Cytaty:Wolna sobota: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
(drobne)
M (Przywrócono przedostatnią wersję, jej autor to Maasdamer. Autor wycofanej wersji to 149.156.172.74.)
Linia 3: Linia 3:


== C ==
== C ==
* ''– Co to?<br />– Turysta. Żmija go ugryzła.<br />– Uuu! To niedobrze! Gdzie pana ucięła?<br />– W palec.<br />– No to widzę, że nie w dupę, ale pytam w jakim miejscu, nad potokiem?<br />– Aaa, na łące, nad tym, co to się nazywa panie, na połoninie.<br />– Ahhh.<br />– Ledwo zacząłem śniadanie…<br />– Gdyby to było nad potokiem, to mógłby być padalec. No to wtedy po strachu, nie? Na pewno żmija?<br />– Na pewno. Zabiłem ją.<br />– Uuuh. Toś pan dwa głupstwa strzelił za jednym razem.<br />– Panowie, błagam, na pogotowie.<br />– Siadaj pan! Pierwsze primo, żeś pan namiot na połoninie rozbił. Słoneczko grzeje, zwierzątko lubi sobie łeb pogrzać na południowym stoku. Drugie primo, żeś pan ją zatłukł.<br />– Panowie! Jadowitą żmiję?!<br />– A jaka ma być, niejadowita? Już Pan Bóg wiedział dlaczego i po co ją zrobił. Jak byśmy tu wytrzymali bez żmii?<br />– Panowie, róbcie coś! Może macie jakieś zastrzyki z surowicy?<br />– Panie, to przed sezonem, to u nas nic nie ma, nie?<br />– To jedźmy gdzieś! Naprawdę, w mojej sytuacji, ja nie mogę słuchać, co to jest żmija.<br />– Rypniewski! Wal pan do Borusiaka, niech daje konie. Piorunem! No widzisz pan, sam pan mówisz, że nie wie co to jest żmija, a za kamień łapie i po łbie tłucze.<br />– Panie, błagam pana!<br />– A kto, kto myszy w polu rąbie, co? A szczury, a krety? To mówię panu, u nas w Bieszczadach to żmije bardziej potrzebne niż turyści. To mówię panu wprost! No pokaż pan ten palec. Żonaty pan?<br />– Panie, dokąd pan mnie zawiezie, może jest jakiś {{abbr|felczer|chirurg polowy}} w pobliżu?<br />– Nawet niedaleko, ale niedawno byłem u niego z leśnikiem. Ja tam pana do złego człowieka nie zawiozę. Żona w namiocie?<br />– Nie, w domu.<br />– W domu? I pan tak sam w taki świat?<br />– Mhm.<br />– Że też się panu chciało. A w domu pewnie łazienka, ciepła woda, nie? Radyjko gra, płytki PVC, że aż miło boso pochodzić. Tak, a teraz to mi pan zepsuje całą wolną sobotę.<br />– Panie kierowniku, to może kto inny pojedzie, mnie wszystko jedno.<br />– Jak to kto inny? Co to znaczy wszystko jedno? Człowiekiem jestem, nie?''
* ''– Co to?<br />– Turysta. Żmija go ugryzła.<br />– Uuu! To niedobrze! Gdzie pana ucięła?<br />– W palec.<br />– No to widzę, że nie w dupę, ale pytam w jakim miejscu, nad potokiem?<br />– Aaa, na łące, nad tym, co to się nazywa panie, na połoninie.<br />– Ahhh.<br />– Ledwo zacząłem śniadanie...<br />– Gdyby to było nad potokiem, to mógłby być padalec. No to wtedy po strachu, nie? Na pewno żmija?<br />– Na pewno. Zabiłem ją.<br />– Uuuh. Toś pan dwa głupstwa strzelił za jednym razem.<br />– Panowie, błagam, na pogotowie.<br />– Siadaj pan! Pierwsze primo, żeś pan namiot na połoninie rozbił. Słoneczko grzeje, zwierzątko lubi sobie łeb pogrzać na południowym stoku. Drugie primo, żeś pan ją zatłukł.<br />– Panowie! Jadowitą żmiję?<br />– A jaka ma być, niejadowita? Już Pan Bóg wiedział dlaczego i po co ją zrobił. Jak byśmy tu wytrzymali bez żmii?<br />– Panowie, róbcie coś! Może macie jakieś zastrzyki z surowicy?<br />– Panie, to przed sezonem, to u nas nic nie ma, nie?<br />– To jedźmy gdzieś! Naprawdę, w mojej sytuacji, ja nie mogę słuchać, co to jest żmija.<br />– Rypniewski! Wal pan do Borusiaka, niech daje konie. Piorunem! No widzisz pan, sam pan mówisz, że nie wie co to jest żmija, a za kamień łapie i po łbie tłucze.<br />– Panie, błagam pana!<br />– A kto, kto myszy w polu rąbie, co? A szczury, a krety? To mówię panu, u nas w Bieszczadach to żmije bardziej potrzebne niż turyści. To mówię panu wprost! No pokaż pan ten palec. Żonaty pan?<br />– Panie, dokąd pan mnie zawiezie, może jaki felczer blisko?<br />– Nawet niedaleko, ale niedawno byłem u niego z leśnikiem. Ja tam pana do złego człowieka nie zawiozę. Żona w namiocie?<br />– Nie, w domu.<br />– W domu? I pan tak sam w taki świat?<br />– Mhm.<br />– Że też się panu chciało. A w domu pewnie łazienka, ciepła woda, nie? Radyjko gra, płytki PCV, że aż miło boso pochodzić. Tak, a teraz to mi pan zepsuje całą wolną sobotę.<br />– Panie kierowniku, to może kto inny pojedzie, mnie wszystko jedno.<br />– Jak to kto inny? Co to znaczy wszystko jedno? Człowiekiem jestem, nie?''
**Opis: rozmowa turysty z wozakami
**Opis: rozmowa turysty z wozakami


