Słuch absolutny

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „07:34, 7 sie 2024” przez „Dronerczyk (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Mów ciszej! Ten koleś ma ponoć absolutny słuch...

Laik o słuchu absolutnym

Słuch absolutny – wrodzona wada genetyczna występująca z bliżej nieznanych przyczyn. I nie jest to wcale śmieszne, bo rzeczywiście trudno wyjaśnić, skąd to cholerstwo się wzięło.

Słuch absolutny bierze się z niezwykle silnie rozwiniętych włosków słuchowych, dzięki czemu trzydziestoletni „absolut” dorównuje szesnastolatkowi[1] w dobrym słyszeniu. Sama umiejętność pozwala na dokładne określenie częstotliwości dźwięku za pomocą samej percepcji sensorycznej[2]. Rozszerza także skalę słuchu. Może nie do poziomu nietoperza, ale jednak; tak dajmy od 12–22000Hz[3].

No, czyli, że co?[edytuj • edytuj kod]

A tyle, że sprawa słuchu absolutnego dotyczy w sumie tylko muzyków. I to pod warunkiem, że ten stygmat zostanie odkryty wystarczająco wcześnie[4]. A nawet jeśli jakiś tam pan Kowalski ma absoluta, to jak może określać wysokość dźwięków, skoro nie zna nawet nut i nie potrafi zaśpiewać gamy C-dur solmizacją?

Na szkołę muzyczną liczącą pięciuset uczniów około czterech ma słuch absolutny, więc niewątpliwie nie są to częste przypadki. Dzieci ze słuchem absolutnym zgarniają szóstki z kształcenia słuchu, problemy już zaczynają się na rytmice, kiedy okazuje się, że wrodzone zdolności to jeszcze nie wszystko.

Słuch absolutny a synestezja[edytuj • edytuj kod]

Jako, że tacy słuchowcy tak szczegółowo rozróżniają dźwięki i akordy, często w ich głowach zaczynają się wykształcać poszczególne skojarzenia na ich temat. Czasami dochodzi nawet do powiązania poszczególnych tonów czy trójdźwięków z obrazami, kolorami, miesiącami, a nawet dniami tygodnia. Dziwne, nie? No właśnie.
Na przykład Rimski lubił dury (za wyjątkiem tyfusu oczywiście) i nadał im barwy tak dziwaczne, że wykraczają nawet poza paletę RGB (ok. 17 mln kolorów). Skriabin natomiast, to był robot, nie synesteta, i nadał dźwiękom kolory jak leci, czyli wziął tęczę i automatycznie przydzielił wszystkie barwy po kolei.
Oczywiście fala dźwiękowa jest różna od fali elektromagnetycznej, więc ewentualne porównania mogą dotyczyć jedynie niektórych wielkości fizycznych.

Niekiedy słuch ten sprawia mnóstwo kłopotu, gdy przykładowo nie toleruje się jakiejś tonacji, a ona ciągle leci i leci w radiu i to w galerii handlowej. Albo gdy ktoś się pyta, czemu właściwie nie lubi się jakiejś piosenki. A w chórach to słuchowcy już w ogóle mają mordęgę – gdy wszyscy mimowolnie zaczynają zjeżdżać, a oni trwają przy właściwej opcji bądź kiedy każdy – rozśpiewując się bez kontroli prowadzącego – śpiewa w ogóle inaczej.

Trwają badania nad tworzeniem filtra, który wykrywałby tonacje w piosenkach i pozwalałby je zmieniać suwakiem. Do tej pory jednak nawet Audacity myli się z tym pierwszym, więc, póki co, słuchowcy muszą wszystko robić ręcznie.

Przypisy

  1. No chyba, że ten drugi to jakiś metal, żeluś albo inny eksploator soob-wooferów.
  2. Co oznacza, że pogawędka z takimi osobami na temat dźwięków przypomina rozmowę z kobietami o kolorach
  3. Dla porównania, skala słuchu normalnego człowieka mieści się w granicach 16–20000Hz
  4. Jeszcze w okresie dzieciństwa. Bo później już to może zaniknąć. Smutne.