Pokémon GO: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Znacznik: edytor źródłowy
Znacznik: edytor źródłowy
Linia 43: Linia 43:
Poza kolorkiem i ptakiem między drużynami nie ma różnic – to takie same małpy obrzucające się wzajemnie tym samym gównem. PokéStopy i sale są umieszczone w ustalonych przez programistów miejscach – np. przy komendzie, z której ostatnio odbierałeś pijanego ojca lub pod domem tego ponurego starca, którego boją się nawet Twoi starzy.
Poza kolorkiem i ptakiem między drużynami nie ma różnic – to takie same małpy obrzucające się wzajemnie tym samym gównem. PokéStopy i sale są umieszczone w ustalonych przez programistów miejscach – np. przy komendzie, z której ostatnio odbierałeś pijanego ojca lub pod domem tego ponurego starca, którego boją się nawet Twoi starzy.


Poza tym możesz trafić na dodatkowe bonusy: awarię przeciążonego serwera, [[Dresiarz|łysych panów]], którym podoba się Twój telefon, trupa w rzecze, Digletta na kiblu (a przecież wszyscy wiedzą, że ten stworek wygląda jak gówno) czy Koffinga w Muzeum Holocaustu.
Poza tym możesz trafić na dodatkowe bonusy: awarię przeciążonego serwera, [[Dresiarz|łysych panów]], którym podoba się Twój telefon, trupa w rzecze, Digletta na kiblu (a przecież wszyscy wiedzą, że ten stworek wygląda jak gówno) czy Koffinga, gazowego pokémona, w Muzeum Holocaustu.


{{przypisy}}
{{przypisy}}

Wersja z 01:57, 5 sie 2016

Szukają Charmandera, znajdą guza

Pokémon GO (wym. poke mongoł) – pierwsza gra z serii Pokémon dostępna na smartfonach[1] typu Andrzej i Ajfon[2]. Grę stworzyło studio Niantic we współpracy z Nintendo. Pokémon GO działa w rzeczywistości rozszerzonej, co znaczy że ten Caterpie, którego chcesz złapać, to model 3D nałożony na obraz z kamery. Tak, ten Caterpie, który odwraca Twoją uwagę od latarni, w którą zaraz wleziesz.

Geneza

Od 1996 Nintendo chciało namówić dzieciaki do wyjścia z domu przy użyciu gier Pokémon. Najpierw dali kabelek, żeby wymieniać się z kolegami. Niestety, gracze nie mieli kolegów. Dekadę później więc wprowadzono możliwość walki z obcą osobą na ulicy. Ale po pierwsze nikt nie chciał się przyznać, że łoi w poki[3], a po drugie mama mówiła, żeby nie rozmawiać z obcymi.

Jednak gdzieś w 2015, gdy szefostwo Nintendo w przerwie w usuwaniu z YouTube kolejnych filmów, w których chociaż mignął mikroskopijny wizerunek Mario ktoś wpadł na pomysł, by wmówić tym głąbom, że mogliby sobie poszukać stworków na własnej ulicy. Mimo, iż wydawało się to być wyjątkowo ryzykownym pomysłem, biorąc pod uwagę poprzednie wyniki klienci łyknęli to jak Pelipper Magikarpia.[4]

Zawartość

Pikachu ciśnie z Ciebie, bo go nie znajdziesz
O złapaniu takiego gryzonia w ogóle zapomnij

Gejmplej jest prosty – łazisz po okolicy, łapiesz Pokémony, walczysz z innymi. Co ciekawe, ten prosty na pierwszy rzut oka koncept został koncertowo zjebany.

To nie Pokémony, tylko gracz zdobywa levele – łapiąc stworki i walcząc. Gracz ma opcję customizacji wyglądu, a raczej czegoś, co ma ją przypominać – możesz sobie wybrać kolor czapeczki, koszulki, galotów, butów i plecaka. Jest ich trzy na krzyż. Gdy już wybrałeś sobie kolor trampków, możesz ruszać.

