Nonźródła:Wizyta u mohela

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

pukanie do drzwi

MOHEL (silnie przeciągając samogłoski i wymawiając ɫ zamiast ł)
Proszę, Pan spoczniesz sobie.

Witam. Zatem chcesz Pan przystąpić do naszej Wspólnoty... W tym wieku? Niebywaɫe. W ogóle ja z rzadka miewam klientów odkąd to mi się na mɫodym Blumenbaumie nóż omskn... Ale to stare czasy byɫy, kto by to rozpamiętywaɫ... Do rzeczy. Pan wiesz, wielu się zraża tym, że nie dajemy znieczuleń. Nawet, gdybyśmy mieli, to... wiesz Pan, ile to kosztuje??? Ale Sɫowo Przymierza to Sɫowo Przymierza, nikt nie mówiɫ, że będzie ɫatwo.

Nu, cóżeś Pan taki markotny? To nie boli. To jest, znaczy się, ja myślę, że nie boli. Bo sam to ja nie pamiętam, widzisz Pan. Ale nie ma co się bać. Rachu ciachu i po strachu, jak to mówią, he he.

Coś Pan się tak na tą ścianę zapatrzyɫ? A, widzę, że Panu się moje trofea spodobaɫy. To są, hm, pozostaɫości po klientach, którzy nie przeżyli, to jest, chciaɫem oczywiście powiedzieć, wspaniaɫomyślnie pozwolili mi zatrzymać to, cożem odciąɫ. O, ten na przykɫad, to jest po Icku Finkelsztajnie.

Nu, nie powiem, to nie byɫo moje najrówniejsze cięcie. A darɫ się dzieciak okrutnie, jak zarzynany baran, he he.

Na świętego Kaduka! Ja tu Pana wielmożnego zagaduję, a czas leci. Czas, drogi Panie, to pieniądz. A pieniądz dobra rzecz, powiem Panu. Jak się dorobię trochę, to może kiedyś sobie nawet prawdziwy skalpel chirurgiczny kupię, zamiast tego starego tasaka od rzezaka. Chociaż nie, to drogie musi być, a jeszcze się żaden klient nie skarżyɫ na narzędzia. W sumie po zabiegu to żadnego nie widziaɫem, ale mam nadzieję, że nie mają problemów z chodzeniem...

No dobrze. Pan się odpręż, a ja wyciągnę sprzęt. W szafce trzymam, obok konserw...
brzęk narzędzi spadających na podłogę
Aj waj!

Nu, pięciu sekund nie leżaɫo, to się pochucha i proszę –
chucha
bɫysk, glanc, nówka sztuka. I po co komu to caɫe BHP? Goje z Zachodu...

Co się Pan patrzysz? No co, że zakrwawiony? Pan myślisz, że mnie stać na sterylizację po każdym zabiegu? Nie bądź pan goj. Czym takim groźnym się Pan możesz zarazić? Co, może Pan jeszcze byś chciaɫ, żebym miaɫ jednorazowe rękawiczki? Cóż za mɫodzież, ja nie zdzierżę...

Nu, załatwmy to szybko. Kładź Pan co trzeba na stóɫ, o, na tą dechę do krojenia. Też od rzezaka mam. Widzisz Pan, trzeba się zamachnąć, bo inaczej nie przetnie za jednym razem. Się Pan nie bój, trafię, ja mam wprawę. Czekaj Pan, tylko się napiję, bo na trzeźwo to mnie się ręce trzęsą.
popija
Ach, od razu lepiej. Nikt takiego koszernego samogonu nie pędzi, jak nasz rabin, ten czɫowiek to ma talent.

Teraz Pan sɫuchasz. Jak tylko chlasnę, to zacznie krwawić. Masz tu Pan wacik, i będziesz Pan trzymał, ja muszę tasak w dwie ręce wziąć. Co się Pan krzywisz? Tylko dwie osoby wcześniej używaɫy, tylko trochę się zachlapaɫ. Wacików też nie dostajemy jak manna z nieba.

Hm, w sumie powinienem w końcu kupić te okulary, bo ledwo stóɫ widzę, ale 12 dioptrii to nie jest tak dużo. Chyba.

Nu, pora zaɫatwić sprawę. Pan się nie martw, jak to mówią: Palec odpada – mucha nie siada, he he. Uwaga...

Ejns...

Cwej...

Draj... Heeeej, hop!
nieprzyjemny, mlaszczący odgłos i przeraźliwy wrzask
AJ WAJ!

Nu, to nie wygląda dobrze. Pan przyjmij moje szczere przeprosiny, pierwszy raz mnie się aż tak omsknęɫo. Ale Pan się nie ɫam, to się na pewno da przyszyć. Chociaż, teraz to w sumie mogę od razu odciąć co trzeba, a resztę się potem przyprawi. Co Pan na to? Halo, żyjesz Pan?

Czy jest na sali lekarz?