Weganizm

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Medal.svg
Raj dla wegan, do pełnego szczęścia brakuje tylko grządek szpinaku

Weganizm – wiara, że zwierzęta mają duszę, w dodatku niestrawną. Weganie uparcie dążą do zamienienia swojego żołądka w pole uprawne, żywiąc się soją, kartoflami bez zasmażki, a w niektórych przypadkach trawą. Oczywiście wcześniej starannie wybierają z niej wszelkie nieczyste organizmy typu robaki, czy larwy tasiemca uzbrojonego, najczęściej przy pomocy środka do czyszczenia toalet.

Historia

Od samego patrzenia cofa się w żołądku, a co dopiero to jeść…

Jak każdy szanujący się wierzący wie, na początku byli piraci spożywający surowe mięso i popijający piwem, by wprowadzić w stan upojenia tłoczące się w ich trzewiach tasiemce uzbrojone. Czynność musieli powtarzać regularnie, by pasożyty zbyt szybko nie wyleczyły kaca. Potem nastąpił przełom – wśród załogi pojawił się pierwszy na świecie abstynent, co bardzo zniesmaczyło marynarzy. Ekscentryk, pieszczotliwie zwany przez kamratów starym zgredem, postanowił wyleczyć się z choroby w sposób niekonwencjonalny. Zamierzywszy zagłodzić nieproszonych lokatorów w organizmie na śmierć, zmienił swój żołądek w pole uprawne pełne kartofli.

Wygłodzone niczym dzisiejsze kobiety na dietach pasożyty padały jeden za drugim, a oburzeni dyskryminacją zwolennicy diety przenosili się na ląd. Z czasem, gdy zabrakło kartofli, czego z pewnością każdy Polak zaznał w życiu, zaczęto jeść buraki. Matki dawały dzieciom przepyszne zupy krem do szkoły, a pod świątyniami wielbionego przez pogan Ozyrysa, czy innego Zeusa zaczęto rozdawać barszcz czerwony instant. Rozpoczęła się międzynarodowa kampania „Jedz buraki – będziesz wielki”. Trwała ona do czasu spisku żydowskich młynarzy, którzy mierząc równo metr pięćdziesiąt złożyli pozew do sądu i zaczęli produkować mąkę. Początkowo jedli ją na sucho popijając wodą z pobliskiego jeziora, ale kiedy Wielki Bór zesłał im z nieba chleb, założyli oni pierwszą piekarnię.

Spragnieni nowych smaków ludzie porzucali życie pośród wód oceanu. Na Haiti zaczęła trząść się ziemia, żółtków zabierało tsunami, a pradawny lud zamieszkujący sielską wyspę na końcu świata upadł, definitywnie, umysłowo i z szóstego piętra. W dodatku Ziemię trawiło globalne ocieplenie spowodowane coraz mniejszą ilością piratów i karłów porywanych na narządy. W międzyczasie przodkowie naukowców wynaleźli metodę obróbki termicznej, więc niektóre narody powróciły do spożywania zwłok zwierząt, ewentualnie ludzi. Wynajęto egzorcystów, by przepędzili złe duchy za pomocą cegły postawionej na parapecie[1].

Trudy dzielnych murarzy nie przyniosły oczekiwanych skutków. Światu groziła zagłada, której mógł zapobiec tylko bohater fantastycznej książki fantasy. Apogeum nastąpiło w XVII wieku w malowniczej krainie znanej nam z pożerania ślimaczków i żabek. Z powodu niewystarczających zarobków, piekarze zorganizowali modny w tamtym sezonie strajk. Wkrótce dołączyli do nich głodujący mieszkańcy o płytkiej wyobraźni. Pewien piśmienny mieszczanin napisał petycję do królowej, niestety niezgodną z wymogami etykiety, gdyż zawierała zbyt dużą ilość kurew i chujów na stronę. Jednak porównywana do niezbyt błyskotliwego pierwotniaka Maria Antonina miała przebłysk i zaproponowała wspólne jedzenie ciastek. Ale który weganin włożyłby do ust kurze martwe płody!? Okazało się, że wielu, więc spór toczył się aż do 1789, kiedy miejscowa partia Zielonych położyła wszystkiemu kres.

