez pryzmat całości treści. A jeszcze inną sprawą jest to, że mało kto zna po prostu arty, które nie pojawiają się na OZ. Powyższe skłania mnie do ogólnej idei, że na Nonsie powinien istnieć po prostu redaktor naczelny. Jesteśmy redakcją, co prawda wolną, otwartą, wolontariacką, ale jednak redakcją i redaktora naczelnego, który może podważyć decyzję każdego innego redaktora, powinniśmy mieć. No i de facto mamy, bo jedyny biurokrata czy główny admin – zawsze ktoś taki na przestrzeni dziejów był – to nic nowego. Całe clue spoczywa w tym, że Nonsa jest za duża, by redaktor naczelny ogarnął cały projekt, więc powinien udzielać kompetencji redaktorom poszczególnych działów. I tak w zasadzie się dzieje – już teraz Ostrzyciel Grę oddaje w kompetencje Sersa, w sprawie polityki konsultuje się z Runabem, sportem bawi się Szklarz, a o chemię męczy mnie. Tylko że nie jest to standaryzowane. Nie będę tutaj pisał szczegółowego planu, jak redaktorzy poszczególnych działów mieliby pracować, ale wyobrażam sobie, że byliby to ludzie, którzy:
    1. Znają treść artykułów ze swoich działów – tak, po prostu znają, nie da się zarządzać treścią, jeśli jej nie znasz.
    2. Są odpowiedzialni za finalny kształt treści w artykule – nie muszą robić ani technicznych poprawek, ani nawet językowych, wystarczy, że ogarną kreatywną treść poprzez czyszczenie i zarządzanie grafikami.
    3. Mają arty ze swoich działów w obserwowanych – to w ogóle zapomniane narzędzie na Nonsie, ale pozwala na weryfikację na drugą rękę moderatorów, którzy czasem wywalają dobre edycje, a czasem zostawiają złe; redaktor działu nie musi wpadać codziennie, niech wpadnie raz na pół roku i ogarnie temat, obserwowane mu na to pozwolą.
    4. Oceniają artykuły – wydaje mi się, że podział artów na pięć kategorii według treści jest wystarczający: perełki (wyjątkowe, do polecenia każdemu), dobre artykuły (do poczytania dla każdego), hermety (do poczytania dla ludzi w temacie), warte zachowania (raczej nie promocji, ale mają coś w sobie) i do usunięcia. Dobre artykuły i hermety można dolinkowywać w ramach działu, perełki należy dolinkowywać wszędzie jak najbardziej.
    5. Animują twórczość – każdy dział jest i będzie inny, do innych ludzi będzie trafiać, ma swoją specyfikę. Każdy redaktor działu może się wykazać, jak widzi rozwój i promocję swoich artów, jak trafiać z nimi do ludzi spoza Nonsy i jak sprowadzać na Nonsę ludzi, w którzy w temacie potrafią tworzyć dobre, zabawne treści. Poszczególni redaktorzy nie muszą przecież działać przez redaktora naczelnego, mogą sami z adminem od promocji w social media prowadzić kampanię swoich perełek i dobrych artów, przygotowując gotowce do promocji. Opcji jest dużo.
  • Schizma na SDU – a to ostatni problem, który sygnalizuję. Coraz częściej widać różnicę pokoleniową, która zarysowuje się w głosowaniach. Stara gwardia głosuje razem, zazwyczaj nowa jest przeciwnego zdania. Nie potrafię ani przeprowadzić głębszej analizy tego problemu, ani podać rozwiązania. Tylko sygnalizuję, że trzeba się nad tym zastanowić, bo nie wygląda to ładnie.

Z planów na 2020 to mam nadzieję, że będę coraz bardziej zmniejszał swoją, i tak już nikłą, aktywność. Czasem coś napiszę, może. Sprawa grafik będzie kontynuowana, jak z Ostrzycielem w końcu dogadamy się co do pełnego standardu opisu.

2021[edytuj • edytuj kod]

Jestem tu za długo...

Nonsa jeszcze żyje. Trochę jestem zdziwiony. Tak samo jak tym, że ludziom chce się jeszcze czytać to, co piszę. Portale ruszają powoli, pilotażowo, jeszcze zobaczymy, co z tego wyjdzie. Agitki wylatują w takim tempie, że nawet ja bym w TRE tak nie usuwał, ale nie siedzę w tym, więc nie krytykuję. Z SDU zrobił się trochę sąd kapturowy, ale w sumie to nie ma różnicy, czy wywalamy po 3 głosach admińskich w 24 h czy po krótkiej konsultacji na IRC-u. Może to i nawet dobrze, że ślad zostaje. Deostrzycielizacja pełza, ale ławka jest krótka i z taką dynamiką zasobów ludzkich lepiej nie będzie. W grafikach nawet ja się zgubiłem, może jak grzebanie w softwerze się skończy na dobre, to się spróbuję w tym odnaleźć. Nie mówiąc już o jakiś czynnościach administracyjnych, czuję się trochę jak elektryk, który może miał tam kiedyś doświadczenia z lampami i systemami analogowymi, ale teraz przyszło mu naprawiać układy cyfrowe i w zasadzie jest na poziomie pierwszorocznego studenta.