== Z ==
== Z ==
* ''– Znaczy się od małpy.<br />– Co od małpy?<br />– Człowiek.<br />– Ponad wszelką wątpliwość!<br />– Niby kogo ma pan na myśli?<br />– Człowieka.<br />– Dajmy na to, i mnie też?<br />– Również.<br />– Może mnie pan to powtórzyć jeszcze raz?<br />– Proszę bardzo. No więc, pochodzi pan w prostej linii od małpy. Tu u góry…<br />– Ożesz!<br />– No panie, coś pan?<br />– Ożesz ty, żeby cię kobyła osrała. To ty mnie pierwszy raz na oczy widzisz i już mnie ubliżasz?<br />– Tylko nie batem, tylko nie batem!<br />– Czym mam lać, jak nie batem? To ja przez całą wolną sobotę konia od zagłady chciałem ratować, a ty mnie od małpy będziesz ubliżał? Łosz ty, to co ja ojca, matki ni mam?''
* ''– Znaczy się od małpy.<br />– Co od małpy?<br />– Człowiek.<br />– Ponad wszelką wątpliwość!<br />– Niby kogo ma pan na myśli?<br />– Człowieka.<br />– Dajmy na to, i mnie też?<br />– Również.<br />– Może mnie pan to powtórzyć jeszcze raz?<br />– Proszę bardzo. No więc, pochodzi pan w prostej linii od małpy. Tu u góry...<br />– Ożesz!<br />– No panie, coś pan?<br />– Ożesz ty, żeby cię kobyła osrała. To ty mnie pierwszy raz na oczy widzisz i już mnie ubliżasz?<br />– Tylko nie batem, tylko nie batem!<br />– Czym mam lać, jak nie batem? To ja przez całą wolną sobotę konia od zagłady chciałem ratować, a ty mnie od małpy będziesz ubliżał? Łosz ty, to co ja ojca, matki ni mam?''
**Opis: wozak wiozący prelegenta na odczyt
**Opis: wozak wiozący prelegenta na odczyt



Wersja z 13:30, 18 lis 2014

Wolna sobota – cytaty.