Niestety weganie byli odporni na wszelkie kryzysy. Co więcej, przez wszystkie te lata rozrastający się niczym Świadkowie Jehowy ruch ewoluował i wymyślał nowe odmiany diet, jak na przykład żywienie się surowizną, spożywanie wyłącznie selera naciowego o czwartej w nocy, czy jedzenie kamieni, które wbrew pozorom też posiadają uczucia.

Geneza problemu

A coś TY zrobił dla realizacji planu?

Aby zrozumieć weganizm, należy poznać problem od podszewki poduszki Jasiek, najlepiej pamiętającej jeszcze czasy wspaniałego PRL-u, kiedy z płynących piwem i wódką rzek wyławiano kartki na żywność. Jednak po wnikliwym badaniu wnętrza poduszki odkrywamy, że jest ona nieprzeznaczona dla dzieci poniżej lat trzech i wegan. Nie myślmy zatem o biednym ptaszku wykrwawiającym się po to, by bezużyteczny dla Matki Natury obywatel miał na czym spać. Nie tędy droga do głębi. Jak każdy austriacki patriota wie, głębia to Sigmund Freud. A Sigmund Freud to seks i traumy z dzieciństwa[2]. A zatem wszyscy niepełnoletni i użytkownicy przeglądarek z zapisywaną historią proszeni są o natychmiastowe opuszczenie strony.

Przyczyny występowania

Światowi specjaliści twierdzą, jakoby weganizm był rozprzestrzeniany przez malutkie insekty mieszkające w łonie matki. Inni – głównie zwolennicy gender – sądzą, że wszystko powoduje zmutowana przez illuminatów i Grupę Bilderberg żywność. Jednak z pomocą przyszedł Freud, a niszowi naukowcy ułożyli specjalne równanie oparte na jego naukach. W trosce o zdrowie niewyedukowanych czytelników wzór nie będzie prezentowany. Zamiast tego poniżej przedstawiamy czynniki, od których zależy weganizm:

  • traumy z dzieciństwa – każdy ma jakieś przykre wspomnienie. Czasem jest to nagły atak rozwolnienia w miejscu publicznym, innym razem brutalne pobicie patelnią za przyniesioną ze szkoły 4+. Sumując wszystko wychodzi, że przeciętny człowiek posiada około 116 traum z dzieciństwa.
  • czynnik ewolucyjny – ludzie wywodzą się z piratów. Ale przed tym jak mieszkańcy mórz osiedlili się na ziemi, po łąkach i lasach latały łyse karzełki. By zadowolić Jego Makaronowatość nie spożywały one żadnej kiełbasy ani schabu – co w dzisiejszych czasach byłoby nie do pomyślenia – i przez większość życia umierały z głodu pląsały nago po górach w poszukiwaniu Piwnych Wulkanów.
  • życie seksualne – tak, z panną Renatą też się liczy. Freud uważał, że analogia odgrywa dużą rolę w wychowaniu człekokształtnych. Niestety podczas prowadzenia badań wkradła się literówka i powstała analorgia. Z racji posiadania słabego wzroku psycholog nie zauważył błędu, z czego potomni chętnie skorzystali.
  • wpływ środowiska – czynniki losowe. Może być nim zaborcza indoktrynująca matka, która zmusza do jedzenia brokułów, nadmierne korzystanie z internetu, czy gazetka otrzymana od Greenpeace. Czasem przejście na weganizm równoznaczne jest ze zmianą wyznania, na przykład dołączeniem do Kościoła Błogosławionej i Cudownej Głowy Kapusty.

Skutki

A jest ich tak wiele, że niczym norweskie powietrze mrożą krew w żyłach. Zaczyna się stosunkowo łagodnie – od porzucania parówek w ramach zmiany trybu życia na bardziej ekologiczny. Potem następuje rozwój dziwnych zachowań, między innymi głośnego odczytywania składu kupowanego produktu, obwijania się starym łańcuchem, czy uczestniczenia w zawodach jedzenia zielska. Jednak najgorsze ze wszystkiego jest pytanie biednych kelnerów, zwłaszcza w obcych krajach, o zawartość dania. Nieznający języka pracownik zwykle odpowiada, że sałatka jest koszerna, dobra dla Żydów, muzułmanów i buddystów. Oczywiście wkurwiony weganin wychodzi i idzie splądrować lokalne pole ziemniaków.

