Unisonic

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Kiske dzielnie opiera się silnemu sztormowi na scenie

Unisonic – zespół założony w 2009 roku przez Michaela Kiskego za radą Kaia Hansena. Dorobił się jak na razie jednego albumu, który, mimo że droższy od dzieł choćby Metalliki, został przyzwoicie przyjęty przez niemieckich fanów. Gdzie indziej w ogóle nie został zauważony, ale mniejsza o to.

Historia[edytuj • edytuj kod]

Po jednym z wspólnych występów Michaela i Gamma Ray wyszło na jaw, że nie stać go nawet na taksówkę, żeby wrócić do domu. Nic zresztą dziwnego, w końcu facet od przeszło dziesięciu lat przebywał na bezrobociu. Hansen zlitował się nad przyjacielem i opłacił mu transport jednocześnie jednak, obawiając się powtórzenia tej sytuacji, udzielił mu kilku rad odnośnie czesania kasiory przy wykorzystaniu przemysłu muzycznego. Jako że był już solidnie wstawiony, zapowiedział nawet, że dołączy do jego nowego projektu. Kiske wziął sobie te rady do serca i, gdy tylko wytrzeźwiał, wziął się za formowanie nowego zespołu. Jego trzon stanowić mieli basista Dennis Ward i perkusista Kostas Zafiriou znani wcześniej z zespołu Pink Cream 69 (w którym karierę zaczynał Andi Deris) i wcześniejszego projektu Kiskego Place Vandome grającego rock albumowy. Przypałętał się do nich jeszcze szwajcarski gitarzysta Mendy Mayer, znany z zespołu Krokus, który z kolei był znany ze zrzynania z AC/DC. Ta wybuchowa mieszana wydała latem 2010 wersję demo piosenki Souls Alive. Demo, o ile samo w sobie było dobrej jakości, pokazywało chyba najgorsze strony zespołu. Kiske nie dawał rady wokalnie, perkusista gubił rytm, a solówka z Highway to Hell pasowała do reszty jak pięść do nosa.

Kiedy demo usłyszał Hansen, co zrozumiałe, przeraził się. W obawie, że Kiske znów będzie żebrał u niego o pieniądze, postanowił wspomóc działalność przyjaciela i na początku 2011 roku, gdy zespół miał wejść do studia nagrywać debiutancki album, dołączył do niego na stałe. Proces nagrywania ciągnął się miesiącami, głównie dlatego, że muzycy odczuwali bardziej pociąg do alkoholu niż potrzebę zrobienia czegoś konstruktywnego, nagrywali w końcu w prywatnym studiu Hansena. W międzyczasie odbyło się także kilka koncertów w Niemczech, w czasie których repertuar zespołu stanowiły piosenki Helloween, Place Vandome i wciśnięte ni przypiął ni wypiął covery Judas Priest. Wreszcie 27 stycznia 2012 ukazał się… nie, bynajmniej nie debiutancki album zespołu, a EP-ka z dwoma nowymi nagraniami, znanym już wcześniej demo Souls Alive i nagranym na żywo I Want Out nazwana dumnie Ignition (Zapłon). Na pełen album o jakże odkrywczej nazwie Unisonic trzeba było czekać do 30 marca 2012.

Album[edytuj • edytuj kod]

Chłopaki z Unisonic wydali jeden album o – jak zauważyliście – niezbyt odkrywczym tytule. Jest wyjątkowy, bo gra na nim Hansen, a śpiewa Kiske. Mimo że zespół nie pokazał na nim nic odkrywczego, podbił tym wydawnictwem serca swoich niemieckich fanów.

Lista utworów[edytuj • edytuj kod]

  1. Unisonic – krótki utwór zerżnięty jako żywo z Be Quick or Be Dead Żelaznych Dziewic, okraszonego szczyptą Future World, które z kolei było całkowicie zerżnięte z 22 Accacia Avenue. Fajnie, nie?
  2. Souls Alive – przyjemna nastrojowa balladka jakich pełno na albumie. W przeciwieństwie do zaprezentowanej półtora roku wcześniej wersji demo solówka pasuje do reszty utworu (gra ją Hansen a nie Meyer), a Kiske nie rzęzi. Co prawda perkusista dalej gubi rytm, ale nie można mieć wszystkiego.
  3. I've Tried – no próbowałem, próbowałem zrobić coś odkrywczego! A wyszło jak zwykle. AC/DC znaczy.
  4. Star Rider – kolejna przyjemna, acz nieco smętna balladka.
  5. Never Change Me – utwór w całości autorstwa Hansena, należałoby się więc spodziewać nieco więcej energii, tymczasem kontynuowany jest nurt z poprzedniej piosenki.
  6. The Morning Afterjapoński bonus na płycie. Jakże by inaczej. Ale również nie pokazuje nic odkrywczego, więc nie ma czego żałować.
  7. Renegade – pora się obudzić. Utwór zbliżony bardzo, ale to bardzo do dzieł AC/DC z ery wczesnego Johnsona, pozbawiony wcześniejszej zadziorności, ale wciąż zdolnych wstrząsnąć po poprzednich utworach.
  8. My Sanctuary – dziwaczne połączenie wczesnego AC/DC z powolnymi chórkami znanymi z takich piosenek hansenowego Gamma Ray jak Blood Religion czy To the Metal!. Aby wrażenie odtwórczości było dostatecznie duże wokal prowadzący w tychże chórkach należy do Hansena właśnie.
  9. King for a Day – ballada w stylu helloweenowego A Tale that Wasn't Right. To znaczy byłaby podobna, gdyby gitarę prowadzącą powierzyć Weikathowi, a nie Hansenowi.
  10. We Rise – tutaj z kolei mamy rżnięcie z Helloween i ich najbardziej znanych piosenek w rodzaju Eagle Fly Free czy I'm Alive. Co za tym idzie jest to jeden z przyjemniejszych i żywszych utworów na albumie. Jest to też jedyna piosenka na albumie, w której można usłyszeć charakterystyczne wysokie piski Kiskego.
  11. No One Ever Sees Me – jedyna piosenka skomponowana przez Kiskego. Zaczyna się całkiem energicznie by zakończyć się spokojnym outrem.
  12. Over the Rainbow – europejski bonus, który przez pierwszą minutę jest bliźniaczy z Catch the Rainbow zespołu Rainbow. Potem zaś nabiera żywszego tempa, żeby zakończyć się równie smętnie co rozpocząć.

Skład zespołu[edytuj • edytuj kod]

  • Michael Kiske (od 2009) – wokal, zakłócanie fal radiowych głosem, rozmowy z nietoperzami.
  • Mandy Meyer (od 2009) – gitara, ale taka bardziej w stylu AC/DC.
  • Kai Hansen (od 2011) – gitara, bardziej w stylu Helloween. Na kilku piosenkach z debiutanckiego albumu zagrał jednak bardziej jak Ritchie Blackmore.
  • Dennis Ward (od 2009) – gitara basowa i próby ogarnięcia bajzlu instrumentalnego, jaki robili ci dwaj powyżej, podczas produkcji debiutanckiego albumu.
  • Kostas Zafiriou (od 2009) – walenie w gary, udawanie Greka.