A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

C

  • – Co to?
    – Turysta. Żmija go ugryzła.
    – Uuu! To niedobrze! Gdzie pana ucięła?
    – W palec.
    – No to widzę, że nie w dupę, ale pytam w jakim miejscu, nad potokiem?
    – Aaa, na łące, nad tym, co to się nazywa panie, na połoninie.
    – Ahhh.
    – Ledwo zacząłem śniadanie...
    – Gdyby to było nad potokiem, to mógłby być padalec. No to wtedy po strachu, nie? Na pewno żmija?
    – Na pewno. Zabiłem ją.
    – Uuuh. Toś pan dwa głupstwa strzelił za jednym razem.
    – Panowie, błagam, na pogotowie.
    – Siadaj pan! Pierwsze primo, żeś pan namiot na połoninie rozbił. Słoneczko grzeje, zwierzątko lubi sobie łeb pogrzać na południowym stoku. Drugie primo, żeś pan ją zatłukł.
    – Panowie! Jadowitą żmiję?
    – A jaka ma być, niejadowita? Już Pan Bóg wiedział dlaczego i po co ją zrobił. Jak byśmy tu wytrzymali bez żmii?
    – Panowie, róbcie coś! Może macie jakieś zastrzyki z surowicy?
    – Panie, to przed sezonem, to u nas nic nie ma, nie?
    – To jedźmy gdzieś! Naprawdę, w mojej sytuacji, ja nie mogę słuchać, co to jest żmija.
    – Rypniewski! Wal pan do Borusiaka, niech daje konie. Piorunem! No widzisz pan, sam pan mówisz, że nie wie co to jest żmija, a za kamień łapie i po łbie tłucze.
    – Panie, błagam pana!
    – A kto, kto myszy w polu rąbie, co? A szczury, a krety? To mówię panu, u nas w Bieszczadach to żmije bardziej potrzebne niż turyści. To mówię panu wprost! No pokaż pan ten palec. Żonaty pan?
    – Panie, dokąd pan mnie zawiezie, może jaki felczer blisko?
    – Nawet niedaleko, ale niedawno byłem u niego z leśnikiem. Ja tam pana do złego człowieka nie zawiozę. Żona w namiocie?
    – Nie, w domu.
    – W domu? I pan tak sam w taki świat?
    – Mhm.
    – Że też się panu chciało. A w domu pewnie łazienka, ciepła woda, nie? Radyjko gra, płytki PCV, że aż miło boso pochodzić. Tak, a teraz to mi pan zepsuje całą wolną sobotę.
    – Panie kierowniku, to może kto inny pojedzie, mnie wszystko jedno.
    – Jak to kto inny? Co to znaczy wszystko jedno? Człowiekiem jestem, nie?
    • Opis: rozmowa turysty z wozakami

Z

  • – Znaczy się od małpy.
    – Co od małpy?
    – Człowiek.
    – Ponad wszelką wątpliwość!
    – Niby kogo ma pan na myśli?
    – Człowieka.
    – Dajmy na to, i mnie też?
    – Również.
    – Może mnie pan to powtórzyć jeszcze raz?
    – Proszę bardzo. No więc, pochodzi pan w prostej linii od małpy. Tu u góry...
    – Ożesz!
    – No panie, coś pan?
    – Ożesz ty, żeby cię kobyła osrała. To ty mnie pierwszy raz na oczy widzisz i już mnie ubliżasz?
    – Tylko nie batem, tylko nie batem!
    – Czym mam lać, jak nie batem? To ja przez całą wolną sobotę konia od zagłady chciałem ratować, a ty mnie od małpy będziesz ubliżał? Łosz ty, to co ja ojca, matki ni mam?
    • Opis: wozak wiozący prelegenta na odczyt