Stadia

Plik:OetzitheIceman02.jpg
Piękny i młody breatharianin w trakcie praktykowania

Jak rak mózgu ma postać złośliwą i łagodną[3], tak stadiów weganizmu występuje w przybliżeniu tyle, co odcinków Mody na Sukces. W trosce o serwery Wikii i stan Internetu nie będziemy podawać wszystkich, lecz skupimy się na tych najważniejszych. Gotowi? Więc zbadajmy okolice absurdu w sposób niezgorszy od rosyjskich intelektualistów nowej ery i przekroczmy granice ustalone przez Ministerstwo Zdrowia. Oczywiście należy pamiętać, że wejściówki do przychodni są tylko dla VIP-ów!

Oto najpowszechniejsze etapy tej makabrycznej choroby:

  • weganizm właściwy – pierwsze stadium. Jego zaparci wyznawcy twierdzą, że jajka to martwe płody kurczaków, od mleka rosną rogi, a miód wywołuje nieodwracalną impotencję. W dodatku od noszenia skóry dostaje się wysypki, a noszenie wełnianych swetrów sprawia, że złuszcza się naskórek i trzeba iść do drogerii po krem, gdzie jak wiadomo ceny są dosyć wysokie.
  • witarianizm – polega na spożywaniu wyłącznie surowych potraw. Głównie z powodu przekonania, że rudy metali podczas przetapiania na rzeczy tak prozaiczne jak garnki też cierpią. W dodatku wśród wegańskiej płci brzydkiej panuje powszechne przekonanie, że gotowanie powoduje raka prostaty i można doprowadzić przy jego pomocy do kastracji. Dieta idealna dla studentów, wesołych bezrobotnych i żuli spod mostu.
  • frutarianizm – zainspirowany nowym odkryciem naukowców – brutalnie wyrywane z ziemi buraki, czy bestialsko mordowana sałata też mają uczucia. A są to uczucia tak głębokie, że nie dotarły tam nawet ruskie łodzie podwodne najnowszej generacji. Co oni więcej jedzą zamiast kartofli? Zwykle żyją dzięki bananom, w błogiej nieświadomości, że zrywanie owoców można przyrównać do wykonywania aborcji. Wniosek? Czas podpisać deklarację wiary!
  • kamienizm – po podpisaniu deklaracji wiary też trzeba coś jeść. Lecz tym razem rośliny odpadają – pozostają więc uwazane za wredne przedmioty martwe i kamienie. Tylko kto chciałby gryźć metal? Szkliwo się od tego ściera, a opiłki żelaza tworzą dziury w zębach, w efekcie czego trzeba udać się do zdzierającego pieniądze dentysty. Dlatego czas zacząć jeść kamienie, których jest pod dostatkiem. Jednak tu z przeszkodą rusza nam lokalne kółko filozofów – skały też czują ból. Ostatecznie zawsze można gryźć sznurowadła.
  • breatharianizm – oświecenie, do którego dążą wszyscy weganie. Polega na żywieniu się promieniowaniem UV, powietrzem i spalinami samochodowymi. Praktykowany wśród hinduskich fakirów, anorektyczek i biednych murzyńskich dzieci z Somalii, które wszystkie pieniądze wydają na maczety. Czasem stadium to prowadzi do śmierci, ale zazwyczaj przedstawiciele cieszą się byciem wiecznie pięknym i młodym.

Leczenie

Prawdziwy postrach wegan – bułgarski jogurt prosto z Bułgarii, ewentualnie z Reala

W ciągu miliona lat ludzie wynaleźli wiele sposobów leczenia weganizmu. Niektóre – jak na przykład łamanie słoniem – były drastyczne, inne zaś, polegające głównie na włożeniu kawałka szynki do kanapki i powierzeniu się boskiej woli zupki chińskiej, nie zdawały egzaminu. Nawet pomysłowi inkwizytorzy nie zdołali zaradzić rozmnażającej się pladze porównywalnej do inwazji hipisów szturmujących ulice dzięki dobremu słowu i grze na harmonijce[4]. Wegan przeciągano pod kilem, mielono na miazgę przy pomocy stada rozjuszonych koniowatych, podawano roztwory tetrodotoksyny doustnie… Niestety bezskutecznie.

