Nonźródła:Antymon jest niebieski odc. IV Drzewo

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Drzewo czyli rekonstrukcja

Scena I

Wojciech siedzi przy kominku i wpatruje się w trzaskający ogień, który odbija się w jego ciemnych okularach. Wojciech już dawno temu niemal całkowicie stracił wzrok i regularnie sprawdza ile mu go zostało bezmyślnie wpatrując się w kominek i wypatrując jasnych iskierek.

Wojciech J.: Nie jest dobrze Czesławie.

Czesław K.: Tak jest Towarzyszu I Sekretarzu! Nie jest!

Wojciech J.: Nic nie widzę i niepokoi mnie to.

Czesław K.: Nic o tym nie wiem.

Retrospekcja

Noc. Wojciech śpi w swoim łóżku, nad którym górują portrety Lenina i Stalina, przy czym ten Lenina jest zawieszony jakby wyżej. Na suficie jest zaś przyczepiony portret serdecznego przyjaciela Wojciecha, którego poznał podczas wycieczki w Korei Północnej i od tej pory jego portret oświetlał mu pokój z sufitu. Nagle, powoli otwierają się drzwi. Widzimy zarys jegomościa zbliżającego się do łóżka Wojciecha. Gdy zbliża się do poświaty dawanej przez obraz koreańskiego przywódcy, możemy ujrzeć twarz Czesława, który bierze z mahoniowej szafki nocnej okulary Wojciecha i maluje je czarnym tuszem. Czesław przed wyjściem domalowuje jeszcze Wojciechowi wąsy.

Scena II

Wojciech wciąż siedzi przy kominku. Czesław stoi za jego plecami.

Wojciech J.: Czy są jakieś informacje w sprawie katastrofy witebskiej?

Czesław K.: Hm... Już kilka dni nie otrzymałem żadnej informacji od naszego Akredytowanego przy Komisji Badającej Katastrofę Witebską.

Wojciech J.: Niedobrze.

Czesław K.: Może po prostu nie ma nic do przekazania?

Wojciech J.: Bzdury! Skoro się nie odzywa, to znaczy, że zdradził.

Czesław K.: To co mamy robić Towarzyszu I Sekretarzu?

Wojciech J.: Zawezwać mi tu Akredytowanego przy Komisji!

Czesław K.: Tak jest!

Scena III

Wojciech wciąż siedzi przy kominku. Czesław wchodzi a za nim podąża nieznany dotąd jegomość.

Wojciech J.: No, Towarzyszu Akredytowany Edmundzie. Czy macie nam coś do przekazania?

Edmund: Tak jest Towarzyszu I Sekretarzu.

Wojciech J.: Co udało się wam przywieźć z Witebska?

Edmund: Posłusznie melduję, że przywiozłem dwie matrioszki kupione na pchlim targu i bańkę samogonu, którą wręczył nam jeden z rolników, gdy uderzyliśmy w jego krowę.

Wojciech J.: Chciałbym usłyszeć jednak coś więcej.

Edmund: Posłusznie melduję, że samochód uległ lekkiemu zniszczeniu, ale rolnik zrozumiał, że krowa musiała zginąć, gdyż była nieposłuszna i nie trzymała się z kolektywem, czyli resztą stada.

Czesław K.: A co robiła reszta stada?

Edmund: Z dwudziestu, które powinny być widzieliśmy trzy, z czego dwie leżały zabite w oborze, a jedna zginęła w zderzeniu z naszym samochodem. Podejrzewamy, że 17 krów wyemigrowało do Szwecji.

Wojciech J.: Macie więc natychmiast wysłać notę dyplomatyczną do Szwecji, że domagacie się zwrotu trzydziestu, które nam ukradli. A od rolnika macie odebrać mięso, które zawłaszczył zabijając sześć krów należących do kolektywu rolniczego.

Edmund: Tak jest Towarzyszu I Sekretarzu!

Wojciech J.: Czy przywieźliście jeszcze jakieś informacje w sprawie katastrofy witebskiej? Co tam właściwie się stało?

Edmund: Grupa rosyjskich ekspertów ustaliła, że winną tragedii było drzewo.

Wojciech J.: Drzewo?

Edmund: To jest też ustalenie, które zapisałem w raporcie Towarzyszu I Sekretarzu. Niestety, istnieją rozbieżności w raporcie Rosjan i moim.

Wojciech J.: Jakie?

Edmund: Otóż według raportu Rosjan, samochód naszego ambasador jechał na oblodzonej drodze pod Witebskiem z dużą prędkością, w związku z czym wypadł z drogi i uderzył w drzewo rosnące na poboczu zabijając na miejscu szofera, ambasadora i dwóch oficerów bezpieki.

Wojciech J.: A co jest w naszym raporcie?

Edmund: W naszym raporcie jest, że to nie był samochód naszego ambasadora, tylko samochód należący do bezpieki, nie na oblodzonej drodze tylko na oszronionej, nie wypadł z drogi, tylko specjalny magnes ukryty w krzakach ściągał samochód do boku i mimo umiejętnych manewrów kierowcy, uderzył nie w drzewo rosnące na poboczu, ale w upadające drzewo właśnie ścinane przez drwala, który próbował zawłaszczyć drzewo należące do ZSRR. Ponadto pasażerowie nie zginęli na miejscu, tylko zostali dobici przez pomoc medyczną, która dojechała na miejsce tragedii dopiero po trzech godzinach.

Wojciech J.: Rozumiem. A co ze zwłokami i wrakiem?

Edmund: Zwłoki przyślą nam rozczłonkowane w wiaderkach a wrak zezłomują u siebie, bo huty u nich nie wyrabiają normy.

Wojciech J.: Czy coś jeszcze?

Edmund: Tak, ktoś postawił krzyż pod Ambasadą Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w Moskwie!

Wojciech J.: Hm... Rosjanie grają ostro. No cóż, sprawa krzyża sama się rozwiąże, ale martwi mnie inna sprawa...

Czesław K.: Jaka, Towarzyszu I Sekretarzu? Może mogę pomóc.

Wojciech J.: Tak. Każcie aresztować Akredytowanego za zdradę i krzywoprzysięstwo!

Edmund: Że co? Jak to, Towarzyszu!

Czesław daje znak ręką i zza kotar wychodzi kilku oficerów bezpieki, którzy chwytają Akredytowanego pod ręce i wyprowadzają z pokoju.

Wojciech J.: To jednak zdrajca.

Czesław: Jak Towarzysz się tego domyślił!?

Wojciech J.: To proste Towarzyszu Generale. Kłamał. Nie mamy kierowców z dobrymi umiejętnościami.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]