Łapanie Pokémonów

Czyli pierwsza z bolączek gry. Stworki, tak, jak zazwyczaj, zdobywamy, łapiąc je. Co ciekawe jednak, nie walczymy z nimi przed rzuceniem Pokéballa. W takim razie po co komu starter? Zwłaszcza, że jego też trzeba złapać. Poza tym nie myśl, że złapiesz sobie, dajmy na to, Blazikena, dostępnych jest tylko 151 stworków z pierwszej generacji. A znalezienie co poniektórych graniczy z cudem.

Żeby nie rozpisywać się o łuku lotu Pokéballa i innych fizyczno-matematycznych bzdurach, które usmażyłyby Twój mózg, specjalnie dla Ciebie, czytelniku, opiszemy proces łapania Pokémona w prostych punktach.

  • Wychodzisz z domu.
  • Mieszkasz na kompletnym zadupiu, więc w okolicy nie ma stworków. Idziesz 10 km do miasta.
  • Kręcisz się, jak gówno w przeręblu, żeby coś znaleźć.
  • Po czym zauważasz, że zapomniałeś włączyć nawigację w telefonie.
  • Spotykasz Pokémona.
  • Pięknie, kolejny Zubat.
  • Rzucasz Pokéball. Chybiasz.
  • Rzucasz kolejny. Trafiasz.
  • Łajza się wyrywa.
  • Rzucasz jeszcze raz.
  • Znów chybiasz, bo Zubat kiwa się jak pijaczek.
  • Zaczynasz się denerwować, ale rzucasz, bo EXP.
  • Łapiesz gnidę. I dobrze, bo to był Twój ostatni Pokéball.
  • Serwer znów trafia szlag. Tracisz Zubata i EXP.

Poza tym można sobie jeszcze zrobić ze swoimi Pokémonami jajeczko. I zasuwać jak osioł kilka kilometrów, żeby się wykluło.

PokéStopy, Sale i walki

Plik:Pokemon fan.jpg
Wystrzegaj się wrogich trenerów!

Tak, jak w grach na konsole, po świecie rozsiane są Centra Pokémon (tu jako PokéStopy) i sale, w których można walczyć z innymi. Za obronę sali dostajemy PokéSzekle. Jeżeli jednak to pretendent zwycięży, przejmuje salę dla swojej drużyny. Można też zasiedzieć dla swoich pustą salę, a takie są. I wcale nie walczymy z trenerami, a z ich Pokémonami, które siedzą tam i świecą oczami za nieodpowiedzialnego idiotę, którego zwą mistrzem. W grze dostępne są trzy drużyny:

  • Team Instinct – banda ułomów wielbiąca Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej;
  • Team Mystic – banda ułomów wielbiąca mrożonego kurczaka;
  • Team Valor – banda ułomów wielbiąca płonące chicken wingsy.

Poza kolorkiem i ptakiem między drużynami nie ma różnic – to takie same małpy obrzucające się wzajemnie tym samym gównem. PokéStopy i sale są umieszczone w ustalonych przez programistów miejscach – np. przy komendzie, z której ostatnio odbierałeś pijanego ojca lub pod domem tego ponurego starca, którego boją się nawet Twoi starzy.

Poza tym możesz trafić na dodatkowe bonusy: awarię przeciążonego serwera, łysych panów, którym podoba się Twój telefon, trupa w rzecze, Digletta na kiblu (a przecież wszyscy wiedzą, że ten stworek wygląda jak gówno) czy Koffinga, gazowego pokémona, w Muzeum Holocaustu.

Przypisy

  1. Ja Ci dam emulatory!
  2. Masz Windowsa? Too bad
  3. Bo można było te 1000+ godzin spożytkować inaczej
  4. Wyniki Nintendo na tokijskiej giełdzie skoczyły w tydzień od wydania Pokémon GO o 1/4