Lecz odrzućmy na bok zmniejszające przyrost naturalny i ilość rąk do pracy na budowie działania i przejdźmy do skutecznej metody leczenia opracowanej przez nowoczesnych specjalistów medycyny holistycznej, wiedzących że wroga trzeba poznać. Oto świadectwo wiary wyleczenia złożone przez siedemdziesięcioletniego pana Zdzisława z Kociodup Dolnych:



Cquote2.svg

To była lodowata grudniowa noc tak zimna, że no… eee… kości mi strzykały od tego zimna. Przelękłem się, gdyż wziąłem ten… no… tamtą kapsułkę z jakąś witaminą… B12 albo D16. A może AK-47? Nieważne. Wiecie panowie, rodzina zawsze się śmiała ze mnie, że trawę zamiast jajec, mięcha i masła wpierniczam. A jak ta baba zrobiła placka z galaretką to w życiu do ust nie wziąłem! No to poszedł żem do konowała. Normalnie to gardzę tymi uczonymi doktorkami, ale żem chciał udowodnić… nie wiem, ale na pewno jakieś trudne słowo… Dla emerytów przychodnia jest jak ten Facebook, co mi synek go zakładał. Dałem się ukłuć, a jak znowu byłem po wyniki, to zemdlałem z wrażenia. Anemia!? U siedemdziesięcioletniego chłopa anemia!? Przecież to zarezerwowane dla kobit! Dalej niczego nie pamiętam. W domu wypiłem drinka, zagryzłem chlebem z dżemem i zapadła ciemność. A potem zobaczyłem, jak ta wstrętna baba mnie karmi. Dawała mi jogurcik z otrębami! Jogurcik z, kurwa, otrębami! Tragedia! Już wolałem jeść zwłoki. Zwłaszcza, że obok stały parówki, które czterdzieści lat temu mamusia moja podawała mi z majonezem i keczupem…
Cquote2.svg

Niestety w tym miejscu kończy się wypowiedź, gdyż pan Zdzisław dostał ślinotoku, a po nim ataku epilepsji i trzeba było wstrzyknąć mu leki domięśniowo, więc zniesmaczona ekipa reporterów wyszła. Wyznanie staruszka wskazuje na to, że w wieku trzydziestu lat nadal mieszkał z mamą, co praktykuje dzisiaj każdy Polak katolik. Możliwe, że to on zapoczątkował tradycję narodową, która dzięki płodności polskich mężczyzn powoli zaczyna rozprzestrzeniać się na cały świat.

Ciekawostki

Weganie szczególnie upodobali sobie ten model samochodu
  • Będąc weganinem nie można należeć do żadnej subkultury, gdyż prawdziwy satanista nie wyrzeknie się mięsa, a punk nie poleci wymienić glanów na ekologiczne, bo tak robią tylko pozerzy.
  • Steve Jobs był pierwszym weganinem, który zmarł na raka trzustki. Wśród ekologów panuje przekonanie, że potajemnie spożywał łożyska wyraków mające pozwolić mu zachować wieczną młodość.
  • W Norwegii istnieje nurt black metalowców-wegan pod przewodnictwem Gaahla. Jednak poza granicami kraju brany jest on mylnie za vegetarian progressive grindcore, przez co fani z innych krajów mają zamiar pozwać swoje państwa za obrazę uczuć religijnych.
  • We Francji produkują dla muzułmanów specjalne żelki z żelatyną wołową, co doprowadza wegan do szewskiej pasji, kurwienia na wszystkie strony, a w skrajnych przypadkach nawet do śmiertelnej sraczki.
  • Pamiętaj, jesteś Polakiem. Prawdziwy Polak niczym rasowa hiena żywi się zwłokami, nie pogardzi też krowią wydzieliną i płodami.

Zobacz też

Przypisy

  1. Samosia nie kłamie
  2. I jeszcze strach przed palindromami, algebrą, nazwami alkanów złożonych, flamingami…
  3. Pierwsza ma szczypce, ta druga w sumie też, ale na talerzu raczej nie zrobią nikomu krzywdy
  4. Czasem co prawda zdarzało im się bestialsko zadźgać instrumentem losową osobę odzianą w skórzany płaszcz, ale robili to z miłości dla świata