Natchnienie

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Natchnienie - stan umysłu będący podźcem do wykonywania twórczych, a niekiedy nawet produktywnych czynności, najczęściej pożądany przez ludzi piszących wpisy takie jak te, które właśnie czytacie. Podstawowym wyznacznikiem akceptacji wpisu na Nonsensopedii jest, niczym w mantrze, wyrażenie: zero prywaty. Już ze względu na wcześniejsze zdanie ta strona zostałaby unicestwiona przez złego i wrednego administratora™, ale wyraz natchnienie siedzące w mojej głowie nie pozwala mi się do tego tematu nie odnieść w sposób zupełnie osobisty.

Czytelnicy! Pamiętajcie, nonsensopedysta to również człowiek, a i jemu natchnienie, to jest, jego zupełny brak, może zrujnować pomysł na tekst. Tak jak i wy, redaktor ma prawo do gorszego dnia i absolutnej bezproduktywności, tak jak i do rozwolnienia po obiedzie lub kaca po zakrapianej imprezie. Nie trudno wyobrazić sobie taką sytuację: kumpel zaprasza cię na piwo, potem wołacie panien... To jest, siadasz przed komputerem, otwierasz listę najpotrzebniejszych stron, a w głowie totalna pustka. Nawet pozostawiony do dyspozycji opis dyskografii Pink Floyd nie zachęca do odwiedzin. Bo niby po co? Niczym Barton Fink, siedzący tępo przed maszynopisem, tak i my siedzimy przed monitorem, swoim osobistym krzyżem, dźwianym każdego dnia. Wybaczcie za całkowity patos, nie piszę tego tekstu czując się winny, ale zażenowany. Zażenowany głównie sobą, własną huśtawką nastrojów.

I to mnie wkurwia. Wkurwia mnie (a może mogę powiedzieć "nas"?), że w zależności od dnia moje teksty wyglądają jak wypociny niedorozwiniętego emocjonalnie dzieciaka. Że zamiast bogatego i ciekawe wprowadzenia podważam kolejną zasadę jak nie pisać:

Chuck Norris – najlepszy, najsilniejszy karateka w całym Układzie Słonecznym, który jednym kopnięciem rozbija wszystkie inne układy, mistrz nad mistrzami. Geniusz taktyki, sławetny i dzielny łowca bandyckich skalpów, zasłużony mąż stanu, oddany krajowi i sprawie superbohater amerykański.

Przykład złego początku wpisu.

I czy właśnie wkleiłem ten cytat, aby wypełnić pusty tekst? Albo żeby dokładniej i bardziej zrozumiale wgłębić się w temat? Rozśmieszyć do bólu? Kto wie. Najgorsze jest to, że taki wpis niechybnie zostanie usunięty. Wbrew duchowi Nonsensopedii. Po prostu - nie wpisuje się w schemat tej strony. Wybaczcie mi wręcz te żeliwne łzy, pretensjonalny wydźwięk tego tekstu, brak absurdalnego humoru, którego pożądacie, wchodząc pod ten adres. Tego chcecie, prawda?

Prawda?