W gruncie rzeczy Nonsa sama z siebie staje się miejscem, którym może i musi być – platformą do trwałego publikowania treści, nastawioną nie na szybki rozgłos, ale na długoletnią obecność. A w związku z tym pojawiają się dwie szanse (zagrożenia?), które może grube ryby powinny wziąć na przemyślenie: dramatyzacja i marketing treści.

Nonsensopedia Draematica[edytuj • edytuj kod]

Zakładam, że każdy wie, co to Encyclopedia Draematica. W polskim internecie portal tego typu nie ma sobie odpowiednika. A z pewnością jest głód na tego typu portal – miejsce, gdzie, czasem na serio a czasem w krzywym zwierciadle, przedstawia się zdarzenia z pop-kultury, mem-kultury, internetu i wszystkiego, co kontrowersyjne oraz niekoniecznie politycznie poprawne. Widać po popularności artykułów, że tam, gdzie Nonsa staje się brudną wikipedią, tam mamy najwięcej wejść. Rekordy bije artykuł o foliarzu, który jest żywcem wyjęty jak z polskiej wersji dramatiki (albo był, bo go trochę najechałem swoimi sucharami). Różnica między dramaticą a nonsą jest następująca – nonsa jest (powinna być) portalem kreatywnym. To znaczy, że nie możemy gromadzić znanych faktów, opisywać krążące anegdoty i dawać upust encyklopedycznej spójności przedstawianego tematu. Powinniśmy być nastawieni na kreatywne i artystyczne podejście, bo satyra to sztuka, nawet jeśli w naszym wydaniu czysto amatorska. Są całe połacie artykułów, które czyta się... dobrze. Ale to nadal bardziej felietony na temat, niż zbiór czegoś, czym ludzie chcieliby się dzielić. Spójrzmy na pierwszy z brzegu przypadek, czyli autostop – były tam dwie części. W pierwszej mamy do czynienia z typowym dla wielu artów narzekaniem, przedstawianiem powszechnie znanych okruchów życia i ogólnie swobodnej wikipedii. Dopiero w drugiej części pojawiało się coś, co było doprawdy zabawne. I jak się często w takich sytuacjach zdarza, to drugie było NPA zerżniętym z internetu. Powstaje pytanie – dlaczego ktoś gdzieś w internecie potrafi ułożyć zabawny tekst na dany temat, ale my akurat trzymamy smętne kronikarstwo? Może skończy się to tak, że z 18k artów trzeba zejść do 1,8k? Ja wiem, że to, co na bieżąco, żre najlepiej – ale to chyba nie trafia tam, gdzie powinno.

Marketing[edytuj • edytuj kod]

To nie jest znowuż tak, że na Nonsie jest słaby kontent. Nonsa wciąż nie potrafi dobrze swojego kontentu sprzedawać. A przynajmniej inni robią to lepiej. Kilka razy w tym i zeszłym roku dostałem informację, że jeden czy drugi artykuł (nie pamiętam, które dokładnie to były, ale jednym było np. przyspieszenie), które dostają po kilkadziesiąt lajków na Fb Nonsy, w innym miejscu internetu mają setki odwiedzin i reakcji. Czyli mamy gotowy produkt, dobry, którego kompletnie nie umiemy sprzedać. To jest temat na szerszą dyskusję i chyba nawet powinien być potraktowany priorytetowo. No i jest związany z problemem krótkiej ławki – czekanie na nowych userów rekrutowanych z przygodnych czytelników nie zapewni takiej dynamiki dobrych edytorów, żeby portal się rozwijał. Jednym z na pewno pomysłów, które zaproponuję, będzie szablon infografik – czyli pół-graficzna, pół-tekstowa wersja gwoździ z danych artykułów, które by można rozpowszechniać jako grafiki. Już kiedyś miałem coś takiego w głowie, ale gimp mi się wykrzaczył. Dzięki temu szybko generowałoby się takie bitesy do publikacji w pełnej i kompletnej formie do rozpowszechniania. Ale to pewno tylko przyczółek tego, co w ramach marketingu treści administracja powinna robić.

Moje teksty są coraz krótsze, bo coraz mniej mam do powiedzenia i coraz rzadziej tu zaglądam. Czasem jak mam wenę i wpadnę na coś zabawnego, po prostu przyjdę i opublikuję. I chyba właśnie dla takich osób jak ja jest Nonsa. A dzięki temu, że się nie przykładam do literówek czy wikizacji, to wiem, czy ktoś czyta to, co napiszę. No i czasem czyta, a czasem nie...