Nonźródła:Inwazja ludzi-parapetów: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M ({{promowany}})
M (Przywrócono przedostatnią wersję, jej autor to 188.124.172.253. Autor wycofanej wersji to Tymrym.)
Linia 1: Linia 1:
{{promowany}}
=== Rozdział I ===
=== Rozdział I ===
Gdy pewnego zimowego poranka Józef zerwał się z <br>
Gdy pewnego zimowego poranka Józef zerwał się z <br>

Wersja z 14:46, 20 mar 2010

Rozdział I

Gdy pewnego zimowego poranka Józef zerwał się z
łózka, nic nie zapowiadało, ze dzień ten będzie się
czymś wyróżniał spośród tysiąca poprzednich. (choć
dla uczciwości należny zauważyć, ze co najmniej 80
się czymś wyróżniało. Chociażby barwą i poziomem
smrodu z pobliskiego śmietnika.)


Wkrótce jednak miało się okazać, że nie będzie to
taka sielanka, jak zwykle. Pierwsza wskazówka
pojawiła się, gdy nasz bohater standardowo szorował
zęby. Lustro zaczęło się na niego podejrzanie
patrzeć. Nie dało się dostrzec niczego, co konkretnie
mówiłoby o tym, ze się gapi, ale Józef nie
dał się zmylić – wziął lustro, zdjął je ze ściany i
rozbił o podłogę, po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł z łazienki.


A człowiek-parapet wyjrzał zza kawałka stłuczonego
szkła i zachichotał złowieszczo...

Rozdział II

Idąc ulica, Józef spojrzał na nagłówki gazety
wystawionej w kiosku. „Ludzie-parapety atakują”,
przeczytał, i zastanowił się kto wymyśla takie
głupie tytuły dla filmów.

Rozdział III

Józef stal obok ławki na przystanku tramwajowym. Nie
usiadł, ponieważ była brudna, oraz ponieważ
siedział na niej człowiek-parapet. Józef go widział,
ale był dorosłym człowiekiem i oczywistym dla niego
było, że ludzie-parapety nie istnieją. Zignorował go więc.

Rozdział IV

Jadąc tramwajem, Józef podziwiał miejski krajobraz.
Dzięki wieloletnim doświadczeniom w użytkowaniu
komunikacji miejskiej, udało mu się zdobyć miejsce
siedzące. Mimo to, gdy człowiek-parapet stanął obok,
Józef natychmiast mu ustąpił. Przez resztę
podróży był zadowolony z dobrego uczynku, choć nie
bardzo wiedział komu go zrobił.

Rozdział V

Józefa czekał jeszcze spacer z przystanku
tramwajowego do pracy. Nie byłoby w tym nic
trudnego, gdyby nie oblodzone chodniki. W pewnym
momencie Józef poślizgnął się i przewrócił.
Podpierając się o parapet, wstał i poszedł dalej z
niejasnym poczuciem, ze parapet sam wyciągnął do
niego pomocna dłoń.

Rozdział VI

W drzwiach budynku, w którym mieściło się jego
biuro, Józef zderzył się ze znajomym z pracy.
Wymienili się pozdrowieniami, a znajomy Józefa jak
zwykle opowiedział dowcip. Tym razem był o
ludziach-parapetach robiących głupie kawały ludziom w biurze,
i zupełnie nie brzmiał jak dowcip.
Józef pomyślał, ze jego znajomemu na starość
psuje się poczucie humoru.

Rozdział VII

Gdy Józef zbliżył się do swojego miejsca pracy, od
razu zauważył, ze coś jest nie tak. Jego komputer
był uruchomiony. Józef włączył monitor i zobaczył
wstrząsający obraz – jakiś żartowniś włączył na jego
komputerze obrzydliwe parapetofilskie porno. Józef
szybko zamknął przeglądarkę i rozejrzał
się, mając nadzieję, ze nikt nie patrzył. Za coś
takiego mógł nie tylko stracić pracę, ale i
wylądować w więzieniu.

Rozdział VIII

Józef wyszedł do pokoju z ksero, aby skopiować jeden
ze stosu dokumentów, które leżały na jego biurku.
Podszedł do okna i wyjrzał, podziwiając szarobura
panoramę miasta widzianego z siódmego pietra.
Odwrócił się i zobaczył ludzi-parapetów. Było ich
dużo, ciasnym kręgiem otaczali Józefa. Nie miał szans
się wyrwać.


Józef odwrócił się, otworzył okno, wspiął się na nie
i stanął na parapecie z drugiej strony.


Tylko że żadnego parapetu tam oczywiście nie było.


Latać każdy może, gorzej z bezpiecznym lądowaniem.